Rozmowy

Rozmowa z Inkwizytorem ‘Malleus Maleficarum’


O pro­ble­mach zwią­za­nych z funk­cjo­no­wa­niem nowych wspól­not reli­gij­nych, odwo­łu­ją­cych się w swo­jej prak­ty­ce litur­gicz­nej do tra­dy­cji rzym­sko- i sta­ro­ka­to­lic­kiej roz­ma­wia­my z Inkwi­zy­to­rem, zało­ży­cie­lem i auto­rem popu­lar­ne­go blo­ga “Mal­leus Male­fi­ca­rum”.


Wie­rzy Pan w cza­row­ni­ce?

Nie do koń­ca, na pew­no nie w takie lata­ją­ce na mio­tłach i gotu­ją­ce małe dzie­ci. Ale uwa­żam, że sean­se spi­ry­ty­stycz­ne, waha­deł­ka, prze­są­dy, zaklę­cia i dziw­ne czyn­no­ści odwra­ca­ją­ce uro­ki nawet w XXI wie­ku poka­zu­ją, że są ludzie chcą­cy za wszel­ką cenę posia­dać więk­szą wie­dzę (vide pierw­si rodzi­ce w Raju), a tym samym zbli­ża­ją się do Złe­go. To jest jakaś for­ma bycia cza­row­ni­cą czy cza­row­ni­kiem.

Jed­nak zapew­ne Pan wie, że oso­by zdy­stan­so­wa­ne albo bar­dzo kry­tycz­ne wobec rzym­skie­go kato­li­cy­zmu okre­śla­ją tę deno­mi­na­cję obok pra­wo­sła­wia jako nie­zwy­kle teatral­ną i nawet magicz­ną, jak­kol­wiek dwu­znacz­nie to brzmi.

To cią­gnie się za rytu­ała­mi od począt­ku. Histo­ria poka­zu­je, że Bóg, a więc i obrzę­dy speł­nia­ne wobec Nie­go, zawsze posia­da­ły dla ludzi pew­ną magicz­ną moc. Obrzę­dy Kościo­ła Pra­wo­sław­ne­go czy obrzę­dy rzym­skie te w zwy­czaj­nej, ale może bar­dziej w nad­zwy­czaj­nej for­mie Rytu mają się cecho­wać tym, że nie są czymś codzien­nym, czymś, co nas ota­cza i two­rzy nasze “sza­re” życie. Mają dawać natchnie­nia, wzno­sić ku Stwór­cy, a do tego jest potrzeb­ny pewien teatra­lizm, pew­na magicz­ność. Oczy­wi­ście prze­war­to­ścio­wa­nie tego w stro­nę same­go przed­sta­wie­nia teatral­ne­go, posia­da­ją­ce­go moce magicz­ne nie ma nic wspól­ne­go z wia­rą. Swe­go cza­su św. o. Pio nazy­wał kapła­nów “rzeź­ni­ka­mi mor­du­ją­cy­mi Pana, wyko­nu­ją­cy­mi tyl­ko teatral­ną rolę” — nie tędy dro­ga.

Pyta­nie o cza­row­ni­ce nie było przy­pad­ko­we. Mal­leus Male­fi­ca­rum (Młot na cza­row­ni­ce) — to tytuł XV-wiecz­ne­go pod­ręcz­ni­ka — wzna­wia­ne­go aż po wiek XVII — doty­czą­ce­go tro­pie­nia i prze­śla­do­wa­nia cza­row­nic. To rów­nież tytuł popu­lar­nej w ostat­nim cza­sie w reli­gij­nej blo­gos­fe­rze stro­ny, któ­rą Pan pro­wa­dzi, a poświę­co­nej głów­nie nie­zwy­kle zło­żo­ne­mu i kon­tro­wer­syj­ne­mu zja­wi­sku reli­gij­ne­mu, odwo­łu­ją­ce­mu się do nazwy ‘(staro)katolicki’. Nazy­wa się Pan Inkwi­zy­to­rem. Skąd u Pana inkwi­zy­tor­sko-eku­me­nicz­ne zapę­dy?

Histo­ria powsta­nia moje­go blo­ga jest dość zabaw­na. Otóż cza­sa­mi w gro­nie naj­bliż­szych zna­jo­mych zwra­ca­łem uwa­gę na pew­ne źle wyko­na­ne gesty, cza­sa­mi  nie­li­tur­gicz­nie, ba nawet nie­te­olo­gicz­nie wyko­na­ne cele­bra­cje wśród Wspól­not spo­za Kościo­ła Rzym­skie­go, ale i rów­nież wewnątrz mojej Wspól­no­ty. Naj­czę­ściej były to tzw. “otwar­te pyta­nia” dla­cze­go tam jest tak, a nie ina­czej, czy wyni­ka to z ina­czej brzmią­cej sakra­men­to­lo­gii, czy po pro­stu z nie­wie­dzy kapła­na.

Zapro­po­no­wa­no mi, abym opi­sy­wał takie sytu­acje, słu­żąc swo­im wykształ­ce­niem i wyja­śniał skąd bie­rze się pewien sym­bol, ryt, cele­bra­cja, co ozna­cza i dla­cze­go aku­rat tak, a nie ina­czej powin­na się odby­wać. Na przy­kład pas­chał wyko­na­ny z pla­sti­ku na olej para­fi­no­wy a nie wosko­wa świe­ca- jak kapłan może wów­czas śpie­wać, czy czy­tać, w Wiel­ką Sobo­tę w trak­cie Exul­te­tu “oto jest bowiem wosko­wa kolum­na, owoc pra­co­wi­tej psz­czo­ły” — kie­dy obok stoi pla­sti­ko­wa bela, mają­ca przez cały następ­ny rok sym­bo­li­zo­wać Chry­stu­sa chwa­leb­nie zmar­twych­wsta­łe­go. I takie mia­ły być zało­że­nia. Pierw­szy z arty­ku­łów opi­sy­wał nowo powsta­łą wspól­not­kę — jesz­cze wów­czas “Kościół Sło­wiań­sko­ka­to­lic­ki” i oso­bę kanc­le­rza, któ­ry był człon­kiem już kil­ku wspól­not sta­ro­ka­to­lic­kich w Pol­sce.

