Komentarz stronniczy
- 26 czerwca, 2007
- przeczytasz w 3 minuty
Matt C. Abbott jest konserwatywnym publicystą katolickim związanym z organizacją “Renew America” (Odnowić Amerykę). Na swoim blogu zamieścił fotografie nadesłane przez jednego z czytelników, na których widać skąpo ubrane panie, przypominające tancerki go-go, wykonujące taniec liturgiczny podczas mszy świętej w katedrze św. Rajmunda z diecezji Joillet w stanie Illinois. Panie postanowiły uświetnić mszę odprawioną z okazji jubileuszu Sióstr Franciszkanek Maryi Niepokalanej. Kiedy zobaczyłem zdjęcia i przeczytałem […]
Matt C. Abbott jest konserwatywnym publicystą katolickim związanym z organizacją “Renew America” (Odnowić Amerykę). Na swoim blogu zamieścił fotografie nadesłane przez jednego z czytelników, na których widać skąpo ubrane panie, przypominające tancerki go-go, wykonujące taniec liturgiczny podczas mszy świętej w katedrze św. Rajmunda z diecezji Joillet w stanie Illinois.
Panie postanowiły uświetnić mszę odprawioną z okazji jubileuszu Sióstr Franciszkanek Maryi Niepokalanej.
Kiedy zobaczyłem zdjęcia i przeczytałem krótki komentarz Abbotta od razu przypomniała mi się sprawa niedawnego Kirchentagu. Dla przypomnienia: polskie media zapłonęły gniewem i sensacyjnie wyraziły swój niesmak z powodu “erotycznej mszy” podczas Ewangelickich Dni Kościoła w Kolonii. Jedno z 3 tysięcytysięcy wydarzeńw ramach Kirchentagu urosło do rangi reprezentatywnego highlightu kilku dni modlitw i dyskusji tak, że zastanawiano się nawet, czy nabożeństwo to (odprawione nota bene w rzymskokatolickiej świątyni) nie zagrozi dialogowi rzymskokatolicko-ewangelickiemu.
“Rzeczpospolita” w dość prostacki sposób, mój naprawdę ulubiony “Dziennik”, który później sympatycznie przeprosił, i “Newsweek” w inteligentnie złośliwym komentarzu Szymona Hołowni pastwiły się nad ociekającym erotyzmem “cudeńkiem” znad Renu. Odbębnione. Takie wypadki przy pracy (bo inaczej nie potrafię nazwać takich “nabożeństw”) zdarzają się wszędzie. Na stronach mniej lub bardziej katolickich tradycjonalistów aż roi się od myśliwych polujących na liturgiczną pornografię posoborowego katolicyzmu. Nie tak dawno polski portal fidelitas.pl wystylizował się na obrońcę liturgicznej ortodoksji i zachęcił czytelników do składania donosów na księży, którzy dopuszczają się zaniedbań liturgicznych. Cóż, można i tak.
Nadużycia liturgiczne zawsze były i będą, i sam należę do osób, które tolerują nieposkromioną kreatywność duchownych podczas nabożeństw. Przykłady liturgicznych aberracji znajdą się w każdym Kościele, jednak trudno uniknąć wrażenia, że w polskich mediach o wiele chętniej pisze się o wybrykach w innych wspólnotach niż rzymskokatolickie. Nie jest to chyba zbyt pożądane zainteresowanie wspólnotami mniejszościowymi. Jestem luteraninem, więc moje uwrażliwienie na te kwestie jest, przyznaję, nieco ostrzejsze, niż przeciętnego, na co dzień niezainteresowanego sprawami religii, czytelnika prasy codziennej.
Nie zmienia to jednak faktu, że brak rzetelności w relacjonowaniu wydarzeń ekumenicznych lub dotyczących innych Kościołów, jest zmorą polskiego dziennikarstwa. Najczęściej powodem irytacji jest kwestia nazewnictwa – nawet“Gazeta Wyborcza”, relacjonując domniemane związki Andrzeja Leppera z rosyjskim wywiadem, pisała o tajemniczym duchownym z Ukrainy per “pop”. Innym razem, w jednym z felietonów “Dziennika” pewien publicysta ukazywał kwestię ordynacji kobiet jako kaprys niewarty poważnego traktowania, obrażając tym samym tych chrześcijan, także w Polsce, którzy aktywną służbę kobiet w Kościele postrzegają jako owoc działania Ducha Świętego (pozdrowienia dla ks. Wiery). Przykładów można mnożyć i jedynie mieć nadzieję, że dziennikarze wykażą się większą starannością i postanowieniem poprawy. No to kto napisze o tancerkach go-go podczas mszy? A może nie warto?