Ukraina

Prawosławie nie powiedziało ostatniego słowa


O pol­sko-rosy­j­skim ape­lu o pojed­na­nie, modli­twie z here­ty­ka­mi, a tak­że kul­tu­ro­wych i teo­lo­gicz­nych aspek­tach pra­wo­sław­nej toż­sa­mo­ści – roz­mo­wa z Toma­szem Suli­mą, pra­wo­sław­nym publi­cy­stą, dzia­ła­czem mniej­szo­ści bia­ło­ru­skiej oraz b. redak­to­rem naczel­nym ser­wi­su cerkiew.pl. Mija mie­siąc od sła­wet­ne­go pod­pi­sa­nia wspól­ne­go ape­lu o pojed­na­nie mię­dzy naro­da­mi pol­skim i rosyj­skim, fir­mo­wa­nym przez rzym­sko­ka­to­lic­ki epi­sko­pat Pol­ski i patriar­chę Cyry­la I. Pod­no­szo­no zarzut, że jest to doku­ment sezo­­no­­wo-poli­­ty­cz­ny sygno­wa­ny bez krzy­ża i modli­twy, na sali Zam­ku Kró­lew­skie­go, ale za to przy nad­re­pre­zen­ta­cji […]


O pol­sko-rosyj­skim ape­lu o pojed­na­nie, modli­twie z here­ty­ka­mi, a tak­że kul­tu­ro­wych i teo­lo­gicz­nych aspek­tach pra­wo­sław­nej toż­sa­mo­ści – roz­mo­wa z Toma­szem Suli­mą, pra­wo­sław­nym publi­cy­stą, dzia­ła­czem mniej­szo­ści bia­ło­ru­skiej oraz b. redak­to­rem naczel­nym ser­wi­su cerkiew.pl.

Mija mie­siąc od sła­wet­ne­go pod­pi­sa­nia wspól­ne­go ape­lu o pojed­na­nie mię­dzy naro­da­mi pol­skim i rosyj­skim, fir­mo­wa­nym przez rzym­sko­ka­to­lic­ki epi­sko­pat Pol­ski i patriar­chę Cyry­la I. Pod­no­szo­no zarzut, że jest to doku­ment sezo­no­wo-poli­tycz­ny sygno­wa­ny bez krzy­ża i modli­twy, na sali Zam­ku Kró­lew­skie­go, ale za to przy nad­re­pre­zen­ta­cji śro­do­wisk poli­tycz­nych. Czy podzie­la Pan te komen­ta­rze?

Wizy­cie patriar­chy rze­czy­wi­ście towa­rzy­szy­ło medial­ne poru­sze­nie, ale mam wra­że­nie że jedy­nie pom­po­wa­no balon wiel­kich ocze­ki­wań i przy­pi­sy­wa­no wyda­rze­niu zbyt dużą ran­gę. A pod­pi­sa­nie tego typu aktów moż­na oce­nić jedy­nie z per­spek­ty­wy cza­su. Wie­dza i wia­ra, któ­rą dys­po­nu­je chrze­ści­ja­nin-opty­mi­sta pro­wa­dzi do hur­ra­op­ty­mi­stycz­nych wnio­sków. Spo­łecz­ny racjo­na­li­sta z pew­no­ścią zauwa­ży przy­to­czo­ne przez Pana deta­le, któ­re isto­tę pojed­na­nia sta­wia­ją pod zna­kiem zapy­ta­nia. Wąt­pli­wo­ści pozo­sta­ną, więc ocze­kuj­my tak zwa­nej recep­cji, czy­li zro­zu­mie­nia, zaak­cep­to­wa­nia bądź odrzu­ce­nia, jak to mia­ło miej­sce w histo­rii sobo­rów powszech­nych Kościo­ła (ran­ga, wia­do­mo, nie ta).

