Rozmowy

Arcybiskup Paetz wraca na salony


Coraz bar­dziej widocz­na nadak­tyw­ność abp. Juliu­sza Paet­za wywo­łu­je publicz­ne zgor­sze­nie. Zapra­sza­nie go na uro­czy­sto­ści, kon­ce­le­bro­wa­nie przez nie­go istot­nych mszy czy spo­tka­nia z papie­żem poka­zu­ją, że Kościół hie­rar­chicz­ny ma już dość sepa­ro­wa­nia byłe­go metro­po­li­ty poznań­skie­go. Spra­wa arcy­bi­sku­pa Juliu­sza Paet­za nigdy nie zosta­ła wyja­śnio­na do koń­ca. Jego prze­nie­sie­nie na eme­ry­tu­rę, choć dla wie­lu sta­no­wi­ło dowód jego winy, dla innych było tyl­ko smut­nym koń­cem “medial­nej nagon­ki” na metro­po­li­tę poznań­skie­go. […]


Coraz bar­dziej widocz­na nadak­tyw­ność abp. Juliu­sza Paet­za wywo­łu­je publicz­ne zgor­sze­nie. Zapra­sza­nie go na uro­czy­sto­ści, kon­ce­le­bro­wa­nie przez nie­go istot­nych mszy czy spo­tka­nia z papie­żem poka­zu­ją, że Kościół hie­rar­chicz­ny ma już dość sepa­ro­wa­nia byłe­go metro­po­li­ty poznań­skie­go.

Spra­wa arcy­bi­sku­pa Juliu­sza Paet­za nigdy nie zosta­ła wyja­śnio­na do koń­ca. Jego prze­nie­sie­nie na eme­ry­tu­rę, choć dla wie­lu sta­no­wi­ło dowód jego winy, dla innych było tyl­ko smut­nym koń­cem “medial­nej nagon­ki” na metro­po­li­tę poznań­skie­go. Brak wyja­śnie­nia, co było przy­czy­ną prze­nie­sie­nia arcy­bi­sku­pa na eme­ry­tu­rę, czy decy­zja o zezwo­le­niu mu na uczest­ni­cze­nie we wszyst­kich publicz­nych uro­czy­sto­ściach przy­czy­ni­ły się jesz­cze do wzmoc­nie­nia wąt­pli­wo­ści co do jego winy. To wła­śnie tam­te decy­zje i zanie­dba­nia (wca­le nie­ko­niecz­nie rzym­skie) są przy­czy­ną, dla któ­rej abp Paetz może pró­bo­wać — wspie­ra­ny zresz­tą przez część hie­rar­chii — znów zaist­nieć w pol­skim Koście­le.


Spo­tka­nia z papie­żem, takie jak to, do któ­re­go doszło przed dzie­się­cio­ma dnia­mi, są tyl­ko jed­nym z ele­men­tów tej mister­nej gry, któ­rej celem jest jeśli nie unie­win­nie­nie byłe­go metro­po­li­ty, to przy­naj­mniej dys­kret­ne wpro­wa­dze­nie go z powro­tem na kościel­ne salo­ny.


Stop­nio­we oczysz­cza­nie


“Unie­win­nia­nie” arcy­bi­sku­pa Paet­za roz­po­czę­ło się już daw­no temu. Począt­ko­wo przy­bie­ra­ło dość ostroż­ne for­my. A to pry­mas Pol­ski w wywia­dzie dla KAI stwier­dził, że “wstrzą­sy w tzw. spra­wie poznań­skiej są w dużej mie­rze kre­owa­ne przez media”, a to jakiś duchow­ny zapro­sił abp. Paet­za na uro­czy­stość bierz­mo­wa­nia w swo­jej para­fii, a to nauko­wiec z Pozna­nia powie­dział, że nie ma dowo­dów na jakie­kol­wiek nie­wła­ści­we zacho­wa­nia sek­su­al­ne arcy­bi­sku­pa. Siłę tych wypo­wie­dzi wzmac­nia­ły jesz­cze sym­bo­licz­ne decy­zje, jak choć­by ta o zamiesz­ka­niu arcy­bi­sku­pa Paet­za w cie­niu kate­dry — w spe­cjal­nie dla nie­go wyre­mon­to­wa­nym pała­cy­ku na Ostro­wie Tum­skim.


