Umowa między zabójcami a człowiekiem honoru
- 16 lutego, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Czesław Kiszczak, minister spraw wewnętrznych PRL zabiegał w listopadzie 1987 roku o zmniejszenie kar dla zabójców ks. Jerzego Popiełuszki — wynika z ustaleń reporterów serwisu tvp.info. Dokument podpisany przez gen. Kiszczaka odnaleźli historycy IPN. Kiszczak wnosi w nim o “złagodzenie orzeczonych prawomocnie kar pozbawienia wolności wobec Grzegorza Piotrowskiego, Adama Pietruszki, Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego”, średnio o jedną trzecią. – Ten dokument to przykład trwałości mentalności […]
Czesław Kiszczak, minister spraw wewnętrznych PRL zabiegał w listopadzie 1987 roku o zmniejszenie kar dla zabójców ks. Jerzego Popiełuszki — wynika z ustaleń reporterów serwisu tvp.info.
Dokument podpisany przez gen. Kiszczaka odnaleźli historycy IPN. Kiszczak wnosi w nim o “złagodzenie orzeczonych prawomocnie kar pozbawienia wolności wobec Grzegorza Piotrowskiego, Adama Pietruszki, Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego”, średnio o jedną trzecią.
– Ten dokument to przykład trwałości mentalności komunistycznej na najwyższym szczeblu władzy nawet po tak dramatycznym wydarzeniu jak zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki – komentował dla serwisu tvp.info historyk IPN prof. Jan Żaryn. – Można postawić hipotezę, że generał Kiszczak wykonywał zobowiązania z mordercami, a zabójcy duchownego na procesie toruńskim wzięli na siebie odpowiedzialność w zamian za gwarancję, że przy nadarzających się okazjach będę podlegali pozaprawnym amnestiom – dodaje historyk.
Wniosek gen. Kiszczaka został uwzględniony. Już w grudniu 1987 roku skazanych objęła druga w przeciągu dwóch lat amnestia. Kary zmniejszono im dokładnie w takim wymiarze, o jaki wnosił gen. Kiszczak.
Komentarz
Fakt, że Czesław Kiszczak bronił esbeków, którzy zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę, o czym informuje dzisiaj serwis TVP Info nie jest chyba dla nikogo zaskoczeniem. Piotrowski, Pietrusza et consortes, choć najpierw spartolili robotę, bo pozwolili się złapać, to później byli niezwykle lojalnymi oficerami organów. Wzięli całą winę na siebie, pozwolili zbudować wizję, w której kilku oficerów samowolnie morduje księdza, a “góra” nie tylko o niczym nie wiem, ale wręcz musi zrobić z tym porządek.
Tyle tylko, że to zwyczajna bzdura. Oficer bezpieki, który działałby wbrew poleceniom swoich przełożonych, a nawet im szkodził, skończyłby o wiele gorzej niż w więzieniu. I nikt, by o tym nie wiedział, bo i po co miałby wiedzieć. Jeśli więc za coś zabójców ks. Popiełuszki ukarano, to co najwyżej za błędy w trakcie wykonywania zlecenia, które przyszło z góry. Ale, żeby kara nie była zbyt surowa, i by zabójcom przypadkiem nie przyszło do głowy sypnąć rzeczywistych zleceniodawców, to trzeba im było co nieco obiecać. Skrócenie kar było zapewne tylko wstępem. Ale tego, co obiecano im na później się już nie dowiemy, bo system się sypnął i w efekcie “umowa” nie mogła być dotrzymana.
Skąd takie przekonanie? Otóż gdyby było inaczej, to oficerowie bezpieki nie wykonywaliby dalszych zleceń na księżach, wiedząc, że mogą źle skończyć. A przecież je wykonywali. I to aż do roku 1989, gdy zginęło trzech księży, tylko dlatego, że byli niewygodni dla upadającej już władzy. Ludzie, którzy ich mordowali musieli wiedzieć, że ich “służba” jest doceniana, a resort będzie ich nie tylko chronił, ale i zapłaci za wykonaną robotę czy wziętą na siebie odpowiedzialność. Pietruszka, Piotrowski i reszta byli tego przykładem. A byliby jeszcze lepszym, gdyby nie fakt, że “ludzie honoru” musieli oddać władzę, bo system nie wytrzymał gospodarczo, a towarzysze ze Związku Sowieckiego nie mieli już siły ani ochoty na podtrzymywanie generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego u władzy.
Szkoda tylko, że w imię dotrzymywania umów z okresu Okrągłego Stołu doprowadzono do sytuacji, w której zachowane zostały “umowy” między zabójcami polskich księży. I stworzono świat, w którym zleceniodawcy zabójstw politycznych uznawani byli za “ludzi honoru”.