Odrzu­ce­nie może nastą­pić, ponie­waż być może na pol­sko-rosyj­skie pojed­na­nie jest jesz­cze z powo­dów histo­rycz­nych za wcze­śnie. Z całą pew­no­ścią z per­spek­ty­wy chrze­ści­jań­skiej każ­dy wie­rzą­cy powi­nien być goto­wy na pojed­na­nie, o to się modli­my w każ­dej ekte­nii wygła­sza­nej w Koście­le wschod­nim. Oko­licz­no­ści pod­pi­sa­nia doku­men­tu z cza­sem zosta­ną zapo­mnia­ne (jak brak modli­twy, obec­ność poli­ty­ków etc.), zosta­nie­my z “gołym” tek­stem, któ­re­go fun­da­men­tem jest Ewan­ge­lia. To dobry punkt wyj­ścia.

Trud­no jed­nak nie zauwa­żyć, że hur­ra­op­ty­mizm nie udzie­lał się jedy­nie mediom tudzież nie­któ­rym czyn­ni­kom poli­tycz­nym, ale głów­nie hie­rar­chii, cho­ciaż mia­łem wra­że­nie, żepol­skim bisku­pom pra­wo­sław­nym mniej, dla któ­rych waż­niej­szy był reli­gij­ny kon­tekst wizy­ty Cyry­la I i pro­mo­wa­nie pra­wo­sła­wia, co trud­no poczy­ty­wać im za zarzut. Jed­nak, czy nie uwa­ża Pan, że gdy­by ten apel miał opra­wę reli­gij­ną i był przy­ję­ty rów­nież przez Sobór Bisku­pów Rosyj­skich, a nie tyl­ko patriar­chę jego recep­cja była­by o wie­le przy­stęp­niej­sza?

Mówi się, że zwierzch­nik moskiew­skie­go pra­wo­sła­wia swo­ich bisku­pów z prze­sła­niem zapo­zna dopie­ro w przy­szłym roku. Nie kon­sul­to­wał z hie­rar­cha­mi pomy­słu pojed­na­nia, to jego oso­bi­sta ini­cja­ty­wa. Zresz­tą i wizy­ta patriar­chy w Pol­sce wymy­ka się z pra­wo­sław­nej tra­dy­cji piel­grzy­mek nowo wybra­nych hie­rar­chów, odby­wa­ją­cych się zgod­nie z kolej­no­ścią w dyp­ty­chu. Metro­po­li­ta Sawa, zwierzch­nik Cer­kwi w naszym kra­ju, dłu­go zabie­gał o tę wizy­tę. Patriar­cha potrak­to­wał nasz kraj prio­ry­te­to­wo i war­to to odno­to­wać. For­mal­nie przy­był na zapro­sze­nie pol­skich pra­wo­sław­nych, a nie Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu Pol­ski. Bisku­pi Pol­skie­go Auto­ke­fa­licz­ne­go Kościo­ła Pra­wo­sław­ne­go (PAKP) nie bra­li czyn­ne­go udzia­łu w spo­rzą­dza­niu prze­sła­nia, choć zna­jąc obie stro­ny mogli udzie­lać rad. Wra­ca­jąc do pyta­nia.

Opra­wa reli­gij­na, na któ­rą zgo­dzi­ły­by się obie stro­ny, ogra­ni­cza­ła­by się jedy­nie do gestów takich jak znak krzy­ża i dekla­ma­cja Ojcze Nasz. Z Cre­do mogli­by już mieć pro­blem z powo­du filio­que. Mamy dwa Kościo­ły, dwa ekle­zjal­ne pod­mio­ty o cha­rak­te­rze eks­klu­zy­wi­stycz­nym, więc trud­no by apel o pojed­na­nie mię­dzy naro­da­mi mógł za jed­nym zama­chem zli­kwi­do­wać róż­ni­ce dogma­tycz­ne. Jak wyobra­ża sobie Pan taką reli­gij­ną opra­wę, na któ­rą mogły­by się zgo­dzić obie stro­ny? Dale­ko idą­ce kom­pro­mi­sy wpro­wa­dza­ły­by wię­cej nie­uf­no­ści wśród samych wier­nych. Wciąż naj­waż­niej­szy jest tekst i to jak został zapre­zen­to­wa­ny przez pro­bosz­czów w całej Pol­sce. Od tego zale­ży w mojej oce­nie recep­cja doku­men­tu, a nie od opra­wy.

