Społeczeństwo

Potrzebny “Kler”


Czy „Kler” to począ­tek wiel­kiej rewo­lu­cji w pol­skim Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim i młot na kle­ry­ka­lizm? Czy „Kler” to cała praw­da o więk­szo­ścio­wym Koście­le w Pol­sce? I czy wresz­cie „Kler” to pry­mi­tyw­ny atak na Boga, wia­rę i Kościół? 3 x NIE!


Jesz­cze nigdy przed obej­rze­niem jakie­go­kol­wiek fil­mu nie prze­czy­ta­łem lub nie wysłu­cha­łem tylu recen­zji i tak sprzecz­nych wra­żeń. Zazwy­czaj recen­zje i opi­nie o fil­mie czy­tam po obej­rze­niu, aby się nie uprze­dzać, jed­nak trud­no było uciec od wszech­obec­nej deba­ty wokół „Kle­ru”, wiel­kiej dar­mo­wej rekla­my, o jakiej chy­ba sam reży­ser nie śnił. A w deba­cie, jak to w Pol­sce bywa, nie zabra­kło histe­rii roz­po­wszech­nia­nej zarów­no przez zacie­kłych prze­ciw­ni­ków fil­mu, jak i tych, któ­rzy widzą w nim obja­wio­ną praw­dę o pol­skim kato­li­cy­zmie.

Na wstę­pie powtó­rzę to, co napi­sa­ło wie­lu kato­li­ków na co dzień zaan­ga­żo­wa­nych w życie swo­je­go Kościo­ła – zarów­no świec­kich, jak i duchow­nych. Nie jest to – rów­nież moim zda­niem — film prze­ciw­ko komu­kol­wiek, a już na pew­no nie prze­ciw­ko reli­gii, kato­li­cy­zmo­wi, Kościo­ło­wi, czy nawet tytu­ło­we­mu kle­ro­wi. Ten film to zręcz­ne, momen­ta­mi zbyt nachal­ne i nacią­ga­ne, połą­cze­nie saty­ry, emo­cji, dra­ma­tycz­nych prze­żyć i pew­ne­go wycin­ka rze­czy­wi­sto­ści zna­nej, prze­czu­wa­nej lub zakła­da­nej przez wie­lu Pola­ków bez wzglę­du na wyzna­nie. Każ­dy ma pra­wo widzieć w tym fil­mie róż­ne ele­men­ty, a Sma­rzow­ski nie­ja­ko wyspe­cja­li­zo­wał się w wywo­ły­wa­niu zupeł­nie odmien­nych ocen, czę­sto wbrew swo­jej woli. Bo chy­ba nie było zamia­rem twór­cy, aby inspi­ro­wać teo­lo­gicz­no-pasto­ral­ną reflek­sję na temat roli świec­kich i duchow­nych w Koście­le, dusz­pa­ster­skiej odpo­wie­dzial­no­ści, a w takich roz­mo­wach już uczest­ni­czy­łem. Znam kato­li­ków – znów, świec­kich i duchow­nych – któ­rzy film przy­ję­li z nie­ukry­wa­ną wdzięcz­no­ścią i to nie dla­te­go, że odczu­wa­li jakąś maso­chi­stycz­ną potrze­bę przy­wa­le­nia swo­je­mu Kościo­ło­wi czy chcie­li dać upust mniej lub bar­dziej uświa­do­mio­nym pokła­dom anty­kle­ry­ka­li­zmu.

Nie chciał­bym być źle zro­zu­mia­nym, ale wyda­je mi się, że Sma­rzow­ski wyświad­czył Kościo­ło­wi w Pol­sce wiel­ką przy­słu­gę i to za dar­mo, co spa­zma­tycz­na histe­ria i świę­tosz­ko­wa­te bil­bor­dy w nie­któ­rych mia­stach jedy­nie potwier­dza­ją. Sma­rzow­ski wywo­łał swo­im obra­zem sze­ro­ką, wie­lo­wąt­ko­wą dys­ku­sję, któ­ra jest znacz­nie cie­kaw­sza niż sam film i mię­dzy inny­mi z tego powo­du uwa­żam, że film speł­nił – a może lepiej – ma jesz­cze do speł­nie­nia waż­ną rolę. Nie będzie to zarze­wie wiel­kie­go upad­ku potę­gi kato­li­cy­zmu w Pol­sce, ale może być – i wie­le wska­zu­je na to, że tak wła­śnie jest – przy­czyn­kiem do pogłę­bio­nej reflek­sji nie tyl­ko o skan­da­lu pedo­fil­skim, uwi­kła­niu kle­ru w poli­ty­kę par­tyj­ną i pogo­nią za rzą­do­wy­mi kon­fi­tu­ra­mi, ale przede wszyst­kim o wspól­no­cie wia­ry. Kościół urzę­do­wy i ducho­wy, świec­cy i zwłasz­cza duchow­ni otrzy­ma­li mate­riał do dys­ku­sji, któ­ry jest wpraw­dzie frag­men­tem (zbyt?) łatwo przy­swa­jal­nej rze­czy­wi­sto­ści, ale jed­nak jakimś jej odbi­ciem. Nie jest to jed­nak lustrza­ne odbi­cie, bar­dziej może krzy­we zwier­cia­dło, ale z pew­no­ścią obraz, w któ­rym Kościół (w całej swo­jej wie­lo­zna­cze­nio­wo­ści) może się przej­rzeć i zapy­tać: czy napraw­dę tak jesteśmy/chcemy/będziemy odbie­ra­ni? Czy taka jest rze­czy­wi­stość?

