Walka z lustracją w Kościele trwa
- 29 września, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
Trwa ciągle walka z lustracją w polskim Kościele. Często jej zwolennicy nopotykają nao wiele silniejszych od siebie przeciwników, którzy walczą z nimi wszelkimi dostępnymi środkami. Dla wielu wrogów lustracji, jej zwolennicy to po prostuniepokorni, którym należy zamknąć usta, pozbawić możliwości głoszenia swej idei.Wydaje się to dziwne, bo przecież chodzi tu o dobro Kościoła i jego moralnąodnowę. Nie da sie ukryć, że w przeszłości wielu księży współpracowało ze Służbą Bezpieczeństwa. Wielu […]
Trwa ciągle walka z lustracją w polskim Kościele. Często jej zwolennicy nopotykają nao wiele silniejszych od siebie przeciwników, którzy walczą z nimi wszelkimi dostępnymi środkami. Dla wielu wrogów lustracji, jej zwolennicy to po prostuniepokorni, którym należy zamknąć usta, pozbawić możliwości głoszenia swej idei.
Wydaje się to dziwne, bo przecież chodzi tu o dobro Kościoła i jego moralnąodnowę. Nie da sie ukryć, że w przeszłości wielu księży współpracowało ze Służbą Bezpieczeństwa. Wielu też, zamiast wyznać swe winy i prosić wiernych o przebaczenie,skrzętnie ukrywa ten fakt przed światem i możliwe, że też przed samym sobą.A przecież, wcześniej czy poźniej prawda zawsze wychodzi na jaw. Więc skąd milczenie? Skąd ataki na osoby wspierające lustrację?
Wostatnim czasie ofiarą antylustracyjnego lobby padł Andrzej Miszk SJ ‑redaktor naczelny portalu “Tezeusz”, który na jego stronach zamieścił wywiad z księdzem Tadeuszem Isakowiczem — Zaleskim, dotyczący problemu lustracji w polskim Kościele. Na słowa zawarte w wywiadzie ostro zareagowali przełożeni Miszka i przeniesiono go do innego miasta oraz otrzymał onod swojego prowincjała o. Krzysztofa Dyrka zakaz publikowania jakichkolwiek informacji dotyczących jezuitów uwikłanych we współpracę z SB. Jakby tego było mało, niedawno na stronach swego bloga prowadzonego w “Tezeuszu” o. Andrzej Miszk poinformował, że o. Krzysztof Mądel SJ także ma wkrótce zostać przeniesiony z Krakowa z powodu jego zaangażowania w lustrację w zakonie jezuitów. Ja nie znajduję wytłumaczenia dla zachowania tych wysokich rangą dostojników koscielnych. Skąd tyle zapalczywości w walce z prawdą? Skąd to tępienie ludzi myślących i pragnących oczyszczenia?
Czy odpowiedzią może być niedawny artykuł o. Tadeusza Bartosia opublikowany na łamach “Dziennika” (1.09.2006), który niestety nie został zbytnio dostrzeżony, a warto zwrócić na niegouwagęchoćby dlatego, że część zawartych w nim opinii zasługuje na najzwylkejsze w świecie potępienie?
O. Tadeusz Bartoś w artykule tym,sprowadził problem lustracji do tanich sensacji zaczerpniętych z ubeckich teczek. Według niego ujawnianie agentów rodzi się z zawiści, chęci pogrążenbia bliźniego, wbicia go w ziemię. Wbrew wszelkim danym oraz raportowi sporządzonym przez IPNna temat agenturalnej działalności o. Konrada Hejmy, uznaje go on ciągle za osobę niewinną, a Maciejowi Ziębie, który wspomniał o Hejmie jako agencie zarzuca małość i sugeruje, że powodemjego postepowaniamogą być jakieś dawnenieporozumienia miedzy nimi. Nie to jest jednak w jego artykule najważniejsze. O. Tadeusz Bartoś otwarcie twierdzi, że gdyby nawet Hejmo był agentem, to oskarżanie go jest pozbawione dobrego smaku, bo czy nie liczy się przynależnośc do tego samego zakonu, a tytułowanie się braćmi nic nie znaczy?
Więc o to chodzi?O zwykłe ochranianie kolegów? Politykom zarzuca się kolesiostwo i wzajemne krycie, awięc i w polskim Kościele mamy mieć podobne standardy? Jak na razie ze smutkiem trzeba stwierdzić, że jest to jedno z najbardziej prawdopodobnych wytłumaczeń ostatnich zdarzeń. Przełożeni Miszka i Mądla wzięli sobie do serca powyższe uwagi i teraz nie dość, że chronią dawnych agentów, to jeszcze walczą z tymi, którzy pragną ich ujawnienia.
Najsmutniejsze wydaje się jednak, że nie tylko wyżej wspomniani starają sie walczyc z lustracja, a także o wiele wyżsi rangą dostojnicy kościelni. Możliwe, że wychodzą z założenia, iż brak dzialań też jest skuteczną formą zwalczania problemu lustracji w polskim Kościele. Zapominają tylko otym, że brak rozliczeń może w przyszłości pokutować brakiem zaufania ze strony wiernych orazupadkiem autorytetuduchowieństwa. Każdy, kto sam przyzna się do grzechu cieszy się o wiele większym szacunkiem, niż ten, któremu to wyciągnięto.