
- 4 lipca, 2025
- przeczytasz w 13 minut
22 czerwca 2025 r. zamachowcy z ISIS zdetonowali bombę podczas Liturgii w damasceńskiej cerkwi św. Eliasza. Zginęły 22 osoby. O tragedii syryjskich chrześcijan i sytuacji na Bliskim Wschodzie opowiada teolożka prawosławna Dominika Kovačević-Younes.
Realne męczeństwo syryjskich chrześcijan
22 czerwca 2025 r. zamachowcy z ISIS zdetonowali bombę podczas Liturgii w damasceńskiej cerkwi św. Eliasza. Zginęły 22 osoby. O tragedii syryjskich chrześcijan i sytuacji na Bliskim Wschodzie opowiada teolożka prawosławna Dominika Kovačević-Younes.
Dariusz Bruncz, ekumenizm.pl: Po upadku władzy Baszszara al-Asada w grudniu 2024 roku, nowy reżim islamistów z Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), wypuścił na ulice miast samochody propagandowe. Z głośników zapewniano chrześcijan i inne mniejszości religijne, że nie mają powodów do obaw. Tymczasem, 22 czerwca 2025 r. do cerkwi prawosławnej św. Eliasza w Damaszku wtargnęli zamachowcy ‑samobójcy z ISIS. Nie żyją 22 osoby i ponad 50 osób jest ciężko rannych. Jaka była reakcja wspólnoty prawosławnej?
To był wielki wstrząs. Gdy z mężem dowiedzieliśmy się o masakrze, od razu zaczęliśmy wydzwaniać do znajomych, czy im się coś stało. Mamy sporo przyjaciół w Damaszku, w tym jednego, który należy właśnie do parafii św. Eliasza. Znamy się jeszcze z seminarium teologicznego. Dzięki Bogu, okazało się, że nikomu się nic nie stało, przynajmniej nie bezpośrednio. Mieliśmy informacje z pierwszej ręki i zanim światowe media o tym pisały, ludzie zaczęli się informować przez media społecznościowe. Pojawiły się zdjęcia i filmy.
Można się oczywiście zastanawiać, czy słuszne jest zamieszczanie drastycznych zdjęć, na których widać zwłoki i wnętrzności po wybuchu. Ale z drugiej strony sam Patriarchat Antiocheński zamieścił te fotografie, aby pokazać, co dokładnie się wydarzyło, podkreślić to.
W jakim celu?
Po to, aby nie lukrować męczeństwa, ukazać je takim, jakie było, w jego bestialstwie, przelanej krwi, że ono jest rzeczywiste. A fakt, że wydarzyło się to w trakcie Boskiej Liturgii ma tym większy wydźwięk. Dodać należy, że zamach wydarzył się w 2. Niedzielę po Pięćdziesiątnicy (Święto Zesłania Ducha Świętego), kiedy w wielu cerkwiach prawosławnych wspominana jest pamięć lokalnych świętych.
Akurat w Patriarchacie Antiocheńskim tradycja ta istnieje dopiero od dwóch lat. Teraz lokalny Kościół otrzymał nowych świętych męczenników. Wracając do samochodów z głośnikami to trzeba wyjaśnić, dlaczego one w ogóle wyjechały w miasto: po przejęciu władzy przez islamistów ludzie bali się wychodzić z domów! Po mieście chodzili uzbrojeni ludzie. Aleppo już wcześniej ucierpiało – przypominam porwanie dwóch prawosławnych metropolitów w kwietniu 2013 roku. Niektórzy mieli nadzieję, że po upadku Asada hierarchowie odnajdą się w więzieniach. Kursowała plotka, że jeden z nich miał się odnaleźć, ale, niestety, pokazano zdjęcie kogoś podobnego. Wątpię, że metropolici żyją, tym bardziej, że jeden z nich chorował na cukrzycę. W więzieniach znaleziono za to libańskich chrześcijan. Upadek Asada chrześcijanie przyjęli instynktownie z radością i ulgą, mimo niepokoju. Z pomieszczeń cerkiewnych poznikały natychmiast portrety prezydenta.
Przez długi czas uważano, że Asad, dyktator, który stosował broń biologiczną przeciwko swoim obywatelom, jest jednak czynnikiem stabilizującym napięcia religijne w Syrii, tym bardziej, że sam wywodził się z mniejszości alawickiej. Tymczasem z analiz ekspertów od Bliskiego Wschodu wynika, że chrześcijanie wprawdzie popierali Asada, ale nie ze względu na sympatię do dyktatora, ale w obawie przed islamistami. Z drugiej jednak strony, Asad podsycał lęki, wypuszczając z więzień ekstremistów szczujących na chrześcijan. Mógł wówczas uchodzić za kogoś, kto niweluje napięcia. Stąd powszechne przekonanie, że chrześcijanom na Bliskim Wschodzie żyło się spokojnie pod butem dyktatorów.
