Opinie

Unieść różnorodność — rozmowa z o. Tomaszem Dostatnim OP o ekumenizmie, chrześcijaństwie i Czechach


Świat będzie coraz bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny, nie tyl­ko w wymia­rze reli­gij­nym i musi­my się nauczyć unieść róż­no­rod­ność — mówi w roz­mo­wie z ekumenizm.pl o. Tomasz Dostat­ni OP, jeden z naj­bar­dziej zna­nych pol­skich domi­ni­ka­nów, popu­la­ry­za­tor dzieł ks. Toma­sza Hali­ka, znaw­ca pro­ble­ma­ty­ki cze­skiej, eku­me­ni­sta przez 20 lat zwią­za­ny z Lubli­nem. 



Prze­glą­da­łem arty­ku­ły na temat ojca i są dość róż­no­rod­ne. Tu ‘otwar­ta twarz pol­skie­go Kościo­ła’, a tam ‘zna­ny ze swo­je­go libe­ra­li­zmu’ zakon­nik. Kim ojciec wła­ści­wie jest?

Wol­ność to jest jed­na z pod­sta­wo­wych war­to­ści chrze­ści­jań­skich i zara­zem war­to­ści głę­bo­ko biblij­nych. Zarów­no w Sta­rym, jak i Nowym Testa­men­cie mowa jest o wol­no­ści. Czło­wiek jako oso­ba wol­na sta­je przed Panem Bogiem i w tym zna­cze­niu, kie­dy mówi się o libe­ra­li­zmie to trze­ba pamię­tać, czym jest libe­ra­lizm. To jest ide­olo­gia jak wie­le innych ide­olo­gii, wie­le -izmów jak np. kato­li­cyzm, ewan­ge­li­cyzm czy inne. Kato­li­cyzm jest dość póź­nym poję­ciem. Znacz­nie mi bliż­sze jest poję­cie kato­lic­ko­ści, powszech­no­ści chrze­ści­jań­stwa. Nie mam zbyt dobre­go zda­nia na temat ide­olo­gi­za­cji war­to­ści, ale war­tość wol­no­ści jest dla mnie bar­dzo waż­na.

Dla­cze­go?

Jestem domi­ni­ka­ni­nem, pocho­dzę z zako­nu, któ­ry od 800 lat w struk­tu­rze hie­rar­chicz­nej Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go wpi­sa­ne ma w swo­je kon­sty­tu­cje oddol­ny wybór prze­ło­żo­nych. Jeste­śmy jed­ną z nie­licz­nych insty­tu­cji w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim, któ­ra bar­dzo ceni wybo­ry prze­pro­wa­dza­ne na każ­de sta­no­wi­sko. W innych zako­nach też są kapi­tu­ły, któ­re wybie­ra­ją pro­win­cja­ła i radę, ale ta rada mia­nu­je czę­sto prze­orów, a my wszę­dzie na świe­cie wybie­ra­my swo­ich prze­ło­żo­nych na okre­ślo­ną kaden­cję. To jest war­tość wol­no­ści, o któ­rej mówię, dla­te­go też nie chciał­bym być zaszu­flad­ko­wa­ny do ide­olo­gii libe­ra­li­zmu.

Jak ojciec zma­gał się z libe­ra­li­zmem?

Przez 5 lat pro­wa­dzi­łem wydaw­nic­two domi­ni­kań­skie W dro­dze, w któ­rym bar­dzo świa­do­mie, kon­ty­nu­ując dzie­ło moje­go poprzed­ni­ka o. Macie­ja Zię­by, wyda­wa­łem książ­ki takich ame­ry­kań­skich neo­kon­ser­wa­ty­stów jak Richard Neu­haus, Micha­el Novak czy też Geo­r­ge Weigel. W latach 80. zaczy­ty­wa­li­śmy się w książ­ce Nova­ka „Duch demo­kra­tycz­ne­go kapi­ta­li­zmu” i on jako kato­lik poka­zy­wał pod­sta­wo­we war­to­ści demo­kra­tycz­ne i to nie tyl­ko w sen­sie poli­tycz­nym, ale kul­tu­ro­wym i etycz­nym. Twier­dził, że nie ma demo­kra­cji bez pod­gle­bia, któ­rym jest wol­ność.

Ale jeśli mówi­my o struk­tu­rze hie­rar­chicz­nej dla prze­cięt­ne­go czło­wie­ka ist­nie­je pewien zgrzyt mię­dzy hie­rar­chią, posłu­szeń­stwem a wol­no­ścią. Jak to pogo­dzić?

W tych dniach po 20 latach odcho­dzę z Lubli­na. To jest decy­zja moje­go pro­win­cja­ła. Jestem w struk­tu­rze hie­rar­chicz­nej i zakon­nej, skła­da­łem ślu­by posłu­szeń­stwa. Potra­fię – wyni­ka to z moje­go pro­ce­su ducho­we­go i reli­gij­ne­go – odna­leźć w decy­zji pro­win­cja­ła wol­ność, nawet jeśli się z tą decy­zją nie zga­dzam zarów­no mery­to­rycz­nie, jak i po ludz­ku. W koń­cu dobro­wol­nie wstą­pi­łem do zako­nu, zło­ży­łem ślu­by, kształ­ci­łem bra­ci jako magi­ster nowi­cja­tu i dokład­nie to pyta­nie, któ­re pan zada­je, nie jest dla mnie w tych dniach jakimś teo­re­tycz­nym roz­wa­ża­niem, ale cał­kiem prak­tycz­nym, w któ­rym też odnaj­du­ję wol­ność.

Czy­li trud­no jest mówić o wol­no­ści abso­lut­nej w Koście­le?

Zadaj­my sobie pyta­nie, czy poza Kościo­łem ist­nie­je wol­ność abso­lut­na? Czy są takie sytu­acje spo­łecz­ne lub rodzin­ne, gdzie mogę być abso­lut­nie czło­wie­kiem wol­ny? Tu wró­cę do Micha­ela Nova­ka i jego poję­cia wol­no­ści – co jest gra­ni­cą wol­no­ści? Po pierw­sze wol­ność dru­gie­go czło­wie­ka lub pra­wo. Poję­cie abso­lut­nej wol­no­ści jest w Panu Bogu. On jest abso­lut­nie wol­ny. Wymie­nił­bym jesz­cze trze­ci czyn­nik – odpo­wie­dzial­ność.

