Media katolickie przedłużeniem ambony? — rozmowa z ks. dr. Andrzejem Adamskim
- 30 września, 2008
- przeczytasz w 5 minut
Ks. dr Andrzej Adamski jest asystentem kościelnym tygodnika diecezji siedleckiej „Echo Katolickie”, redaktorem naczelnym miesięcznika „Różaniec”, wykładowcą w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, dziennikarzem i publicystą. Niedawno ukazała się w druku jego rozprawa doktorska „Kapłan i dziennikarz. Błogosławiony ks. Ignacy Kłopotowski”. Od 42 lat Kościół rzymskokatolicki obchodzi Dzień Środków Społecznego przekazu. Czy widać już tego owoce? No właśnie – trzeba by najpierw zapytać, […]
Ks. dr Andrzej Adamski jest asystentem kościelnym tygodnika diecezji siedleckiej „Echo Katolickie”, redaktorem naczelnym miesięcznika „Różaniec”, wykładowcą w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, dziennikarzem i publicystą. Niedawno ukazała się w druku jego rozprawa doktorska „Kapłan i dziennikarz. Błogosławiony ks. Ignacy Kłopotowski”.
Od 42 lat Kościół rzymskokatolicki obchodzi Dzień Środków Społecznego przekazu. Czy widać już tego owoce?
No właśnie – trzeba by najpierw zapytać, jakie one w założeniu miały być? Sama idea Dnia Środków Przekazu pojawiła się po raz pierwszy w dekrecie Soboru Watykańskiego II „Inter mirifica”. Był on poświęcony mass-mediom, i między innymi zawierał różne wytyczne i sugestie dla Kościoła, co w tej dziedzinie należałoby zrobić. W jednym z punktów znalazła się sugestia, obchodzenia takiego właśnie dnia. I Sobór definiuje też cele takiego posunięcia: pouczenie wiernych o tej dziedzinie, wezwanie ich do modlitwy oraz zbiórka funduszy na media katolickie. Tak więc mamy tu cel edukacyjny, duchowy i materialny. Czy one są realizowane? Myślę, że to zależy od danego kraju czy Kościoła lokalnego. Choć osobiście raczej czułbym tu pewien niedosyt. Papież co roku ogłasza orędzie na Dzień Środków Przekazu – a ile osób je czyta i zna? W Kościołach w modlitwie powszechnej pojawiają się sporadycznie wezwania za media i ludzi mediów – ale ile osób w swej modlitwie prywatnej modli się w tych intencjach? W Polsce pewnie wyjątkiem jest Radio Maryja, którego słuchacze stanowią zwartą grupę i w odpowiedzi na apele płynące z Radia, pewnie modlą się w tych intencjach czy też pielgrzymują na Jasną Górę jako właśnie słuchacze danego radia. Ale raczej takie sytuacje – w skali świata nawet – należą do rzadkości. A wsparcie finansowe? Trudno mi mówić, jak jest na świecie… Podsumowując – Dni Środków Przekazu na pewno wpisały się w kalendarz Kościoła i jakiś owoc wydały, ale do poprawienia jest jeszcze bardzo, bardzo wiele…
A jak ta sytuacja przedstawia się w Polsce? Czy możemy mówić o mediach katolickich w naszym kraju?
Oczywiście, możemy mówić. Takie media są. Natomiast one stale są w mniejszości i chyba jakiejś defensywie wobec mediów świeckich. W prasie – nie ma dziennika katolickiego („Nasz Dziennik” jest pismem katolików, ale nie pismem katolickim – nie ma bowiem formalnie delegowanego przez Kościół asystenta kościelnego). Próby stworzenia ogólnopolskiego katolickiego radia i telewizji, działających pod patronatem Episkopatu spełzły na niczym. Są natomiast media skupione wokół osoby o. Tadeusza Rydzyka: Radio Maryja, Telewizja Trwam czy Nasz Dziennik. Nie są one jednak formalnie własnością Episkopatu Polski.
W dziedzinie prasy mamy trzy ogólnopolskie tygodniki: „Niedzielę”, „Gościa Niedzielnego i Przewodnik Katolicki”, które konkurują udanie ze świeckimi tygodnikami opinii. Natomiast nieliczne diecezje mają swe własne tygodniki – diecezja siedlecka, do której należę, jest tu jednym z chlubnych wyjątków, ma swój tygodnik „Echo Katolickie”.