Pisząc ten arty­kuł chcia­łem poka­zać nie­ty­po­wą dro­gę, któ­ra pro­wa­dzi do kolej­nych podzia­łów. Po tym tek­ście dosta­łem kil­ka­na­ście wia­do­mo­ści mailo­wych, w któ­rych zaczę­to zada­wać pyta­nia na temat innych grup wyzna­nio­wych. I tak z pomy­słu stric­te litur­gicz­ne­go powsta­ła stro­na oba­la­ją­ca pew­ne nie­wła­ści­we posta­wy, któ­re wro­sły w zazwy­czaj  w małych wspól­no­tach wyzna­nio­wych  w Pol­sce.

Czy jest Pan duchow­nym?

Nie, nie jestem duchow­nym. Nie byłem rów­nież nigdy w żad­nej wspól­no­cie nie­rzym­sko­ka­to­lic­kiej co czę­sto sta­ra się mi zarzu­cić w dys­ku­sjach.

Wra­ca­jąc do meri­tum. Zain­te­re­so­wał się Pan zagad­nie­niem dość mar­gi­nal­nym w pol­skim życiu reli­gij­nym — ugru­po­wa­nia­mi reli­gij­ny­mi, któ­re z jed­nej stro­ny uży­wa­ją zna­nych nazw, posłu­gu­ją się naj­czę­ściej roz­bu­do­wa­nym rytu­ałem, prze­waż­nie sko­pio­wa­nym z Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, i któ­re na doda­tek nie za bar­dzo potra­fią uka­zać to, co ich róż­ni od — mówiąc języ­kiem eko­no­micz­nym — pozo­sta­łych ofe­ren­tów na reli­gij­nym ryn­ku roz­ma­ito­ści. Liczył Pan kie­dyś ile takich grup — mniej lub bar­dziej sfor­ma­li­zo­wa­nych — dzia­ła w Pol­sce? Jaka jest głów­na moty­wa­cja dla ich zało­ży­cie­li?

Nie­ste­ty wnio­ski w bar­dzo szyb­kim cza­sie oka­za­ły się dla mnie czymś cierp­kim. Nie znam dokład­nych liczb. Cią­gle odkry­wam coś nowe­go. Cza­sa­mi pro­blem jest po pro­stu taki, że coś dzia­ła mimo, że nie jest zatwier­dzo­ne przez żad­ne upo­waż­nio­ne do tego orga­na. Przy­kre jest to, że więk­szość nowo powsta­łych wspól­not w prze­cią­gu ostat­nich 30 lat nie wno­si nic nowe­go w pol­ską rze­czy­wi­stość reli­gij­ną.

Są to “Kościo­ły” naj­czę­ściej uży­wa­ją­ce w swo­jej nazwie sło­wa “kato­lic­ki”, jeże­li nie chcą być aż tak nakie­ro­wa­ni piszą “chrze­ści­jań­ski”, ale i tak rytu­ał, stro­je litur­gicz­ne i stro­je duchow­nych, czy nomen­kla­tu­ra pozo­sta­je stric­te kato­lic­ka (przy­kła­dem jest choć­by wspól­no­ta zało­żo­na przez p. Szy­mo­na). Mimo, że jestem w jakimś tam więk­szym stop­niu kon­ser­wa­ty­stą i uwa­żam, że każ­dy podział dzie­li Sza­tę Chry­stu­so­wą jaką jest Kościół jesz­cze bar­dziej, uwa­żam, że taki Kościół Maria­wi­tów (i nie waż­ne czy ten Kato­lic­ki czy Sta­ro­ka­to­lic­ki) odcho­dząc od Kościo­ła Rzym­skie­go stwo­rzył zupeł­nie nowe struk­tu­ry, nową nomen­kla­tu­rę, obrzę­dy wzo­ro­wa­ne na rzym­skich nie są jed­nak ich dosłow­ną kal­ką (żeby było śmiesz­niej uży­wa­nych z tych samych ksiąg litur­gicz­nych któ­ry­mi posłu­gu­je się Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki). Mają swo­je księ­gi, swo­je stro­je, swo­je nazew­nic­two. Stwo­rzy­li coś “swo­je­go” i tak sta­ra­ją się chwa­lić Pana Boga, mimo że są poza jed­no­ścią z Pio­trem naszych cza­sów.

Wspól­no­ty powsta­łe w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach są nie­ste­ty mar­ny­mi kopia­mi Kościo­ła Rzym­skie­go. Mówi się o róż­ni­cach dok­try­nal­nych, jak w przy­pad­ku Kościo­ła Pol­sko­ka­to­lic­kie­go i pisze się o róż­ni­cach, a kie­dy wej­dę we Wro­cła­wiu do kościo­ła św. Marii Mag­da­le­ny, będą­ce­go pol­sko­ka­to­lic­ką kate­drą i widzę wmu­ro­wa­ną tabli­cę poświę­co­ną Jano­wi Paw­ło­wi II. Widzę duchow­nych odpra­wia­ją­cych Eucha­ry­stię z Msza­łu Rzym­skie­go dla die­ce­zji pol­skich, ubie­ra­ją­cych się i zacho­wu­ją­cych się tak samo jak kapła­ni moje­go Kościo­ła — poja­wia się pyta­nie po co? W imię cze­go? Sko­ro jeste­śmy tacy sami po co ten podział, po co udo­wad­nia­nie na siłę, że jeste­śmy inni?