Wszyst­ko to razem, choć skon­tro­wa­ne ostrym oświad­cze­niem Waty­ka­nu zaka­zu­ją­cym metro­po­li­cie senio­ro­wi spra­wo­wa­nia posłu­gi bisku­piej na tere­nie archi­die­ce­zji poznań­skiej, spra­wi­ło, że wie­lu wier­nych zaczę­ło zada­wać pyta­nie o rze­czy­wi­stą winę arcy­bi­sku­pa. — Nie przed­sta­wio­no dowo­dów, nie uka­ra­no bisku­pa, a do tego pozwo­lo­no mu pozo­stać w cie­niu kate­dry; może więc nie było dowo­dów na jego winę, a on sam stał się ofia­rą medial­nej nagon­ki — zaczę­li powta­rzać nie tyl­ko zwo­len­ni­cy arcy­bi­sku­pa. I nawet trud­no się im dzi­wić, widząc, jak stop­nio­wo hie­rar­cha wra­cał na kościel­ne salo­ny, jak­by nic w jego prze­szło­ści się nie sta­ło.


Chęt­nie widzia­ny gość?


Śmierć Jana Paw­ła II tyl­ko przy­spie­szy­ła ten powrót. Pierw­szym sygna­łem, że jest na to zgo­da istot­nych dla pol­skie­go Kościo­ła osób, był ingres arcy­bi­sku­pa Sta­ni­sła­wa Dzi­wi­sza — abp Paetz poja­wił się na nim jako nor­mal­ny gość, któ­re­go obec­ność niko­go nie dzi­wi­ła. O ile jed­nak tę obec­ność moż­na było tłu­ma­czyć wzglę­da­mi kano­nicz­ny­mi, na ingre­sy zapra­sza się bowiem wszyst­kich zarów­no eme­ry­to­wa­nych, jak i aktyw­nych bisku­pów, o tyle już kolej­nych wizyt metro­po­li­ty senio­ra nie da się wyja­śnić w ten spo­sób. A mowa tu choć­by o przy­ję­ciu na cześć kar­dy­na­ła Dzi­wi­sza wyda­nym przez zgro­ma­dze­nie Legio­ni­stów Chry­stu­sa na tere­nie rzym­skie­go Uni­wer­sy­te­tu Regi­na Apo­sto­lo­rum, któ­re odby­ło się w mar­cu 2006 roku. W nim tak­że, choć tu nie było już żad­nych powo­dów kano­nicz­nych, uczest­ni­czył abp Paetz.


Pierw­szym medial­nym potwier­dze­niem tego stop­nio­we­go wpro­wa­dza­nia arcy­bi­sku­pa na salo­ny sta­ła się piel­grzym­ka Bene­dyk­ta XVI do Pol­ski. To w jej trak­cie Pola­cy mogli zoba­czyć, jak usu­nię­ty ze sta­no­wi­ska arcy­bi­skup poufa­le wita się z papie­żem i przez dłuż­szą chwi­lę z nim roz­ma­wia. Póź­niej nie­ofi­cjal­nie tłu­ma­czo­no, że metro­po­li­ta senior sam się wepchał przed papie­ża i wymu­sił na nim tę chwi­lę roz­mo­wy, ale nie­smak i medial­ny obraz pozo­stał, jesz­cze wzmac­nia­jąc wra­że­nie, że spra­wy Paet­za nigdy nie było. A póź­niej było już tyl­ko łatwiej. Pre­zy­dent Pozna­nia Ryszard Gro­bel­ny, tłu­ma­cząc, dla­cze­go mia­sto zapro­si­ło arcy­bi­sku­pa do kon­ce­le­bro­wa­nia mszy świę­tej z oka­zji rocz­ni­cy Czerw­ca ’56 roku, mógł spo­koj­nie powie­dzieć: — Jak sami pań­stwo wie­cie, ten temat nie został jed­no­znacz­nie roz­strzy­gnię­ty. Abp Paetz jest oso­bą, któ­ra funk­cjo­nu­je w Koście­le.


