Ekumenizm na świecie

Nasi chasydzi — żydowskie dzieje Aleksandrowa Łódzkiego


Cho­ciaż w Alek­san­dro­wie zacho­wa­ło się kil­ka cał­kiem inte­re­su­ją­cych zabyt­ków w sty­lu kla­sy­cy­stycz­nym z począt­ków XIX w. (np. ratusz i oba kościo­ły w Ryn­ku licz­ne par­te­ro­we „domy tka­czy”, gdzie przed 150 laty daw­ni rze­mieśl­ni­cy mie­li swe miesz­ka­nia i warsz­ta­ty oraz o 100 lat młod­sze budyn­ki pofa­brycz­ne i wil­le ich wła­ści­cie­li, z całą pew­no­ścią nie moż­na uznać tego mia­stecz­ka za szcze­gól­nie atrak­cyj­ny ośro­dek tury­stycz­ny. Zwie­dza­ją­cych przy­by­wa tu nie­wie­lu i to wyłącz­nie ci zain­te­re­so­wa­ni uro­ka­mi zie­mi […]


Cho­ciaż w Alek­san­dro­wie zacho­wa­ło się kil­ka cał­kiem inte­re­su­ją­cych zabyt­ków w sty­lu kla­sy­cy­stycz­nym z począt­ków XIX w. (np. ratusz i oba kościo­ły w Ryn­ku licz­ne par­te­ro­we „domy tka­czy”, gdzie przed 150 laty daw­ni rze­mieśl­ni­cy mie­li swe miesz­ka­nia i warsz­ta­ty oraz o 100 lat młod­sze budyn­ki pofa­brycz­ne i wil­le ich wła­ści­cie­li, z całą pew­no­ścią nie moż­na uznać tego mia­stecz­ka za szcze­gól­nie atrak­cyj­ny ośro­dek tury­stycz­ny. Zwie­dza­ją­cych przy­by­wa tu nie­wie­lu i to wyłącz­nie ci zain­te­re­so­wa­ni uro­ka­mi zie­mi łódz­kiej. Jedy­ny wyją­tek sta­no­wią Żydzi.

Wie­lu alek­san­dro­wian mia­ło oka­zję ich tu spo­tkać. Dzi­wacz­nie, według naszych pojęć, ostrzy­że­ni i ubra­ni goście czę­sto docie­ra­ją do nasze­go mia­stecz­ka samo­cho­da­mi i auto­ka­ra­mi zdą­ża­jąc pro­sto na cmen­tarz żydow­ski (kir­kut). Czy są to cudem oca­le­ni z hitle­row­skie­go pogro­mu daw­ni miesz­kań­cy Alek­san­dro­wa odwie­dza­ją­cy gro­by swo­ich przod­ków i z sen­ty­men­tem powra­ca­ją­cy do zna­nych z dzie­ciń­stwa miejsc? Sądząc po wie­ku, wie­lu z nich nie może już pamię­tać lat przed­wo­jen­nych, gdy w tym mie­ście, na ogół zgod­nie, współ­ist­nia­ły obok sie­bie trzy naro­do­wo­ści — Pola­cy, Niem­cy i Żydzi wła­śnie (sta­no­wią­cy w 1939 r. pra­wie 1/3 lud­no­ści). Dla­cze­go pra­wie wszy­scy przy­by­sze noszą te dziw­ne stro­je? Cze­go tu szu­ka­ją? Spró­bu­ję pokrót­ce odpo­wie­dzieć na te pyta­nia.


Cała histo­ria roz­po­czę­ła się w 1866 r., a więc 135 lat temu. Alek­san­drów był już wów­czas mia­stecz­kiem moc­no pod­upa­dłym gospo­dar­czo. Miej­sco­wi tka­cze nie mogli nadą­żyć z prze­sta­wie­niem swej pro­duk­cji za potrze­ba­mi ryn­ku z weł­ny na baweł­nę, nie mie­li środ­ków i moż­li­wo­ści, aby zakła­dać wiel­kie, nowo­cze­sne, zme­cha­ni­zo­wa­ne fabry­ki, brak dobrych dróg dojaz­do­wych odstra­szał obcych przed­się­bior­ców od inwe­sto­wa­nia w tym mie­ście. Tuż za pro­giem wyro­sła sil­na kon­ku­ren­cja — Łódź ‑praw­dzi­wa „zie­mia obie­ca­na” dla róż­ne­go rodza­ju spryt­nych hochsz­ta­ple­rów i bez­względ­nych przed­się­bior­ców, rosną­cy jak na droż­dżach wiel­ki ośro­dek prze­my­słu baweł­nia­ne­go — mia­sto setek komi­nów fabrycz­nych, fabry­kanc­kich pała­ców i robot­ni­czej bie­dy.