Prze­cież Kościół Pol­sko­ka­to­lic­ki posia­da swój mszał, swój rytu­ał, swo­je obrzę­dy. Kupi­łem kie­dyś na Alle­gro Mszał Pol­sko­ka­to­lic­ki i uwa­żam, że ich Eucha­ry­stia jest pięk­na — bar­dzo przy­po­mi­na­ją­ca litur­gię z Msza­łu Piu­sa V jedy­nie w języ­ku pol­skim. Dla­cze­go by tego nie kul­ty­wo­wać? Nie wiem.

Wra­ca­jąc do pyta­nia o moty­wa­cję zało­ży­cie­li wg mnie, i oczy­wi­ście chciał­bym się mylić, powo­dy nie są chlub­ne. Zazwy­czaj takie wspól­not­ki two­rzą ludzie, któ­rzy z róż­nych dziw­nych powo­dów ode­szli z Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Więk­szość opi­sy­wa­nych prze­ze mnie duchow­nych była przy­naj­mniej na chwi­lę w struk­tu­rach insty­tu­cjo­nal­nych Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Pró­bu­ją two­rzyć coś nowe­go, miej­sce gdzie będą mogli zaist­nieć, być może zre­ali­zo­wać swo­je nie­speł­nio­ne (cza­sa­mi cho­re) ambi­cje, ale jak widzę, nie za bar­dzo mają na to pomysł. Kopiu­ją więc co się da i jak się da z, mówiąc Pań­skim języ­kiem eko­no­micz­nym, naj­więk­szej „fir­my” na ryn­ku, bo ta jest naj­bar­dziej zna­na i roz­po­zna­wal­na, więc w jakiś spo­sób wró­ży to suk­ces. I nie­ste­ty finan­so­wo rze­czy­wi­ście w jakimś tam stop­niu dora­bia­ją się wystar­cza­ją­co. Ale co z dusza­mi? Co z ich zba­wie­niem?

Spra­wa Kościo­ła Pol­sko­ka­to­lic­kie­go jest jed­nak o tyle kla­row­na, że wspól­no­ta ta pozo­sta­je w ofi­cjal­nym dia­lo­gu z Kościo­łem Rzym­sko­ka­to­lic­kim ‑zarów­no na grun­cie pol­skim, jak i ame­ry­kań­skim, a nie­daw­no faza dia­lo­gu zosta­ła prze­nie­sio­na na płasz­czy­znę Unii Utrechc­kiej — spra­wy ksiąg to temat na bila­te­ral­ne roz­mo­wy mię­dzy tymi wspól­no­ta­mi. Nie­mniej jed­nak Pań­ska stro­na w dość mar­gi­nal­nym stop­niu podej­mu­je spra­wy Kościo­ła Pol­sko­ka­to­lic­kie­go, a kon­cen­tru­je się Pan na gru­pach, któ­re z róż­nych wzglę­dów oddzie­li­ły się albo od Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go albo Pol­sko­ka­to­lic­kie­go, tudzież odby­ły wyzna­nio­wą podróż. Prze­glą­da­jąc Pań­skie stro­ny pewien fakt zwró­cił moją uwa­gę — aspekt litur­gicz­ny jest — moż­na by rzec — czymś abso­lut­nie cen­tral­nym. Widać to choć­by na zdję­ciach, na któ­rych prócz duchow­nych odpra­wia­ją­cych msze, nie widać niko­go inne­go. Jak w ten spo­sób moż­na zaist­nieć? Czy nie przy­po­mi­na to bar­dziej zaba­wy w Kościół?

A czy nie jest to zaba­wą w Kościół? Kie­dy ktoś będą­cy w Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim, poszedł do Kościo­ła Pol­sko­ka­to­lic­kie­go, tam zaba­wił tro­chę poszedł do Pol­skie­go Naro­do­we­go Kościo­ła Kato­lic­kie­go w RP (PNKK), tam rów­nież był jakiś okres i jest już u Sło­wia­no­ka­to­li­ków — tu zosta­je kanc­le­rzem i dum­nie wypi­su­je sobie ten tytuł na pie­cząt­ce (tej samej któ­rą póź­niej wysta­wia fał­szy­we zaświad­cze­nie o kur­sach przed­mał­żeń­skich) i nosi biret z fio­le­to­wym pom­po­nem. To nie zaba­wa? A kie­dy wspól­no­ta PNKK w RP nada­je tytuł pra­ła­ta (a więc kape­la­na Jego Świą­to­bli­wo­ści) jed­ne­mu ze swo­ich kapła­nów to czy to nie jest zaba­wa? Dla mnie to taki tro­chę kier­masz prze­bie­rań­ców — lubu­ją­cych się we fio­le­to­wych guzicz­kach, obszyw­kach, w pom­po­nach, łań­cu­chach z krzy­ża­mi na pier­si. Nie jestem psy­cho­lo­giem, ale uwa­żam, że są to obja­wy ogrom­ne­go kom­plek­su niż­szo­ści, któ­ry jak naj­bar­dziej pró­bu­je wybić “ego”. Wier­ni nie są na szczę­ście na tyle głu­pi — Pol­ska to nie Ame­ry­ka, czy inne kra­je choć­by zachod­niej Euro­py, w któ­rej każ­da nowin­ka jest przyj­mo­wa­na z entu­zja­zmem. Nasz Naród cechu­je się w kwe­stiach reli­gij­nych wiel­ką powścią­gli­wo­ścią i zawie­rze­niem tra­dy­cji. To pocie­sza­ją­ce. Choć bar­dzo czę­sto naiw­ność wier­nych jest wyko­rzy­sty­wa­na. Zda­rza się to w momen­tach kie­dy nie zawsze jeste­śmy w sta­nie pomy­śleć, że ktoś może nas oszu­kać.