Brzmi bar­dzo lute­rań­sko

Cóż, nie mam pre­ten­sji. Dla mnie brzmi po kato­lic­ku.

Sko­ro mowa o domi­ni­ka­nach…. w 800-let­niej histo­rii były róż­ne eta­py. W domi­ni­kań­skim wię­zie­niu sie­dział Igna­cy Loy­ola, a przed nim wie­lu innych, któ­rych dro­gi roze­szły się z Kościo­łem rzym­skim. Domi­ni­ka­nie byli spe­ca­mi od tro­pie­nia here­zji, a czy­ta­jąc rela­cję o 30. rocz­ni­cy jubi­le­uszu kapłań­stwa ojca natra­fi­łem na sfor­mu­ło­wa­nie, że o. Dostat­ni jest pro­mo­to­rem eku­me­ni­zmu w pol­skiej pro­win­cji domi­ni­kań­skiej. Skąd to zain­te­re­so­wa­nie eku­me­ni­zmem?

Bar­dzo waż­nym wyda­rze­niem był dla mnie Sobór Waty­kań­ski II, otwar­cie Kościo­ła na doświad­cze­nie współ­cze­sne­go świa­ta i jed­nym ze słów klu­czy – oprócz otwar­cia – jest rów­nież dia­log, czy­li roz­mo­wa lub spo­tka­nie. To praw­da, że wśród naj­wy­bit­niej­szych domi­ni­kań­skich teo­lo­gów byli tacy, któ­rzy kształ­to­wa­li sobór rów­nież w kate­go­rii eku­me­ni­zmu, w tym przede wszyst­kim o. Yves Con­gar OP. Ja się w tym wycho­wa­łem i uwa­żam to za bar­dzo waż­ne prze­sła­nie Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go — dia­log eku­me­nicz­ny czy roz­mo­wy z reli­gia­mi nie­chrze­ści­jań­ski­mi. Zaraz po świę­ce­niach kapłań­skich zamiesz­ka­łem w Cze­cho­sło­wa­cji, a póź­niej w Cze­chach jako pierw­szy pro­boszcz pol­skiej para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej, któ­rą zresz­tą zakła­da­łem. Wcze­śniej mia­łem rów­nież roz­licz­ne kon­tak­ty, choć zako­ny w Cze­cho­sło­wa­cji nie ist­nia­ły ofi­cjal­nie, a bra­cia dzia­ła­li w pod­zie­miu. Dla mnie było zupeł­nie natu­ral­ne funk­cjo­no­wa­nie w dia­lo­gu z inny­mi wyzna­nia­mi.

Czy­li pierw­sza stycz­ność z eku­me­ni­zmem to dopie­ro Cze­chy?

Nie, w Pozna­niu. Moje abso­lut­nie pierw­sze zetknię­cie z innym wyzna­niem, a kon­kret­nie ewan­ge­li­cy­zmem, to była pani Ewa Wal­ter, któ­ra przez rok uczy­ła mnie mate­ma­ty­ki w poznań­skim liceum, a póź­niej jej mąż – ks. Jan Wal­ter został senio­rem (bisku­pem) die­ce­zji war­szaw­skiej i pro­bosz­czem Para­fii Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skiej Świę­tej Trój­cy w War­sza­wie. Po latach spo­tka­łem p. Wal­ter w War­sza­wie dzię­ki ks. bp. Zdzi­sła­wo­wi Tran­dzie i było to bar­dzo miła roz­mo­wa. Rów­no­le­głe w tym samym cza­sie mia­łem stycz­ność z pra­wo­sła­wiem. Moja sio­stra miesz­ka w Bia­ło­wie­ży i byłem zacie­ka­wio­ny pra­wo­sła­wiem. Odwie­dza­jąc ją zwie­dza­łem oko­li­ce Haj­nów­ki, Dubi­cze Cer­kiew­ne i inne. Były to cie­ka­we doświad­cze­nia spo­tka­nia z inno­ścią. A więc pani Wal­ter, Pod­la­sie i wła­śnie Cze­chy.

A zatem wątek eku­me­nicz­ny i mię­dzy­na­ro­do­wy…

Pola­cy w Cze­cho­sło­wa­cji, trzy­dzie­ści lat temu, to byli zarów­no pol­scy robot­ni­cy, jak i Pola­cy z Zaol­zia. Ci ostat­ni byli ewan­ge­li­ka­mi albo kato­li­ka­mi. Bra­łem udział w Kon­gre­sie Pola­ków w Cie­szy­nie i byłem zaprzy­jaź­nio­ny z p. Bro­ni­sła­wem Walic­kim, pol­skim lute­ra­ni­nem, któ­ry od lat 60. miesz­kał w Pra­dze i miał żonę kato­licz­kę. Jego wujem był jeden z senio­rów w pol­skim Koście­le lute­rań­skim. Walic­ki był sze­fem Klu­bu Pol­skie­go, a pod koniec życia prze­pro­wa­dził się do Biel­ska. Wią­że z nim dwa wspo­mnie­nia eku­me­nicz­ne – kie­dyś zapro­sił mnie na nabo­żeń­stwo w Pra­dze, na któ­rym miał być pol­ski biskup ewan­ge­lic­ki. Zapro­sił mnie i z chę­cią przy­sze­dłem. Roz­po­czy­na się nabo­żeń­stwo, na ambo­nę wcho­dzi bp Zdzi­sław Tran­da z Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­ne­go i zaczy­na gło­sić dłu­gie kaza­nie — od począt­ku do koń­ca po cze­sku. Im dłu­żej mówił, tym zauwa­ży­łem, że ten język zna dobrze. Oczy­wi­ście, kaza­nie miał napi­sa­ne, ale bez zna­jo­mo­ści języ­ka nie moż­na było powie­dzieć go w taki spo­sób. Pod­czas aga­py zapy­ta­łem ‘Księ­że Bisku­pie skąd tak dobrze zna ksiądz cze­ski’, a on mi odpo­wie­dział, że przez 30 lat był pro­bosz­czem w Zelo­wie, gdzie kaza­nia mówi się po cze­sku do dzi­siaj. Tego typu doświad­cze­nia były dla mnie kształ­tu­ją­ce.