Ale to wła­śnie modli­twa Ojcze nasz była czę­sto przy­wo­ły­wa­na w kon­tek­ście histo­rycz­nych porów­nań do pojed­na­nia pol­skich i nie­miec­kich bisku­pów rzym­sko­ka­to­lic­kich. Czy wspól­na modli­twa jest na tyle sła­bym akcen­tem, że nale­ża­ło ją pomi­nąć? Czy modli­twa może być jedy­nie ele­men­tem opra­wy, a nie samą tre­ścią pojed­na­nia?

Z dostęp­nej mi wie­dzy modli­twa Ojcze Nasz zosta­ła wypo­wie­dzia­na po zakoń­cze­niu ofi­cjal­ne­go spo­tka­nia, przed uro­czy­stą kola­cją dla zapro­szo­nych gości. Nie wiem dla­cze­go takiej modli­twy nie wpi­sa­no do pro­gra­mu, być może była taka pro­po­zy­cja, ale nie przy­sta­ła na nią stro­na pra­wo­sław­na — wyczu­lo­na na kwe­stię “wspól­nej modli­twy z here­ty­ka­mi”, któ­rą czę­sto poru­sza­ją pra­wo­sław­ni kon­ser­wa­ty­ści. Oni oskar­ża­ją Cyry­la za zbyt­nie zbli­że­nie z “odwiecz­nym wro­giem”, czy­li kato­li­ka­mi. Poza tym pro­blem mógł być tak kurio­zal­ny jak… brak iko­ny w Sali Balo­wej Zam­ku Kró­lew­skie­go. Pra­wo­sław­ni są wyczu­le­ni na takie deta­le. Cyryl zga­dza­jąc się na taką modli­twę dał­by kolej­ne argu­men­ty dla prze­ciw­ni­ków jego otwar­te­go na Zachód pon­ty­fi­ka­tu.

Brak iko­ny to tyl­ko kwe­stia tech­nicz­na, ale poru­szył Pan o wie­le głęb­szy pro­blem „modli­twy z here­ty­ka­mi”? Czy pra­wo­sła­wie, któ­re w Pol­sce i na świe­cie nale­ży do pio­nie­rów ruchu eku­me­nicz­ne­go nie pogu­bi­ło się w swo­jej anty­eku­me­nicz­nej reto­ry­ce? czy pra­wo­sła­wie w Pol­sce i na świe­cie ma w ogó­le pomysł na eku­me­nicz­ne zaist­nie­nie poza auto­pro­mo­cją swo­jej wer­sji eks­klu­zy­wi­zmu?

To głos czę­ści wier­nych, jak duży — trud­no oce­nić. To reli­gij­ni zelo­ci, któ­rzy nie uzna­ją jakich­kol­wiek kon­tak­tów z inno­wier­ca­mi, dba­ją o czy­stość wia­ry i więk­szy nacisk kła­dą na bycie „pra­wo­sław­nym” ani­że­li „chrze­ści­ja­ni­nem”. Trud­no mówić o jed­nym gło­sie pra­wo­sła­wia na świe­cie, a wyni­ka to z pra­wo­sław­nej ekle­zjo­lo­gii. Mamy jed­ną wia­rę i jeden Kościół bez cen­tral­nej wła­dzy wyko­naw­czej. Dopó­ki wizja eku­me­ni­zmu nie wykra­cza poza pra­wo kano­nicz­ne i inter­pre­ta­cję Ojców Kościo­ła, każ­dy ze zwierzch­ni­ków Kościo­łów pra­wo­sław­nych może pro­wa­dzić dia­log na swój spo­sób. Bez tru­du moż­na zauwa­żyć, że nie­któ­re Cer­kwie są bar­dziej zacho­waw­cze, nie­któ­re — jak Patriar­chat Kon­stan­ty­no­po­la (nazy­wa­ny zresz­tą Eku­me­nicz­nym, choć z innych powo­dów) uczest­ni­czy w dia­lo­gu odważ­niej. Misja pra­wo­sła­wia w świa­to­wym ruchu eku­me­nicz­nym wciąż spro­wa­dza się do prze­ka­za­nia świa­dec­twa swo­jej chrze­ści­jań­skiej tra­dy­cji. Myślę, że w dia­lo­gu mię­dzy­chrze­ści­jań­skim wspól­no­tom poma­ga ich liczeb­ność — Kościo­ły sta­no­wią­ce mniej­szość wśród chrze­ści­jan są w sta­nie się lepiej rozu­mieć. Dla­te­go tak trud­no o dia­log z Kościo­łem kato­lic­kim.