Gdy Łódź roz­wi­ja­ła się w żywio­ło­wym tem­pie, sąsied­ni Alek­san­drów, zwa­ny pół wie­ku wcze­śniej Fabrycz­nym i przed­sta­wia­ny przez wła­dze jako wzor­co­we prze­my­sło­we mia­stecz­ko, stop­nio­wo wylud­niał się i popa­dał w ruinę. W 1869 r. wła­dze rosyj­skie zde­gra­do­wa­ły go do rzę­du osad. Miał odzy­skać pra­wa miej­skie dopie­ro po 6 deka­dach, w wol­nej już Pol­sce (w 1924 r.). Wła­śnie w 1866 r. posta­no­wił osie­dlić się tutaj zna­ny już wów­czas cadyk cha­sydz­ki — Cha­noch Henich ha-Kohen Lewin, uczeń Sim­chy Bune­ma z Przy­su­chy i Mena­che­ma Men­dla z Koc­ka. Dziś nie­wie­le, albo zgo­ła nic, nie mówią nam te obco brzmią­ce nazwi­ska. Przed stu laty żaden poboż­ny Żyd, wyznaw­ca cha­sy­dy­zmu, nie mógł­by wymó­wić ich bez wyra­zu głę­bo­kie­go sza­cun­ku.


War­to w tym miej­scu przy­po­mnieć pokrót­ce, kim byli cha­sy­dzi. 200 lat wcze­śniej — w cza­sach, kie­dy toczy się akcja Sien­kie­wi­czow­skie­go „Ogniem i mie­czem”, okrut­ne rze­zie kozac­kie na ogar­nię­tej powsta­niem Chmiel­nic­kie­go Ukra­inie, oprócz pol­skiej szlach­ty i kato­lic­kich księ­ży, w nie­ma­łym stop­niu dotknę­ły też tutej­szą lud­ność żydow­ską, wywo­łu­jąc wśród niej głę­bo­ki fer­ment reli­gij­ny. Przy­brał on kon­kret­ne for­my kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej, kie­dy w 1736 r. wstą­pił na widow­nię dzie­jo­wą nie­ja­ki Izra­el ben Elie­zer lepiej zna­ny jako Baal Szem Tow (w skró­cie Beszt) — czło­wiek, któ­re­go moż­na nazwać św. Fran­cisz­kiem i Lutrem juda­izmu. Ten pro­sty Żyd — sie­ro­ta, uro­dzo­ny na zapa­dłym Podo­lu, kopacz gli­ny, stróż syna­go­gal­ny, karcz­marz, zna­chor i ludo­wy kazno­dzie­ja, obda­rzo­ny był nie­zwy­kłą cha­ry­zmą.


Wędro­wał po kra­ju zdo­by­wa­jąc sła­wę dzię­ki naukom, cudow­nym uzdro­wie­niom, pro­ro­czym snom, sta­nom mistycz­nym itp. Beszt, wokół któ­re­go szyb­ko zaczę­ły gro­ma­dzić się zastę­py wyznaw­ców, posta­no­wił zre­for­mo­wać reli­gię żydow­ską, zbli­żyć ją do Boga i pro­ste­go ludu. Stwo­rzył on insty­tu­cję cady­ka (z hebr. sadig — spra­wie­dli­wy). Był to nauczy­ciel — świę­ty mędrzec uzna­wa­ny przez wyznaw­ców za kogoś pośred­nie­go mię­dzy zwy­kłym czło­wie­kiem, a ocze­ki­wa­nym Mesja­szem. Wie­rzo­no, że cadyk może uła­twić bez­po­śred­nie obco­wa­nie z Bogiem, dość bez­kry­tycz­nie przyj­mo­wa­no ich rady w spra­wach wia­ry i docze­sne­go życia, wie­rzo­no w rze­ko­me cuda, pro­roc­twa i kon­tak­ty cady­ków z zaświa­ta­mi. Wyznaw­ców nauki Besz­ta nazy­wa się cha­sy­da­mi (z hebr. hasid — pra­wy, spra­wie­dli­wy, bogo­boj­ny).