A dru­gie wspo­mnie­nie?

Zwią­za­ne jest z umie­ra­ją­cą żoną p. Walic­kie­go, któ­ra leża­ła z powo­du nowo­two­ru w jed­nym z pra­skich szpi­ta­li. I tak pol­ski lute­ra­nin przy­szedł do rzym­sko­ka­to­lic­kie­go księ­dza z proś­bą o ostat­nią posłu­gę dla swo­jej żony. Zda­rzy­ło mi się to do tej pory tyl­ko raz. Mia­łem wte­dy 29 może 30 lat i były to dla mnie nie­zwy­kle waż­ne doświad­cze­nia budo­wa­nia chrze­ści­jań­skiej rela­cji z inny­mi.

Wróć­my jed­nak do pro­mo­cji eku­me­ni­zmu

Tak, kie­dyś peł­ni­łem urząd ofi­cja­ła, pro­mo­to­ra, w naszej pro­win­cji do spraw Iusti­tia et Pax oraz wła­śnie eku­me­ni­zmu. Zade­cy­do­wa­ła o tym kapi­tu­ła pro­win­cjal­na, któ­ra co czte­ry lata powie­rza róż­nym oso­bom dodat­ko­we funk­cje. Dużo na ten temat czy­ta­łem, pisa­łem i anga­żo­wa­łem się w ini­cja­ty­wy eku­me­nicz­ne, nie tyl­ko tu w Lubli­nie.

Wia­do­mo, że o. Yves Con­gar spo­ty­kał się z opo­rem w kon­tek­ście swo­jej dzia­łal­no­ści eku­me­nicz­nej – czy ojciec miał podob­ne doświad­cze­nia?

Nie, raczej to była obo­jęt­ność niż opór. Od Sobo­ru Waty­kań­skie­go II eku­me­nizm jest czę­ścią dok­try­ny Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i czę­ścią dusz­pa­ster­stwa. Poja­wia­ły się pyta­nia, czy nie jest to mar­twa idea, a to z bar­dzo pro­ste­go powo­du sto­sun­ków licz­bo­wych. Pol­ska to nie Cze­chy ani Niem­cy. Inne Kościo­ły są zde­cy­do­wa­nie mniej­szo­ścio­we i kato­li­cy w Pol­sce nie dostrze­ga­ją za bar­dzo innych i to nie dla­te­go, że ich nie ma, tyl­ko dla­te­go, że nie­do­wi­dzą. Może gdy­by innych wyznań było wię­cej, sytu­acja wyglą­da­ła­by ina­czej, ale wia­do­mo, że po 1945 kra­jo­braz wyzna­nio­wy total­nie się zmie­nił – Żydzi zosta­li wymor­do­wa­ni, gra­ni­ce prze­su­nię­te, Niem­cy prze­sie­dle­ni, pra­wo­sław­ni w więk­szo­ści zosta­li na wscho­dzie, i to prze­ło­ży­ło się na homo­ge­nicz­ność kra­jo­bra­zu reli­gij­ne­go. W tym kon­tek­ście przy­po­mi­na mi się spo­tka­nie z wybit­nym pol­skim bohe­mi­stą i byłym amba­sa­do­rem w Cze­chach prof. Jac­kiem Balu­chem. Kie­dy on, czy ja pró­bo­wa­li­śmy wie­lo­krot­nie poka­zy­wać Cze­chom pol­skie chrze­ści­jań­stwo to Baluch czę­sto cyto­wał roz­mo­wę z jakimś austriac­kim opa­tem i mówił: „Wam by się przy­da­ło takie 15% pro­te­stan­tów i wte­dy byście ina­czej patrzy­li na świat.”

Byłem nie­daw­no na spo­tka­niu z pew­nym zna­nym domi­ni­ka­ni­nem, pod­czas któ­re­go stwier­dził, że eku­me­nizm owszem tak, ale nie­ko­niecz­nie tutaj w Pol­sce, bo tak napraw­dę nie ma z kim. Czy to poczu­cie samo­wy­star­czal­no­ści i więk­szo­ści nie pro­wa­dzi nie­uchron­nie do ducho­wej mar­twi­cy?

Wśród pol­skich księ­ży moż­na dopa­trzyć się takiej posta­wy, ale ona nie wyni­ka zawsze ze złej woli. Chciał­bym przy­wo­łać tutaj o. Jana Górę OP, ini­cja­to­ra pro­jek­tu led­nic­kie­go. Sobór Waty­kań­ski II prze­ży­wał jako mło­dy kle­ryk, nie był wro­giem eku­me­ni­zmu, ale go nie rozu­miał. Nie miał ducho­wej potrze­by, żeby zapra­szać ludzi z innych tra­dy­cji chrze­ści­jań­skich, żeby nam opo­wie­dzie­li, jak czy­ta­ją Pismo Świę­te albo jak się modlą. Jed­nak był otwar­ty. Wie­lo­krot­nie mu o tym mówi­łem i kie­dyś powie­dział, żebym kogoś zapro­sił, jed­nak sam z sie­bie nie widział takiej potrze­by. Pastor Robert Gam­ble z Kościo­ła angli­kań­skie­go, opo­wia­dał mło­dym na Led­ni­cy jak czy­ta Pismo Świę­te. Pol­ska po 1945 roku pod wpły­wem komu­ni­zmu i bez dużych mniej­szo­ści reli­gij­nych ufor­mo­wa­ła przez dwa, trzy poko­le­nia całą gru­pę ludzi, któ­ra zatra­ci­ła cie­ka­wość inno­ścią. Cho­ciaż trze­ba też dodać, że o. Góra jeź­dził do Taize i przy­jaź­nił się z tam­tej­szy­mi brać­mi. Myślę jed­nak, że on to trak­to­wał nie­co ina­czej – bar­dziej cho­dzi­ło o muzy­kę i ducho­wość niż o eku­me­nizm jako taki. Po pro­stu nie miał tego doświad­cze­nia. War­to dodać, że o. Góra był pierw­szym pro­mo­to­rem kano­nów z Taize, któ­re tłu­ma­czył na pol­ski i wpro­wa­dzał do Kościo­ła na począt­ku lat 80.

