Społeczeństwo

Wagabundzkie zabawy w Kościół – zamiast brokatu mitra


Ser­wis ekumenizm.pl ma na celu infor­mo­wa­nie o wyzna­niach mniej­szo­ścio­wych w Pol­sce i komen­to­wa­nie wyda­rzeń mniej lub bar­dziej z nimi zwią­za­nych. Prze­szko­dą nie­kie­dy jest czas, spra­wy kadro­we i dostęp­ność tudzież wery­fi­ko­wal­ność infor­ma­cji. Nie o wszyst­kim da się pisać. Kil­ka razy zbie­ra­łem się do napi­sa­nia tek­stu o waga­bundz­kich bisku­pach i wspól­no­tach, ale zre­zy­gno­wa­łem.


Jed­nym z powo­dów takiej decy­zji był fakt, że nie­któ­re gru­py kościel­ne roz­mna­ża­ją się szyb­ciej niż kró­li­ki i nie wyni­ka to z jakiejś ofen­sy­wy misyj­nej, nagłe­go poru­sze­nia tłu­mów pochwy­co­nych hasłem postę­po­wej wer­sji jakie­goś tam „-izmu” czy jakiejś zie­ją­cej pust­ki w pol­skim chrze­ści­jań­stwie, któ­rą nagle zapeł­nia wypa­try­wa­ny lider. „Po pro­stu” zawie­ra­ne alian­se mię­dzy poszcze­gól­ny­mi grup­ka­mi są rów­nie sta­bil­ne i trans­pa­rent­ne, co kur­sy spół­ek gieł­do­wych po poli­tycz­nych wstrzą­sach.

Fluk­tu­acja mię­dzy poszcze­gól­ny­mi grup­ka­mi jest trud­na do ogar­nię­cia: przyj­mo­wa­nie i przej­mo­wa­nie duchow­nych z jed­nej wspól­no­ty do dru­giej odby­wa się na ład­ne oczy, na wyczu­cie i w tzw. dobrzej wie­rze. Docho­dzi do wolt, tzw. wro­gich prze­jęć, wymia­ny szyl­dów i przy­na­leż­no­ści. Wędrów­ki ekle­zjal­ne nie mają koń­ca, a gigan­to­ma­chia tzw. duchow­nych przyj­mu­ją­cych w swo­jej nie­zmie­rzo­nej skrom­no­ści tytu­ły mają­ce przy­dać im ani­mu­szu, powa­gi i jakie­goś tam auto­ry­te­tu, ośle­pia­ją świa­tło­ścią bro­ka­tu.

Jest jed­nak pew­na sta­ła – owe wspól­no­ty czy gru­py skła­da­ją­ce się prak­tycz­nie z samych duchow­nych, któ­rzy miło­ścią pierw­szą umi­ło­wa­li tek­styl­ną panier­kę i prze­pych aran­żo­wa­ny w warun­kach – nazwij­my to – dość kurio­zal­nych, pie­lę­gnu­ją spe­cy­ficz­ną auto­pro­mo­cję: im nas mniej, tym wię­cej kościel­ne­go bro­ka­tu, tytu­łów, kap, świę­tych uten­sy­liów i pod­nio­słe­go tonu kon­fe­syj­nych podróż­ni­ków.

Tego sta­nu rze­czy nie jest jed­nak w sta­nie zasło­nić, ani nawet przy­sło­nić kadzi­dla­ny dym. Zresz­tą, tutaj dzia­ła zasa­da kościel­ne­go samo­gra­ja, gdyż pusz­czo­na w ruch karu­ze­la z suk­ce­syj­ka­mi, syno­da­mi kra­sno­lud­ków, eks­ko­mu­ni­ka­mi rzu­ca­ny­mi w ilo­ściach co naj­mniej sta­ro­żyt­nych, spra­wia­ją, że mało kto jest w sta­nie zorien­to­wać się w tych wszyst­kich afi­lia­cjach, odej­ściach, przej­ściach, wej­ściach i odej­ściach tudzież nazwach przy­po­mi­na­ją­cych cza­sa­mi ger­mań­skie lub ugro­fiń­skie tasiem­ce.

Nie­kie­dy jed­nak zaba­wa wymy­ka się z pod­naj­mo­wa­nych salek i prze­no­si się dzię­ki ukła­dom z fir­ma­mi pogrze­bo­wy­mi na cmen­ta­rze, gdzie pod przy­kryw­ką rzym­sko­ka­to­lic­kich duchow­nych ofe­ru­je się sakro­usłu­gi po dość oka­zyj­nej cenie. Jest pom­po­nik, stu­ła, jest kato­lic­ka litur­gia pogrze­bo­wa i wszyst­ko jak zazwy­czaj.

Cały ten spek­takl jest kary­ka­tu­rą chrze­ści­jań­skiej róż­no­rod­no­ści, po pro­stu ambi­cjo­nal­ną atra­pą. Ryko­sze­tem obry­wa eku­me­nizm. Aha, jest jesz­cze jed­na pra­wi­dło­wość – ogrom­ne praw­do­po­do­bień­stwo dość szyb­kie­go zdo­by­cia mitry i pasto­ra­łu tudzież nim­bu kapłań­skiej zacno­ści.

W tej zaba­wie szko­dę pono­szą ci – a kon­kret­nie te Kościo­ły– któ­re od daw­na są czę­ścią reli­gij­ne­go kra­jo­bra­zu pol­skie­go chrze­ści­jań­stwa, a któ­rych nazwy lub ich czę­ści przej­mo­wa­ne są przez nowo powsta­ją­ce kon­wen­ty­kle męt­nie odwo­łu­ją­ce się do histo­rycz­nych arte­fak­tów. Wzbu­dza­ny jest tym samym zamęt i nie­ste­ty dość mozol­na potrze­ba tłu­ma­cze­nia, że jeśli coś ma w nazwie kato­lic­ki, sta­ro­ka­to­lic­ki, maria­wic­ki, czy pra­wo­sław­ny to nie zawsze takie w rze­czy­wi­sto­ści jest i naj­zwy­czaj­niej w świe­cie to-ekle­zjal­ne-coś żeru­je kosz­tem innych bez wzglę­du na gra­ni­ce śmiesz­no­ści.

Ludziom — na co dzień nie zaj­mu­ją­cych się woj­na­mi ekle­zjal­ny­mi w pod­naj­mo­wa­nych salach — trud­no wytłu­ma­czyć, dla­cze­go pan z pom­po­ni­kiem czy w czap­ce bisku­pa doko­nał jakiś czyn­no­ści litur­gicz­nych, któ­re póź­niej nie są uzna­wa­ne np. przy zała­twia­niu for­mal­no­ści zwią­za­nych z bierz­mo­wa­niem czy ślu­bem. Trud­no pisać o wszyst­kim, rela­cjo­no­wać wie­ści z pola bitwy wędrow­nych bisku­pów i uro­czy­sty pęd do bycia uzna­nym przez kogo­kol­wiek, stąd też nale­ży zacho­wać zdro­wy roz­są­dek i – co naj­waż­niej­sze – czuj­ność. W sytu­acji awa­ryj­nej pole­cam pogła­skać kota lub — jak na załą­czo­nym obraz­ku — zało­żyć komi­tet kom­po­zy­cji kwia­to­wych.



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.