Może dla­te­go przed­sta­wi­cie­le wszel­kiej maści wspól­no­tek z nie­cier­pli­wo­ścią wycze­ku­ją okre­su świę­ta Wszyst­kich Świę­tych i świę­ta Zmar­łych aby napeł­nić skar­bo­ny zbie­ra­ny­mi na cmen­ta­rzach wypo­min­ka­mi za dusze Zmar­łych (nie infor­mu­jąc pła­cą­ce­go, że ani on ani zmar­ły nie nale­że­li do jego wspól­no­ty). Czy kie­dy doga­du­jąc się z zakła­da­mi pogrze­bo­wy­mi i cho­wa­jąc kato­lic­kich zmar­łych, bo rodzi­na zawie­rzy­ła zakła­do­wi pogrze­bo­we­mu, a ten takie­mu schi­zma­tyc­kie­mu kapła­no­wi pła­ci po pro­stu mniej. To bar­dzo smut­ne, że ktoś mie­nią­cy się słu­gą Chry­stu­sa, jest zdol­ny do takiej nie­uczci­wo­ści. Ale Chry­stus i w gru­pie swo­ich współ­pra­cow­ni­ków miał takie­go co obra­biał kie­sę apo­stol­ską (J 12, 6). Więc pro­blem jest sta­ry jak świat.

Poru­szył Pan kon­kret­ne zja­wi­ska wspól­not, któ­re czę­sto­kroć dzie­li­ły się z powo­dów kon­flik­tów per­so­nal­nych, ocie­ra­ją­cych się cza­sem nawet o gro­te­skę. Fak­tem są jed­nak podzia­ły, ist­nie­nie wie­lu wspól­not i jakaś dziw­na nie­moż­ność ofi­cjal­nych czyn­ni­ków rzym­sko­ka­to­lic­kich i/lub pro­ku­ra­tu­ry, aby pora­dzić sobie z tym pro­ble­mem. W War­sza­wie dzia­ła wspól­no­ta PNKK z Modliń­skiej, znaj­du­ją­ca się w spo­rze z rzym­sko­ka­to­lic­ką die­ce­zją war­szaw­sko-pra­ską i Kościo­łem Pol­sko­ka­to­lic­kim, w Łodzi dzia­ła Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki, któ­re­mu poświę­cił Pan ostat­nio spo­ro uwa­gi i cza­su, i nie na koń­cu fik­cyj­ne zgro­ma­dze­nia, funk­cjo­nu­ją­ce na gra­ni­cy pra­wa lub je po pro­stu łamiąc. Czy dostrze­ga Pan jakąś szan­sę na roz­wią­za­nie pro­ble­mu, a może jest to nie­moż­li­we?

Nie widzę roz­wią­za­nia, być może nie mam po pro­stu w tym wzglę­dzie szer­sze­go spoj­rze­nia, więk­szych kom­pe­ten­cji. Może potrze­ba do tego więk­szej wia­ry. Być może. Ale wyda­je mi się, że w wie­lu przy­pad­kach ci ludzie sami nie chcą roz­wią­za­nia tego pro­ble­mu. Dobrze im tak jak jest w małej wspól­no­cie z zaple­czem finan­so­wym (zazwy­czaj nie do koń­ca etycz­nym). Wolą to, co mają, jak nic, któ­re mogą mieć. Bowiem to nie jest tak, że bisku­pi rzym­sko­ka­to­lic­cy, a tym samym i Rzym, tyl­ko cze­ka­ją, aż poja­wi się ktoś i powie: Chcę wró­cić.

Dość kla­row­nym przy­kła­dem może być nie­daw­no powsta­ła wspól­no­ta Kościo­ła Sło­wiań­sko­ka­to­lic­kie­go, już zamie­nio­na w Brac­two Kapłań­skie Cyry­la i Meto­de­go. Wia­do­mo powszech­nie, że zało­ży­cie­lem jest ex-brat ze Zgro­ma­dze­nia Bra­ci Szkół Chrze­ści­jań­skich, potocz­nie zwa­ny­mi w Pol­sce Brać­mi Szkol­ny­mi. W swo­jej wspól­no­cie ma ex-fran­cisz­ka­ni­na, ex-die­ce­zjal­ne­go, ex-pol­sko­ka­to­li­ka. Każ­de “ex” dla Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go ma powód, okre­ślo­ną histo­rię, przy­czy­nę. Nie może być tak, że sko­ro nie wyszło mi w struk­tu­rach Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go to sobie z nich wyj­dę, pój­dę do innych, a oni dadzą mi to cze­go KRK mi nie dał, a póź­niej wró­cę i wszyst­ko będzie w porząd­ku. Nie tędy dro­ga. Nawet w przy­pad­ku angli­ka­nów prze­cho­dzą­cych do Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go w wytycz­nych dla duchow­nych jest zapis, że byli rzym­sko­ka­to­li­cy, któ­rzy prze­szli do Kościo­ła angli­kań­skie­go nie mogą wró­cić jako kapła­ni. Miło­sier­dzie miło­sier­dziem, ale jest też zdro­wy roz­są­dek i ojcow­ska spra­wie­dli­wość. Gdzie jest wina tam musi być i kara.