To dość złożone zagadnienie, o którym można byłoby napisać szereg raportów i analiz, czy nawet prac naukowych, ale spróbujmy: z jednej strony Asad, podobnie jak i inni dyktatorzy, kreowali się na obrońców mniejszości i była to gra dla zmylenia społeczności międzynarodowej. Chodziło o to, aby zasłaniać się mniejszościami i stwarzać wrażenie, że może nie jestem doskonały, ale ci, którzy mogą przyjść po mnie, będą jeszcze gorsi.
W Syrii Alawici mieszkają blisko skupisk prawosławnych, więc te relacje zawsze były. Odbywały się kurtuazyjne wizyty, w telewizji państwowej transmitowana była liturgia paschalna czy bożonarodzeniowa, a w programach śniadaniowych pojawiali się nawet chrześcijańscy duchowni. Takich zewnętrznych gestów było dużo.
Jednocześnie były też wspomniane prowokacje i prześladowania, gdyż wśród opozycjonistów było jednak wielu prawosławnych, którzy musieli uciekać zagranicę, dziennikarze, ale też akademicy.
Czyli bardziej chodziło o zasłonę dymną?
Reżim Asada bardzo starał się o pielęgnowanie fasady rzekomej tolerancji – jeden z ministrów był chrześcijaninem, ale to miało raczej znaczenie symboliczne. Podobnie zresztą jak w Egipcie, gdzie obowiązuje tzw. ‘polityka jednego Kopta’ – czyli symbolicznie jeden Kopt w jednym urzędzie, aby zachować pozory różnorodności i równouprawnienia. Teraz tego nie ma – rząd to wyłącznie islamiści. Chrześcijanie znajdowali się w trudnej sytuacji – to był wybór między złem a złem, przy czym Asad wydawał się korzystniejszy.
Może, gdyby była inna sytuacja w Libanie, który zawsze był blisko z Syrią, to sytuacja byłaby inna. Ale zarówno Liban, jak i sąsiedni Irak są areną chaosu. Turcja ma apetyt na część Syrii, więc nie zależy jej na stabilizacji w Syrii. Tutaj nie ma żadnego realnego wsparcia, a zderzenie złożonych i sprzecznych interesów państw ościennych i wielkich mocarstw. Mówienie więc, że chrześcijanie mieli popierać Asada to jednak stwierdzenie zbyt daleko idące. To nie było autentyczne wsparcie, a zasadniczo krzyk rozpaczy kurczącej się i zagrożonej mniejszości.
Zamach dotknął Syrię, należącą do Patriarchatu Antiocheńskiego, jednego z pięciu starożytnych patriarchatów, którego historia sięga czasów biblijnych. Co powinniśmy wiedzieć o Patriarchacie Antiocheńskim?
Dziękuję za to pytanie, bo uwaga koncentruje się zazwyczaj na Konstantynopolu, jego konflikcie z Moskwą czy na innych lokalnych Kościołach jak np. w Gruzji. Teologię prawosławną studiowałam w Balamand, więc mogę mówić bezpośrednio o perspektywie antiocheńskiej.
Przede wszystkim warto podkreślić, że w Antiochii chrześcijanie po raz pierwszy zostają nazwani chrześcijanami (por. Dzieje Apostolskie 11,25–26). Tam działają apostołowie Piotr i Paweł, ale też Barnaba. Kościół antiocheński podkreśla, że jest nie tylko Kościołem apostolskim, ale wręcz Kościołem Pańskim, bo sam Chrystus głosił Ewangelię na terenach Tyru i Sydonu – to tereny dzisiejszego Libanu, ale należące do Patriarchatu Antiocheńskiego.
Z perspektywy prawosławnej, Patriarchat Antiocheński jest najstarszą autokefalią (niezależnością), nie jest nią nawet Jerozolima, która podlegała Antiochii, a Konstantynopola wówczas jeszcze nie było. Można jeszcze dodać Patriarchat Aleksandryjski jako Kościół Pański, ale to nie był okres nauczania, a ucieczki Świętej Rodziny przed prześladowaniami, a więc historia znana z opowieści bożonarodzeniowych.