Pra­wo­sła­wie, jak Pan traf­nie zauwa­żył, jest jed­nym z pio­nie­rów ruchu eku­me­nicz­ne­go na świe­cie. Wyni­ka to ze spe­cy­fi­ki wschod­nie­go obrząd­ku. To na Wscho­dzie powsta­ły naj­więk­sze teo­lo­gicz­ne nie­po­ro­zu­mie­nia I tysiąc­le­cia zwa­ne here­zja­mi. To z dia­lo­gu i obro­ny Praw­dy na sobo­rach powszech­nych uda­ło się wykuć wyzna­nie wia­ry i naj­waż­niej­sze dla chrze­ści­jan dogma­ty. Wschod­nie pra­wo­sła­wie od zawsze mia­ło w sobie kil­ka róż­nią­cych się nur­tów — bizan­tyj­ski, syryj­ski, kop­tyj­ski.

Rozu­mie­jąc i akcep­tu­jąc róż­ne tra­dy­cje umie­my się wza­jem­nie ubo­ga­cać. Ser­bo­wie zamiesz­ku­ją­cy mię­dzy Bizan­cjum a Świę­tą Rusią mogą śpie­wać antycz­ną mono­dię jak i rosyj­ski wie­lo­głos. Świa­do­mość tego bogac­twa daje pod­sta­wę w nie­sie­niu świa­dec­twa wia­ry w ruchu eku­me­nicz­nym. Dia­log potrze­bu­je cza­su, a pra­wo­sła­wie nie powie­dzia­ło jesz­cze ostat­nie­go sło­wa.

Aku­rat w dia­lo­gu eku­me­nicz­nym, szcze­gól­nie w kon­tek­ście pra­wo­sław­no-rzym­sko­ka­to­lic­kim, nie trud­no jest o dia­log z Rzy­mem. Mam nie­od­par­te wra­że­nie, że o wie­le trud­niej jest o dia­log z pra­wo­sła­wiem i to nie tyl­ko z powo­du kano­nicz­nych spo­rów i rywa­li­za­cji mię­dzy Moskwą a Kon­stan­ty­no­po­lem.

Może ten pro­blem wyni­ka z róż­nic cywi­li­za­cyj­nych? Ile d
zisiej­szych chrze­ści­jań­skich wspól­not wywo­dzi się z Rzy­mu, a ile z Bizan­cjum? Myślę, że wie­lu zachod­nich chrze­ści­jan pró­bu­je rozu­mieć pra­wo­sła­wie na swój zachod­ni spo­sób, sro­go się zawo­dząc. Pro­sty przy­kład — ceza­ro­pa­pizm. Upo­li­tycz­nie­nie, uza­leż­nie­nie Kościo­ła od pań­stwa? To cesarz zwo­łał I Sobór Powszech­ny, bo bisku­pi się nie kwa­pi­li. Czy i jaki Kościół mie­li­by­śmy bez tych sobo­rów? Splot ołta­rza i tro­nu na Wscho­dzie dzia­ła i ma swo­ją boga­tą histo­rię. Nie wszy­scy pra­wo­sław­ni z kolei rozu­mie­ją po co jest roz­dział Kościo­ła od pań­stwa, jeże­li jedy­nym spo­so­bem ode­rwa­nia duszy od cia­ła jest nie­po­żą­da­na przez niko­go śmierć.