Sko­ro jest kara, to musi być też nagro­da. Otrzy­mał Pan już jakieś podzię­ko­wa­nia lub gra­tu­la­cje z któ­rejś z rzym­sko­ka­to­lic­kich kurii — dość sze­ro­ko opi­sy­wał Pan i dema­sko­wał zda­rze­nia, zwią­za­ne z Brac­twem Ser­ca­nów Maryi, któ­ry na chwi­lę zna­lazł się pod jurys­dyk­cją ks. Mar­ka Kor­dzi­ka, bisku­pa Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go, by znów zna­leźć się w próż­ni.

Owszem, choć jak czę­sto pod­kre­śla­łem nie robię tego dla pochwa­ły czy nagro­dy. W przy­pad­ku “Zgro­ma­dze­nia Bra­ci Ser­ca Maryi” z samo­zwań­czym kapła­nem spra­wa jest o tyle bole­sna, że jest mi po pro­stu żal tych wszyst­kich mło­dych ludzi, któ­rzy mogą na praw­dę się tam prze­je­chać. Rozu­miem mło­dzień­czy zapał, rozu­miem ogrom­ne pra­gnie­nie kapłań­stwa i pró­by prze­sko­cze­nia pew­nych eta­pów. To jest mło­dość. Ide­ał i pasje, czę­sto nie idą w parze ze zdro­wym rozu­mo­wa­niem. A kon­se­kwen­cje mogą być na praw­dę przy­kre. Nie tyl­ko na płasz­czyź­nie ducho­wej, ale i na psy­chicz­nej.

Wiem jakim czło­wie­kiem jest Krzysz­tof S. Na moim blo­gu w arty­ku­le jest repor­taż Expres­su Repor­te­rów poka­zu­ją­cy men­tal­ność i spo­sób dzia­ła­nia tego czło­wie­ka. Pole­cam jego treść. Wiem rów­nież z roz­mów prze­pro­wa­dzo­nych, że w tym czło­wie­ku tkwią ogrom­ne potrze­by emo­cjo­nal­ne, któ­re kana­li­zu­je w homo­sek­su­ali­zmie. Nie chcę myśleć jak wie­le mło­dych ide­ałów może zła­mać w ten spo­sób. Jak bar­dzo może skrzyw­dzić tych, któ­rzy po pro­stu chcie­li by być bli­sko Boga. Mło­dy czło­wiek okre­su doj­rze­wa­nia musi prze­by­wać w nor­mal­nym śro­do­wi­sku, koedu­ka­cyj­nym. Musi wie­dzieć kim jest kobie­ta, musi poznać jak sil­ne potra­fią być popę­dy, emo­cje zwią­za­ne z zauro­cze­niem. Mło­dy czło­wiek od same­go począt­ku blo­ku­ją­cy swo­ją sek­su­al­ność (“bo mam powo­ła­nie”) kie­dyś w koń­cu wybuch­nie. A to nie jest dobre.

Nie chcę oczy­wi­ście tymi sło­wa­mi nama­wiać do jakiej­kol­wiek ini­cja­cji sek­su­al­nej. Mówię tu bar­dziej o sfe­rze emo­cjo­nal­nej, psy­chicz­nej i psy­cho­lo­gicz­nej mło­de­go czło­wie­ka. Bar­dzo waż­ne jest, aby do semi­na­rium czy zako­ny wstę­po­wał mło­dzie­niec, któ­ry wie z cze­go rezy­gnu­je dla Boga. A Zało­ży­ciel Ser­ca­nów Maryi po pro­stu wyko­rzy­stu­je tę mło­dzień­czą nie­doj­rza­łość. I bar­dzo dzi­wi mnie, że jesz­cze nikt się tym nie zajął. Sam mógł­bym wska­zać na ludzi, któ­rzy byli przez nie­go wyko­rzy­sty­wa­ni. Ale co z tego, jak ci mło­dzi ludzie wolą mil­czeć. Bo im wstyd.

Wra­ca­jąc do pyta­nia, zda­rzy­ło mi się już roz­ma­wiać z kil­ko­ma kuria­mi bisku­pi­mi i kil­ko­ma prze­ło­żo­ny­mi róż­nych zgro­ma­dzeń zakon­nych męskich i żeń­skich (bowiem cza­sa­mi fał­szy­wi księ­ża nacią­ga­ją naiw­ne sio­stry zakon­ne jak nie na obiad, to na inten­cje mszal­ne – przy­kład fał­szy­we­go bene­dyk­ty­na z Kra­ko­wa) i wie­le razy usły­sza­łem, że są mi wdzięcz­ni, albo po pro­stu, że “odwa­lam dobrą robo­tę”, że w koń­cu ktoś zechciał się tym zająć nie tyl­ko na forum inter­ne­to­wym, bo w moim przy­pad­ku pisa­nie arty­ku­łów to jed­no, a infor­mo­wa­nie Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu Pol­ski, kurii bisku­pich, czy sekre­ta­ria­tów pro­win­cjal­nych to dru­gie. Sta­ram się to robić na bie­żą­co, nie dając cza­su na zmia­nę tak­ty­ki komuś przed kim ostrze­gam.

Czy pod­jął­by się Pan cha­rak­te­ry­sty­ki tych grup — roz­rzut jest dość duży, fluk­tu­acja duchow­nych jesz­cze więk­sza. Mamy wspól­no­ty o nazwach odwo­łu­ją­cych się do histo­rycz­nych tra­dy­cji, a z dru­giej prze­mia­no­wy­wa­ne w zależ­no­ści od ide­owej pogo­dy zrze­sze­nia para­re­li­gij­ne, słu­żą­ce inte­re­som okre­ślo­nych grup spo­łecz­nych.