Antiochia szczyci się pierwszeństwem w głoszeniu Ewangelii na terenach Gruzji, Armenii, Indii i Persji czy Cypru. Ta pozycja jest niekwestionowana, mimo że w dyptychach, a więc w porządku wymieniania zwierzchników podczas Boskiej Liturgii, Antiochia jest dziś dopiero na czwartym miejscu, a Jerozolima piątym. Obecne tereny kanoniczne Antiochii to kraje arabskie w Azji z wyjątkiem Palestyny i Jordanii (Patriarchat Jerozolimski), a więc głównie Liban i Syria. W każdym z krajów jest po sześć metropolii, w Syrii dodatkowo trzy biskupstwa i tysiące parafii.
Niemniej Patriarchat Antiocheński to też diecezje i parafie zagraniczne.
Tak, dlatego ten Kościół jest również ważny w kontekście współczesności i przyszłości. Misja zagraniczna rozpoczęła się od masowej ucieczki syro-libańskich chrześcijan już ponad 100 lat temu, jeszcze przed nastaniem reżimu Asadów (1971). Zagranicą nie działa Patriarchat Jerozolimski, więc także diaspora palestyńska czy jordańska, automatycznie przechodzi pod Antiochię. Dotyczy to wszystkich kontynentów zachodniego świata, stąd też Kościół szybko zaczął tłumaczyć teksty liturgiczne na języki z tych krajów, w których się pojawił.
Ilu języków używa Patriarchat Antiocheński?
Głównie arabski, zresztą, potocznie nazywany jest Kościołem Arabów. Są oczywiście wstawki po grecku, są parafie na terenie południowo-wschodniej Turcji, nie należące do Konstantynopola i tam jest używany turecki. W diasporze są wszystkie możliwe języki – dużo angielskiego, niemieckiego, hiszpański, portugalski czy francuski. Patriarchat Antiocheński zaczął bardzo przyciągać konwertytów na prawosławie, właśnie poprzez używanie lokalnych języków. Są też przejścia z islamu i dla byłych muzułmanów Patriarchat Antiocheński jest naturalnym kierunkiem. To Kościół dynamiczny, misyjny i otwarty na media społecznościowe.
Wróćmy jednak do dramatu z 22 czerwca. Na miejscu zamachu pojawił się patriarcha Jan X (Jazidżi).
Tak, to zwierzchnik Cerkwi. Jest oczywiście Arabem, bo wśród hierarchów nie ma biskupów, którzy nie byliby Arabami. Jest tylko jeden władyka – pół Serb, pół Arab i to w USA.
Przemówienie patriarchy w zniszczonej cerkwi udostępniane było w Internecie i emitowane na żywo w telewizji, choć w pewnym momencie władze przerwały transmisję.
Zanim jeszcze patriarcha dotarł do cerkwi w dzień po zamachu i w dniu pochówku, pojawił się w niedzielę wieczorem jeden z biskupów pomocniczych Romanos Hannat. W ostrych słowach zwrócił się do władz, podkreślając, że nowy rząd nie może składać się z samych szejków, tj. duchownych muzułmańskich i liderów, ale że potrzebni są eksperci w danych dziedzinach. Zaznaczył, że śledztwo nie tylko nie jest właściwie prowadzone, ale, że właściwie go nie ma. Jego wystąpienie nagrywali ludzie i przesyłali sobie nawzajem. Wypowiadał się także znany w mieście o. Melecjusz, kierujący chórem patriarszym w Damaszku, gdzie jest aż 14 parafii prawosławnych, w tym dwie są katedralne św. Krzyża i Zaśnięcia Bogarodzicy. Dzień po zamachu przybył patriarcha, ale to wystąpienie było jeszcze łagodne, koncentrowało się na modlitwie i zbadaniu sprawy na miejscu. W szpitalu odwiedził również rannych.
W cerkwi św. Eliasza patriarsze towarzyszyli duchowni różnych wyznań, w tym katolicy różnych obrządków, prawosławni tradycji orientalnych, ale także przedstawiciele wyznań wyrosłych z reformacji. Mimo że na co dzień te relacje nie zawsze są udane to w takim momencie była duchowa jedność. Także podczas pogrzebu obecni byli biskupi różnych wyznań, a arabski patriarcha unicki miał nawet czytanie, co przecież nie było oczywiste. I właśnie podczas kluczowego przemówienia patriarchy transmisja nieustannie się ucinała. Pomyślałam, że Internet jest przeciążony, ale w pewnym momencie sygnał zniknął w trakcie kazania, kiedy Jan X zaczął zdecydowanie wypowiadać się pod adresem obecnego rządu syryjskiego.
