Kościoły wschodnie

Realne męczeństwo syryjskich chrześcijan


22 czerw­ca 2025 r. zama­chow­cy z ISIS zde­to­no­wa­li bom­bę pod­czas Litur­gii w dama­sceń­skiej cer­kwi św. Elia­sza. Zgi­nę­ły 22 oso­by. O tra­ge­dii syryj­skich chrze­ści­jan i sytu­acji na Bli­skim Wscho­dzie opo­wia­da teo­loż­ka pra­wo­sław­na Domi­ni­ka Kova­če­vić-Younes.



Dariusz Bruncz, ekumenizm.pl: Po upad­ku wła­dzy Basz­sza­ra al-Asa­da w grud­niu 2024 roku, nowy reżim isla­mi­stów z Hajat Tah­rir asz-Szam (HTS), wypu­ścił na uli­ce miast samo­cho­dy pro­pa­gan­do­we. Z gło­śni­ków zapew­nia­no chrze­ści­jan i inne mniej­szo­ści reli­gij­ne, że nie mają powo­dów do obaw. Tym­cza­sem, 22 czerw­ca 2025 r. do cer­kwi pra­wo­sław­nej św. Elia­sza w Damasz­ku wtar­gnę­li zama­chow­cy ‑samo­bój­cy z ISIS. Nie żyją 22 oso­by i ponad 50 osób jest cięż­ko ran­nych. Jaka była reak­cja wspól­no­ty pra­wo­sław­nej?

To był wiel­ki wstrząs. Gdy z mężem dowie­dzie­li­śmy się o masa­krze, od razu zaczę­li­śmy wydzwa­niać do zna­jo­mych, czy im się coś sta­ło. Mamy spo­ro przy­ja­ciół w Damasz­ku, w tym jed­ne­go, któ­ry nale­ży wła­śnie do para­fii św. Elia­sza. Zna­my się jesz­cze z semi­na­rium teo­lo­gicz­ne­go. Dzię­ki Bogu, oka­za­ło się, że niko­mu się nic nie sta­ło, przy­naj­mniej nie bez­po­śred­nio. Mie­li­śmy infor­ma­cje z pierw­szej ręki i zanim świa­to­we media o tym pisa­ły, ludzie zaczę­li się infor­mo­wać przez media spo­łecz­no­ścio­we. Poja­wi­ły się zdję­cia i fil­my.

Moż­na się oczy­wi­ście zasta­na­wiać, czy słusz­ne jest zamiesz­cza­nie dra­stycz­nych zdjęć, na któ­rych widać zwło­ki i wnętrz­no­ści po wybu­chu. Ale z dru­giej stro­ny sam Patriar­chat Antio­cheń­ski zamie­ścił te foto­gra­fie, aby poka­zać, co dokład­nie się wyda­rzy­ło, pod­kre­ślić to.

W jakim celu?

Po to, aby nie lukro­wać męczeń­stwa, uka­zać je takim, jakie było, w jego bestial­stwie, prze­la­nej krwi, że ono jest rze­czy­wi­ste. A fakt, że wyda­rzy­ło się to w trak­cie Boskiej Litur­gii ma tym więk­szy wydźwięk. Dodać nale­ży, że zamach wyda­rzył się w 2. Nie­dzie­lę po Pięć­dzie­siąt­ni­cy (Świę­to Zesła­nia Ducha Świę­te­go), kie­dy w wie­lu cer­kwiach pra­wo­sław­nych wspo­mi­na­na jest pamięć lokal­nych świę­tych.

