TE Dzięgielów 2009 — rozmowa z ks. Grzegorzem Giemzą
- 5 lipca, 2009
- przeczytasz w 9 minut
O ekumenicznej ewangelizacji, ewangelickim punkcie widzenia, liturgii i tożsamości, nadziejach i kontrowersjach zwiazanych z Tygodniem Ewangelizacyjnym w Dzięgielowie rozmawiamy z ks. radcą Grzegorzem Giemzą, dyrektorem Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Już po raz kolejny w Dzięgielowie rozpocznie się Tydzień Ewangelizacyjny, który jest największym i bodajże najstarszym przedsięwzięciem ewangelizacyjnym w tej części Europy. Od samego początku TE związany był z ewangelickimi diakonisami i misją wewnętrzną Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Stopniowo TE stawał się […]
O ekumenicznej ewangelizacji, ewangelickim punkcie widzenia, liturgii i tożsamości, nadziejach i kontrowersjach zwiazanych z Tygodniem Ewangelizacyjnym w Dzięgielowie rozmawiamy z ks. radcą Grzegorzem Giemzą, dyrektorem Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Już po raz kolejny w Dzięgielowie rozpocznie się Tydzień Ewangelizacyjny, który jest największym i bodajże najstarszym przedsięwzięciem ewangelizacyjnym w tej części Europy. Od samego początku TE związany był z ewangelickimi diakonisami i misją wewnętrzną Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Stopniowo TE stawał się coraz bardziej otwarty na inne wyznania. W czym zatem dzisiejszy TE przypomina te dawne ewangelizacje?
Ks. Grzegorz Giemza: Tydzień Ewangelizacyjny ma 60-letnią tradycję. Miał też różne etapu rozwoju. Do lat 80-tych prowadzony był przede wszystkim przez świeckich współpracowników misyjnych, siostry diakonise oraz duchownych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. W roku 1983 nastąpił przełom. Zmieniono miejsce spotkania na namiot, który mógł pomieścić więcej osób oraz odpowiedzialność przejęła tzw. „młoda” ekipa, która między innymi zmieniła styl muzyki.
Druga połowa lat 80-tych to rozwój różnych inicjatyw także w świecie chrześcijańskim – powstały różne organizacje. Tydzień Ewangelizacyjny organizowany przez Kościół Ewangelicko-Augsburski stał się otwarty na różne Kościoły. Nie widzę w tym nic dziwnego, ani niebezpiecznego, wręcz odwrotnie. Patrząc na historię ruchu ekumenicznego można zauważyć, że wierni różnych Kościołów skupionych wokół misji i ewangelizacji lub tzw. ruchów przebudzeniowych, zawsze dążyli do współpracy między sobą, gdyż pomimo różnic, których nie można lekceważyć, centralnym jest przesłanie o krzyżu Chrystusa – takie same dla wszystkich Kościołów. Podział, a nawet wzajemna niechęć chrześcijan do siebie pod krzyżem Chrystusa przestaje mieć swoje znaczenie. Krzyż Chrystusa pozostaje w centrum przesłania TE i to jest to, co łączy nas z 59 poprzednimi Tygodniami i Kursami, bo tak na początku jeszcze w Miechowicach (obecnie Bytomiu) nazywano Tygodnie Ewangelizacyjne. Pozostało także drugie zadanie: motywacja i przygotowanie wiernych do służby w swojej rodzinnej parafii zgodnie z ewangelickim, powszechnym kapłaństwem.
TE to także specyficzny rodzaj duchowości, w dużej mierze współgrający z luterańskim pietyzmem Śląska Cieszyńskiego. Dla wielu luteranów z głębokiej diaspory „pobożność dzięgielowska” bywa nieczytelna, czy wręcz obca. W tym kontekście pojawia się pytanie o formację duchową Dzięgielowa, jej związek z tradycyjnym luteranizmem, zarówno pod względem teologicznym, jak i liturgicznym. Uwzględniając te wszystkie czynniki, a także duchowy krajobraz współczesnego chrześcijaństwa można zaryzykować stwierdzenie, że „Dzięgielów” to impreza nie tyle ewangelicka, a ewangelikalna? Z tej perspektywy czytelny byłby udział wspólnot neoprotestanckich identyfikujących się właśnie z ruchem ewangelikalnym.