Nie do koń­ca rozu­miem, jakie zna­cze­nie mają tutaj licz­by. Moż­na w sumie powie­dzieć, że brak tych liczb jest efek­tem teo­lo­gicz­ne­go zasto­ju pra­wo­sła­wia, któ­re zaczę­ło się roz­krę­cać dopie­ro w XX wie­ku w zde­rze­niu z kul­tu­rą zacho­du i poprzez spo­tka­nie z inny­mi chrze­ści­ja­na­mi w warun­kach emi­gra­cyj­nych.

O teo­lo­gicz­nym zasto­ju mówio­no nam już w XVI wie­ku gdy pod­pi­sa­no Unię Brze­ską. Ale czym jest teo­lo­gia? Zachod­ni chrze­ści­ja­nie zro­bi­li z niej naukę o Bogu. A my wciąż powta­rza­my myśl teo­lo­ga i misty­ka Ewa­griu­sza z Pon­tu — jeże­li jesteś teo­lo­giem, będziesz praw­dzi­wie się modlił, a jeśli praw­dzi­wie się modlisz, jesteś teo­lo­giem. Pra­wo­sła­wie to zde­in­te­lek­tu­ali­zo­wa­nie Boga. Choć byli też tacy, któ­rzy jak Pan traf­nie przy­po­mniał, pró­bo­wa­li pew­nej teo­lo­gicz­nej syn­te­zy — Wło­dzi­mierz Łos­ski, Ser­giusz Buł­ga­kow, Paul Evdo­ki­mov i inni emi­gran­ci w Euro­pie zachod­niej. Ale z teo­lo­gicz­ne­go punk­tu widze­nia byli oni jedy­nie skry­ba­mi tego co zosta­wi­li po sobie Ojco­wie Kościo­ła.

Jed­ną z naj­waż­niej­szych aktyw­no­ści pra­wo­sław­ne­go chrze­ści­ja­ni­na jest teo­lo­gicz­ny apo­fa­tyzm wyra­ża­ją­cy się w hym­no­gra­fii i cele­brze. Trud­no dys­ku­to­wać jeże­li jeden chce żon­glo­wać sło­wa­mi a dru­gi woli pokło­ny i kon­tem­pla­cję iko­ny. Jestem prze­ko­na­ny, że gdy­by nie róż­ność inte­lek­tu­al­nych inter­pre­ta­cji Obja­wie­nia Boże­go (here­zji) w I tysiąc­le­ciu, dogma­ty nie były­by potrzeb­ne. Naj­waż­niej­szy dla chrze­ści­jan dogmat jakim jest wcie­le­nie Chry­stu­sa naj­le­piej odda­je mate­rial­na iko­na. Nie trze­ba o niej dys­ku­to­wać, wystar­czy wziąć do ręki.

Nie uwa­ża Pan, że takie przed­sta­wie­nie spra­wy jest zbyt pro­ste. Zna­le­zie­nie teo­lo­gii apo­fa­tycz­nej na Zacho­dzie, cho­ciaż­by w keno­tycz­nej chry­sto­lo­gii i misty­ce, nie jest trud­ne. Czy nie jest cza­sem tak, że mówiąc o pra­wo­sła­wiu zbyt czę­sto poja­wia się pre­su­po­zy­cja, że oto Zachód nie rozu­mie pra­wo­sła­wia, że bra­ku­je kul­tu­ro­wych narzę­dzi do zgłę­bie­nia pra­wo­sła­wia, a nie mówi się o pro­ce­sie w dru­ga stro­nę?