Aku­rat w Patriar­cha­cie Antio­cheń­skim tra­dy­cja ta ist­nie­je dopie­ro od dwóch lat. Teraz lokal­ny Kościół otrzy­mał nowych świę­tych męczen­ni­ków. Wra­ca­jąc do samo­cho­dów z gło­śni­ka­mi to trze­ba wyja­śnić, dla­cze­go one w ogó­le wyje­cha­ły w mia­sto: po prze­ję­ciu wła­dzy przez isla­mi­stów ludzie bali się wycho­dzić z domów! Po mie­ście cho­dzi­li uzbro­je­ni ludzie. Alep­po już wcze­śniej ucier­pia­ło – przy­po­mi­nam porwa­nie dwóch pra­wo­sław­nych metro­po­li­tów w kwiet­niu 2013 roku. Nie­któ­rzy mie­li nadzie­ję, że po upad­ku Asa­da hie­rar­cho­wie odnaj­dą się w wię­zie­niach. Kur­so­wa­ła plot­ka, że jeden z nich miał się odna­leźć, ale, nie­ste­ty, poka­za­no zdję­cie kogoś podob­ne­go. Wąt­pię, że metro­po­li­ci żyją, tym bar­dziej, że jeden z nich cho­ro­wał na cukrzy­cę. W wię­zie­niach zna­le­zio­no za to libań­skich chrze­ści­jan. Upa­dek Asa­da chrze­ści­ja­nie przy­ję­li instynk­tow­nie z rado­ścią i ulgą, mimo nie­po­ko­ju. Z pomiesz­czeń cer­kiew­nych pozni­ka­ły natych­miast por­tre­ty pre­zy­den­ta.

Przez dłu­gi czas uwa­ża­no, że Asad, dyk­ta­tor, któ­ry sto­so­wał broń bio­lo­gicz­ną prze­ciw­ko swo­im oby­wa­te­lom, jest jed­nak czyn­ni­kiem sta­bi­li­zu­ją­cym napię­cia reli­gij­ne w Syrii, tym bar­dziej, że sam wywo­dził się z mniej­szo­ści ala­wic­kiej. Tym­cza­sem z ana­liz eks­per­tów od Bli­skie­go Wscho­du wyni­ka, że chrze­ści­ja­nie wpraw­dzie popie­ra­li Asa­da, ale nie ze wzglę­du na sym­pa­tię do dyk­ta­to­ra, ale w oba­wie przed isla­mi­sta­mi. Z dru­giej jed­nak stro­ny, Asad pod­sy­cał lęki, wypusz­cza­jąc z wię­zień eks­tre­mi­stów szczu­ją­cych na chrze­ści­jan. Mógł wów­czas ucho­dzić za kogoś, kto niwe­lu­je napię­cia. Stąd powszech­ne prze­ko­na­nie, że chrze­ści­ja­nom na Bli­skim Wscho­dzie żyło się spo­koj­nie pod butem dyk­ta­to­rów.

To dość zło­żo­ne zagad­nie­nie, o któ­rym moż­na było­by napi­sać sze­reg rapor­tów i ana­liz, czy nawet prac nauko­wych, ale spró­buj­my: z jed­nej stro­ny Asad, podob­nie jak i inni dyk­ta­to­rzy, kre­owa­li się na obroń­ców mniej­szo­ści i była to gra dla zmy­le­nia spo­łecz­no­ści mię­dzy­na­ro­do­wej. Cho­dzi­ło o to, aby zasła­niać się mniej­szo­ścia­mi i stwa­rzać wra­że­nie, że może nie jestem dosko­na­ły, ale ci, któ­rzy mogą przyjść po mnie, będą jesz­cze gor­si.

W Syrii Ala­wi­ci miesz­ka­ją bli­sko sku­pisk pra­wo­sław­nych, więc te rela­cje zawsze były. Odby­wa­ły się kur­tu­azyj­ne wizy­ty, w tele­wi­zji pań­stwo­wej trans­mi­to­wa­na była litur­gia pas­chal­na czy bożo­na­ro­dze­nio­wa, a w pro­gra­mach śnia­da­nio­wych poja­wia­li się nawet chrze­ści­jań­scy duchow­ni. Takich zewnętrz­nych gestów było dużo.

Jed­no­cze­śnie były też wspo­mnia­ne pro­wo­ka­cje i prze­śla­do­wa­nia, gdyż wśród opo­zy­cjo­ni­stów było jed­nak wie­lu pra­wo­sław­nych, któ­rzy musie­li ucie­kać zagra­ni­cę, dzien­ni­ka­rze, ale też aka­de­mi­cy.

Czy­li bar­dziej cho­dzi­ło o zasło­nę dym­ną?