Tu najchętniej sam by zadał pytanie, co to znaczy „tradycyjny luteranizm”? Pytanie to nie jest demagogiczne. Sam pochodzę z Górnego Śląska, gdzie duchowość zapewne jest inna, czy lepsza, czy gorsza, czy bardziej luterańska? Kilka lat pracowałem w centralnej Polsce, tam też była inna duchowość, a Mazury, Pomorze, tereny wschodniej Polski? Patrząc na Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce musimy dostrzec jego różnorodność. Dla Kościoła diaspory (a takim w całości jest Kościół Ewangelicko-Augsburski, również na Śląsku Cieszyńskim) naturalną rzeczą jest poszukiwanie tożsamości i inności. Kościół luterański na całym świecie jest różnorodny, dlaczego nie mógłby być taki Kościół w Polsce. Krótko mówiąc w Kościele Ewangelicko-Augsburskim jest miejsce dla różnej pobożności. Chciałbym też, aby znalazło się miejsce na dostrzeganie zalet poszczególnych przejawów pobożności, a nie wzajemne krytykowanie i obrzucanie się błotem. To jednak nic nowego w historii Kościoła, od jego powstania w dniu Zesłania Ducha Świętego nie było inaczej, dlaczego więc dzisiaj miałoby być bez problemów.
Co do drugiej części pytania, to nie bardzo wiem, co kryje się pod stwierdzeniem ewangelikala? Jeśli znaczy to, że nie-ewangelicka, to chcę z całą stanowczością powiedzieć, że to otwarta impreza ewangelicka. Jeśli ewangelikalna oznacza, że teologicznie i liturgicznie nie należy do ewangelicyzmu, to znowu muszę powiedzieć nie. Teologicznie i liturgicznie wpisuje się w Kościół Ewangelicki, aczkolwiek nie jest to tradycyjne podejście. Przecież nie chodzi o zachowanie formy czy ceremonii zgodnie z tym, co jest napisane w VII rozdziale Konfesji Augsburskiej: „Kościół zaś jest zgromadzeniem świętych, w którym się wiernie naucza ewangelii i należycie udziela sakramentów […] Nie jest to konieczne, aby wszędzie były jednakowe tradycje ludzkie albo obrzędy czy ceremonie ustanowione przez ludzi wedle słów Pawła ”. Nie znaczny to, że w Kościele Ewangelicko-Augsburskim nie ma wątpliwości co do „prawowierności” tygodnia. Zgodnie z tym, co powiedziałem wcześniej, różnice zdań są naturalne w Kościele.
Natomiast jeżeli ewangelikalna znaczy, że uczestnicy TE mają różne poglądy, to nie przeceniałbym możliwości kształtowania poglądów uczestników przez wydarzenie, które trwa zaledwie dziewięć dni. O wiele większe możliwości formowania duchowego tkwią w codziennej pracy parafialnej. Oczywiście wypowiedzi uczestników są różne, bo pochodzą z różnych parafii, Kościołów, albo po prostu zagubili się w gąszczu doktryn chrześcijańskich. Jako organizatorzy prezentujemy ewangelicki punkt widzenia, ale też chcemy respektować inne poglądy, których nie wyznajemy, ale czy to znaczy, że mamy z tego powodu wszczynać wojny? Te czasy minęły, a jednym z wielkich wyzwań Tygodni Ewangelizacyjnych jest praktyczny sprawdzian pokory względem ekumenicznych partnerów.
Nie można pominąć pytania, czy w TE zaangażowani są oficjalni przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego…
TE jest organizowany przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. W grupie organizatorów są członkowie tego właśnie Kościoła. Dlatego w organizacji TE nie jest oficjalnie zaangażowany żaden inny Kościół, skoro jednak przesłanie Tygodnia jest uniwersalne, dlatego chętnie współpracujemy z każdym, kto chce przyłożyć „rękę do pługa” z ewangelikami. TE jest miejscem, gdzie członkowie wielu Kościołów, mogą odnaleźć zachęcenie do odnowy życia i zaangażowania w swoim Kościele.