Tak pew­nie też jest. Tro­chę na zasa­dzie kon­flik­tu rzym­skie­go pra­wa z grec­ką filo­zo­fią — cał­ko­wi­cie odmien­nych mate­rii. Ja natu­ral­nie uprasz­czam pew­ne zja­wi­ska na potrze­by tego wywia­du. Pra­wo­sła­wie wywo­dzą­ce się z judeo-bizan­tyń­skiej tra­dy­cji wyda­je się być cywi­li­za­cyj­nie samo­wy­star­czal­ne. I na tym pole­ga pro­blem w dia­lo­gu. Chrze­ści­jań­stwo nie­sio­ne na zachod­nim kolo­nia­li­zmie idei przyj­mu­je w moim odczu­ciu pozy­cję sil­ne­go odkryw­cy pod­bi­ja­ją­ce­go — wraz z Zacho­dem — cały świat. Choć naj­więk­sze tery­to­rial­ne stra­ty dla pra­wo­sła­wia zada­li muzuł­ma­nie przej­mu­jąc koleb­kę wschod­nie­go chrze­ści­jań­stwa, to wła­śnie zachod­nie chrze­ści­jań­stwo ze swo­ją dyna­mi­ką dużo moc­niej oddzia­łu­je na Kościół wschod­ni. Ekle­zjal­ny eks­pe­ry­ment, jakim są kato­lic­kie Kościo­ły wschod­nie, poka­zu­je, jak trud­ne do pogo­dze­nia są to świa­ty. Nie wiem czy i jakie narzę­dzia do zgłę­bie­nia pra­wo­sła­wia posia­da Zachód, ale ist­nie­nie pra­wo­sław­nych para­fii w Euro­pie Zachod­niej, któ­rych jądro sta­no­wią kon­wer­ty­ci wska­zu­je na moż­li­wość ist­nie­nia prze­kła­du tra­dy­cji. Ist­nie­je kate­chizm Kościo­ła pra­wo­sław­ne­go, choć tego typu wydaw­nic­two nie wywo­dzi się z ducho­wo­ści wschod­niej.

Mówi­li­śmy o ape­lu, toż­sa­mo­ści pra­wo­sła­wia, głów­nie rosyj­skie­go i pew­nych linii kon­flik­tu w ogól­no­świa­to­wej rodzi­nie pra­wo­sław­nej, jed­nak chciał­bym na koniec Pana zapy­tać, gdzie w tej kon­ste­la­cji znaj­du­je się pol­skie pra­wo­sła­wie? Czy jest ono tak moc­no róż­no­rod­ne, na co wska­zy­wa­ła­by struk­tu­ra naro­do­wo­ścio­wa PAKP, czy może zdy­scy­pli­no­wa­ne i z jasno okre­ślo­ną i zwar­tą wizją na wzór inte­gral­no­ści pol­skie­go epi­sko­pa­tu pra­wo­sław­ne­go, z któ­re­go zda­je się wyła­my­wać poprzez eku­me­nicz­ne i zagra­nicz­ne zaan­ga­żo­wa­nie jeden hie­rar­cha.

Pol­skie pra­wo­sła­wie prze­cho­dzi jesz­cze wcze­sne eta­py roz­wo­ju. Dziw­nie to może brzmieć bio­rąc pod uwa­gę, że obrzą­dek cyry­lo­me­to­diań­ski ist­niał na tery­to­rium Pol­ski już w IX w. Pro­blem pole­ga na tym, że pra­wo­sła­wie w Pol­sce repre­zen­to­wa­ne jest dzi­siaj przez Pol­ski Auto­ke­fa­licz­ny Kościół Pra­wo­sław­ny, orga­nizm powo­ła­ny do życia z powo­dów poli­tycz­nych aż dwu­krot­nie — w 1924 i 1948 roku. To nie hie­rar­chom, a wła­dzom II RP zale­ża­ło na ekle­zjal­nej odręb­no­ści od prze­śla­do­wa­nej i infil­tro­wa­nej sowie­ta­mi Cer­kwi moskiew­skiej, któ­ra w chwi­li zabo­rów ode­bra­ła wier­nych Kon­stan­ty­no­po­lo­wi. Wte­dy jesz­cze pra­wo­sła­wie mia­ło opar­cie w 6 milio­nach wier­nych o nie­jed­no­li­tej struk­tu­rze naro­do­wo­ścio­wej (głów­nie Ukra­iń­cy, Bia­ło­ru­si­ni, Rosja­nie). A więc z punk­tu widze­nia pra­wa kano­nicz­ne­go pra­wo­sław­ny naród pol­ski nie ist­niał — nie było pod­staw do auto­ke­fa­lii.