Reżim Asa­da bar­dzo sta­rał się o pie­lę­gno­wa­nie fasa­dy rze­ko­mej tole­ran­cji – jeden z mini­strów był chrze­ści­ja­ni­nem, ale to mia­ło raczej zna­cze­nie sym­bo­licz­ne. Podob­nie zresz­tą jak w Egip­cie, gdzie obo­wią­zu­je tzw. ‘poli­ty­ka jed­ne­go Kop­ta’ – czy­li sym­bo­licz­nie jeden Kopt w jed­nym urzę­dzie, aby zacho­wać pozo­ry róż­no­rod­no­ści i rów­no­upraw­nie­nia. Teraz tego nie ma – rząd to wyłącz­nie isla­mi­ści. Chrze­ści­ja­nie znaj­do­wa­li się w trud­nej sytu­acji – to był wybór mię­dzy złem a złem, przy czym Asad wyda­wał się korzyst­niej­szy.

Może, gdy­by była inna sytu­acja w Liba­nie, któ­ry zawsze był bli­sko z Syrią, to sytu­acja była­by inna. Ale zarów­no Liban, jak i sąsied­ni Irak są are­ną cha­osu. Tur­cja ma ape­tyt na część Syrii, więc nie zale­ży jej na sta­bi­li­za­cji w Syrii. Tutaj nie ma żad­ne­go real­ne­go wspar­cia, a zde­rze­nie zło­żo­nych i sprzecz­nych inte­re­sów państw ościen­nych i wiel­kich mocarstw. Mówie­nie więc, że chrze­ści­ja­nie mie­li popie­rać Asa­da to jed­nak stwier­dze­nie zbyt dale­ko idą­ce. To nie było auten­tycz­ne wspar­cie, a zasad­ni­czo krzyk roz­pa­czy kur­czą­cej się i zagro­żo­nej mniej­szo­ści.

Zamach dotknął Syrię, nale­żą­cą do Patriar­cha­tu Antio­cheń­skie­go, jed­ne­go z pię­ciu sta­ro­żyt­nych patriar­cha­tów, któ­re­go histo­ria się­ga cza­sów biblij­nych. Co powin­ni­śmy wie­dzieć o Patriar­cha­cie Antio­cheń­skim?

Dzię­ku­ję za to pyta­nie, bo uwa­ga kon­cen­tru­je się zazwy­czaj na Kon­stan­ty­no­po­lu, jego kon­flik­cie z Moskwą czy na innych lokal­nych Kościo­łach jak np. w Gru­zji. Teo­lo­gię pra­wo­sław­ną stu­dio­wa­łam w Bala­mand, więc mogę mówić bez­po­śred­nio o per­spek­ty­wie antio­cheń­skiej.

Przede wszyst­kim war­to pod­kre­ślić, że w Antio­chii chrze­ści­ja­nie po raz pierw­szy zosta­ją nazwa­ni chrze­ści­ja­na­mi (por. Dzie­je Apo­stol­skie 11,25–26). Tam dzia­ła­ją apo­sto­ło­wie Piotr i Paweł, ale też Bar­na­ba. Kościół antio­cheń­ski pod­kre­śla, że jest nie tyl­ko Kościo­łem apo­stol­skim, ale wręcz Kościo­łem Pań­skim, bo sam Chry­stus gło­sił Ewan­ge­lię na tere­nach Tyru i Sydo­nu – to tere­ny dzi­siej­sze­go Liba­nu, ale nale­żą­ce do Patriar­cha­tu Antio­cheń­skie­go.

Z per­spek­ty­wy pra­wo­sław­nej, Patriar­chat Antio­cheń­ski jest naj­star­szą auto­ke­fa­lią (nie­za­leż­no­ścią), nie jest nią nawet Jero­zo­li­ma, któ­ra pod­le­ga­ła Antio­chii, a Kon­stan­ty­no­po­la wów­czas jesz­cze nie było. Moż­na jesz­cze dodać Patriar­chat Alek­san­dryj­ski jako Kościół Pań­ski, ale to nie był okres naucza­nia, a uciecz­ki Świę­tej Rodzi­ny przed prze­śla­do­wa­nia­mi, a więc histo­ria zna­na z opo­wie­ści bożo­na­ro­dze­nio­wych.