Układ TE jest dość charakterystyczny – poranny wykład, seminaria i moment kulminacyjny – popołudniowa ewangelizacja — a także koncert lub/i inne wydarzenia kulturalne. Jakie działania podejmują organizatorzy, aby zachęcić osoby z różnych grup wiekowych do udziału w poszczególnych punktach programu?
Trzy punkty są najistotniejsze. Pierwszy to tematyka, drugi to forma w jakiej tematy są prezentowane (rozmowy, przedstawienia, muzyka, dyskusje itd.). Jednak najważniejsze jest indywidualne zaproszenie. Staramy się, aby tematyka poszczególnych punktów była na tyle szeroka, aby mogła zainteresować jak najszersze grono naszych gości.
Podczas wykładów i seminariów poruszanych jest wiele, często kontrowersyjnych tematów. Mając na uwadze różnorodność myśli chrześcijańskiej, także w podejściu do spraw związanych z szeroko rozumianą moralnością, czy CME dba również o różnorodność stanowisk tak jak jest to, np. podczas
Ewangelickich Dni Kościoła w Niemczech, czy raczej jest pewna dominująca, jeśli nie jedyna opcja?
Trudno jest porównywać Dni Kościoła w Niemczech z TE. Raczej należy powiedzieć, że TE mogłoby być częścią wydarzenia podobnego do Dni Kościoła. Na Tygodniu nie są prezentowane wszystkie możliwe poglądy, nie zależy to jednak od organizatorów, ale od tych, którzy są gotowi dać swój wkład w tematykę Tygodnia. W organizacji TE jestem od momentu powstania Centrum Misji i Ewangelizacji, a więc ponad 11 lat. Nie pamiętam takiej sytuacji, żeby ktoś zaproponował temat i nie był on przyjęty. Uczestnicy TE są osobami o różnej duchowości i poglądach, które przez wielu określane są jako biblijne. Jak je jednak uporządkować? W luteranizmie jest miejsce dla wielu interpretacji i odbywa się dyskurs (właściwe trzeba powiedzieć, powinien się odbywać) i ścieranie, którego efektem jest (powinna być) odnowa Kościoła. Wyrozumienie (zamiast używania słowa tolerancja) potrzebna jest nie tylko między Kościołami, ale też wewnątrz Kościołów.
Co po TE? W drugiej połowie lat 90. sam byłem żarliwym uczestnikiem TE. To się zmieniło głównie z powodu wspomnianej już duchowości. Wielokrotnie obserwowałem sytuacje, w których po zakończeniu TE ludzie wracali do parafii, szybko się wypalali lub też podejmowali działania poza parafią. Niektórzy twierdzą nawet, że po każdym TE jak grzyby po deszczu wyrastały nowe Kościoły na Śląsku Cieszyńskim – czy można zatem mówić o ubocznych skutkach TE? Czy istniał lub istnieje problem prozelityzmu, który trafia głównie w Kościół Ewangelicko-Augsburski, a więc organizatora imprezy, i Kościół rzymskokatolicki? Jak można młodych bardziej zaangażować w życie parafii?