Jest ojciec ini­cja­to­rem pro­jek­tu dwóch ambon w Lubli­nie. Na dwóch kazal­ni­cach sto­ją przed­sta­wi­cie­le róż­nych tra­dy­cji reli­gij­nych i dys­ku­tu­ją. Czy może­my zatem uznać z zado­wo­le­niem, że mamy w Pol­sce kul­tu­rę spo­ru i potra­fi­my się spie­rać?

Pro­jekt liczy rów­no 20 lat. Poja­wił się, gdy przy­sze­dłem do Lubli­na w 2000 roku, a było to dokład­nie pod­czas I Kon­gre­su Kul­tu­ry Chrze­ści­jań­skiej, któ­ry zaini­cjo­wał abp Józef Życiń­ski. Roz­ma­wia­my aku­rat w Bra­mie Grodz­kiej Teatru NN i zało­ży­ciel tego miej­sca, Tomasz Pie­tra­sie­wicz, rzu­cił hasło abp. Życiń­skie­mu, że ist­nie­je taka legen­da w Lubli­nie, iż dwie ambo­ny u domi­ni­ka­nów słu­ży­ły do roz­mów z pro­te­stan­ta­mi. Przez 20 lat, dwa lub trzy razy w roku pro­wa­dzi­łem deba­tę dwóch ambon.

Jaki był zamysł tej ini­cja­ty­wy – dys­pu­ta reli­gij­na na mia­rę XVI wie­ku czy napa­rzan­ka zna­na z dzi­siej­szych mediów?

Bar­dzo mi zale­ża­ło, aby to był dia­log, a nie dra­pież­ny spór jak w stu­dio u red. Moni­ki Olej­nik. Mnie zale­ża­ło, aby na jeden temat spoj­rzeć z róż­nych stron – czy to będzie krzyż, czy kara śmier­ci, były deba­ty o femi­ni­zmie chrze­ści­jań­skim. One nie były tyl­ko rzym­sko­ka­to­lic­ko-lute­rań­skie czy sze­rzej pro­te­stanc­kie, ale też rzym­sko­ka­to­lic­ko-pra­wo­sław­ne, ale tak­że z przed­sta­wi­cie­la­mi juda­izmu czy isla­mu. Bywa­ło też, że na żad­nej z ambon nie stał kato­lik – była taka deba­ta z udzia­łem pro­bosz­czów para­fii pra­wo­sław­nej i ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skiej, a ja z dołu pro­wa­dzi­łem tę deba­tę.

Mówił ojciec o legen­dzie dwóch ambon – ile praw­dy jest w tej opo­wie­ści?

W naszej bazy­li­ce usta­wio­ne są naprze­ciw sie­bie dwie ambo­ny, któ­re pocho­dzą z XVIII wie­ku. Sta­ra­łem się odro­bić lek­cje z histo­rii nt. tej legen­dy i co się oka­za­ło? Nigdy w XVIII wie­ku Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki nie był już tak otwar­ty, aby inno­wier­ców zapro­sić do kościo­ła, a już o zapro­sze­niu na ambo­nę nie wspo­mi­na­jąc. Posta­no­wi­łem jed­nak badać temat głę­biej, skąd w ogó­le ta opo­wieść się wzię­ła. Oka­za­ło się, że legen­da odno­si się do począt­ku XVII wie­ku – 1616–1620 – cza­su jed­nej z naj­pięk­niej­szych kart chrze­ści­jań­stwa w Pol­sce. W naszym koście­le, owszem, odby­wa­ły się deba­ty, ale nie na ambo­nach, któ­re poja­wi­ły się 150 lat póź­niej, ale po pro­stu w koście­le i to mię­dzy kato­li­ka­mi a Brać­mi Pol­ski­mi, czy­li tzw. aria­na­mi. One są zapi­sa­ne w Kodek­sie Kor­szu­ań­skim na Węgrzech. Deba­ty były nie­sły­cha­nie cie­ka­we – po pierw­sze odby­wa­ły się po łaci­nie i w cza­sie sesji Try­bu­na­łu Koron­ne­go, kie­dy zjeż­dża­ła się szlach­ta do Lubli­na, któ­ra na począt­ku XVII wie­ku w nie­któ­rych rejo­nach Pol­ski była w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści kal­wiń­ska. Chcia­no debat, któ­re orga­ni­zo­wa­no, w tym z udzia­łem Bra­ci Pol­skich.

Dla­cze­go po łaci­nie?

Zarów­no jed­ni i dru­dzy teo­lo­dzy pod­kre­śla­li, że ludzie nie muszą wszyst­kie­go rozu­mieć. Przed deba­tą wyno­szo­no Naj­święt­szy Sakra­ment, bo nie wia­do­mo było, jak się deba­ty zakoń­czą, choć koń­czy­ły się spo­koj­nie, a mar­szał­kiem Try­bu­na­ły Koron­ne­go był jeden z Fir­le­jów, któ­ry sam był pro­te­stan­tem i przy­dzie­lał aria­nom straż mar­szał­kow­ską, aby spo­koj­nie mogli dojść do gra­nic mia­sta. To nie­zwy­kle waż­ne, że kie­dy Euro­pą trzę­sła woj­na trzy­dzie­sto­let­nia, my wte­dy dys­ku­to­wa­li­śmy. Wła­śnie ta reflek­sja mnie zain­spi­ro­wa­ła i uwa­ża­łem, że ten ele­ment jest pol­skie­mu chrze­ści­jań­stwu potrzeb­ny. Wiel­kie wra­że­nie m.in. na kato­li­kach zro­bił ks. Michał Jabłoń­ski, gdy mówił o refor­mo­wa­nym spoj­rze­niu na modli­twę i przede wszyst­kim krzyż. Nasza bazy­li­ka nazy­wa się rów­nież Pod­wyż­sze­nia Krzy­ża Świę­te­go i prze­cho­wy­wa­ne są w niej reli­kwie Krzy­ża i choć podej­ście do reli­kwii nas róż­ni to jed­nak krzyż jest wspól­ną prze­strze­nią dia­lo­gu.

