Kościoły katolickie

Nie można chcieć być biskupem — rozmowa z bp. Frankiem Bangerterem


Naszym wła­ści­wym powo­ła­niem jest zwia­sto­wa­nie Ewan­ge­lii, a nie roz­wój nasze­go wyzna­nia. Jeśli Duch Świę­ty zechce, aby nasze losy poto­czy­ły się ina­czej, to tak będzie – mówi bp Frank Ban­ger­ter, zwierzch­nik szwaj­car­skich sta­ro­ka­to­li­ków.



Wpierw wybór, póź­niej świę­ce­nia. Czy jest coś, co Księ­dza Bisku­pa szcze­gól­nie zasko­czy­ło w ostat­nim cza­sie?

Zna­czą­cym momen­tem był wybór i od tego cza­su minę­ły już czte­ry mie­sią­ce. Nomi­na­cja ozna­cza, że nale­ży się liczyć z moż­li­wo­ścią wybo­ru. Inte­lek­tu­al­nie było to zro­zu­mia­łe, ale wewnętrz­nie moż­li­wość taka była dość dale­ka. Waż­ne było to, że w ogó­le zna­la­zło się trzech upraw­nio­nych duchow­nych, któ­rzy odda­li się do dys­po­zy­cji. Moment wybo­ru był w pewien spo­sób świę­ty i trud­ny do zro­zu­mie­nia. Gdy ogło­szo­no wynik to natych­miast zro­bi­ło się wokół mnie tłocz­no. To było nie­co zwa­rio­wa­ne, gdyż w jed­nej chwi­li wszy­scy chcie­li się cze­goś ode mnie dowie­dzieć, a na to trud­no jest się przy­go­to­wać. Oczy­wi­ście, w para­fii, gdy jako duchow­ny wypo­wia­dam się na jakiś temat to te sło­wa mogą mieć zna­cze­nie, ale to jest zupeł­nie inna spra­wa. Po wybo­rze zosta­łem natych­miast odcią­gnię­ty na bok i nie mogłem się zbyt skon­cen­tro­wać na tym, co pre­zy­dent Syno­du i inni mówi­li do mnie po przy­ję­ciu wybo­ru.

W pra­sie opu­bli­ko­wa­no mnó­stwo wywia­dów, w któ­rych potwier­dza Ksiądz Biskup poczu­cie pew­ne­go oszo­ło­mie­nia.

Na począt­ku nie liczy­łem zbyt­nio, że zosta­nę wybra­ny. Cały pro­ces był bar­dzo dłu­gi i trwał od począt­ku stycz­nia. Było bar­dzo inten­syw­nie. Zosta­li­śmy nomi­no­wa­ni i zada­wa­no nam bar­dzo wie­le pytań, a wszyst­ko dzia­ło się jak­by w odda­li. Wła­ści­wie tego urzę­du nie moż­na pra­gnąć. Nie kan­dy­du­je się, a jest się nomi­no­wa­nym. Ten urząd jest tak moc­no połą­czo­ny z odpo­wie­dzial­no­ścią, że trud­no sobie wyobra­zić więk­szą zmia­nę w życiu. Gdy jed­nak zbli­ża­ły się róż­ne ter­mi­ny, w tym zgro­ma­dze­nie wybor­cze, pod­czas któ­re­go znów sta­wia­no nam pyta­nia, zaob­ser­wo­wa­łem pew­ną przy­chyl­ność wobec mojej oso­by, szcze­gól­nie wśród ducho­wień­stwa, ale nie tyl­ko. Coraz bar­dziej odczu­wa­łem coś w rodza­ju pozy­tyw­nej spi­ra­li.

Odby­ło się poże­gna­nie z dotych­cza­so­wą para­fią w Zury­chu i przej­mu­je Biskup obo­wiąz­ki. Cze­go nowe­go nauczył się Ksiądz Biskup w ostat­nich mie­sią­cach?

Od dnia wybo­ru byłem wciąż w peł­ni pro­bosz­czem para­fii w Zury­chu. To naj­więk­sza para­fia w naszym Koście­le. Moc­niej uświa­do­mi­łem sobie, jak trud­ne jest roz­luź­nie­nie wię­zi i to nie tyl­ko ze stro­ny para­fii, ale i mojej. Były sil­ne reak­cje, któ­rych się nie spo­dzie­wa­łem. Nie­któ­rzy byli roz­cza­ro­wa­ni, że przy­ją­łem wybór.

