Piłka nożna z dominikańskiej beczki

W zbli­ża­ją­cym się sezo­nie kla­sy C w gru­pie pierw­szej wystę­po­wać będzie nowy zespół Grom Kra­ków. Co cie­ka­we, więk­szość zawod­ni­ków to gru­pa zapa­leń­ców z Domi­ni­kań­skie­go Dusz­pa­ster­stwa Aka­de­mic­kie­go BECZKA.

Ten kra­kow­ski zespół skła­da się w więk­szo­ści zza­wod­ni­ków z poza Kra­ko­wa: two­rzą go oso­by któ­re stu­dio­wa­ły w mie­ście Kra­ka. Pił­ka­rze mają ambi­cje udo­wod­nić pił­kar­skie­mu śro­do­wi­sku, że da się stwo­rzyć dobry zespół zupeł­nie od pod­staw.

- Two­rzy­my gru­pę zapa­leń­ców, któ­ra chce grać w pił­kę — mówi pre­zes Gro­mu, Piotr Świecz­kow­ski. — Pier­wot­nie chcie­li­śmy się nazy­wać Bły­ska­wi­ca, ale dzia­ła już Bły­ska­wi­ca Wycią­że i posta­no­wi­li­śmy nazy­wać się Grom. Bar­wy też mamy wyzy­wa­ją­ce, bo poma­rań­czo­wo-czar­ne. Swo­je mecze roz­gry­wać będzie­my na sta­dio­nie Vic­to­rii Kobie­rzyn, bo jest tu cicho i spo­koj­nie, klub ma dobrą pły­tę i zaple­cze oraz pozy­tyw­nie nasta­wio­nych dzia­ła­czy.

Klub ma swo­ją sie­dzi­bę w miesz­ka­niu jed­ne­go z zawod­ni­ków. Żaden z zawod­ni­ków do tej pory nie był zrze­szo­ny w żad­nym klu­bie. — Sami pokry­wa­my sobie kosz­ty­udzia­łu w lidze. Zawsze chcie­li­śmy stwo­rzyć klub i dru­ży­nę pił­kar­ską.

Mecz inau­gu­ra­cyj­ny odbył się w sobo­tę 24 sierp­nia. Grom zmie­rzył się zdru­ży­ną, obcho­dzą­cą w tym roku jubi­le­usz 70-lecia ist­nie­nia swo­je­go klu­bu: Tonian­ka Kra­ków. Wstęp­był oczy­wi­ście bez­płat­ny — mimo to wszy­scy kibi­ce mogli otrzy­mać pamiąt­ko­we bile­ty (z ter­mi­na­rzem roz­gry­wek!). Gro­mo­wi uda­ło się strze­lić jed­ne­go gola, nie­ste­ty prze­ciw­ni­cy odwdzię­czy­li się z nawiąz­ką — paku­jąc aż dwie pił­ki w bram­kę Gro­mu.

Wna­stęp­nej kolej­ceGrom zagra na wyjeź­dzie z Wisłą II Rzą­ska (któ­raw pierw­szej kolej­ce zre­mi­so­wa­ła na wyjeź­dzie z KS Bro­no­wic­kim 3:3). Mecz odbę­dzie się w naj­bliż­szą sobo­tę o godz. 17:00, na sta­dio­nie w Rzą­sce k/Krakowa.

Grom ser­decz­nie zapra­sza wszyst­kichbecz­ko­wi­czów oraz poten­cjal­nych kibi­ców.