To coś wię­cej niż wal­ka o wize­ru­nek czy wymu­szo­ne bada­nie mecha­ni­zmów wła­dzy, przyj­rze­nie się poku­som i napraw­dę nie­jed­no­znacz­nym w więk­szo­ści posta­ciom. Ten film jest o nad­uży­ciach, prze­mo­cy, dro­dze na skró­ty i bra­ku sza­cun­ku, ale tak­że jest to opo­wieść o współ­czu­ciu, nie­na­pra­wio­nej krzyw­dzie i nie­wy­zna­nej winie. Jeśli ktoś chce, może się w nim doszu­ki­wać ata­ku na wszyst­kich i wszyst­ko cho­ciaż taka per­spek­ty­wa wyda­je się być niczym innym, jak upar­tym trwa­niem w prze­ko­na­niu, że o Koście­le, kle­rze i wie­rze moż­na mówić wyłącz­nie na kola­nach i w kościół­ko­wa­tej tona­cji w mani­chej­skiej sce­ne­rii.

Lutry znów idą na Czę­sto­cho­wę!

Przed pre­mie­rą fil­mu poja­wił się rów­nież wątek „eku­me­nicz­ny”. Wyspe­cja­li­zo­wa­ni w pro­du­ko­wa­niu fejk­new­sów zwo­len­ni­cy spi­sko­wej teo­rii dzie­jów, puści­li w eter „new­sa”, jako­by sce­na­rzy­sta był ewan­ge­li­kiem. Po pra­wi­co­wej stro­nie Inter­ne­tu wybu­chła praw­dzi­wa gów­no­bu­rza (ura­żo­nych sło­wem prze­pra­szać nie zamie­rzam). Film Sma­rzow­skie­go uka­zy­wa­no jako dru­gi atak pro­te­stanc­kiej swo­ło­czy na Jasną Górę i prze­cho­dzo­no do kon­klu­zji: i na co wam, poso­bo­row­cy, był cały ten eku­me­nizm, sko­ro lutry znów walą w świę­tą Mat­kę Kościół. Kra­kow­ska para­fia lute­rań­ska otrzy­ma­ła spo­ro zapy­tań, szko­ła ewan­ge­lic­ka luź­no powią­za­na z Kościo­łem, a z któ­rą zawo­do­wo zwią­za­ny jest/był sce­na­rzy­sta jesz­cze wię­cej i zosta­ła nara­żo­na na sze­reg nie­przy­jem­no­ści. Ofi­cjal­ne czyn­ni­ki Kościo­ła lute­rań­skie­go w Pol­sce rów­nież otrzy­my­wa­ły zapy­ta­nia, ba, ape­le o zdy­stan­so­wa­nie się od hanieb­ne­go ata­ku na Kościół rzym­ski. Oczy­wi­ście, mało kto pofa­ty­go­wał się, aby spraw­dzić, czy sce­na­rzy­sta rze­czy­wi­ście jest ewan­ge­li­kiem – otóż nie jest!

Ale NAWET JEŚLI by był to – prze­pra­szam – w imię jakiej cho­rej ide­olo­gii jaki­kol­wiek Kościół, biskup, rada para­fial­na czy kto­kol­wiek inny, miał­by się dystan­so­wać od dzia­łal­no­ści zawo­do­wej kogoś, kto był­by teo­re­tycz­nie człon­kiem takie­go czy inne­go Kościo­ła? Chy­ba, że mniej­szo­ści wyzna­nio­we obo­wią­zu­ją inne zasa­dy, bo sko­ro są tole­ro­wa­ne to powin­ny sie­dzieć cicho i prze­pra­szać za wszyst­ko, co może naru­szyć deli­kat­ną powło­kę kato­lic­kiej wraż­li­wo­ści.

Wra­ca­jąc jed­nak do same­go fil­mu.

Na „Kler” posze­dłem w towa­rzy­stwie rzym­sko­ka­to­lic­kie­go księ­dza (ina­czej niż nie­któ­rzy jego kole­dzy w urzę­dzie był po cywi­lu) i ze zdu­mie­niem stwier­dzi­łem, że nasze wra­że­nia były dość podob­ne. To z pew­no­ścią waż­ny film, a czy potrzeb­ny to oka­że się za jakiś czas.


» Ekumenizm.pl: Czu­ję się zmu­szo­na do obej­rze­nia Kle­ru

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.