Mężczyzna to za mało — życie według soeur Emmanuelle
- 14 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 4 minuty
Tysiące młodych ludzi przychodzi na jej spotkania. Ubrana w skromny, szary habit sióstr ze zgromadzenia Matki Bożej z Syjonu, okazjonalnie nosi trampki i przepada za słodyczami. Znana jest jako „Matka Ludzi Śmietniska”, a we francuskich sondażach popularności plasuje się na drugim miejscu zaraz po znanym piłkarzu Zinedine Zidane, pokonując nawet najbardziej znanych polityków. Mimo swoich 95 lat wciąż się nie podaje i prowadzi niezwykle aktywny tryb życia […]
Tysiące młodych ludzi przychodzi na jej spotkania. Ubrana w skromny, szary habit sióstr ze zgromadzenia Matki Bożej z Syjonu, okazjonalnie nosi trampki i przepada za słodyczami. Znana jest jako „Matka Ludzi Śmietniska”, a we francuskich sondażach popularności plasuje się na drugim miejscu zaraz po znanym piłkarzu Zinedine Zidane, pokonując nawet najbardziej znanych polityków. Mimo swoich 95 lat wciąż się nie podaje i prowadzi niezwykle aktywny tryb życia – siostra Emmanuelle.
Naprawdę nazywa się Marie Madeleine Cinquin i pochodzi z bardzo zamożnej rodziny. Jej ojciec był dobrze prosperującym przedsiębiorcą, a matka (z pochodzenia Belgijka) zajmowała się domem. Gdy Marie miała zaledwie sześć lat ojciec utopił się w morzu podczas wakacji. Po śmierci ojca wychowanie dziewczynki spadło na barki matki, która zapewniła córce solidne wykształcenie oraz religijne wychowanie.
Marie postanowiła wstąpić do klasztoru, poświęcić się Bogu. Miłość do mężczyzny, jak sama opowiada, nie jest jej obca, ale mężczyzna to za mało… prawdziwym wyzwaniem dla ambitnej, ale również niezwykle skromnej Marie stanowiło powołanie do życia zakonnego. Przyłączyła się do sióstr Notre Dame de Sion, a wkrótce po tym zajmowała się działalnością edukacyjną w Egipcie, gdzie długo nauczała m.in. dzieci dyplomatów i zamożnych przedsiębiorców.
Wycieczka klasowa do Kairu
Pewnego dnia, na krótko przed zasłużoną emeryturą soeur Emmanuelle wybrała się z grupą młodzieży na wycieczkę krajoznawczą na przedmieścia Kairu. Ogromna bieda, ludzkie nieszczęścia, jakie tam zobaczyła wstrząsnęły nią tak bardzo, że w wieku 62 lat postanowiła całkowicie odmienić swoje życie, zacząć je na nowo.
W Ezbeth/El Nakhl na obrzeżach Kairu wynajęła działkę, na której miała realizować swoje powołanie. Bez elektryczności i bieżącej wody, w okolicy, gdzie aż roiło się od złodziei, narkomanów, gwałcicieli i poszukiwanych przez policję morderców postanowiła założyć oazę nadziei dla tych wszystkich, którzy wylądowali na marginesie społecznym. Po pewnym czasie udało się jej zbudować szpital, zaangażować lekarzy i pielęgniarki, a także otworzyć szkołę, w której uczono najprostszych czynności i to zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Charytatywna działalność siostry Emanueli zaczęła stopniowo kwitnąć i coraz więcej osób interesowało się charyzmatyczną zakonnicą, która mimo postępującego wieku nie wykazywała najmniejszej chęci do przejścia w stan spoczynku.
Jednym z głównych celów soeur Emmanuelle było zebranie jak największej liczby pieniędzy, aby pomóc jak największej liczbie osób. Nie obawiała się wyciągać ręki do wielu bogaczy i polityków: Bill Gates (założyciel i szef Microsoft), Jacques Delors (były przewodniczący Komisji Europejskiej), czy minister finansów Republiki Francuskiej Nicolas Sarkozy – oni, a także wiele innych osobistości dało się oczarować drobnej zakonnicy. Siła przekonywania siostry Emanueli była na tyle duża, że podczas jednego z przyjęć charytatywnych dla świata biznesu i polityki udało jej się zebrać ponad 150 tysięcy euro.
Jezus nie chodził w purpurze
Bezpośredniość i odwaga, ale także dobrotliwe spojrzenie i przeświadczenie o słuszności własnej misji spowodowały, że przed emerytowaną zakonnicą żadne drzwi się nie zamykały. Zyskiwała sobie szacunek coraz większej ilości osób. Znana jest z powiedzenia, że kto jest biedny nie zna żadnych hierarchii. Siostra Emanuela wprowadzała tę maksymę w czyn i nie raz mówiła po imieniu nie tylko ministrom, biskupom, ale również i prezydentom.
Jak sama mówi nie odważyłaby się powiedzieć po imieniu do swojego arcybiskupa oraz do papieża, jednakże również szanowani hierarchowie musieli nieraz usłyszeć od siostry Emanueli słowa, które mogły wprowadzić ich w pewne zakłopotanie. Arcybiskupowi Paryża kard. Jean Marie Lustigera, do którego zwraca się per “Bracie Biskupie” miała nawet kiedyś wypomnieć, że Jezus nie chodził w purpurze.
Swoim otwartym, ale przy tym niepozbawionym dobrego humoru sposobem bycia zjednuje sobie serca. Podczas ostatnie kampanii prezydenckiej ojej poparcie zabiegali francuscy politycy. Gdy prezydent Jacques Chirac (konserwatysta) odznaczał ją medalem Legii Honorowej, to jego polityczny przeciwnik, socjalistyczny premier Lionel Jospin, nie chciał pominąć okazji spotkania się ze słynną zakonnicą i pojawił się na uroczystości. Gdy siostra Emanuela zobaczyła stojących obok siebie oponentów powiedziała: Uśmiechnijcie się choć raz do siebie panowie. Nie każdy musi widzieć, że się nie lubicie.
Yalla i czekoladki dla papieża
Dziś siostra Emanuela żyje w miejscowości Callian na południu Francji w klasztorze swoich sióstr. Nadal jednak podróżuje po kraju i zagranicy, próbuje zabiegać o środki finansowe na rzecz biednych, udziela wywiadów i chętnie spotyka się z młodzieżą, która niemal jak zahipnotyzowana słucha starej zakonnicy.
Yalla to zawołanie, które siostra Emanuela przywiozła z Egiptu, a oznacza tyle co “Naprzód!” Powtarza je innym ludziom, ale także sobie. Gdy widzi, że zdrowie nie dopisuje, że nie ma już tyle sił, co kiedyś mówi sobie: “Rusz się, Emanuelo, popatrz na papieża i rób jak on.” Z okazji 25. rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II wysłała mu bombonierkę z najlepszymi życzeniami, by dodawały mu energii w dalszej pracy.
W klasztornym pokoju oprócz fotografii z papieżem siostra Emanuela ma również fotografie prezydenta George W. Busha oraz Osamy ben Ladena. Dlaczego? Soeur Emmanuelle mówi, że modli się za obydwóch. Za ben Ladena, żeby wreszcie zaczął czynić dobrze, a za prezydenta USA, żeby zaprzestał czynienia zła.