- 29 sierpnia, 2017
- przeczytasz w 4 minuty
Reformacja zanegowała Kościół i odrzuciła Tradycję – tym razem nie chodzi o pluszowego męczennika ks. Guza, a o homilię ordynariusza warszawsko-praskiego abp. Henryka Hosera, wygłoszoną w czasie Zjazdu Ojców Duchownych Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjaln...
“Reformacyjne” wywody abpa Hosera
Reformacja zanegowała Kościół i odrzuciła Tradycję – tym razem nie chodzi o pluszowego męczennika ks. Guza, a o homilię ordynariusza warszawsko-praskiego abp. Henryka Hosera, wygłoszoną w czasie Zjazdu Ojców Duchownych Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych z całej Polski. Hierarcha mówił o ubóstwie formacji kapłańskiej, terroryzmie relatywizmu i duchowym ojcostwie.
Fragment dotyczący reformacji jest krótki. Niestety nie jest dostępny pełny tekst przemówienia abp. Hosera. Wypowiedź została przytoczona w depeszy Katolickiej Agencji Informacyjnej z 29 sierpnia 2017 r.:
Reformacja oznaczała negację Kościoła, a więc i odrzucenie tradycji. Z kolei rewolucja francuska zanegowała Boga Ojca, co zaowocowała tzw. „śmiercią ojcostwa” – wskazał.
Redakcja ekumenizm.pl poprosiła Biuro Prasowe Diecezji Warszawsko-Praskiej o komentarz do słów ordynariusza i otrzymała od rzecznika prasowego Mateusza Dzieduszyckiego następującą odpowiedź:
Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser SAC mówił o relatywnym osłabieniu roli Kościoła przez utratę jego jedności doktrynalnej i jurysdykcyjnej. Stąd potrzeba ruchu ekumenicznego, dążącego do utrzymania jedności wierzących w Chrystusa. Wypowiedź była tylko ustna, homiletyczna.
Komentarz stawia jeszcze więcej pytań niż pierwotna wypowiedź abp. Hosera, gdyż wynika z niego, że według arcybiskupa celem ruchu ekumenicznego jest przywrócenie nie tylko jedności doktrynalnej, ale i jurysdykcyjnej (wszyscy pod jednym papieżem?). Pomijając fakt, że ta wypowiedź „trochę” kłóci się z niedawnymi słowami Franciszka, to zaprzecza również intencjom, jakimi kierują się chociażby ewangelicy, którzy uczestniczą w dialogu ekumenicznym – inaczej niż Kościół rzymskokatolicki – od samego początku. Poza tym, co oznacza “relatywne” osłabienie w kontekście narracji o terroryzmie relatywizmu?
Powstaje jednak pytanie, skąd w ogóle taka wypowiedź hierarchy, który jeszcze nie tak dawno otworzył swoją katedrę na ekumeniczne nieszpory (sam w nich nie uczestniczył z przyczyn zdrowotnych), podczas których kazanie wygłosił luterański biskup. Więcej, abp Hoser sam wygłaszał kazanie w warszawskim kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy, a część jego ewangelickiej rodziny spoczywa na Cmentarzu luterańskim na Woli. Wydawałoby się, że abp Hoser zna i szanuje ewangelików i – co najważniejsze – dysponuje wiedzą na temat reformacji. Ta wypowiedź nie świadczy ani o szacunku, ani tym bardziej o znajomości tematu.
Nie rozumiem, jaki był cel wypowiedzi hierarchy do duchownych odpowiedzialnych za formację w seminariach. Nie do końca rozumiem, jaki ma związek reformacja z główną myślą rozważań arcybiskupa i doprawdy rozumieć nie muszę. Dziwią mnie natomiast słowa, które zaprzeczają wcześniejszym sygnałom ekumenicznym zaaprobowanym i wysyłanym przez abp. Hosera. Warto podkreślić, że diecezja warszawsko-praska (inaczej niż archidiecezja warszawska) intensywnie angażuje się w ekumeniczne wydarzenia, a nawet organizuje co roku spotkania seminarzystów z młodymi teologami innych wyznań.
Podążając za logiką komentarza Biura Prasowego, można by zaryzykować stwierdzenie, że prawosławni z czystym sumieniem mogliby posądzić katolików o… negację Kościoła, ale do czego by to doprowadziło? Prawda, niektórzy z nich to czynią, może nawet ostrzej niż abp Hoser. Problem polega jednak na tym, że abp Hoser zamiast rozjaśniać i wyjaśniać, niepotrzebnie ściemnia i dezinformuje. Dlaczego?
Reformacja nigdy nie zanegowała Kościoła w żadnej postaci. Reformacja od swojego początku miała charakter proeklezjalny zarówno w warstwie dogmatycznej, jak i praktycznej. Nie tylko Luter, Kalwin czy Bullinger i jeszcze większe zastępy teologów ewangelickich dziś podejmują ważny temat eklezjologii. Potrzeba Kościoła, jego wspólnoty i przeżywania wiary zawsze była nieodłączną częścią reformacyjnej teologii. No chyba, że uznamy, iż mówienie o Kościele zarezerwowane jest tylko dla Kościoła rzymskiego. Więcej, tradycja luterańska (tak! tradycja!) mogła śmiało za św. Cyprianem powtórzyć, że poza Kościołem nie ma zbawienia, wskazując jednak, że jego granice nie wyznacza ani papież, ani sobory, ani ktokolwiek inny, a są one znane Bogu, a jedyną „granicą” Kościoła jest Jezus Chrystus i Jego Miłosierdzie.
Tradycja? Istnieją różne typy tradycji przez duże lub małe “t”. Owszem, reformatorzy zdecydowanie podkreślili prymat Pisma Świętego jako podstawowego źródła wiary i nauczania Kościoła, co w XIX wieku spłaszczono nieco do hasła “sola scriptura”. Tradycja rozumiana jako nauczanie papieży, soborów czy wypowiedzi Ojców Kościoła nie miała równorzędnego znaczenia jak Pismo, ale nie oznacza to, że Tradycja jako duchowe dziedzictwo chrześcijan, nagle wyparowała. Reformacja to także renesans studiów patrystycznych. Luter czy Kalwin NIE podpierali się TYLKO PISMEM, ale argumentowali też wypowiedziami Ojców Kościoła i soborów. Ponadto Reformacja afirmując Tradycję pierwszych czterech soborów ekumenicznych, jednocześnie rodziła własną Tradycję, która jest widoczna do dziś w liturgii, duchowości, budownictwie i szeroko rozumianej kulturze. Oczywiście, w protestantyzmie są różnice w podejściu zarówno do Pisma, jak i Tradycji – luteranie i reformowani mogą posłużyć za przykład.
Nieszczęśliwa wypowiedź abp. Hosera sugerować może niebezpieczne podejrzenie, że hierarchowie (czy ogółem duchowni rzymskokatoliccy) co innego mówią podczas spotkań ekumenicznych, a co innego między sobą. Powstaje uzasadnione pytanie, co jest prawdą, co obłudą i czym jest wiarygodność.