Rozmowy

Kłamstwo ma krótkie nogi


Ordy­na­riusz wło­cław­ski Wie­sław Mering został zare­je­stro­wa­ny jako taj­ny współ­pra­cow­nik Służ­by Bez­pie­czeń­stwa o pseu­do­ni­mie Lucjan – wyni­ka z akt Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej. Współ­pra­co­wał też z PRL-owskim wywia­dem pod­czas poby­tu we Fran­cji — dono­si dzi­siej­sza “Rzecz­po­spo­li­ta”. Z doku­men­tów zgro­ma­dzo­nych w tecz­ce kon­tak­tu ope­ra­cyj­ne­go „Lucjan” wyni­ka, że ks. Wie­sław Mering zwer­bo­wa­ny został w dru­giej poło­wie lat 70. „Wie­sław Mering pozo­sta­wał w zain­te­re­so­wa­niu ope­ra­cyj­nym Wydzia­łu IV KWMO w Gdań­sku od maja 1975 r. […]


Ordy­na­riusz wło­cław­ski Wie­sław Mering został zare­je­stro­wa­ny jako taj­ny współ­pra­cow­nik Służ­by Bez­pie­czeń­stwa o pseu­do­ni­mie Lucjan – wyni­ka z akt Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej. Współ­pra­co­wał też z PRL-owskim wywia­dem pod­czas poby­tu we Fran­cji — dono­si dzi­siej­sza “Rzecz­po­spo­li­ta”.

Z doku­men­tów zgro­ma­dzo­nych w tecz­ce kon­tak­tu ope­ra­cyj­ne­go „Lucjan” wyni­ka, że ks. Wie­sław Mering zwer­bo­wa­ny został w dru­giej poło­wie lat 70. „Wie­sław Mering pozo­sta­wał w zain­te­re­so­wa­niu ope­ra­cyj­nym Wydzia­łu IV KWMO w Gdań­sku od maja 1975 r. Wyty­po­wa­no go na kan­dy­da­ta do wer­bun­ku, uwzględ­nia­jąc fakt, że utrzy­mu­je roz­le­głe kon­tak­ty z księż­mi die­ce­zji cheł­miń­skiej stu­diu­ją­cy­mi na wyż­szych uczel­niach kato­lic­kich oraz kadrą nauko­wą uczel­ni kato­lic­kich. (…) W tym okre­sie prze­ka­zy­wał służ­bie war­to­ścio­we infor­ma­cje o sytu­acji w kurii i die­ce­zji cheł­miń­skiej, a tak­że o kadrze nauko­wej Semi­na­rium Duchow­ne­go w Pel­pli­nie. W dniu 9.11.1976 zakoń­czo­no pro­ces pozy­ski­wa­nia Wie­sła­wa Merin­ga przez świa­do­my wybór pseu­do­ni­mu oraz chęć kon­ty­nu­owa­nia spo­tkań oraz dal­sze­go udzie­la­nia infor­ma­cji na tema­ty inte­re­su­ją­ce SB” – czy­ta­my w tecz­ce „Lucja­na”.


Ks. Mering był uwa­ża­ny za cen­ne­go współ­pra­cow­ni­ka SB. „Według opi­nii Wydzia­łu IV KWMO w Gdań­sku dotych­cza­so­wa współ­pra­ca z TW była ope­ra­cyj­nie war­to­ścio­wa. W trak­cie pra­cy z TW nie stwier­dzo­no ele­men­tów dekon­spi­ra­cji” – rapor­to­wał ofi­cer pro­wa­dzą­cy.


Wię­cej:


Biskup wło­cław­ski w aktach IPN


Komen­tarz


I sta­ło się to, co się stać musia­ło. Dzien­ni­ka­rze dotar­li do doku­men­tów, któ­re sfal­sy­fi­ko­wa­ły z takim hukiem ogło­szo­ny raport, któ­ry miał dowo­dzić, że w Pol­skim Epi­sko­pa­cie nie ma niko­go, kto by współ­pra­co­wał kie­dyś z bez­pie­ką (no może, ale to też nie było pew­ne dla hie­rar­chów, poza arcy­bi­sku­pem Sta­ni­sła­wem Wiel­gu­sem). Teraz wia­do­mo już (z donie­sień “Rzecz­po­spo­li­tej”, że taka oso­ba (przy­naj­mniej jed­na) była, że sama wybra­ła sobie pseu­do­nim, prze­ka­zy­wa­ła infor­ma­cje (w tym typo­wa­ła nowych TW, czy­li szko­dzi­ła) i przyj­mo­wa­ła pre­zen­ty. Cho­dzi o obec­ne­go ordy­na­riu­sza wło­cław­skie­go, bisku­pa Wie­sła­wa Merin­ga.


Co będzie dalej moż­na oczy­wi­ście prze­wi­dzieć z dużą dozą pew­no­ścią. Zaraz oka­że się, że biskup (wte­dy jesz­cze ksiądz) wpraw­dzie — jak Bill Clin­ton — palił, ale się nie zacią­gał, a w ogó­le to (jak w tra­cie skan­da­lu z Moni­cą Lewin­sky, gdzie nie było wia­do­mo, co ozna­cza sto­su­nek sek­su­al­ny) nie wia­do­mo, co to jest współ­pra­ca z bez­pie­ką. Arcy­bi­sku­pa łącz­ni­ka w wal­ce z lustra­cją i dzien­ni­ka­rza­mi wes­prze, jak zwy­kle nie­za­wod­na w takich sytu­acjach “Gaze­ta Wybor­cza”, prze­ma­wia­ją­ca jed­nym gło­sem z Radiem Mary­ja. I po kil­ku dniach spra­wa ucich­nie. A uka­rze się, co naj­wy­żej tych, któ­rzy gło­śno o niej mówi­li.


Ale nie zmie­ni to tego, że praw­da wyszła na jaw. I wca­le nie cho­dzi o współ­pra­cę jakiejś czę­ści duchow­nych z apa­ra­tem bez­pie­czeń­stwa, bo o niej wia­do­mo było od daw­na, ale o praw­dę doty­czą­cą kon­dy­cji moral­nej Epi­sko­pa­tu. A jest ona taka, że w imię kor­po­ra­cyj­ne­go inte­re­su bisku­pi nie mają obaw, by kła­mać, mata­czyć, roz­mi­jać się z praw­dą (wybór okre­śle­nia zale­ży od stop­nia “uczuć reli­gij­nych”). Dla dobra kil­ku­na­stu ludzi wysta­wia się więc na szwank auto­ry­tet insty­tu­cji, któ­ra pra­co­wa­ła na nie­go przez poko­le­nia. Aby chro­nić TW Lucja­na, TW Greya i kil­ku jesz­cze innych fał­szu­je się rapor­ty, uda­je się, że nie spo­sób usta­lić, czym była współ­pra­ca i wresz­cie wpro­wa­dza się wier­nych w błąd.


Tym, co jed­nak naj­bar­dziej zadzi­wia w całej tej sytu­acji jest naiw­ność. Kła­mać moż­na, gdy ma się nadzie­ję, że praw­da nie wyj­dzie na jaw. Ale w tej kwe­stii było pew­ne, że ona w koń­cu ujrzy świa­tło dzien­ne. Zata­je­nie praw­dy w takiej sytu­acji jest więc nie tyl­ko nie­mo­ral­ne, ale przede wszyst­kim nie­opła­cal­ne i głu­pie. Dowo­dzi abso­lut­nej pychy, albo cał­ko­wi­te­go nie­zro­zu­mie­nia mecha­ni­zmów medial­nych.


Tomasz P. Ter­li­kow­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.