Nie­co pro­wo­ka­cyj­nie moż­na powie­dzieć, że powo­li wyła­nia się stan­dar­do­wa dro­ga do sta­ro­ka­to­lic­kie­go biskup­stwa, któ­ra pro­wa­dzi przez mię­dzy­lą­do­wa­nie w tra­dy­cji refor­mo­wa­nej. Zarów­no obec­ny arcy­bi­skup Utrech­tu, jak i Ksiądz Biskup macie za sobą refor­mo­wa­ną prze­szłość. Czy to tyl­ko przy­pa­dek, że aż dwóch bisku­pów sta­ro­ka­to­lic­kich pocho­dzi z Kościo­ła refor­mo­wa­ne­go?

Ależ oczy­wi­ście! Duch Świę­ty wie­je, dokąd chce. Trud­no mi to dokład­nie wyja­śnić. Mogę tyl­ko powie­dzieć, że w ser­cu zawsze byłem kato­li­kiem. Ochrzczo­ny zosta­łem w Koście­le Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­skim w Osna­brück. Ponie­waż mój ojciec jest Szwaj­ca­rem, krót­ko po moim chrzcie prze­pro­wa­dzi­li­śmy się do Szwaj­ca­rii. Tam zro­bi­łem licen­cjat z teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej na Uni­wer­sy­te­cie w Ber­nie. Jed­nak Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki zna­łem od dziec­ka. Spra­wa zmia­ny wyzna­nia sta­ła się donio­ślej­sza, gdy poja­wi­ła się kwe­stia służ­by.

Czy to ozna­cza, że czuł się Biskup obco w tra­dy­cji refor­mo­wa­nej?

Wol­no­ścio­we myśle­nie zosta­ło mi moc­no wsz­cze­pio­ne, gdyż dora­sta­łem w atmos­fe­rze libe­ral­ne­go Kościo­ła refor­mo­wa­ne­go kan­to­nu Bern. Tą cząst­kę mam wciąż w sobie, ale litur­gicz­nie oraz sakra­men­tal­nie, w kwe­stii rozu­mie­nia Kościo­ła, zasad­ni­czo byłem zawsze kato­li­kiem. Jako dziec­ko chcia­łem wejść do każ­de­go kościo­ła i od razu czu­łem się jak w domu. W ten spo­sób sta­ło się jasne, że Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki wyra­ża wszyst­ko to, co jest dla mnie waż­ne, jest moim domem zarów­no w wymia­rze teo­lo­gicz­nym, jak i zmy­sło­wym.

Nie czu­łem się obco w tra­dy­cji refor­mo­wa­nej. Dosko­na­le rozu­miem inte­lek­tu­al­ne zało­że­nia, ale koniec koń­ców cho­dzi o ducho­wość, cho­dzi o to, jak prze­ży­wa­my i czu­je­my Kościół. Litur­gia jest dla mnie świę­tym wyda­rze­niem. Poma­ga mi zagłę­bić się coraz bar­dziej w Bożą tajem­ni­cę, dać się jej ponieść. Zasad­ni­czo nie musi­my nicze­go robić, bowiem Bóg nie potrze­bu­je naszych rytu­ałów, ale to, co robi­my, dzie­je się przede wszyst­kim dla ludzi, gdyż rytu­ały mają nam pomóc skon­cen­tro­wać się cał­ko­wi­cie na Chry­stu­sie.

A zatem bycie sta­ro­ka­to­li­kiem nie musi z auto­ma­tu ozna­czać wyso­ko­ko­ściel­no­ści?

Nie powie­dział­bym tego w taki spo­sób, cho­ciaż z angli­kań­skiej per­spek­ty­wy moż­na to o nas powie­dzieć. Pozo­sta­li­śmy kato­li­ka­mi i wyra­ża­my to w litur­gii. To ona jest moją namięt­no­ścią i nie­sa­mo­wi­cie waż­ne jest dla mnie to, aby zacho­wać kato­lic­ką toż­sa­mość. Pozo­sta­je pyta­nie, w jaki spo­sób może­my zacho­wać litur­gicz­ne ukształ­to­wa­nie i pozo­stać kato­li­ka­mi w zse­ku­la­ry­zo­wa­nym świe­cie? Czy potrze­bu­je­my wię­cej wznio­słych ele­men­tów? A może wię­cej bli­sko­ści? To jest wciąż kon­tro­wer­syj­ne pyta­nie, tak­że w naszym Koście­le.