Pod­sta­wo­wą zasa­dą cha­sy­dy­zmu była radość ze świa­ta i życia takie­go, jakie jest, dla­te­go, nie bez racji, oskar­ża się ten ruch reli­gij­ny o spo­wo­do­wa­nie bier­no­ści Żydów idą­cych na rzeź w okre­sie holo­cau­stu. Ma zewnątrz cha­sy­dyzm odzna­czał się pro­stą, szcze­rą i rado­sną wia­rą oraz litur­gią. Cha­sy­dzi zna­ni byli ze swych codzien­nych modlitw (też poza syna­go­ga­mi, na łonie natu­ry), hała­śli­wych obrzę­dów ze śpie­wem, pokrzy­ki­wa­niem, gesty­ku­la­cją oraz tań­cem. Ruch cha­sydz­ki, ostro zwal­cza­ny przez swych żydow­skich prze­ciw­ni­ków, zwłasz­cza z krę­gów uczo­nych rabi­nów i oświe­co­nych zwo­len­ni­ków nowo­cze­sno­ści, mimo to roz­prze­strze­nił się sze­ro­ko za kolej­nych cady­ków — uczniów i następ­ców Besz­ta. Zakła­da­li oni swo­je dwo­ry w róż­nych mia­stecz­kach Pol­ski, Litwy, Gali­cji Wschod­niej i Bia­ło­ru­si, niczym kró­lo­wie sku­pia­jąc wokół sie­bie licz­nych „dwo­rzan” — swo­ich cha­sy­dów wiel­bią­cych ich bez­kry­tycz­nie. Zasły­nę­ły zwłasz­cza takie ośrod­ki cha­sydz­kie jak: Leżajsk, Lublin, Ryma­nów, Sta­ry Sącz, Kock, Przy­su­cha, Kozie­ni­ce czy naj­waż­niej­szy z nich — Góra Kal­wa­ria (zwa­na przez Żydów Ger) 36 km na połu­dnie od War­sza­wy. Cha­sy­dzi nale­że­li do Żydów naj­bar­dziej przy­wią­za­nych do swej tra­dy­cji: fry­zur (np. pej­sy), stro­jów (np. bia­łe stro­je w sza­bas, wyso­kie cza­py zwa­ne „spodek” zwy­kłych cha­sy­dów i futrza­ne koł­pa­ki z czar­nym pasem cady­ków), języ­ka (hebraj­ski w syna­go­gach, a na co dzień język jidysz — tzw. żar­gon), dro­bia­zgo­wo prze­strze­ga­nych rytu­al­nych prze­pi­sów, modlitw i obrzę­dów.


Wła­śnie dla­te­go spo­ty­ka­li się z cał­ko­wi­tą obco­ścią i nie­zro­zu­mie­niem ze stro­ny żyją­cych obok nich Pola­ków. Świet­nie przed­sta­wił oby­cza­jo­wość pol­skich Żydów (w tym i cha­sy­dów) Julian Stryj­kow­ski w powie­ści „Auste­ria” zekra­ni­zo­wa­nej przez Jerze­go Kawa­le­ro­wi­cza. Po zna­nym cady­ku (będą­cym też czę­sto zara­zem rabi­nem, czy­li naczel­ni­kiem miej­sco­wej gmi­ny żydow­skiej), jego auto­ry­tet i zwo­len­ni­ków dzie­dzi­czył następ­ca — czę­sto syn, zięć lub naj­zdol­niej­szy uczeń „świę­te­go męża”, któ­ry jed­nak nie zawsze dorów­ny­wał poprzed­ni­ko­wi oso­bo­wo­ścią. Poszcze­gól­ne dwo­ry rywa­li­zo­wa­ły ze sobą o wpły­wy wśród cha­sy­dów, wyśmie­wa­jąc się ze stro­jów (nie­co odmien­nych), zwy­cza­jów, nauk i przy­war kon­ku­ren­cyj­nych cady­ków. Soli­dar­nie i sku­tecz­nie prze­ciw­sta­wia­ły się jed­nak ata­kom ze stro­ny żydow­skich prze­ciw­ni­ków cha­sy­dy­zmu i roz­ma­itych anty­se­mi­tów.