Tydzień Ewangelizacyjny nie wiedzieć czemu wzbudza wielkie emocje. W zasadzie to mam wrażanie, że jako organizatorzy jesteśmy odpowiedzialni za całe „zło” w chrześcijańskim świecie. Odpowiedź moja może więc być też „za emocjonalna” na tak postawione pytanie. Dlatego odpowiem obrazem, który może potraktowany jako infantylny, ale emocjonalnie odpowiadając, jestem do takiego traktowania przyzwyczajony. Wyobraźmy sobie Tydzień Ewangelizacyjny jako szpitalną izbę przyjęć na ostrym dyżurze. Trafiają do niej różne osoby z większymi bądź mniejszymi urazami. Niektórych trzeba skierować do szpitala, ale to są przypadki dość rzadkie. Większość osób może wrócić pełna zapału do normalnego życia. Potrzebują jednak od czasu do czasu dalszej opieki: zmiany opatrunku, podania właściwych lekarstw we właściwym czasie itp., to znaczy muszą odwiedzić ambulatorium (niech to będzie obraz parafii w naszym przykładzie). Do tego niektórzy chętnie zajęliby się jakimś zadaniem, aby pomóc innym w taki sposób jak zostali przyjęci w izbie przyjęć. Szpitalna izba przyjęć została przygotowana tak, aby była „przyjemna” i „przyjazna” dla chorych i zranionych. Jeśli teraz ambulatorium nie potrafi zapewnić dalszej opieki, czy jest to wina izby przyjęć? Jeśli pacjenci są uciążliwi lub mają wyrobiony przez jakiś czas pogląd jak należy robić zastrzyki, czy to też wina izby przyjęć? Jeśli ambulatorium jest otwarte raz w tygodniu, a pacjent potrzebuje zamiany opatrunku co dziennie, czy to też wina izby przyjęć? Czy jeśli pacjent potrzebuje wyjaśnienia jak działają lekarstwa zanim je przyjmie i domaga się tego, czy to też wina izby przyjęć?
Co do poglądu, że na skutek TE powstawały nowe zbory to myślę, że przypisuje się zbyt wielką siłę tak beznadziejnej imprezie – jak jest oceniania wśród nie-zwolenników TE. Należałoby raczej zastanowić się dlaczego ktoś szuka czegoś gdzieś indziej.
Co do pytania o prozelityzm. Jeśli prozelityzmem jest wzywanie do nawrócenie i zaufania Chrystusowi, to występuje on na TE w całej pełni.
Na rozpoczęcie i zakończenie Tygodnia Ewangelizacyjnego odprawiane jest nabożeństwo z Sakramentem Ołtarza. Jaką znaczenie ma Eucharystia dla TE?
Po pierwsze, takie jak w Kościele Ewangelicko-Augsburskim. To przeżywanie realnej obecności Chrystusa, wspólnoty między wierzącymi, to pokarm dany jako duchowe wzmocnienie, utwierdzenie w tym, że Chrystus umarł także i za moje grzechy i tak jak w chrzcie zostałem pogrzebany wraz z Nim, tak mam nadzieję, która nie zawodzi, że razem z Nim zostanę wzbudzony martwych, bo odpuszczone są mi moje grzechy. Dlatego mogę przeżywać Eucharystię jako namiastkę tej Wielkiej Uczty Baranka w niebie. Zgodnie też z naszą tradycją zapraszamy wszystkich, którzy chcą razem z nami świętować.
Czy TE w Dzięgielowie, Zelowie i w Mrągowie różnią się tylko liczbą uczestników, czy może każda z tych ewangelizacji ma swój profil?
Każde z miejsc ma swoją specyfikę i profil. Związane jest to z położeniem geograficznym i programem. Uzyskanie profili trwa jednak przez wiele lat, gdyż wszystkie Tygodnie są organizowane, aby wspomóc całoroczną pracę w parafiach.
Jakie są marzenia Księdza związane z TE?
Poprzednie pytanie nie były łatwe, ale to jest najtrudniejsze, bo marzenia wydają się być z jednej strony proste, a z drugiej strony trudne. Marzę o tym, żeby chrześcijanie więcej energii wkładali w składanie świadectwa tym, którzy są daleko od Chrystusa, a mniej w rywalizację między sobą i jeszcze mniej w wewnątrz kościelne potyczki. Wiem, że też i ja jestem uwikłany w to wszystko (zresztą jak każdy zaangażowany chrześcijanin), dlatego przede wszystkim sam potrzebuję wejrzenia w siebie, zrozumienia swojego grzechu, oddania tego w ręce ukrzyżowanego Chrystusa i włożenia wysiłku w codzienne życie, to znaczy nawrócenie. Mam nadzieję, że tegoroczne TE będzie kolejnym kamieniem milowym na tej drodze.
Dziękuję za rozmowę.
:: Ekumenizm.pl: 60. Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie