Ewangelia w działaniu
- 15 maja, 2003
- przeczytasz w 3 minuty
ROZMOWA Z PASTOR AGNES VON KIRCHBACH, PROBOSZCZEM PARAFII EWANGELICKO-REFORMOWANEJ W PARYŻU — Jest pani Niemką, luteranką, a jednocześnie pastorem parafii reformowanej w Paryżu-Colombes. Takie zestawienie jest dla nas dosyć szokujące. (…) Jak do tego doszło?- Jest pani Niemką, luteranką, a jednocześnie pastorem parafii reformowanej w Paryżu-Colombes. Takie zestawienie jest dla nas dosyć szokujące. W naszym Kościele Ewangelicko-Reformowanym Prawo Wewnętrzne dopuszcza wprawdzie ordynację kobiet, […]
ROZMOWA Z PASTOR AGNES VON KIRCHBACH, PROBOSZCZEM PARAFII EWANGELICKO-REFORMOWANEJ W PARYŻU
- Jest pani Niemką, luteranką, a jednocześnie pastorem parafii reformowanej w Paryżu-Colombes. Takie zestawienie jest dla nas dosyć szokujące. (…) Jak do tego doszło?
- Jest pani Niemką, luteranką, a jednocześnie pastorem parafii reformowanej w Paryżu-Colombes. Takie zestawienie jest dla nas dosyć szokujące. W naszym Kościele Ewangelicko-Reformowanym Prawo Wewnętrzne dopuszcza wprawdzie ordynację kobiet, ale jak dotąd ani u nas, ani w żadnym innym Kościele w Polsce nie ma kobiety-pastora. A ponadto — luteranka u reformowanych, Niemka wśród Francuzów… Jak do tego doszło?
- Żąda Pani opowiedzenia całej historii, która jednak jest dość prosta. Urodziłam się przed 44 laty w północnych Niemczech, w miejscowości Hinckel n. Kieł. Ale moja rodzina wywodzi się z Saksonii, którą opuściła po II wojnie światowej. Była to rodzina z pastorskimi tradycjami — mój ojciec, a przed nim, dziadek byli pastorami. Mój dziadek od początku był w opozycji wobec reżymu nazistowskiego, należał do Kościoła Wyznającego. Aresztowany, umarł (a może został zamordowany?) już po wojnie, w sowieckim wiezieniu w Berlinie.Dziadek, choć pastor luterański, był osobistym przyjacielem papieża Piusa XII. Na wieść o losie naszej rodziny papież swoimi kanałami przesłał memu ojcu pewną sumę pieniędzy, co pozwoliło na wybudowanie małego domku w Hinckel, gdzie przyszłam na świat.Wzrastałam wiec z jednej strony w atmosferze głębokiej wiary, a z drugiej — w bolesnej świadomości istnienia granicy, która przedzieliła Niemcy, dzieląc też naszą rodzinę. Z tymi, którzy pozostali w NRD, nie mogliśmy się kontaktować, dlatego od dzieciństwa granice uważałam za zło — wszystkie granice, jakie dzielą ludzi, nie dając im się poznać, zrozumieć, przyjaźnić.Początkowo interesowałam się biologią i takie studia ukończyłam w Berlinie. Ale po studiach trafiłam — trochę z ciekawości, trochę przypadkiem — do Taize. Pobyt tam. dłuższy zresztą, uświadomił mi, że pragnę innej drogi życiowej.
- Jak długo była Pani w Taize?
- Dziewiętnaście lat. Żyłam tam we wspólnocie. Wtedy też postanowiłam, że nie założę rodziny, lecz cale moje życie oddam Jezusowi. Ale po prawie dwudziestu latach życia w tej cudownej enklawie zrozumiałam, że powinnam wrócić do świata i służyć ludziom. Wyjechałam z Taize i wstąpiłam na Wydział Teologiczny Uniwersytetu w Lyonie. Ot i wszystko.
- No, nie wszystko, bo nie wiem, kto i kiedy Panią ordynował ani jak trafiła Pani do paryskiej parafii reformowanej.
- Zamieszkałam po studiach w Paryżu i tam w 1996 r., a więc dość późno jak na rozpoczęcie służby duszpasterskiej, ordynował mnie abp Jean-Marc Viollet. W Paryżu jest dziesięć parafii reformowanych, nie ma luterańskich, ale chcę zwrócić uwagę, że właściwie we Francji nie istnieje wyraźny podział między obu konfesjami. Jest Federacja Kościołów Protestanckich Francji, w której oba te Kościoły ściśle ze sobą współpracują, a od przyjęcia ustaleń Konkordii leuenberskiej posługę duszpasterską w parafiach mogą sprawować duchowni ordynowani w obu Kościołach. Oczywiście Kościół reformowany jest większy (stąd tyle parafii paryskich), ale ogólnie mówi się — protestanci.
Na dalszą część wywiadu zapraszamy na strony Magazynu Ekumenicznego Semper Reformanda