Myślę, że pró­ba cha­rak­te­ry­sty­ki tych grup to temat na roz­pra­wę dok­tor­ską z psy­cho­lo­gii spo­łecz­nej lub podob­nych. Wspól­no­ty two­rzą się w jakimś okre­ślo­nym celu, jest to albo pry­wat­ny okre­ślo­ny cel zało­ży­cie­la (“muszę zostać księ­dzem, bisku­pem”), bądź pró­bu­je wychwy­cić się gru­py spo­łecz­ne i stwo­rzyć dla nich coś na wzór “wyma­rzo­na wspól­no­ta dla cie­bie”. Przy­kła­dem nie­zwy­kle barw­nym, moż­na by rzec tęczo­wym, jest Zjed­no­czo­ny Kościół Chrze­ści­jań­ski. Bowiem jest to przy­kład na tyle dobit­ny, o ile czło­wiek zakła­da­ją­cy wspól­no­tę potra­fi wypa­czyć pod­sta­wo­wy fun­da­ment chrze­ści­jań­stwa, jakim jest Pismo Świę­te. Bo, że zda­rza­li się here­ty­cy czy schi­zma­ty­cy, dys­ku­tu­ją­cy z Tra­dy­cją, no cóż zawsze moż­na na siłę pró­bo­wać wmó­wić, że jest to tyl­ko wytwór ludz­ki. Ale kie­dy prze­ina­cza się sło­wa uzna­wa­ne za natchnio­ne, przez wszyst­kie Sobo­ry Powszech­ne, na potrze­by wła­snej twór­czo­ści. To dość nowa­tor­skie, ale przy­kre zara­zem. Zwłasz­cza, że znów pró­bu­je się kal­ko­wać Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki.

Odby­łem przed kil­ko­ma dnia­mi inter­ne­to­wą dys­ku­sję z przed­sta­wi­cie­lem owej wspól­no­ty. Sta­ra­łem się roz­wiać moje litur­gicz­ne wąt­pli­wo­ści, a tym samym zro­zu­mieć cokol­wiek. Pyta­łem zatem jak ktoś mówią­cy, że posia­da świę­ce­nia pre­zbi­te­ra­tu może kon­se­kro­wać ole­je w Wiel­ki Czwar­tek (co jest zastrze­żo­ne tyl­ko bisku­po­wi ordy­na­riu­szo­wi na tere­nie jego die­ce­zji). Padła odpo­wiedź, że na pod­sta­wie jurys­dyk­cji udzie­lo­nej przez bisku­pa zwierzch­ni­ka. Ale fakt kon­se­kra­cji ole­jów nie wyni­ka z jurys­dyk­cji tyl­ko z wła­dzy świę­ceń, w tym wypad­ku bisku­pich. Nie moż­na komuś udzie­lić wła­dzy świę­ceń bisku­pich na papie­rze. Pró­bo­wa­no mi wmó­wić, że dzia­ło się tak ponie­waż nabo­żeń­stwo jest wzo­ro­wa­ne na angli­kań­skim High Church – no, ale co w takim razie robi Mszał Rzym­ski dla die­ce­zji pol­skich na ołta­rzu (potocz­nie zwa­nym biur­kiem) — znów odpo­wiedź, bo nie ma prze­tłu­ma­czo­nych ksiąg. Prze­cież obrzęd kon­se­kra­cji ole­jów wyko­ny­wa­ny wg Msza­łu Rzym­skie­go w chro­no­lo­gii mszal­nej jest obrzę­dem stric­te rzym­skim, a nie angli­kań­skim, choć i tam ole­je kon­se­kru­je TYLKO biskup. Po czym padła odpo­wiedź, że kwe­stie zakre­su obo­wiąz­ków i obrzę­dów jesz­cze będą usta­la­ne oraz “Jeże­li ktoś szu­ka na siłę dziu­ry w całym, to logi­ki nie odnajdzie…dla nas pro­ble­mu nie ma :)”. No to ja się pytam: sko­ro nie ma prze­tłu­ma­czo­nych ksiąg, sko­ro zakres kom­pe­ten­cji i obrzę­dów jest do wybo­ru to może czas zakoń­czyć zaba­wę do cza­su jakichś kon­kret­niej­szych usta­leń?

I nie cho­dzi mi tutaj tyl­ko o kwe­stie litur­gicz­ne, ale i teo­lo­gicz­ne, ponie­waż przy­słu­chu­jąc się „orę­dziu” bożo­na­ro­dze­nio­we­mu jesz­cze wów­czas “ojca” Szy­mo­na Niem­ca moż­na usły­szeć, że bez wzglę­du na to czy jest ktoś muzuł­ma­ni­nem czy żydem świę­ta Boże­go Naro­dze­nia są szcze­gól­ne, bo są rodzin­ne. Gdzie tu logi­ka? Bo o dogma­ty­kę nie będę pytał absol­wen­ta stu­diów licen­cjac­kich na poli­to­lo­gii.