Antio­chia szczy­ci się pierw­szeń­stwem w gło­sze­niu Ewan­ge­lii na tere­nach Gru­zji, Arme­nii, Indii i Per­sji czy Cypru. Ta pozy­cja jest nie­kwe­stio­no­wa­na, mimo że w dyp­ty­chach, a więc w porząd­ku wymie­nia­nia zwierzch­ni­ków pod­czas Boskiej Litur­gii, Antio­chia jest dziś dopie­ro na czwar­tym miej­scu, a Jero­zo­li­ma pią­tym. Obec­ne tere­ny kano­nicz­ne Antio­chii to kra­je arab­skie w Azji z wyjąt­kiem Pale­sty­ny i Jor­da­nii (Patriar­chat Jero­zo­lim­ski), a więc głów­nie Liban i Syria. W każ­dym z kra­jów jest po sześć metro­po­lii, w Syrii dodat­ko­wo trzy biskup­stwa i tysią­ce para­fii.

Nie­mniej Patriar­chat Antio­cheń­ski to też die­ce­zje i para­fie zagra­nicz­ne.

Tak, dla­te­go ten Kościół jest rów­nież waż­ny w kon­tek­ście współ­cze­sno­ści i przy­szło­ści. Misja zagra­nicz­na roz­po­czę­ła się od maso­wej uciecz­ki syro-libań­skich chrze­ści­jan już ponad 100 lat temu, jesz­cze przed nasta­niem reżi­mu Asa­dów (1971). Zagra­ni­cą nie dzia­ła Patriar­chat Jero­zo­lim­ski, więc tak­że dia­spo­ra pale­styń­ska czy jor­dań­ska, auto­ma­tycz­nie prze­cho­dzi pod Antio­chię. Doty­czy to wszyst­kich kon­ty­nen­tów zachod­nie­go świa­ta, stąd też Kościół szyb­ko zaczął tłu­ma­czyć tek­sty litur­gicz­ne na języ­ki z tych kra­jów, w któ­rych się poja­wił.

Ilu języ­ków uży­wa Patriar­chat Antio­cheń­ski?

Głów­nie arab­ski, zresz­tą, potocz­nie nazy­wa­ny jest Kościo­łem Ara­bów. Są oczy­wi­ście wstaw­ki po grec­ku, są para­fie na tere­nie połu­dnio­wo-wschod­niej Tur­cji, nie nale­żą­ce do Kon­stan­ty­no­po­la i tam jest uży­wa­ny turec­ki. W dia­spo­rze są wszyst­kie moż­li­we języ­ki – dużo angiel­skie­go, nie­miec­kie­go, hisz­pań­ski, por­tu­gal­ski czy fran­cu­ski. Patriar­chat Antio­cheń­ski zaczął bar­dzo przy­cią­gać kon­wer­ty­tów na pra­wo­sła­wie, wła­śnie poprzez uży­wa­nie lokal­nych języ­ków. Są też przej­ścia z isla­mu i dla byłych muzuł­ma­nów Patriar­chat Antio­cheń­ski jest natu­ral­nym kie­run­kiem. To Kościół dyna­micz­ny, misyj­ny i otwar­ty na media spo­łecz­no­ścio­we.

Wróć­my jed­nak do dra­ma­tu z 22 czerw­ca. Na miej­scu zama­chu poja­wił się patriar­cha Jan X (Jazi­dżi).

Tak, to zwierzch­nik Cer­kwi. Jest oczy­wi­ście Ara­bem, bo wśród hie­rar­chów nie ma bisku­pów, któ­rzy nie byli­by Ara­ba­mi. Jest tyl­ko jeden wła­dy­ka – pół Serb, pół Arab i to w USA.

Prze­mó­wie­nie patriar­chy w znisz­czo­nej cer­kwi udo­stęp­nia­ne było w Inter­ne­cie i emi­to­wa­ne na żywo w tele­wi­zji, choć w pew­nym momen­cie wła­dze prze­rwa­ły trans­mi­sję.

