W ubiegłą sobotę zakończył się dla wyznawców islamu święty miesiąc Ramadan. Jak i w poprzednich latach muzułmanie w krajach chrześcijańskich nie obchodzili go w spokoju – informuje CNN oraz Public Religion Research Institute.
Ramadan, obchodzony przez muzułmanów jako pamiątka objawienia Koranu, przypadał w tym roku na dni 20 lipca – 18 sierpnia. Jest to szczególny czas modlitwy, jałmużny i ścisłego postu. Ale, jak zauważa CNN, także niepokoju. W wielu krajach doszło w tym roku do napaści na muzułmanów w okolicach meczetów, zaś w Joplin (stan Missouri) 6 sierpnia lokalny meczet został podpalony.
Jak donosi amerykański Public Religion Research Institute niechęć do wyznawców islamu w USA wzrasta z każdym rokiem od 2001 roku. Równocześnie 53% uważa swój kraj za bezpieczny od terroryzmu ekstremalnych grup religijnych, 88% uważa federację za państwo tolerancji, które z zasady gwarantuje wolność wyznania także mało popularnym grupom religijnym. Jedynie 14% wie „cokolwiek” na temat islamu.
„Problemy” z obchodzeniem Ramadanu w krajach chrześcijańskich w porównaniu z tym, co mahometanie gotują chrześcijanom w krajach muzułmańskich, to naprawdę wolne żarty.
Szkoda, że nie wspomnieli o tych chrześcijańskich pielęgniarkach w Pakistanie, które próbowano otruć tylko dlatego, że w czasie Ramadanu w ciągu dnia piły herbatę (w ustronnej pakamerze, żeby nie drażnić przedstawicieli „miłującej pokój religii”).
http://www.radiovaticana.org/polski/articolo.asp?c=610274
Ludzkie problemy pozostana zawsze ludzkimi problemami. Jesli rzeczywiscie wierzymy w to, ze miedzy innymi wlasnie tradycja chrzescijanska dostarczyla impulsu do stworzenia pewnego modelu podejscia do czlowieka i jego fundamentalnych praw, do panstwa, prawa etc., ciagle powtarzanie ‚a oni sa gorsi’ lub ‚a u nich jest gorzej’, to przejaw zwyklej niekonsekwencji, bo z czym sie porownujemy wlasciwie? Jestem zwolennikiem glosnego mowienia o tym, czego doswiadczaja chrzescijanie w krajach islamskich, a przede wszystkim do REALNEJ OBRONY PRAW tej zagrozonej, przesladowanej mniejszosci. Porownywac jednak nie ma tu czego (nie mowiac juz o nawolywaniach do stosowania zbiorowych retorsji, ktore tez sie niestety pojawiaja!). Rowniez nasze spoleczenstwa podlegaja ocenie pod katem tego jak obchodza sie ze swymi mniejszosciami i samo stwierdzenie ze w Europie jest ‚o niebo lepiej’ anizeli np. w Arabii Saudyjskiej czy Pakistanie, mnie przynajmniej nie wystarczy. Wolalbym raczej, aby porownywano nasza rzeczywistosc np. z ‚Powszechna Deklaracja Praw Czlowieka’ i innymi tego typu deklaracjami, z ktorych slusznie jestesmy dumni, ktorych realizacja jednak wciaz pozostawia sporo do zyczenia…
—
„You in my father’s kingdom?! Do you believe in some kind of cheap grace? Get real. Now repeat after me, very slowly and clearly, ‚I believe in God, the Father
„You’ve missed my point”, jak rzekliby Amerykanie. Nie chodziło mi o płaszczyznę „problemów ludzkich” (bo oczywiście zgadzam się, że one „pozostana zawsze ludzkimi problemami”), ani nawet o to, że jako chrześcijanie mamy wyższe standardy do spełnienia (bo to też prawda), ale o pewną wyraźną strategię medialną.
CNN od dłuższego czasu filtruje doniesienia o prześladowaniach chrześcijan, wyolbrzymiając kwestię prześladowań mahometan. Buduje to fałszywe wrażenie równowagi i sprzyja postawom typu „po co tyle krzyku o prześladowania chrześcijan w krajach islamskich, skoro muzułmanie są też prześladowani”. Zresztą nie dotyczy to tylko CNN. Kuriozalnym przykładem było ocenzurowanie przez inną stację transmisji z otwarcia Olimpiady, kiedy zdecydowano, że widzowie w Stanach nie powinni oglądać fragmentu, gdy przelatywały zdjęcia ofiar zamachów w londyńskim metrze (zamiast tego puszczono wywiad z Phelpsem).
To mniej więcej tak, jakby jakaś telewizja emitowała stale reportaże typu „pewien żyd krzywo na mnie spojrzał” albo „jeden żyd niegrzecznie mi odburknął”, ograniczając jednocześnie doniesienia o rzeczywistych aktach antysemityzmu. Też nie widziałby Pan w tym nic złego?
Widze problem w kazdej nierzetelnosci, a juz na pewno w nierzetelnosci dziennikarskiej. Z drugiej strony wiem jednak, ze rowniez muzulmanie maja ogromne pretensje o sposob w jaki sa przedstawiani w mediach (podobnie zreszta jak ma je Izrael). Z drugiej strony uwazam, ze powinno sie pokazywac niepokojace zjawiska dziejace sie PO WSZYSTKICH STRONACH BARYKAD, nawet jesli sa one nieporownywalne ze soba. I to, ze przy tym we wlasne piersi uderza sie mocniej niz w czyjes tez – samo w sobie – nie budzi mego zaniepokojenia (miedzy innymi wlasnie ze wzgledu na chrzescijanstwo). Chce wierzyc w to, ze reprezentujemy pewne standardy, ze rzeczywiscie ich bronimy a przede wszystkim staramy sie przekuwac w czyn. W przeciwnym razie doprawdy nie wiedzialbym
Wydaje mi sie, ze kazdy, kto jest osobiscie zaangazowany w jakas sprawe, czesto odnosi wrazenie, ze jest ona niewlasciwie traktowana w mediach. Ja swego czasu zalozylem swego bloga wlasnie dlatego, ze nie podobala mi sie jednostronnosc z jaka o anglikanizmie informowano na polskich portalach internetowych – w tym na ekumenizmie.pl. Pan z kolei narzekal na to w jaki sposob informuje sie tu o ordynariatach. Mysle, ze kazdy z nas powinien jednak wykazac sie odrobina samorkytycyzmu i dostrzec, ze jest to ROWNIEZ (nawet jesli nie tylko!) kwestia subiektywnego odbioru.
—
„You in my father’s kingdom?! Do you believe in some kind of cheap grace? Get real. Now repeat after me, very slowly and clearly, ‚I believe in God, the Father