Odkąd rebe Cha­noch posta­no­wił osiąść na sta­łe w naszym mia­stecz­ku, Alek­san­drów (czy­li, jak mówi­li Żydzi — Alek­san­der) stał się jed­nym z naj­waż­niej­szych dwo­rów cha­sydz­kich w Pol­sce i Euro­pie. Pod wzglę­dem zna­cze­nia ustę­po­wał tyl­ko cady­kom Ger. Aż do II woj­ny świa­to­wej miesz­ka­li tu i naucza­li cady­cy z rodzi­ny Dan­zi­ge­rów — ojciec Jechiel, jego syno­wie oraz wnuk. Dwór ten miał naj­więk­sze wpły­wy wśród drob­nych żydow­skich skle­pi­ka­rzy i han­dla­rzy. Kon­ku­ren­cja mówi­ła zło­śli­wie: „Ger przy­cią­ga scho­la­rzy, a Alek­san­der han­dla­rzy”. Cadyk z Alek­san­dro­wa był tak potęż­ny, że miał nawet swo­je­go posła w przed­wo­jen­nym pol­skim Sej­mie, a przed wpły­wa­mi reli­gij­ny­mi tego sil­ne­go ośrod­ka cha­sydz­kie­go z tru­dem bro­ni­li się postę­po­wi rabi­ni z Łodzi, popie­ra­ni przez wiel­kich prze­my­słow­ców wyzna­nia moj­że­szo­we­go.


Tak­że w samym Alek­san­dro­wie wpływ cady­ka na spo­łecz­ność żydow­ską i życie mia­sta był ogrom­ny. Orto­dok­si mie­li więk­szość w gmi­nie żydow­skiej, ich poli­tycz­na repre­zen­ta­cja — par­tia zwa­na Agu­dą (Szlo­mej Emu­nej Isro­el — hebr. Cał­ko­wi­cie Wier­ni Zako­no­wi) zdo­by­wa­ła w wybo­rach naj­wię­cej gło­sów spo­śród par­tii żydow­skich. O popar­cie nasze­go cady­ka zabie­gał pre­zes gmi­ny żydow­skiej w Łodzi — Minc­berg. W paź­dzier­ni­ku 1933 r. zor­ga­ni­zo­wa­ny w Alek­san­dro­wie wiel­ki żydow­ski zjazd reli­gij­ny ścią­gnął na dwór cady­ka oko­ło 700 poboż­nych Żydów z całej Pol­ski. Tak­że na co dzień licz­ni cha­sy­dzi z róż­nych miast, wsi i mia­ste­czek przy­by­wa­li do Alek­san­dro­wa po radę, bło­go­sła­wień­stwo lub zwa­bie­ni poku­są zoba­cze­nia rze­ko­mych cudów „świę­tych rabi­nów”, któ­rych sła­wa prze­kra­cza­ła gra­ni­ce Rze­czy­po­spo­li­tej.


Tę sie­lan­kę prze­rwał wybuch II woj­ny świa­to­wej. Już od chwi­li wkro­cze­nia tu Wehr­mach­tu (7 wrze­śnia 1939 r.) miej­sco­wi Żydzi odczu­li na wła­snej skó­rze cho­rą nie­na­wiść Hitle­ra i jego sług. Wśród alek­san­dro­wian roz­strze­la­nych w dniu 14 wrze­śnia 1939 r. na miej­sco­wym cmen­ta­rzu żydow­skim więk­szość sta­no­wi­li Żydzi. Ogó­łem zamor­do­wa­no ich wte­dy ponad 30. Dwa mie­sią­ce póź­niej — na prze­ło­mie grud­nia l 939 r. i stycz­nia 1940 r., na roz­kaz władz oku­pa­cyj­nych, Żydzi alek­san­drow­scy musie­li opu­ścić swe domy — zosta­li wysie­dle­ni do Gene­ral­nej Guber­ni, gdzie w następ­nych latach pra­wie wszy­scy stra­ci­li życie w komo­rach gazo­wych hitle­row­skich obo­zów zagła­dy. Alek­san­drow­ska spo­łecz­ność żydow­ska prze­sta­ła ist­nieć. Wraz z nią znik­nął i miej­sco­wy dwór cady­ka. W jego daw­nym alek­san­drow­skim domu przy uli­cy War­szaw­skiej 10 znaj­du­je się obec­nie inter­nat Liceum Ogól­no­kształ­cą­ce­go im. Miko­ła­ja Koper­ni­ka.