Dlaczego warto w dzisiejszych czasach przypomnieć o istnieniu takiej postaci jak ks. Kłopotowski?
Bo to człowiek, który jest nazywany „pionierem prasy katolickiej w Polsce”. On wyprzedził swoją epokę. Już na przełomie XIX i XX w. głosił tezy, które później znalazły się choćby we wspomnianym dekrecie Soboru, czy późniejszych dokumentach. On stworzył – używając dzisiejszej terminologii – koncern medialny: wydawnictwo książkowe, kilka czasopism, kierowanych do różnych grup odbiorców i sieć księgarni. A do obsługi tegoż koncernu powołał zgromadzenie zakonne sióstr loretanek! Naprawdę, jego zasługi są tu wielkie – a warto dodać, że z jego doświadczeń czerpali inni, m.in. kolejna wielka postać historii polskich mediów katolickich — św. o. Kolbe.
Ks. Ignacy Kłopotowski często polaryzował media na te dobre i złe. Czy taki podział ma sens w dzisiejszej rzeczywistości?
Nazywanie dobra i zła po imieniu zawsze ma sens. Chodzi o stworzenie jasnych kryteriów. Przy czym nie chodzi tu o jakiś histeryczny ton, tylko spokojne i klarowne wyjaśnienie, że dane medium prezentuje wizję świata, czy ma linię programową, która podważa Dekalog, która nie da się pogodzić ze światopoglądem chrześcijańskim. Ale to problem o wiele bardziej złożony, bo tak naprawdę niewiele mediów jawnie deklaruje swą antykatolickość, zaś obok artykułów jawnie antykościelnych pojawiają się takie, które są z nauką katolicką zgodne. I tu się zaczynają dylematy moralne i dziennikarzy, i odbiorców… Ale to naprawdę bardzo szeroki temat.
Czy zamiast kształtować katolickie media Kościół nie powinien większej uwagi poświęcać kształtowaniu katolickich odbiorców?
No właśnie, to byłby ideał, gdyby udało się takiego odbiorcę wychować. Odbiorcę, który zna swoją wiarę, żyje nią i odrzuca wszystko, co jest z nią sprzeczne. To są właśnie ci „ludzie sumienia”, o których kiedyś apelował Jan Paweł II. Taki wychowany odbiorca po pierwsze umiałby wybrać treści dobre i oddzielić je od złych, umiałby skutecznie przeciwstawić się złu – choćby przez protesty kierowane do redakcji, umaiłby wreszcie stanowczo zbojkotować media, które uparcie godziłyby w jego świętości. Dobrym przykładem są działania sprzed kilku lat, dotyczące bojkotu miesięcznika „Machina”. Szkoda, że była to jednorazowa akcja – w Stanach Zjednoczonych instytucja bojkotu konsumenckiego funkcjonuje dobrze i jest poważnym elementem demokracji.
Wracając do wychowania odbiorców mediów, to wszystkie dokumenty Kościoła o tym mówią… Ale jak na razie edukacja medialna w Polsce – czy to prowadzona przez Kościół, czy przez państwo – jest w powijakach. Niestety, ale na tym polu jest ogromny zastój.
Dla ks. Kłopotowskiego prasa i media katolickie stanowiły przedłużenie ambony. A jeśli z tej ambony padają nieraz zdania sprzeczne z wiarą, przepełnione nienawiścią?
To tak jak z młotkiem: można przy jego pomocy zbudować dom, albo rozbić komuś głowę. Ambona jest tylko miejscem, narzędziem, podobnie jak są narzędziem media… Wszystko zależy od tego, kto na tej ambonie stoi, co jest w sercu tego człowieka. Jeśli uważam, że kazanie było zaprzeczeniem Dekalogu – mam w sumieniu obowiązek powiedzieć to kaznodziei, zwrócić mu uwagę. Tylko że my przyzwyczailiśmy się do zła. Narzekamy na nie, krytykujemy pokątnie – ale nie robimy nic, by to zmienić. Tak samo jest z mediami. One nie są same w sobie ani złe, ani dobre. Są narzędziami. I dlatego mówi się także o wychowaniu nadawców medialnych – czyli tych, którzy te media tworzą.
Dziękujemy za rozmowę
rozmawiała: Weronika Smolarkiewicz