Społeczeństwo polityka

Tak dla Kościołów w polityce!


Przy­ha­mo­wa­ny nie­co pre­zy­denc­kim wetem spór o zmia­ny w pol­skim sądow­nic­twie wywo­łał deba­tę na temat zaan­ga­żo­wa­nia Kościo­łów w życie publicz­ne. Wiel­kim nie­obec­nym spo­ru był Kościół więk­szo­ścio­wy, któ­ry dopie­ro na ostat­niej pro­stej zajął sta­no­wi­sko noszą­ce zna­mio­na kon­kre­tu. Na spo­łecz­ne pro­te­sty w róż­nych mia­stach zare­ago­wał zwierzch­nik pol­skich lute­ran i pre­zes Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej bp Jerzy Samiec. Nie wszy­scy jed­nak byli zado­wo­le­ni ze słów lute­rań­skie­go bisku­pa.


Dyna­mi­ka spo­ru była zawrot­na. Gdy tyl­ko rzą­dzą­ca więk­szość posta­no­wi­ła w eks­pre­so­wym tem­pie prze­pchnąć przez par­la­ment „posel­ski” i rzą­do­wy pro­jekt zmian w sądow­nic­twie (usta­wa o sądach powszech­nych, Kra­jo­wej Radzie Sądow­nic­twa i Sądzie Naj­wyż­szym) na uli­ce pol­skich miast wyla­ły się tłu­my pro­te­stu­ją­cych, w tym głów­nie mło­dych. Ner­wo­wa atmos­fe­ra po oby­dwu stro­nach spo­ru pod­grze­wa­na była nie tyl­ko meri­tum spra­wy, ale rów­nież spo­so­bem pro­ce­do­wa­nia. Pod­czas burz­li­wych debat w par­la­men­cie wystrze­li­ła fon­tan­na obelg, wyzwisk i języ­ka wyklu­cze­nia ina­czej myślą­cych. Do histo­rii prze­szło słyn­ne już wystą­pie­nie „bez żad­ne­go try­bu”, któ­re­go epi­te­ty demon­stran­ci prze­ku­li w prze­wrot­ną auto­iden­ty­fi­ka­cję (zupeł­nie na mar­gi­ne­sie: w histo­rii Kościo­ła nie­rzad­ko było tak, że wyzwi­ska sta­wa­ły się póź­niej ofi­cjal­ną nazwą nowych ruchów reli­gij­nych uży­wa­nych już nie ze wsty­dem, a dumą, cze­go dobrym przy­kła­dem są… meto­dy­ści).

Pośród mar­szów, łań­cu­chów świa­tła, dys­ku­sji, agre­sji, morza żół­ci i emo­cji poja­wia­ło się co jakiś czas pyta­nie o wiel­kie­go nie­obec­ne­go – Kościół. Dopie­ro po kil­ku dniach głos zabrał rzecz­nik epi­sko­pa­tu, stwier­dza­jąc, że człon­ko­wie Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu Pol­ski (KEP) „nie mogą nie zauwa­żyć” rosną­ce­go kry­zy­su i podzia­łu spo­łe­czeń­stwa. Jed­nak dla wie­lu, w tym dla piszą­ce­go te reflek­sje, było to zde­cy­do­wa­nie za mało i za póź­no, a poza tym nie od tych osób, co trze­ba. Zadzi­wia­ją­ce mil­cze­nie bisku­pów po sło­wach lide­ra obo­zu wła­dzy nie docze­ka­ły się żad­ne­go napo­mnie­nia. To z kolei wzbu­dzi­ło tudzież wzmoc­ni­ło podej­rze­nie, że Kościół sie­dzi w kie­sze­ni wła­dzy, boi się moc­no ude­rzyć ręką w stół w sytu­acji, kie­dy w Sej­mie wypo­wia­da się sło­wa nie­god­ne miej­sca sta­no­wie­nia pra­wa.

W tak zwa­nym mię­dzy­cza­sie poja­wi­ła się wypo­wiedź pry­ma­sa Pol­ski abpa Woj­cie­cha Pola­ka, któ­ry w roz­mo­wie z Kato­lic­ką Agen­cją Infor­ma­cyj­ną dość ogól­ni­ko­wo zaape­lo­wał o dia­log i dostrze­ga­nie dale­ko­sięż­nych skut­ków. Wciąż jed­nak nie było gło­su innych hie­rar­chów, któ­rzy zupeł­nie zigno­ro­wa­li tłu­my ludzi na uli­cach tak, jak­by fakt demon­stra­cji nie nosił ze sobą żad­ne­go wyzwa­nia dusz­pa­ster­skie­go. Kościół hie­rar­chicz­ny z tro­ską pochy­lał się nad losa­mi ojczy­zny, a per­ma­nent­nie zanie­po­ko­jo­nych bisku­pów wyrę­cza­li poje­dyn­czy kapła­ni w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Poja­wił się rów­nież apel do bisku­pów z war­szaw­skie­go Klu­bu Inte­li­gen­cji Kato­lic­kiej oraz decy­zja Mie­sięcz­ni­ka ZNAK o wyklu­cze­niu z redak­cji wice­pre­mie­ra Jaro­sła­wa Gowi­na za wspar­cie zmian w sądow­nic­twie.