Patriarcha podkreślił, że chrześcijanie, a w szczególności wyznanie prawosławne, jest integralną częścią Syrii. Zaczął wymieniać konkretne wydarzenia, które dotknęły prawosławnych chrześcijan – wspomniał porwanie metropolitów, uprowadzenie mniszek z monasteru Sejdnaja i sam zamach. Mimo tego wszystkiego, wciąż trwamy – mówił. I po tych słowach transmisja się urwała. W Damaszku odcięto Internet, co zostało odebrane jako dodatkowa potwarz po tragedii. Trzeba dodać, że sygnały solidarności były również ze strony muzułmańskiej – niektórzy duchowni przychodzili składać kondolencje, a sporo ludzi oddawało krew w szpitalach.
Kazanie zaczęło już żyć własnym życiem, jest w Internecie i zostało przetłumaczone na j. angielski. Patriarcha podkreślił, że obiecywano stabilizację i harmonię, a sama Cerkiew zachowywała wstrzemięźliwość w pomniejszych zmianach wprowadzanych przez nowy reżim. Ludzie bali się wychodzić z domów, ale emocje były tak wielkie, że do cerkwi napływały tłumy i to nie tylko w Damaszku, ale w innych syryjskich miastach.
Na profilu Allah w cerkwi dostarczasz informacje na temat zamachu i sytuacji prawosławia w regionie. Jak kanonicznie wygląda sprawa syryjskich męczenników. Czy oni są już automatycznie świętymi Antiocheńskiej Cerkwi Prawosławnej i można już pisać ikony tudzież układać tropariony czy ich męczeństwo wymaga jeszcze potwierdzenia dekretem patriarszym czy synodalnym?
Kwestia kanonizacji w Kościele prawosławnym nie jest tak mocno sformalizowana jak w Kościele rzymskokatolickim. Jest oczywiście kanonizacja, ale rozumiana bardziej jako stwierdzenie faktu. Nie chodzi tyle o sprawdzanie i badanie, a o ogłoszenie.
Zasada w przypadku męczenników jest taka, że oni z automatu uznawani są za świętych, ale jeśli chodzi o oficjalną cześć im oddawaną to nigdy nie było przeszkód, żeby już powstawały ikony czy hymny. To się zawsze dzieje oddolnie. Dopóki jednak nie będzie oficjalnego ogłoszenia świętości przez sobór biskupów to nie ma jeszcze dnia wspomnienia w kalendarzu liturgicznym. Pojawiły się już pierwsze teksty poezji arabskiej ku czci męczenników, więc ten proces już się rozpoczął. Pojawiają się głosy, że kanonizacja powinna nastąpić jak najszybciej, wbrew naciskom politycznym.
Patriarcha podkreślił w kazaniu, że ostatni raz, kiedy cerkiew została zaatakowana w Damaszku to był rok 1860, gdy w trakcie pogromu zamordowano kilka tysięcy chrześcijan na czele z charyzmatycznym o. Józefem Damasceńskim. Ci męczennicy zostali kanonizowani dopiero na początku lat 90. XX wieku, czyli ponad 100 lat później. I co ciekawe, ich wspomnienie przypada na 10 lipca, czyli blisko daty tegorocznego zamachu. Są więc naciski, żeby nie czekać sto ileś lat. Oczywiście, wcześniej zdarzały się już zamachy wokół Damaszku. Zginął kapłan w miejscowości Qatana trakcie wojny domowej, ale nigdy nie doszło do ataku w stolicy.
Jeszcze 20 lat temu w Syrii żyło grubo ponad milion chrześcijan. Dziś te liczby oscylują w okolicy paruset tysięcy. W jaki sposób chrześcijaństwo jest niszczone w regionie?
Mówienie o liczbach na Bliskim Wschodzie jest trudne. Poza spektakularnymi zamachami, jak ten z 22 czerwca, utrudnianie życia chrześcijanom i zastraszanie to codzienność. Pamiętamy sytuacje w Iraku, gdy oznaczano drzwi chrześcijan wskazując na nich jako potencjalne ofiary. W Libanie czy w Syrii wciąż są miejscowości, które są całkowicie albo w znakomitej większości chrześcijańskie. Zdarza się, że w Wielki Piątek głośniej puszczane jest wezwanie muezzina – to są drobne rzeczy, ale pokazujące pewną optykę. Tam osiedlani są muzułmanie, co wywołuje poczucie napięcia. W miejscowości Malaoula, bardzo znanej, gdyż wciąż mówi się tam w języku aramejskim, którym posługiwał się Jezus, próbowano chrześcijan z domów wypędzać. Zdarzają się porwania kobiet lub zastraszenia.