Pocie­sza­ją­cym jest fakt, na któ­ry natkną­łem się pod­czas dys­ku­sji inter­ne­to­wych z oka­zji ostat­niej Para­dy Rów­no­ści. Pew­na oso­ba napi­sa­ła, że mimo, iż jest homo­sek­su­ali­stą, to zamiast Wspól­no­ty Szy­mo­na Niem­ca woli wejść po pro­stu do puste­go kościo­ła i w obec­no­ści Boga ukry­te­go w taber­na­ku­lum wyznać swo­je grze­chy. Ponie­waż ma jesz­cze coś takie­go jak sumie­nie, któ­re­go nawet gada­ni­na pro­gre­syw­nych-chrze­ści­jan o tym, że homo­sek­su­alizm nie jest potę­pia­ny na kar­tach Biblii, nie zagłu­szy. Oby takich ludzi było jak naj­wię­cej.

War­to też zauwa­żyć, że jest to wspól­no­ta nie­za­re­je­stro­wa­na, z nikłym pro­cen­tem sym­pa­ty­ków – to znów nasza naro­do­wa cecha. Jeste­śmy wier­ni tra­dy­cji. I nie sądzę, aby to się zmie­ni­ło w naj­bliż­szej przy­szło­ści, na pew­no nie w tej kwe­stii.

W mate­ria­łach, któ­re Pan przed­sta­wił choć­by odno­śnie waż­no­ści sakry bisku­piej Mar­ka Kor­dzi­ka poja­wia­ją się ska­ny doku­men­tów i zdję­cia — podob­nie w przy­pad­ku innych wspól­not. Z pew­no­ścią nie jeden z naszych czy­tel­ni­ków chciał­by wie­dzieć skąd Pan to ma. Domy­ślam się, że odpo­wiedź nie będzie kla­row­na…

Uda­ło mi się poznać róż­nych ludzi, któ­rzy podob­nie jak ja, docie­ka­ją praw­dy. Są moimi tzw. taj­ny­mi współ­pra­cow­ni­ka­mi (nazwa nie­zbyt dobrze koja­rzo­na, ale nie o nazew­nic­two cho­dzi). Wiem, że bez nich nie osią­gnął­bym wie­le, dla­te­go jestem im bar­dzo wdzięcz­ny za pomoc, jaką mi słu­żą w pisa­niu arty­ku­łów i doku­men­tu­jąc je. Są to ludzie, któ­rzy chcie­li zna­leźć Boga w tych wspól­no­tach, i nadal wie­rzą, że jesz­cze wszyst­ko może być dobrze. Chciał­bym im tego życzyć.

Chciał­by Pan..? Odwie­dził Pan kie­dy­kol­wiek litur­gię tych wspól­not, o któ­rych się Pan wypo­wia­da, czy jest to raczej wie­dza zza biur­ka?

Jestem mało eku­me­nicz­ny, w dzi­siej­szym tego sło­wa zna­cze­niu, zatem jest to tyl­ko wie­dza teo­re­tycz­na. Naucza­nie kato­lic­kie jest dość jasne. Sfor­mu­ło­wa­nie o jedy­no­ści w odnie­sie­niu do  Kościo­ła Rzym­skie­go jest upraw­nio­ne gdyż uzna­je­my, że to w nim trwa (sub­si­stit) Kościół Chry­stu­so­wy. Wspól­no­tom nie będą­cym w jed­no­ści tytuł “Kościo­ła” przy­słu­gu­je jedy­nie hono­ro­wo (vide pra­wo­sław­ni) lub nie przy­słu­gu­je w ogó­le (vide pro­te­stan­ci).

Aku­rat for­mu­ła sub­si­stit in nie jest tak jasna, jak­by się rzym­sko­ka­to­lic­kim apo­lo­ge­tom wyda­wa­ło. Twór­czość obec­ne­go papie­ża wyraź­nie poka­zu­je, że owo ‘trwa­nie’ nie sta­wia zna­ku rów­no­ści mię­dzy Kościo­łem Rzym­sko­ka­to­lic­kim a Kościo­łem Chry­stu­so­wym, a mówi poprzez sub­si­stit „jedy­nie” o peł­ni środ­ków zba­wie­nia, co też jest kon­tro­wer­syj­ne. Myślę, że co do pra­wo­sław­nych też się Pan myli, ale to inny temat. Czy mógł­by Pan wyja­śnić, jak doszło do pery­pe­tii z kil­ka­krot­ną zmia­ną adre­su?

Uwa­żam, że oso­ba Bene­dyk­ta XVI jasno poka­zu­je na czym pole­ga eku­me­nizm. Gru­py angli­ka­nów, któ­rzy już cie­szą się peł­ną jed­no­ścią i Brac­two Kapłań­skie św. Piu­sa X sta­ra­ją­ce się o powrót, powin­ny cie­szyć ser­ce każ­de­go wie­rzą­ce­go w „jeden, świę­ty, powszech­ny i apo­stol­ski Kościół”. Co do zmia­ny adre­su, to oczy­wi­ście opi­sy­wa­ni przez nas ludzie zaczę­li się skar­żyć, że pisa­na jest nie praw­da, a ich “dobre imię” zosta­ło oczer­nio­ne. Wła­dze ser­we­ra nie wni­ka­jąc w szcze­gó­ły spra­wy po pro­stu nas zablo­ko­wa­li. Dopie­ro wyja­śnie­nie spra­wy przy­wró­ci­ło nam głos. Naj­now­szy adres inkwizytorium.pl jest już naszą wła­sno­ścią, zatem nawet blo­ka­da ser­we­ra pozwo­li naszym Czy­tel­ni­kom odna­leźć nas na innym ser­we­rze. To dość wygod­ne w momen­cie kie­dy co jakiś czas wisi nad nami groź­ba zamknię­cia, a gro­no sym­pa­ty­ków powięk­sza się.

Mniej­sza o zbie­głych angli­ka­nów. Czy zatem Inkwi­zy­tor jest współ­cze­snym męczen­ni­kiem o kato­lic­ką praw­dę w rzym­skim opa­ko­wa­niu?