Ostat­ni cadyk — Iza­ak Mena­chem Men­del Dan­zi­ger zdą­żył opu­ścić Alek­san­drów przed wysie­dle­niem. Ukry­wał się przed Niem­ca­mi począt­ko­wo w Łodzi. Miesz­kał u jed­ne­go ze swo­ich cha­sy­dów przy ul. Piotr­kow­skiej. Aby nie rzu­cać się w oczy, nosił pol­ski strój (np. kape­lusz), nie zgo­lił jed­nak bro­dy, cze­go zabra­nia­ły prze­pi­sy reli­gij­ne, podob­no zakry­wał ją chu­s­tecz­ką. W Łodzi, jako więk­szym mie­ście, łatwiej było ukryć się w tłu­mie, niż w małym Alek­san­dro­wie, gdzie wszy­scy go zna­li. Tak­że i tam nie było jed­nak wystar­cza­ją­co bez­piecz­nie. Gdy zaczę­ło poszu­ki­wać go Gesta­po, prze­wie­zio­no cady­ka wraz z naj­bliż­szą rodzi­ną do War­sza­wy. Latem 1940 r. zamiesz­kał w pod­war­szaw­skim Otwoc­ku. Nie uda­ło mu się jed­nak unik­nąć losu innych pol­skich Żydów — zagła­dy. Prze­szedł zapew­ne przez pie­kło war­szaw­skie­go Get­ta, a w 1943 r. wraz ze swo­imi cha­sy­da­mi poje­chał w jed­nym z trans­por­tów śmier­ci do Tre­blin­ki. Jak sza­cu­ją jego oca­le­ni cudem współ­pra­cow­ni­cy, wraz z nim zamor­do­wa­no w róż­nych get­tach i obo­zach zagła­dy ok. 450 człon­ków jego rodzi­ny i uczniów.


W Izra­elu, Ame­ry­ce i Euro­pie Zachod­niej (głów­nie Antwer­pii i Lon­dy­nie) żyje obec­nie oko­ło 700 rodzin uwa­ża­ją­cych się za cha­sy­dów Alek­san­der i kul­ty­wu­ją­cych z pie­ty­zmem swo­je tra­dy­cje. Bar­dzo nie­wie­lu z nich pamię­ta lata przed­wo­jen­ne i alek­san­drow­ski dwór cady­ka. Jest ich zale­d­wie kil­ku. Zazwy­czaj wspo­mi­na­ją te cza­sy i miej­sca życz­li­wie i z roz­rzew­nie­niem. Pozo­sta­li to zwy­kle ludzie uro­dze­ni już po woj­nie — syno­wie i wnu­ko­wie cha­sy­dów poprzed­nie­go cady­ka lub przy­by­sze z innych dwo­rów. Obec­ny cadyk Alek­san­der — Abra­ham Mena­chem Dan­zi­ger to pra­wnuk po kądzie­li cady­ka Jechie­la. Jego dwór znaj­du­je się w Bnei Brak w Izra­elu. Obec­ni cha­sy­dzi Alek­san­der przy­by­wa­ją cza­sem do nasze­go mia­sta nie tyl­ko na gro­by swych przod­ków. Czę­sto przy­jeż­dża­ją tu głów­nie po to, aby pomo­dlić się przy gro­bach swo­ich „świę­tych rabi­nów” i pozo­sta­wić tam nie­wiel­kie kar­tecz­ki z proś­ba­mi. Ist­nie­je bowiem u Żydów prze­ko­na­nie, że miej­sce pochów­ku uczo­nych zbli­ża do Stwór­cy, a zmar­ły pośred­ni­czy w proś­bach skie­ro­wa­nych do Jah­we.


POCZET CADYKÓW ALEKSANDROWSKICH


1.Chanoch Henich ha Kohen Lewin (1798–1870), cadyk w Alek­san­dro­wie od 1866 r.


2.Jechiel Dan­zi­ger z Alek­san­dro­wa (1828–1894), cadyk i rabin w Alek­san­dro­wie, Tuszy­nie, Grój­cu i Pili­cy od 1878 r.


3. Jerach­miel Izra­el Iza­ak z Alek­san­dro­wa (1853–1910), cadyk w Alek­san­dro­wie od 1894 r.


4.Szmuel Cwi Hirsz Dan­zi­ger z Alek­san­dro­wa zwa­ny Tife­res Szmu­el (1856–1923), cadyk w Alek­san­dro­wie od 1910 r.


5. Iza­ak Mena­chem Men­del Dan­zi­ger (1880–1943), cadyk w Alek­san­dro­wie od 1923 do 1939 r., zgi­nął w obo­zie zagła­dy w Tre­blin­ce w 1943 r.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.