I rze­czy­wi­ście trud­no było odmó­wić pre­zy­den­to­wi racji. Po kon­ce­le­brze mszy pod poznań­ski­mi krzy­ża­mi arcy­bi­skup Paetz brał udział w wie­lu innych uro­czy­sto­ściach, w tym w ingre­sie bisku­pa Wacła­wa Depy do kate­dry w Zamo­ściu. Wte­dy jak zawsze tłu­ma­czo­no jego obec­ność wymo­ga­mi kano­nicz­ny­mi, czy­li koniecz­no­ścią zapro­sze­nia na ingres wszyst­kich bisku­pów, tak­że tych eme­ry­to­wa­nych. Powrót zaś na salo­ny przy­pie­czę­to­wa­ły pona­wia­ne wizy­ty arcy­bi­sku­pa w Rzy­mie i sze­ro­ko komen­to­wa­ne roz­mo­wy z Bene­dyk­tem XVI.


Grzech zanie­cha­nia


Ofi­cjal­nie oczy­wi­ście nikt gło­śno nie mówi o unie­win­nie­niu arcy­bi­sku­pa. Rzecz­ni­cy pra­so­wi czy bisku­pi zazwy­czaj odma­wia­ją komen­ta­rzy doty­czą­cych obec­no­ści arcy­bi­sku­pa Paet­za na roz­ma­itych kościel­nych uro­czy­sto­ściach, a nowy metro­po­li­ta poznań­ski abp Sta­ni­sław Gądec­ki — co jakiś czas — przy­po­mi­na o obo­wią­zu­ją­cych abp. Paet­za ogra­ni­cze­niach. Jed­nak nawet te nie­licz­ne wypo­wie­dzi, któ­re się poja­wia­ją, każą przy­pusz­czać, że ist­nie­je dość powszech­ne prze­ko­na­nie, iż dość już sepa­ro­wa­nia byłe­go metro­po­li­ty poznań­skie­go. — Był taki pogląd, któ­ry mówił, że wszy­scy w łodzi powin­ni być czy­ści i świę­ci, a resz­ta za bur­tę. Jestem prze­ko­na­ny, że nie jest to praw­dzi­wy obraz Kościo­ła. My niko­go za bur­tę wyrzu­cić nie może­my, bez wzglę­du na to, czy jest dobry, czy jest zły. Dla każ­de­go miło­sier­dzie boże całe życie, dopó­ki żyje — pod­kre­ślał pod­czas dys­ku­sji o uczest­nic­twie abp. Paet­za w uro­czy­sto­ściach poznań­skich (rocz­ni­cy wyda­rzeń 1956 roku) abp Gądec­ki.


I choć nie spo­sób nie zgo­dzić się z taką wizją miło­sier­dzia boże­go, to nie­ste­ty nie uwzględ­nia ona publicz­ne­go zgor­sze­nia, jakie sta­no­wi coraz bar­dziej widocz­na nadak­tyw­ność abp. Paet­za. Zapra­sza­nie go na uro­czy­sto­ści, kon­ce­le­bro­wa­nie przez nie­go istot­nych mszy czy powra­ca­ją­ce obraz­ki przed­sta­wia­ją­ce go pod­czas sym­pa­tycz­nych roz­mów z papie­żem nie są bowiem nic nie­zna­czą­cy­mi spo­tka­nia­mi sta­rych zna­jo­mych, ale waż­ny­mi sym­bo­la­mi sto­sun­ku do odpo­wie­dzial­no­ści moral­nej hie­rar­chii. Albo bowiem arcy­bi­skup był winien — i wte­dy z bra­ku widocz­nej poku­ty czy choć­by wyzna­nia win powi­nien być odse­pa­ro­wa­ny od wszel­kiej publicz­nej dzia­łal­no­ści (co nie ozna­cza prze­cież wyrzu­ce­nia go z łodzi Kościo­ła), albo — jak dowo­dzi choć­by Radio Mary­ja — był cał­ko­wi­cie nie­win­ny, ale wte­dy nale­ża­ło­by tak­że o tym poin­for­mo­wać opi­nię publicz­ną i uka­rać win­nych nie­słusz­nie oskar­ża­ją­cych arcy­bi­sku­pa.


Ter­tium non datur! Wszel­kie inne dzia­ła­nia sym­bo­licz­nie rela­ty­wi­zu­ją moral­ne naucza­nie Kościo­ła i poka­zu­ją, że podwój­ne stan­dar­dy moral­no­ści — inne dla hie­rar­chów niż dla zwy­kłych wier­nych — są w Koście­le w Pol­sce raczej nor­mą niż wypad­kiem przy pra­cy.


Tomasz P. Ter­li­kow­ski


Tekst uka­zał się w dzi­siej­szej “Rzecz­po­spo­li­tej”

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.