Zanim jesz­cze patriar­cha dotarł do cer­kwi w dzień po zama­chu i w dniu pochów­ku, poja­wił się w nie­dzie­lę wie­czo­rem jeden z bisku­pów pomoc­ni­czych Roma­nos Han­nat. W ostrych sło­wach zwró­cił się do władz, pod­kre­śla­jąc, że nowy rząd nie może skła­dać się z samych szej­ków, tj. duchow­nych muzuł­mań­skich i lide­rów, ale że potrzeb­ni są eks­per­ci w danych dzie­dzi­nach. Zazna­czył, że śledz­two nie tyl­ko nie jest wła­ści­wie pro­wa­dzo­ne, ale, że wła­ści­wie go nie ma. Jego wystą­pie­nie nagry­wa­li ludzie i prze­sy­ła­li sobie nawza­jem. Wypo­wia­dał się tak­że zna­ny w mie­ście o. Mele­cjusz, kie­ru­ją­cy chó­rem patriar­szym w Damasz­ku, gdzie jest aż 14 para­fii pra­wo­sław­nych, w tym dwie są kate­dral­ne św. Krzy­ża i Zaśnię­cia Boga­ro­dzi­cy. Dzień po zama­chu przy­był patriar­cha, ale to wystą­pie­nie było jesz­cze łagod­ne, kon­cen­tro­wa­ło się na modli­twie i zba­da­niu spra­wy na miej­scu. W szpi­ta­lu odwie­dził rów­nież ran­nych.

W cer­kwi św. Elia­sza patriar­sze towa­rzy­szy­li duchow­ni róż­nych wyznań, w tym kato­li­cy róż­nych obrząd­ków, pra­wo­sław­ni tra­dy­cji orien­tal­nych, ale tak­że przed­sta­wi­cie­le wyznań wyro­słych z refor­ma­cji. Mimo że na co dzień te rela­cje nie zawsze są uda­ne to w takim momen­cie była ducho­wa jed­ność. Tak­że pod­czas pogrze­bu obec­ni byli bisku­pi róż­nych wyznań, a arab­ski patriar­cha unic­ki miał nawet czy­ta­nie, co prze­cież nie było oczy­wi­ste. I wła­śnie pod­czas klu­czo­we­go prze­mó­wie­nia patriar­chy trans­mi­sja nie­ustan­nie się uci­na­ła. Pomy­śla­łam, że Inter­net jest prze­cią­żo­ny, ale w pew­nym momen­cie sygnał znik­nął w trak­cie kaza­nia, kie­dy Jan X zaczął zde­cy­do­wa­nie wypo­wia­dać się pod adre­sem obec­ne­go rzą­du syryj­skie­go.

Patriar­cha pod­kre­ślił, że chrze­ści­ja­nie, a w szcze­gól­no­ści wyzna­nie pra­wo­sław­ne, jest inte­gral­ną czę­ścią Syrii. Zaczął wymie­niać kon­kret­ne wyda­rze­nia, któ­re dotknę­ły pra­wo­sław­nych chrze­ści­jan – wspo­mniał porwa­nie metro­po­li­tów, upro­wa­dze­nie mni­szek z mona­ste­ru Sejd­na­ja i sam zamach. Mimo tego wszyst­kie­go, wciąż trwa­my – mówił. I po tych sło­wach trans­mi­sja się urwa­ła. W Damasz­ku odcię­to Inter­net, co zosta­ło ode­bra­ne jako dodat­ko­wa potwarz po tra­ge­dii. Trze­ba dodać, że sygna­ły soli­dar­no­ści były rów­nież ze stro­ny muzuł­mań­skiej – nie­któ­rzy duchow­ni przy­cho­dzi­li skła­dać kon­do­len­cje, a spo­ro ludzi odda­wa­ło krew w szpi­ta­lach.