Czy to nie jest tak, że nas chrze­ści­jan prę­dzej skło­ni do roz­mo­wy seku­la­ry­za­cja, a wów­czas sto­su­nek licz­bo­wy więk­szo­ści do mniej­szo­ści sta­nie się względ­ny?

W cią­gu ostat­nich 30 lat moc­no przy­ło­ży­łem do rękę, aby w pol­skim myśle­niu teo­lo­gicz­nym, ale też filo­zo­fii reli­gii, obec­ny był cze­ski ks. Tomasz Halik, czło­wiek, któ­ry w tej czę­ści Euro­py jest bez wąt­pie­nia jed­nym z naj­wy­bit­niej­szych teo­lo­gów chrze­ści­jań­skich. W swo­ich książ­kach, z któ­rych wszyst­kie są prze­tłu­ma­czo­ne na język pol­ski, doty­ka pro­ble­mu laicy­za­cji i ate­izmu w spo­sób głę­bo­ko filo­zo­ficz­ny z naci­skiem na aspekt doświad­cze­nia, gdyż sam jest uczniem Jana Patocz­ki, wybit­ne­go cze­skie­go filo­zo­fa, pre­kur­so­ra cze­skiej feno­me­no­lo­gii. Wie­le razy tłu­ma­czy­łem Hali­ka na róż­nych zjaz­dach, spo­tka­niach i kon­fe­ren­cjach, widzia­łem jak ludzie go inten­syw­nie słu­cha­li w prze­świad­cze­niu, że doty­ka wła­śnie naszych pro­ble­mów, w tym doświad­cze­nia laicy­za­cji, któ­ra nie musi być rozu­mia­na nega­tyw­nie lub być przed­mio­tem lęku.

Trud­no jed­nak unik­nąć wra­że­nia, że seku­la­ry­za­cja jest stra­sza­kiem w prze­mó­wie­nia duchow­nych róż­nych wyznań, któ­rzy w kaza­niach roz­po­ście­ra­ją obraz ducho­wej apo­ka­lip­sy.

Przy­po­mi­na mi się sytu­acja, kie­dy prof. Han­na Suchoc­ka prze­sta­ła być amba­sa­do­rem Pol­ski przy Sto­li­cy Apo­stol­skiej i wyda­ła książ­kę o rzym­skich kościo­łach sta­cyj­nych – cho­dzi o śre­dnio­wiecz­ną tra­dy­cję, zgod­nie z któ­rą na każ­dy dzień Wiel­kie­go Postu prze­zna­czo­ny jest jeden kościół, do któ­re­go przy­cho­dzą piel­grzy­mi. Suchoc­ka opi­su­je Bazy­li­kę św. Jana na Late­ra­nie, kate­drę rzym­ską, gdzie król Fran­cji, a dziś pre­zy­dent Fran­cji jest kano­ni­kiem! Han­na Suchoc­ka przy­wo­ła­ła sytu­ację, kie­dy ówcze­sny pre­zy­dent Nico­las Sar­ko­zy przy­jął tytuł i wygło­sił prze­mó­wie­nie nt. świec­ko­ści i laic­ko­ści. Suchoc­ka cytu­je go, a on przy­po­mi­na pozy­tyw­ne rozu­mie­nie świec­ko­ści: doświad­cze­nie dro­gi laic­kiej nie musi ozna­czać cze­goś, co jest w kontrze do chrze­ści­jań­stwa czy Kościo­ła.

Czy zatem ten aspekt świec­ko­ści i laic­ko­ści to jest jedy­na rzecz, któ­rej chrze­ści­ja­nie w Pol­sce mogą się uczyć od chrze­ści­jan w Cze­chach?

Jest jesz­cze inna kwe­stia i o wie­le waż­niej­sza: prze­ży­wa­nia toż­sa­mo­ści chrze­ści­jań­skiej, budo­wa­nia nie na tra­dy­cji ludo­wej, a oso­bi­stym wybo­rze Chry­stu­sa w swo­im życiu. Spo­tka­łem bar­dzo wie­lu ludzi w Cze­chach, wcze­śniej Cze­cho­sło­wa­cji, i mam tu na myśli kato­li­ków, gdzie widzia­łem, że fun­da­men­tem nie jest to, że się wycho­wa­li w rodzi­nie chrze­ści­jań­skiej, ale że oso­bi­ście w swo­im życiu odkry­li Boga żywe­go i ten oso­bi­sty wybór ich kształ­tu­je.

W Pol­sce przy­ję­ło się powo­ły­wać na auto­ry­tet Jana Paw­ła II. Czy ten mecha­nizm dzia­ła w Cze­chach, kie­dy mowa jest na przy­kład o kato­li­ku Vac­la­vie Havlu?

Pol­ski kato­li­cyzm ma w zde­cy­do­wa­nym pro­cen­cie pod­gle­bie endec­kie, a więc naro­do­we i nacjo­na­li­stycz­ne i z tym cią­gle nie daje sobie rady. W każ­dym wymia­rze – spo­łecz­nym, oso­bi­stym, poli­tycz­nym. Woj­ty­ła był inny. Jak się otwo­rzy jego książ­kę „Pamięć i toż­sa­mość” to odwo­łu­je się do inne­go doświad­cze­nia pol­skie­go chrze­ści­jań­stwa, a mia­no­wi­cie do doby jagiel­loń­skiej, któ­ra też jest pew­nym mitem, choć zde­cy­do­wa­nie plu­ra­li­stycz­nym. To Pol­ska, w któ­rej kato­li­cy, pra­wo­sław­ni, pro­te­stan­ci i Żydzi mie­li swo­je miej­sce w struk­tu­rze pań­stwa i spo­łe­czeń­stwa.

A Cze­chy?

Nale­ży nie­co odcza­ro­wać obra­zek Havla – zarów­no za jego życia, jak i póź­niej. Havel nie był tak sym­pa­tycz­nie odbie­ra­ny w Cze­chach, jak to mia­ło miej­sce w Pol­sce. To u nas na ścia­nach wisia­ły pla­ka­ty ‘Havel na Wawel’. W Cze­chach spo­ty­kał się z kry­ty­ką naj­pierw twar­dych śro­do­wisk komu­ni­stycz­nych i pro­szę pamię­tać, że w Cze­chach par­tia komu­ni­stycz­na ist­nie­je do dzi­siaj, jak rów­nież w tej czę­ści spo­łe­czeń­stwa, któ­ra odsło­ni­ła swo­ją twarz przy pierw­szych powszech­nych wybo­rach pre­zy­denc­kich (2013 r.), gdyż wcze­śniej pre­zy­dent wybie­ra­ny był przez zgro­ma­dze­nie naro­do­we.