Pierw­szym bisku­pem, któ­ry zabrał głos w spra­wie był ks. Jerzy Samiec, biskup Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go w Pol­sce i jed­no­cze­śnie pre­zes Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej (PRE). Bp Samiec nie wypo­wie­dział się jed­nak ani w imie­niu swo­je­go Kościo­ła, ani w imie­niu PRE, ale wła­snym na pro­wa­dzo­nym przez sie­bie blo­gu (www.blogbiskupa.luteranie.pl). Nie odno­sząc się do isto­ty spra­wy (zmian w sądow­nic­twie), lute­rań­ski biskup wyra­ził sprze­ciw wobec ska­li agre­sji po oby­dwu stro­nach bary­ka­dy, stwier­dza­jąc, że nie cho­dzi już o kwe­stie mery­to­rycz­ne, ale o woj­nę, w któ­rej każ­dy każ­de­go pró­bu­je znisz­czyć. Duchow­ny zaape­lo­wał o sza­cu­nek i pró­by budo­wa­nia poro­zu­mie­nia. Więk­szość komen­tu­ją­cych (nie tyl­ko ewan­ge­li­ków) wyra­zi­ła radość ze sta­no­wi­ska bisku­pa. We wpi­sach na blo­gu, ser­wi­sie deon.pl oraz na Wir­tu­al­nej Pol­sce domi­no­wa­ły wypo­wie­dzi pozy­tyw­ne, tak­że wie­lu kato­li­ków. Nie zabra­kło tra­dy­cyj­ne­go hej­tu i klo­acz­nej pseu­do­apo­lo­ge­ty­ki.

Poja­wi­ły się rów­nież gło­sy kry­ty­ki pod adre­sem bp. Sam­ca, że anga­żu­je się po jed­nej stro­nie spo­ru, mimo że żaden z dwóch wpi­sów nie zawie­rał suge­stii, doty­czą­cych samej refor­my, a spo­so­bu pro­ce­do­wa­nia nad usta­wą i rela­cji mię­dzy władzą/opozycją a spo­łe­czeń­stwem. Jed­ni bisku­po­wi gra­tu­lo­wa­li, inni zarzu­ca­li upra­wia­nie poli­ty­ki i stron­ni­czość. Jesz­cze inni pod­kre­śla­li, że biskup maleń­kie­go Kościo­ła zajął jasne sta­no­wi­sko, pod­czas gdy zabra­kło go ze stro­ny bisku­pów rzym­sko­ka­to­lic­kich. Mil­cze­li zresz­tą bisku­pi innych Kościo­łów – pra­wo­sław­ne­go, maria­wic­kie­go i mniej­szych Kościo­łów pro­te­stanc­kich. Ze stra­chu? Że nie ma takiej potrze­by (wychy­lać nosa)? Kon­for­mi­zmu? Dez­orien­ta­cji?

Co cie­ka­we, po decy­zji pre­zy­den­ta Andrze­ja Dudy w dość eks­pre­so­wym tem­pie opu­bli­ko­wa­no list abpa Sta­ni­sła­wa Gądec­kie­go, prze­wod­ni­czą­ce­go KEP, w któ­rym hie­rar­cha podzię­ko­wał gło­wie pań­stwa za pod­ję­tą decy­zję zawe­to­wa­nia dwóch ustaw. Lako­nicz­ność i ter­min ogło­sze­nia listu uza­sad­niać mógł podej­rze­nie, że bisku­pi cze­ka­li kto wygra bata­lię i byli przy­go­to­wa­ni na każ­dą ewen­tu­al­ność, a sama treść listu – oczy­wi­ście okra­szo­na cyta­tem z Jana Paw­ła II – była cokol­wiek wymu­szo­na. Podej­rze­nia są tyl­ko podej­rze­nia­mi, ale bisku­pi sami sobie zasłu­ży­li na wszel­kie teo­rie spi­sko­we i — mówiąc deli­kat­nie — nie­zro­zu­mie­nie.