Kaza­nie zaczę­ło już żyć wła­snym życiem, jest w Inter­ne­cie i zosta­ło prze­tłu­ma­czo­ne na j. angiel­ski. Patriar­cha pod­kre­ślił, że obie­cy­wa­no sta­bi­li­za­cję i har­mo­nię, a sama Cer­kiew zacho­wy­wa­ła wstrze­mięź­li­wość w pomniej­szych zmia­nach wpro­wa­dza­nych przez nowy reżim. Ludzie bali się wycho­dzić z domów, ale emo­cje były tak wiel­kie, że do cer­kwi napły­wa­ły tłu­my i to nie tyl­ko w Damasz­ku, ale w innych syryj­skich mia­stach.

Na pro­fi­lu Allah w cer­kwi dostar­czasz infor­ma­cje na temat zama­chu i sytu­acji pra­wo­sła­wia w regio­nie. Jak kano­nicz­nie wyglą­da spra­wa syryj­skich męczen­ni­ków. Czy oni są już auto­ma­tycz­nie świę­ty­mi Antio­cheń­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej i moż­na już pisać iko­ny tudzież ukła­dać tro­pa­rio­ny czy ich męczeń­stwo wyma­ga jesz­cze potwier­dze­nia dekre­tem patriar­szym czy syno­dal­nym?

Kwe­stia kano­ni­za­cji w Koście­le pra­wo­sław­nym nie jest tak moc­no sfor­ma­li­zo­wa­na jak w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim. Jest oczy­wi­ście kano­ni­za­cja, ale rozu­mia­na bar­dziej jako stwier­dze­nie fak­tu. Nie cho­dzi tyle o spraw­dza­nie i bada­nie, a o ogło­sze­nie.

Zasa­da w przy­pad­ku męczen­ni­ków jest taka, że oni z auto­ma­tu uzna­wa­ni są za świę­tych, ale jeśli cho­dzi o ofi­cjal­ną cześć im odda­wa­ną to nigdy nie było prze­szkód, żeby już powsta­wa­ły iko­ny czy hym­ny. To się zawsze dzie­je oddol­nie. Dopó­ki jed­nak nie będzie ofi­cjal­ne­go ogło­sze­nia świę­to­ści przez sobór bisku­pów to nie ma jesz­cze dnia wspo­mnie­nia w kalen­da­rzu litur­gicz­nym. Poja­wi­ły się już pierw­sze tek­sty poezji arab­skiej ku czci męczen­ni­ków, więc ten pro­ces już się roz­po­czął. Poja­wia­ją się gło­sy, że kano­ni­za­cja powin­na nastą­pić jak naj­szyb­ciej, wbrew naci­skom poli­tycz­nym.

Patriar­cha pod­kre­ślił w kaza­niu, że ostat­ni raz, kie­dy cer­kiew zosta­ła zaata­ko­wa­na w Damasz­ku to był rok 1860, gdy w trak­cie pogro­mu zamor­do­wa­no kil­ka tysię­cy chrze­ści­jan na cze­le z cha­ry­zma­tycz­nym o. Józe­fem Dama­sceń­skim. Ci męczen­ni­cy zosta­li kano­ni­zo­wa­ni dopie­ro na począt­ku lat 90. XX wie­ku, czy­li ponad 100 lat póź­niej. I co cie­ka­we, ich wspo­mnie­nie przy­pa­da na 10 lip­ca, czy­li bli­sko daty tego­rocz­ne­go zama­chu. Są więc naci­ski, żeby nie cze­kać sto ileś lat. Oczy­wi­ście, wcze­śniej zda­rza­ły się już zama­chy wokół Damasz­ku. Zgi­nął kapłan w miej­sco­wo­ści Qata­na trak­cie woj­ny domo­wej, ale nigdy nie doszło do ata­ku w sto­li­cy.

Jesz­cze 20 lat temu w Syrii żyło gru­bo ponad milion chrze­ści­jan. Dziś te licz­by oscy­lu­ją w oko­li­cy paru­set tysię­cy. W jaki spo­sób chrze­ści­jań­stwo jest nisz­czo­ne w regio­nie?

