Arcybiskup Canterbury: uprawiajcie warzywa i owoce
- 13 października, 2009
- przeczytasz w 2 minuty
Zwierzchnik Kościoła Anglii wezwał rodziny, by zapobiegały zmianom klimatycznym i uprawiali warzywa i owoce we własnych ogródkach zamiast kupować sprowadzane z daleka. Dołączył w ten sposób do tych ekologicznych guru, którzy nawołują do zmiany swoich nawyków żywieniowych i ograniczanie się do produktów ze swego własnego podwórka a przynajmniej do produktów uprawianych na terenie stanu czy kraju. Dr Rowan Williams wypowiadając się w The Times zachęcał rodziny do tego, by przestawili się na naturalny rytm pór […]
Zwierzchnik Kościoła Anglii wezwał rodziny, by zapobiegały zmianom klimatycznym i uprawiali warzywa i owoce we własnych ogródkach zamiast kupować sprowadzane z daleka. Dołączył w ten sposób do tych ekologicznych guru, którzy nawołują do zmiany swoich nawyków żywieniowych i ograniczanie się do produktów ze swego własnego podwórka a przynajmniej do produktów uprawianych na terenie stanu czy kraju.
Dr Rowan Williams wypowiadając się w The Times zachęcał rodziny do tego, by przestawili się na naturalny rytm pór roku, gdyż na przykład jedzenie świeżego zielonego groszku z Kenii ma ten skutek uboczny, że przy jego produkcji i sprowadzeniu wydzielane jest zbyt dużo węgla i innych gazów wpływających na ocieplenie klimatyczne. Dodał też, że jego rodzina żywi się warzywami i owocami pochodzącymi z ogrodu przy Lambeth Palace — siedzibie arcybiskupa albo kupuje jedynie lokalne produkty.
Ekologiczna misja arcybiskupa została skrytykowana przez tych, którzy uważają, że w imię globalnego ocieplenia ucierpią kraje trzeciego świata, których spora część dochodów pochodzi właśnie z uprawy i importu “zakazanych” przez arcybiskupa produktów żywnościowych. To nie przekonało arcybiskupa, który uważa że można zmienić i ekonomię krajów afrykańskich i zapobiegać globalnemu ociepleniu przez jedzenie lokalnych produktów. Cóż, ekologia jest bardziej modna w Wielkiej Brytanii niż religia, stąd może apel arcybiskupa o zmianę nawyków żywieniowych Brytyjczyków odniesie większy skutek niż namawianie ich do uczestnictwa w praktykach religijnych.