Gdy odby­wa­ły się te wybo­ry, a o urząd sta­rał się Milos Zeman i Karol ksią­żę Schwa­rzen­berg to oka­za­ło się, jak to spo­łe­czeń­stwo jest popu­li­stycz­ne, nacjo­na­li­stycz­ne i anty­nie­miec­kie, i jak łatwo moż­na roze­grać te trzy ele­men­ty w wybo­rach powszech­nych. Havel jest posta­cią bar­dzo zna­ną na świe­cie, a w Czech oczy­wi­ście uzna­wa­ną, ale nie ma takie­go mitu, jak­by nam się w Pol­sce wyda­wa­ło.

A co z hie­rar­cha­mi, któ­rzy doświad­cza­li prze­śla­do­wań w okre­sie cze­cho­sło­wac­kim, a póź­niej zda­wa­li się być gło­sem spo­łecz­ne­go sumie­nia – kard. Miro­sla­vem Vlkiem i Domi­ni­kiem Duką?

Wbrew pozo­rom kar­dy­nał Vlk był kimś zupeł­nie innym od Duki i ta róż­ni­ca sta­ła się widocz­na, kie­dy Duka został kar­dy­na­łem. Domi­nik Duka jest domi­ni­ka­ni­nem i był moim pro­win­cja­łem. Przez pięć lat miesz­ka­li­śmy w jed­nym klasz­to­rze i byli­śmy sąsia­da­mi przez ścia­nę. Zna­my się z cza­sów komu­ni­stycz­nych. Zro­bi­łem wywiad-rze­kę po cze­sku (prze­tłu­ma­czo­ną na j. pol­ski, i na hisz­pań­ski w Peru) z arcy­bi­sku­pem Duką krót­ko przed jego nomi­na­cją kar­dy­nal­ską. Mówiąc naj­de­li­kat­niej jak mogę – ojciec Domi­nik Duka jest moim wiel­kim roz­cza­ro­wa­niem. Zoba­czy­łem, że on z dysy­den­ta i więź­nia poli­tycz­ne­go, z pod­ziem­ne­go zakon­ni­ka i współ­więź­nia Havla, w momen­cie, gdy został arcy­bi­sku­pem Pra­gi (wcze­śniej był ordy­na­riu­szem Hra­dec Kra­lo­ve), poszedł w toż­sa­mość kato­lic­ką, któ­rą histo­ria Czech bar­dzo dobrze zna, a okre­śla­na jest mia­nem austro­ka­to­li­cy­zmu.

Któ­ra pole­ga na..?

Bli­skich rela­cjach tro­nu i ołta­rza. On zawsze miał sen­ty­ment do Habs­bur­gów, ale mnie się wyda­wa­ło, że cho­dzi bar­dziej o sen­ty­ment histo­rycz­no-woj­sko­wy, gdyż Duka pocho­dzi z rodzi­ny woj­sko­wej. Dzi­siaj zauwa­żam, że Duka nie inspi­ru­je już poko­le­nia mło­dych kato­li­ków, bo jego bli­skość z ludź­mi spra­wu­ją­cy­mi wła­dzę jest bli­sko­ścią ana­lo­gicz­ną do całe­go poję­cia austro­ka­to­li­cy­zmu. Z kolei kar­dy­nał Vlk był zupeł­nie inny. Też miał doświad­cze­nie pod­ziem­ne­go Kościo­ła i był ufor­mo­wa­ny przez kato­lic­ki ruch Foco­la­re zało­żo­ny przez Chia­rę Lubich. Funk­cjo­no­wał w trud­niej­szej rze­czy­wi­sto­ści – arcy­bi­sku­pem pra­skim został w 1991 roku zaraz po kard. Tomasz­ku i miał wię­cej pro­ble­mów z budo­wa­niem struk­tur die­ce­zjal­nych i for­ma­cją kapłań­ską.

W Pol­sce mamy kard. Wyszyń­skie­go z jego zna­ny­mi prze­mo­wa­mi, a czy kard. Vlk mówił coś podob­nie prze­ło­mo­we­go?

Pamię­tam jego tekst wygło­szo­ny w Ber­li­nie z pyta­niem ‘Co z komu­ni­zmu zosta­ło w nas?’. On sobie zda­wał spra­wę, że spo­łe­czeń­stwo cze­skie wycho­dząc z komu­ni­zmu nie­sie w sobie doświad­cze­nie, któ­re nale­ża­ło­by prze­my­śleć. Przy­to­czył reflek­sję poja­wia­ją­cą się w Cze­chach, że o ile we Fran­cji prze­my­śla­no na róż­nych płasz­czy­znach Wiel­ką Rewo­lu­cję – tak­że filo­zo­ficz­nej – tak w Cze­chach nie uczy­nio­no podob­nej rze­czy po upad­ku komu­ni­zmu.

Czy cze­skie spo­łe­czeń­stwo jest zain­te­re­so­wa­ne tym, co ma do powie­dze­nia Kościół – nie tyl­ko Duka czy Halik?