Mówie­nie o licz­bach na Bli­skim Wscho­dzie jest trud­ne. Poza spek­ta­ku­lar­ny­mi zama­cha­mi, jak ten z 22 czerw­ca, utrud­nia­nie życia chrze­ści­ja­nom i zastra­sza­nie to codzien­ność. Pamię­ta­my sytu­acje w Ira­ku, gdy ozna­cza­no drzwi chrze­ści­jan wska­zu­jąc na nich jako poten­cjal­ne ofia­ry. W Liba­nie czy w Syrii wciąż są miej­sco­wo­ści, któ­re są cał­ko­wi­cie albo w zna­ko­mi­tej więk­szo­ści chrze­ści­jań­skie. Zda­rza się, że w Wiel­ki Pią­tek gło­śniej pusz­cza­ne jest wezwa­nie muez­zi­na – to są drob­ne rze­czy, ale poka­zu­ją­ce pew­ną opty­kę. Tam osie­dla­ni są muzuł­ma­nie, co wywo­łu­je poczu­cie napię­cia. W miej­sco­wo­ści Mala­oula, bar­dzo zna­nej, gdyż wciąż mówi się tam w języ­ku ara­mej­skim, któ­rym posłu­gi­wał się Jezus, pró­bo­wa­no chrze­ści­jan z domów wypę­dzać. Zda­rza­ją się porwa­nia kobiet lub zastra­sze­nia.

W miej­scach, gdzie chrze­ści­ja­nie sta­no­wią więk­szość, nie­dzie­le są wol­ne, ale w Damasz­ku już nie i dla­te­go litur­gia była wie­czo­rem. To też spe­cy­fi­ka Patriar­cha­tu, któ­ry odpo­wia­da na potrze­by wier­nych i lokal­ne uwa­run­ko­wa­nia.

Jak wyglą­da w kon­tek­ście Bli­skie­go Wscho­du eku­me­nicz­na koeg­zy­sten­cja?

Na co dzień jest moc­ne poczu­cie toż­sa­mo­ści wyzna­nio­wej i te rela­cje bywa­ją trud­ne, ale w takich chwi­lach, jak te po zama­chu, odczu­wa­ne i widocz­ne jest poczu­cie jed­no­ści. Męczeń­stwo zbli­ża i łączy, to natu­ral­ne.

Jak wspo­mnia­łam sil­ne jest przy­wią­za­nie do wła­snej tra­dy­cji i w rela­cjach mię­dzy­chrze­ści­jań­skich ist­nie­je oba­wa, aby nie posu­nąć się za dale­ko, tym bar­dziej, że w przy­pad­ku Kościo­łów wschod­nich zjed­no­czo­nych z Rzy­mem, mamy skom­pli­ko­wa­ną sytu­acje róż­nych obrząd­ków będą­cych efek­tem wie­lu unii. Przy­kła­do­wo, maro­ni­ta, czy­li wschod­ni obrzą­dek kato­lic­ki obec­ny głów­nie w Liba­nie, powie w pierw­szej kolej­no­ści o sobie, że jest maro­ni­tą, a nie kato­li­kiem. Kato­li­cyzm jest gdzieś w tle, nawet jeśli są dość moc­no zla­ty­ni­zo­wa­ni. Mel­ki­ci z kolei, a więc arab­scy gre­ko­ka­to­li­cy (ofi­cjal­nie Grec­ki Mel­chic­ki Kościół Kato­lic­ki), nazy­wa­ni są po pro­stu kato­li­ka­mi, gdyż obrzą­dek łaciń­ski nie jest tak licz­ny.

W libań­skiej miej­sco­wo­ści Zahle, gdzie więk­szość sta­no­wią gre­ko­ka­to­li­cy (mel­ki­ci) kon­tak­ty z pra­wo­sław­ny­mi nie są naj­lep­sze, gdyż tam unia wpro­wa­dza­na była siłą – prze­kup­stwem i mor­dem. Ale gdy dwa wie­ki temu, dokład­nie 200 lat temu, nasta­ła epi­de­mia to do pro­ce­sji uni­tów przy­łą­czy­li się też pra­wo­sław­ni, mimo że to nie jest czę­ścią naszej ducho­wo­ści. Do dziś na pamiąt­kę tego wyda­rze­nia w pro­ce­sji uczest­ni­czą pra­wo­sław­ni.