Angli­ka­nie nie zbie­gli tyl­ko powró­ci­li do sta­nu począt­ko­we­go. Histo­ria jest jed­no­znacz­na, ktoś kto się odłą­czył po powro­cie nie jest zbie­giem, lecz wra­ca do swych począt­ków. Jeże­li cho­dzi o dru­gie pyta­nie: jestem raczej gło­sem woła­ją­ce­go o opa­mię­ta­nie. O nie robie­nie z Kościo­ła cyr­ku, pocho­du klow­nów, i mar­nych kopii. Dziś bar­dzo szyb­ko moż­na zna­leźć infor­ma­cje w Inter­ne­cie. Uwa­żam, że nie­któ­re infor­ma­cje są istot­ne, jeże­li cho­dzi o wie­dzę nawet dla zwy­kłe­go “Kowal­skie­go”.

Jest Pan dość tajem­ni­czy, co jest zro­zu­mia­łe. Czy zdra­dzi Pan jakąś swo­ją tajem­ni­cę czy­tel­ni­kom ekumenizm.pl?

Wie­le razy zarzu­ca­no mi, że sko­ro pod­no­szę głos kry­ty­ki powi­nie­nem mieć cywil­ną odwa­gę przed­sta­wić się z imie­nia i nazwi­ska. Uwa­żam, że nie ma to żad­ne­go zna­cze­nia w spra­wie, któ­rej się odda­łem. Nie jestem człon­kiem żad­nej z opi­sy­wa­nych wspól­not, więc nie jestem zna­ny niko­mu z tych ludzi oso­bi­ście. Moje ujaw­nie­nie nic by do spra­wy nie wnio­sło. Co do tajem­nic to mogę się przy­znać, że two­rząc Mal­leus Male­fi­ca­rum oraz dzię­ki uprzej­mo­ści przy­ja­cie­la z Zako­nu Bra­ci Kazno­dzie­jów wcie­li­łem się w postać Mistrza Inkwi­zy­to­ra i ów gro­żą­cy pal­cem inkwi­zy­tor sto­ją­cy pośród pło­mie­ni to nikt inny jak ja we wła­snej oso­bie. Zatem na stro­nie, któ­rą two­rzę umie­ści­łem swo­ją foto­gra­fię — to powin­no wystar­czyć tym, któ­rzy chcie­li by poznać moją toż­sa­mość.

Dzię­ku­ję za roz­mo­wę.

***

Na proś­bę auto­ra blo­gu Mal­leus Male­fi­ca­rum publi­ku­je­my nastę­pu­ją­ce oświad­cze­nie:

Odpo­wia­da­jąc na pyta­nia i obu­rze­nia zacnych Czy­tel­ni­ków, poin­for­mo­wać chciał­bym, że stos inkwi­zy­tor­ski sta­no­wi jedy­nie medial­no-pla­stycz­ną opra­wę dla języ­ko­we­go ambien­te mego blo­ga i w żad­nym wypad­ku nie jest i nie powi­nien być inter­pre­to­wa­ny jako moja apro­ba­ta czy pochwa­ła dla pale­nia na sto­sach osób okre­śla­nych przez Kodeks Pra­wa Kano­nicz­ne­go mia­nem here­ty­ków. Nie utoż­sa­miam się z uży­wa­niem jakiej­kol­wiek prze­mo­cy wobec ina­czej myślą­cych, uzna­jąc ją za nie­chrze­ści­jań­ską. We frag­men­tach Pisma Świę­te­go, w mistycz­nych wizjach wie­lu świę­tych Kościo­ła w kon­tek­ście czyść­ca bar­dzo czę­sto poja­wia się ogień. Jest to nie ule­ga­ją­ca dys­ku­sji praw­da. We wspo­mnie­niach osób, któ­rym uka­zy­wa­ły się oso­by cier­pią­ce w czyść­cu, czę­sto zacho­wa­ły się wspo­mnie­nia pło­ną­cych ludz­kich posta­ci. Taki przy­pa­dek opi­su­je w swo­im “Dzien­nicz­ku” Świę­ta Sio­stra Fau­sty­na, któ­rej uka­za­ła się cała w ogniu postać zmar­łej współ­sio­stry. Kie­dy św. Sio­stra Fau­sty­na usil­nie modli­ła się za jej duszę, ta poja­wi­ła się po pew­nym cza­sie zno­wu, tym razem dzię­ku­jąc za modli­twę i infor­mu­jąc, że dosta­ła się do Boga. O oczysz­cza­ją­cej mocy ognia wie­lo­krot­nie czy­ta­my na kar­tach Pisma Świę­te­go. Świę­ty Paweł w Liście do Koryn­tian pisze: “tak też jaw­ne się sta­nie dzie­ło każ­de­go: odsło­ni je dzień [Pań­ski]; oka­że się bowiem w ogniu, któ­ry je wypró­bu­je, jakie jest. Ten, któ­re­go dzie­ło wznie­sio­ne na fun­da­men­cie prze­trwa, otrzy­ma zapła­tę; ten zaś, któ­re­go dzie­ło spło­nie, ponie­sie szko­dę (…)” (1 Kor 3, 13–15).Mentalność śre­dnio­wie­cza, a więc cza­sów Inkwi­zy­cji w zły spo­sób inter­pre­to­wa­ła tę oczysz­cza­ją­cą moc ognia. Nikt dziś niko­go nie pali na sto­sie, i nikt niko­go palić nie będzie.” Inkwi­zy­tor (inkwizytorium.pl)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.