Po woj­nie i prze­su­nię­ciu gra­nic o stwo­rze­nie takie­go naro­du było łatwiej, choć naro­do­we mniej­szo­ści nadal sta­no­wi­ły więk­szość wyznaw­ców. W wyni­ku sku­tecz­nie prze­pro­wa­dzo­nej przez wła­dze polo­ni­za­cji, któ­rą kon­ty­nu­uje więk­szość hie­rar­chów, powsta­je pra­wo­sław­na inte­li­gen­cja naro­do­wo­ści pol­skiej. Mło­dzi ludzie na Bia­ło­stoc­czyź­nie — matecz­ni­ku pol­skie­go pra­wo­sła­wia — są pierw­szym poko­le­niem, któ­re porzu­ci­ło kul­tu­rę swo­ich dziad­ków na rzecz pol­skiej. Prócz nich rośnie licz­ba kon­wer­ty­tów w dużych mia­stach, natu­ral­nie naro­do­wo­ści pol­skiej.

Waż­ną spo­łecz­no­ścią są Łem­ko­wie i Ukra­iń­cy na Pod­kar­pa­ciu, któ­ra naj­bar­dziej odsta­je od resz­ty kra­ju pod wzglę­dem obrzę­do­wo­ści (spu­ści­zna róż­nych rytów litur­gicz­nych w zabo­rach). Jeże­li oni rów­nież się z cza­sem spo­lo­ni­zu­ją, będzie moż­na mówić o pew­nej wyobra­że­nio­wej jed­no­ści, przy­naj­mniej z punk­tu widze­nia kul­tu­ry. Póki co pol­skie pra­wo­sła­wie nadal bar­dziej pamię­ta “maco­chę” z Rosji, któ­ra po kasa­cie unia­ty­zmu w 1839 w Impe­rium Rosyj­skim i 1875 w Kró­le­stwie Pol­skim, pra­wie cał­ko­wi­cie wyru­go­wa­ła miej­sco­we tra­dy­cje zastę­pu­jąc je rosyj­ski­mi. Pozo­sta­ło­ścią po tym jest sam język rosyj­ski uży­wa­ny jesz­cze do dzi­siaj przez ducho­wień­stwo. Ducho­wa spu­ści­zna Bizan­cjum pozo­sta­je raczej w książ­kach.

Epi­sko­pat cha­rak­te­ry­zu­je się nie­złym zgra­niem, ale to chy­ba nie jest trud­ne przy licz­bie 10 bisku­pów. O obli­czu i linii Kościo­ła decy­du­je metro­po­li­ta Sawa, posia­da­ją­cy naj­więk­sze doświad­cze­nie i kościel­ne oby­cie. Gło­sem Cer­kwi na zewnątrz jest z pew­no­ścią abp Jere­miasz, choć jego dzia­łal­ność w Pol­skiej Radzie Eku­me­nicz­nej­dla sze­re­go­wych wier­nych jest raczej nie­zna­na. Czę­sto jest tak, że linia hie­rar­chów jest rzu­ca­na na pry­zmat pro­bosz­czów, któ­rzy mogą ją inter­pre­to­wać na swój spo­sób dla swo­ich wier­nych. Na wcze­sny etap roz­wo­ju ekle­zjal­ne­go Cer­kwi w Pol­sce wska­zu­je powsta­ją­ca inte­li­gen­cja i kla­sa śred­nia. Przez lata wier­ni wywo­dzi­li się ze wsi i takie pra­wo­sła­wie ze swo­ją poboż­no­ścią i obrzę­do­wo­ścią naj­czę­ściej wystę­pu­je.

Dzię­ku­ję za roz­mo­wę

: : Blog Toma­sza Suli­my na por­ta­lu Areopag21

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.