Ten typ reflek­sji i świa­dec­twa chrze­ści­jań­skie­go, któ­re daje Tomasz Halik jest dla cze­skiej inte­li­gen­cji i spo­łe­czeń­stwa inspi­ru­ją­cy. Każ­da książ­ka Hali­ka wyda­wa­na w Cze­chach, a mówi­my o per­spek­ty­wie 30 lat, sprze­da­je się każ­do­ra­zo­wo w nakła­dzie co naj­mniej 40 tys. egzem­pla­rzy. Ten kraj jest czte­ry razy mniej­szy od Pol­ski, więc to jest tak jak­by u nas książ­ka roz­cho­dzi­ła się w nakła­dzie 160 tys. egzem­pla­rzy. Jego reflek­sja jest inte­re­su­ją­ca dla wie­lu. Poja­wia­ją się oczy­wi­ście kry­ty­cy z róż­nych stron, ale to poka­zu­je rów­nież, że Halik jest czy­ta­ny i słu­cha­ny, chęt­nie oglą­da­ny. Poza tym od 30 lat pro­wa­dzi para­fię aka­de­mic­ką przy Moście Karo­la. Podob­nie było przez pewien czas z Havlem, gdy w listach wię­zien­nych do żony, któ­re były wła­ści­wie trak­ta­ta­mi o cha­rak­te­rze filo­zo­ficz­nym, nie uży­wa nigdy sło­wa Bóg, ale mówi o abso­lut­nym hory­zon­cie, posłu­gu­je się nowy­mi sfor­mu­ło­wa­nia­mi, poprzez któ­re chce wyra­żać doświad­cze­nie ducho­we. Mówił o abso­lut­nym mini­mum etycz­nym dla świa­ta, argu­men­tu­jąc, że są takie war­to­ści, któ­re są dla wszyst­kich ludzi akcep­to­wal­ne.

Czy para­dok­sal­nie Cze­chom nie jest łatwiej niż Pola­kom dotrzeć do sed­na chrze­ści­jań­skie­go orę­dzia, a to z powo­du bra­ku tej pań­stwo­wo-naro­do­wej nad­bu­do­wy?

Nie mówił­bym, że jest łatwiej, a raczej bym mówił o innym doświad­cze­niu i o innej dro­dze chrze­ści­jań­skiej. W Cze­chach pozna­łem auten­tycz­nych, wciąż żyją­cych męczen­ni­ków chrze­ści­jań­skich. Jeśli ktoś spę­dza w sta­li­now­skim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym albo kopal­niach ura­no­wych 12 albo 14 lat w latach 50. i 60. i to tyl­ko dla­te­go, że był zaan­ga­żo­wa­nym chrze­ści­ja­ni­nem – kato­li­kiem czy ewan­ge­li­kiem – to jest to trud­ne do prze­bi­cia świa­dec­two wia­ry. Miesz­ka­łem w klasz­to­rze z domi­ni­ka­ni­nem o. Vitem. W wię­zie­niu w Pilź­nie na Borach spę­dził dzie­więć mie­się­cy w izo­lat­ce trzy na czte­ry metry, któ­rej ani razu nie opu­ścił. Nie odpra­wiał mszy i fakt, że on stam­tąd wyszedł zdro­wy psy­chicz­nie to dzi­wi­li się sami kla­wi­sze, któ­rzy pamię­ta­li cza­sy przed­wo­jen­ne i wojen­ne. Stam­tąd nikt nie wycho­dził w jed­nym kawał­ku. Stam­tąd ludzi wyno­szo­no. I wła­śnie takich ludzi jak o. Vit spo­ty­ka­łem wie­lu. Trud­no jest więc mówić, że Cze­chom jest łatwiej – mie­li po pro­stu inne doświad­cze­nie niż Pola­cy, inne­go rodza­ju ucisk, w któ­rym moc­no wybrzmie­wa ewan­ge­licz­na prze­stro­ga ‘będzie­cie prze­śla­do­wa­ni’ i oni tego w rady­kal­ny spo­sób dozna­li, a następ­nie dalej to prze­ka­za­li.

Jakie przy­nio­sło to owo­ce?

Jest bar­dzo wie­lu ludzi, któ­rzy przy­ję­li chrzest w wie­ku doro­słym i w momen­cie, w któ­rym sta­wa­li się chrze­ści­ja­na­mi ich rodzi­ny i przy­ja­cie­le uwa­ża­li ich za waria­tów. Oni musie­li wyka­zać się ogrom­nym har­tem ducha, żeby to wytrzy­mać. Ina­czej to wyglą­da­ło na Mora­wach czy na Sło­wa­cji, ale w Cze­chach tak wła­śnie było. Przez 30 lat ks. Halik ochrzcił kil­ka­na­ście tysię­cy ludzi doro­słych i wszy­scy prze­szli przez dłu­gi kate­chu­me­nat.

Jak się mówi o Chry­stu­sie do ludzi, któ­rzy nie mają tła chrze­ści­jań­skie­go, są – podob­nie jak w daw­nej NRD – wyrwa­ni i ode­rwa­ni od kul­tu­ro­wej cią­gło­ści, a chrze­ści­jań­stwo postrze­ga­ją jako coś zupeł­nie obce­go i nie­zna­ne­go, wię­cej, ate­izm stał się for­mą reli­gii?

Po czę­ści już na to pyta­nie odpo­wie­dzia­łem. Nie cho­dzi wła­śnie o gło­sze­nie jakiejś teo­rii z ambo­ny, ale o prze­dłu­że­nie oso­bi­ste­go doświad­cze­nia wia­ry poprzez świa­dec­two opar­te na egzy­sten­cjal­nym doświad­cze­niu. W Pol­sce bar­dzo rzad­ko o tym sły­chać, kaza­nia są mora­li­za­tor­sko-poucza­ją­ce, tłu­ma­czą­ce. W Cze­chach mogą mieć te aspek­ty, ale czło­wiek zawsze widzi, że ten kazno­dzie­ja mówi z doświad­cze­nia wła­sne­go nawró­ce­nia czy zma­ga­nia się z Panem Bogiem. W ten spo­sób ludzie poszu­ku­ją­cy odnaj­du­ją auten­tyzm, ale też coś, co dla nich jest prze­ko­ny­wu­ją­ce. Jest takie sta­re powie­dze­nie poja­wia­ją­ce się już u Ojców Kościo­ła, a więc z okre­su, w któ­rym więk­szość ludzi nie była chrze­ści­ja­na­mi: tak żyj­cie i tak mów­cie, żeby ludzie was pyta­li o Boga, o któ­rym mówi­cie, o uza­sad­nie­nie waszej wia­ry. Czy­li nie cho­dzi o ide­olo­gicz­ne star­cie, ale o świa­dec­two wia­ry wypły­wa­ją­ce z ser­ca. To jest keryg­mat chrze­ści­jań­ski.