Jakie­kol­wiek kto zaj­mu­je sta­no­wi­sko w spra­wie reformy/deformy pol­skie­go sądow­nic­twa, jakie­kol­wiek kto ma poglą­dy poli­tycz­ne, waż­na jest – jak się wyda­je – klu­czo­wa oko­licz­ność: głos Kościoła/Kościołów wciąż jest waż­ny i ocze­ki­wa­ny, nawet przez tych, któ­rzy na co dzień dekla­ru­ją nie­chęć wobec jakich­kol­wiek prze­ja­wów insty­tu­cjo­nal­nej reli­gij­no­ści.

Mię­dzy baj­ki moż­na wsa­dzić (nawet ten zwrot ma dziś sil­ną wymo­wę poli­tycz­ną) reto­ry­kę rady­kal­nej lewi­cy i apo­sto­łów pseu­do­no­wo­cze­sno­ści, że Kościół powi­nien się trzy­mać z dala od poli­ty­ki. Nie! Kościół/Kościoły powin­ny być uczest­ni­ka­mi sze­ro­ko rozu­mia­nej deba­ty poli­tycz­nej, jed­nak bez popa­da­nia w par­tyj­niac­two, lizu­so­stwo wobec jakiej­kol­wiek wła­dzy, oka­zu­jąc tym samym brak sza­cun­ku zarów­no wobec wła­dzy, jak i wobec sie­bie samych. Roz­sąd­na obec­ność Kościo­łów w deba­cie spo­łecz­nej pozwa­la unik­nąć rady­ka­li­zmów, jest włą­cze­niem w oby­wa­tel­ski krwio­obieg fun­da­men­tal­ne­go żywio­łu, z któ­re­go wypły­wa nowo­cze­sna demo­kra­cja – chrze­ści­jań­stwa i to chrze­ści­jań­stwa w całej jego róż­no­rod­no­ści, a nie urzę­do­wo narzu­co­ne­go w wyda­niu więk­szo­ści. Jest to tym bar­dziej waż­ne, że w uza­sad­nie­niu do zawe­to­wa­nej przez pre­zy­den­ta usta­wie zna­la­zło się bez­po­śred­nie odnie­sie­nie do chrze­ści­jań­stwa, co stwa­rza nie­bez­pie­czeń­stwo zawłasz­cze­nia chrze­ści­jań­skie­go orę­dzia, a tym samym spro­wa­dze­nia go do ide­olo­gii, któ­ra jest na naj­lep­szej dro­dze ku fana­ty­zmo­wi – czy to będzie fana­tyzm (anty)religijny, nacjo­na­li­stycz­ny czy jaki­kol­wiek inny.

I na koniec krót­ki eks­kurs reli­gij­no-histo­rycz­ny, odno­szą­cy się do cza­su po Sobo­rze Waty­kań­skim II, ale chy­ba nie tyl­ko. Opi­su­jąc w swo­jej auto­bio­gra­fii Moje życie czas ide­olo­gicz­nych prze­ta­so­wań koń­ca lat 60. XX wie­ku, kar­dy­nał Joseph Rat­zin­ger wspo­mi­nał:

Zaczął się sze­rzyć nowy duch, któ­ry pozwa­la fana­tycz­nym ide­olo­giom się­gać po instru­men­ty chrze­ści­jań­stwa. I tu rze­czy­wi­ście dostrze­ga­łem kłam­stwo. Wyraź­nie widzia­łem, że roz­cho­dzą się kon­cep­cje refor­my. Że nad­uży­wa się Kościo­ła i wia­ry, któ­rą wyko­rzy­stu­je się jako instru­ment wła­dzy, mając na uwa­dze zupeł­nie inne cele i kie­ru­jąc się zupeł­nie inny­mi ide­ami.

Póź­niej­szy papież Bene­dykt XVI w roz­mo­wie ze świa­to­wej sła­wy filo­zo­fem Jür­ge­nem Haber­ma­sem wyra­ził rów­nież prze­ko­na­nie, że pra­wo, któ­re stwa­rza warun­ki dla wol­no­ści i imma­nent­nie z niej wypły­wa, „nie powin­no być narzę­dziem wła­dzy nie­licz­nych, ale wyra­zem wspól­ne­go dobra wszyst­kich”, doda­jąc, że fana­tyzm reli­gij­ny pro­wa­dzi nie tyl­ko do per­wer­sji reli­gii, ale też sta­wia słusz­ne pyta­nie o samą reli­gię – czy jest ona „siłą leczą­cą, zapew­nia­ją­cą oca­le­nie, czy też raczej siłą prze­sta­rza­łą i nie­bez­piecz­ną, któ­ra kształ­tu­je fał­szy­wy uni­wer­sa­lizm, pro­wa­dzą­cy do nie­to­le­ran­cji i błę­du?”.

Myślę, że uwa­gi i pyta­nie są wciąż cen­nym ostrze­że­niem dla wszyst­kich uczest­ni­ków spo­ru.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.