Jakie są naj­więk­sze nie­po­ro­zu­mie­nia doty­czą­ce chrze­ści­jan na Bli­skim Wscho­dzie?

Gdy stu­dio­wa­łam w Liba­nie ktoś mi zadał pyta­nie: kto was w Pol­sce zewan­ge­li­zo­wał? Może nie bez­po­śred­nio, ale pośred­nio jeste­śmy chrze­ści­ja­na­mi przez Cer­kiew antio­cheń­ską. Te nie­po­ro­zu­mie­nia są dość ogól­nej natu­ry i zna­ne, jak choć­by to, że jeśli chrze­ści­ja­nin to od razu łączo­ny jest z rzym­skim kato­li­cy­zmem. Nawet wschod­ni kato­li­cy są trak­to­wa­ni z pew­ną podejrz­li­wo­ścią jako nie do koń­ca swoi.

Innym nie­po­ro­zu­mie­niem jest zało­że­nie, że chrze­ści­jań­stwo mia­ło się poja­wić wraz z kru­cja­ta­mi, a wcze­śniej to nicze­go tam nie było. Trze­cia spra­wa to pocho­dze­nie etnicz­ne chrze­ści­jan, któ­re jest bar­dzo zróż­ni­co­wa­ne w zależ­no­ści od Kościo­ła, wyzna­nia czy obrząd­ku i te trzy aspek­ty nale­ży moc­no roz­dzie­lić, nawet jeśli prze­cięt­ne­mu zja­da­czo­wi chle­ba wyda­ją się toż­sa­me. Arab koja­rzy się od razu z isla­mem, a są prze­cież milio­ny pra­wo­sław­nych Ara­bów. Iro­nią losu jest to, że my na Zacho­dzie przej­mu­je­my wła­ści­wie nar­ra­cję muzuł­mań­ską, że przed nasta­niem isla­mu pano­wa­ła na Bli­skim Wscho­dzie dża­hi­li­ja, czy­li wiel­ka głu­po­ta i dopie­ro islam wszyst­ko zmie­nił. Nic bar­dziej myl­ne­go.

Co my jako chrze­ści­ja­nie może­my zro­bić dla syryj­skich chrze­ści­jan?

Modlić się i poda­wać praw­dzi­we infor­ma­cje na temat tego, co się sta­ło i co się dzie­je. Szcze­gól­nie w kon­tek­ście migra­cji istot­ne jest oba­la­nie ste­reo­ty­pów, nie­róż­ni­co­wa­nie i powie­la­nie uprosz­czeń.

Waż­ne jest pod­kre­śla­nie cią­gło­ści histo­rycz­nej, że nie cho­dzi tyl­ko o sta­ro­żyt­ną histo­rię, ale że jest to żywa histo­ria, któ­ra, nie­ste­ty, ma cza­sa­mi obli­cze męczeń­stwa.


Gale­ria

Domi­ni­ka Kova­če­vić-Younes, teo­loż­ka pra­wo­sław­na pocho­dze­nia pol­sko-serb­skie­go, absol­went­ka ara­bi­sty­ki UW w latach 2013–2018, Insty­tu­tu Teo­lo­gicz­ne­go św. Jana Dama­sceń­skie­go Uni­wer­sy­te­tu Bala­mand w Liba­nie oraz Chrze­ści­jań­skiej Aka­de­mii Teo­lo­gicz­nej w War­sza­wie. Pro­wa­dzi pro­jek­ty inter­ne­to­we Allah w Cer­kwi (arab­skie chrze­ści­jań­stwo pra­wo­sław­ne) i “Po co jeść, sko­ro moż­na pościć” (pra­wo­sław­na litur­gi­ka). Autor­ka arty­ku­łów nauko­wych i popu­lar­no­nau­ko­wych oraz róż­nych wystą­pień z zakre­su arab­skie­go pra­wo­sła­wia oraz litur­gi­ki rytów wschod­nich. Pry­wat­nie żona pra­wo­sław­ne­go Ara­ba z Liba­nu, absol­wen­ta semi­na­rium pra­wo­sław­ne­go.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.