Aspekt doświad­cze­nia czy wręcz prze­ży­cia poja­wia się dziś szcze­gól­nie w prze­strze­ni pro­te­stan­ty­zmu ewan­ge­li­kal­ne­go i ma swo­je prze­ło­że­nie na śro­do­wi­ska cha­ry­zma­tycz­ne w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim. Może to jest wła­śnie recep­ta na suk­ces?

Tu jest jed­nak pew­na róż­ni­ca – nie cho­dzi tutaj o to, że ja sta­ję przed wami i skła­dam wam świa­dec­two, bo to jest czę­sto nała­do­wa­ne emo­cja­mi i ma tro­chę taki show­mań­ski wydźwięk, co też zresz­tą kry­ty­ku­je ks. Halik, ale o zasto­so­wa­nie meto­dy bio­gra­ficz­nej do opo­wie­dze­nia o doświad­cze­niu reli­gij­nym. Pro­szę zauwa­żyć, że jed­ną z naj­waż­niej­szych ksią­żek chrze­ści­jań­skich są Wyzna­nia św. Augu­sty­na. Po raz pierw­szy w histo­rii ktoś opo­wie­dział o Panu Bogu, jak On wkro­czył w jego życie. To jest jed­nak coś inne­go od ewan­ge­li­kal­no-cha­ry­zma­tycz­ne­go opo­wie­ści, jest spo­koj­niej­szym uka­za­nie obec­no­ści Boga w życiu.

W Pol­sce coraz czę­ściej mówi się o kata­stro­fal­nej licz­bie powo­łań kapłań­skich. Czy ta sytu­acja zaczy­na coraz bar­dziej przy­po­mi­nać cze­skie uwa­run­ko­wa­nia?

Wca­le nie uwa­żam, że mamy w Pol­sce kata­stro­fal­ną sytu­ację. Nie patrzę na spa­dek licz­by powo­łań w kate­go­riach tyl­ko spo­łecz­nych czy socjo­lo­gicz­nych. Uwa­żam, że mniej­sza licz­ba powo­łań po epo­ce Jana Paw­ła II ma swój wymiar reli­gij­ny. A może Pan Bóg chce, aby w Pol­sce było mniej powo­łań i aby te powo­ła­nia były bar­dziej auten­tycz­ne, lepiej wykształ­co­ne? Może Kościół kato­lic­ki w Pol­sce zoba­czył, że trze­ba budo­wać moc­niej­sze wię­zi ze świec­ki­mi? Owszem, powo­łań jest mniej, ale to nie jest tra­ge­dia. A zatem zamiast snu­cia kata­stro­ficz­nych wizji istot­niej­sze jest pyta­nie: co Pan Bóg chce przez to powie­dzieć?

A co z Cze­cha­mi?

W Koście­le cze­skim czy sło­wac­kim powo­łań nie ma dużo, a jed­nak te Kościo­ły są żywe swo­im doświad­cze­niem wia­ry, a dzie­je się to nie tyl­ko poprzez księ­ży. Pamię­tam przed laty świę­ce­nia w Hra­dec Kra­lo­ve, któ­rych udzie­lał o. Domi­nik Duka. Widzia­łem księ­ży, któ­rzy przy­je­cha­li na te świę­ce­nia. Nagle sobie uświa­do­mi­łem, że to jest nowe i inne poko­le­nie księ­ży, któ­re pamię­ta­łem z koń­ca lat 80. i począt­ku 90. Wte­dy śred­nia wie­ku kapła­na wyno­si­ła 70+, a nagle mija 15–20 lat i w Koście­le rze­czy­wi­ście mamy nowe poko­le­nie 40-lat­ków. A zatem przy tej samej licz­bie wier­nych, Kościół odżył, nawet jeśli tych powo­łań nie było aż tak dużo.

Z oka­zji swo­ich 30. rocz­ni­cy świę­ceń kapłań­skich powie­dział ojciec w wywia­dzie, że ‘Ewan­ge­lia to dobra nowi­na, a nie wojen­ny sztan­dar’. Bio­rąc pod uwa­gę doświad­cze­nia ostat­nich 30 lat i to, cze­go jeste­śmy świad­ka­mi w ostat­nich latach, jakie są ojca pro­gno­zy i marze­nia pod adre­sem pol­skie­go chrze­ści­jań­stwa?

Marze­nie, żeby­śmy dobrze prze­my­śle­li to wszyst­ko, co pro­po­nu­je i o czym przy­po­mi­na papież Fran­ci­szek, czy­li sta­ra­li się przede­fi­nio­wać czym jest Kościół i Eucha­ry­stia. Fran­ci­szek mówi o swo­jej naj­bar­dziej zna­nej defi­ni­cji szpi­ta­la polo­we­go czy o doświad­cze­niu oczysz­cze­nia Kościo­ła nie tyl­ko z pro­ble­mu pedo­fi­lii, ale też men­tal­no­ści, któ­rą on okre­śla jako kle­ry­kal­ną lub kor­po­ra­cyj­ną. Cho­dzi o powrót do źró­deł Ewan­ge­lii jako fun­da­men­tu życia chrze­ści­jań­skie­go. I jest jesz­cze marze­nie nie­co inne­go doświad­cze­nia życia w zla­icy­zo­wa­nym świe­cie – mniej poucza­nia innych, ale wię­cej tro­ski o wspól­ne życie.

Co ojciec ma kon­kret­nie na myśli?

Mamy choć­by przy­kład z toczą­cej się kam­pa­nii wyko­rzy­sta­nia hasła LGBT do budo­wa­nia poli­tycz­ne­go kapi­ta­łu. Mam przy­ja­ciół LGBT, w tym chrze­ści­jan LGBT, i ja chcę z nimi oraz z każ­dym innym w tym świe­cie sie­dzieć na tej samej ław­ce i nie chcę niko­go z niej zrzu­cać. Jak ktoś mnie będzie pytał o moją wia­rę, życie i kapłań­stwo to będę odpo­wia­dał, ale chcę z inny­mi ludź­mi pra­co­wać, roz­ma­wiać i miesz­kać albo też modlić się. Świat będzie coraz bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny, nie tyl­ko w wymia­rze reli­gij­nym i musi­my się nauczyć unieść róż­no­rod­ność.



Gale­ria

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.