W miejscach, gdzie chrześcijanie stanowią większość, niedziele są wolne, ale w Damaszku już nie i dlatego liturgia była wieczorem. To też specyfika Patriarchatu, który odpowiada na potrzeby wiernych i lokalne uwarunkowania.
Jak wygląda w kontekście Bliskiego Wschodu ekumeniczna koegzystencja?
Na co dzień jest mocne poczucie tożsamości wyznaniowej i te relacje bywają trudne, ale w takich chwilach, jak te po zamachu, odczuwane i widoczne jest poczucie jedności. Męczeństwo zbliża i łączy, to naturalne.
Jak wspomniałam silne jest przywiązanie do własnej tradycji i w relacjach międzychrześcijańskich istnieje obawa, aby nie posunąć się za daleko, tym bardziej, że w przypadku Kościołów wschodnich zjednoczonych z Rzymem, mamy skomplikowaną sytuacje różnych obrządków będących efektem wielu unii. Przykładowo, maronita, czyli wschodni obrządek katolicki obecny głównie w Libanie, powie w pierwszej kolejności o sobie, że jest maronitą, a nie katolikiem. Katolicyzm jest gdzieś w tle, nawet jeśli są dość mocno zlatynizowani. Melkici z kolei, a więc arabscy grekokatolicy (oficjalnie Grecki Melchicki Kościół Katolicki), nazywani są po prostu katolikami, gdyż obrządek łaciński nie jest tak liczny.
W libańskiej miejscowości Zahle, gdzie większość stanowią grekokatolicy (melkici) kontakty z prawosławnymi nie są najlepsze, gdyż tam unia wprowadzana była siłą – przekupstwem i mordem. Ale gdy dwa wieki temu, dokładnie 200 lat temu, nastała epidemia to do procesji unitów przyłączyli się też prawosławni, mimo że to nie jest częścią naszej duchowości. Do dziś na pamiątkę tego wydarzenia w procesji uczestniczą prawosławni.
Jakie są największe nieporozumienia dotyczące chrześcijan na Bliskim Wschodzie?
Gdy studiowałam w Libanie ktoś mi zadał pytanie: kto was w Polsce zewangelizował? Może nie bezpośrednio, ale pośrednio jesteśmy chrześcijanami przez Cerkiew antiocheńską. Te nieporozumienia są dość ogólnej natury i znane, jak choćby to, że jeśli chrześcijanin to od razu łączony jest z rzymskim katolicyzmem. Nawet wschodni katolicy są traktowani z pewną podejrzliwością jako nie do końca swoi.
Innym nieporozumieniem jest założenie, że chrześcijaństwo miało się pojawić wraz z krucjatami, a wcześniej to niczego tam nie było. Trzecia sprawa to pochodzenie etniczne chrześcijan, które jest bardzo zróżnicowane w zależności od Kościoła, wyznania czy obrządku i te trzy aspekty należy mocno rozdzielić, nawet jeśli przeciętnemu zjadaczowi chleba wydają się tożsame. Arab kojarzy się od razu z islamem, a są przecież miliony prawosławnych Arabów. Ironią losu jest to, że my na Zachodzie przejmujemy właściwie narrację muzułmańską, że przed nastaniem islamu panowała na Bliskim Wschodzie dżahilija, czyli wielka głupota i dopiero islam wszystko zmienił. Nic bardziej mylnego.
Co my jako chrześcijanie możemy zrobić dla syryjskich chrześcijan?
Modlić się i podawać prawdziwe informacje na temat tego, co się stało i co się dzieje. Szczególnie w kontekście migracji istotne jest obalanie stereotypów, nieróżnicowanie i powielanie uproszczeń.
Ważne jest podkreślanie ciągłości historycznej, że nie chodzi tylko o starożytną historię, ale że jest to żywa historia, która, niestety, ma czasami oblicze męczeństwa.
Dominika Kovačević-Younes, teolożka prawosławna pochodzenia polsko-serbskiego, absolwentka arabistyki UW w latach 2013–2018, Instytutu Teologicznego św. Jana Damasceńskiego Uniwersytetu Balamand w Libanie oraz Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Prowadzi projekty internetowe Allah w Cerkwi (arabskie chrześcijaństwo prawosławne) i “Po co jeść, skoro można pościć” (prawosławna liturgika). Autorka artykułów naukowych i popularnonaukowych oraz różnych wystąpień z zakresu arabskiego prawosławia oraz liturgiki rytów wschodnich. Prywatnie żona prawosławnego Araba z Libanu, absolwenta seminarium prawosławnego.