Bez­po­śred­nio po wybo­rze zapo­wie­dział Biskup wypró­bo­wa­nie nowych form nabo­żeństw. Co nale­ży przez to rozu­mieć?

Ide­al­ną for­mą było­by nabo­żeń­stwo, któ­re docie­ra do wszyst­kich poko­leń i do ludzi o róż­nym wykształ­ce­niu.

Ale czy taka for­ma w ogó­le ist­nie­je?

Myślę, że tak. Nie jest naszym zada­niem roz­gry­wa­nie prze­ciw­ko sobie róż­nych poko­leń. Nasza misja pole­ga zde­cy­do­wa­nie na tym, aby inte­gro­wać róż­nych ludzi i budo­wać jed­ność. To nasz ewan­ge­licz­ny impe­ra­tyw, aby­śmy byli jed­no. Moje doświad­cze­nie jest takie, że przez deka­dy pró­bo­wa­no roz­dzie­lać poko­le­nia i uwa­żam, że to nie jest dobre wyj­ście. Rozu­miem, że poszu­ku­je się nowych form litur­gicz­nych, aby dotrzeć do jak naj­więk­szej licz­by wier­nych, ale wów­czas pew­ne­go dnia nasze dzie­ci i mło­dzież nie odnaj­dą się w naszej kato­lic­kiej litur­gii, nie będą czuć się w niej zado­mo­wie­ni, a będą czuć się obco. Powin­ni­śmy zna­leźć taką for­mę, któ­ra prze­mó­wi do moż­li­wie wszyst­kich, ale pozo­sta­nie kato­lic­ka.

Pod wzglę­dem licz­by Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki jest raczej nie­wiel­ki – jedy­nie 12 tys. wier­nych. W pra­wie wszyst­kich wywia­dach, któ­re doty­czą tego Kościo­ła, poja­wia się reflek­sja, że nale­ży uczy­nić Kościół jesz­cze bar­dziej roz­po­zna­wal­nym. Naj­wy­raź­niej jest tak wie­le osób w Szwaj­ca­rii, któ­re nie mają poję­cia o Koście­le Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­kim, mimo że ist­nie­je on od pra­wie 150 lat. Co się takie­go nie uda­ło, że po tylu latach wciąż musi­cie zabie­gać o roz­po­zna­wal­ność?

To jest wciąż aktu­al­ny temat. Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki był zawsze nie­wiel­ki i nigdy nie był Kościo­łem naka­za­nym przez zwierzch­ność jak Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki czy refor­mo­wa­ny. Do nasze­go Kościo­ła wstę­po­wa­no od począt­ku na zasa­dzie dobro­wol­no­ści i to już poka­zu­je ogrom­ną róż­ni­cę. A więc od pierw­szych chwil były to małe licz­by, stąd też związ­ki mał­żeń­skie mia­ły cha­rak­ter wyzna­nio­wo mie­sza­ny, co też zna­czą­co utrud­nia­ło roz­wój Kościo­ła. Nasze para­fie były i wciąż są w dużym roz­pro­sze­niu. W Ber­nie nale­ży do nas tyl­ko jeden kościół i ludzie muszą poko­ny­wać ogrom­ne odle­gło­ści, żeby do nie­go dotrzeć. Z naszej stro­ny zawsze jed­nak pod­kre­śla­li­śmy, że naj­waż­niej­sze jest to, aby mieć Boga w ser­cu, a gra­ni­ce kon­fe­syj­ne nie są aż tak istot­ne.

Takie nasta­wie­nie jest pięk­ne, ale czy ma ono jakąś przy­szłość?

Naszym wła­ści­wym powo­ła­niem jest zwia­sto­wa­nie Ewan­ge­lii, a nie roz­wój nasze­go wyzna­nia. Jeśli Duch Świę­ty zechce, aby nasze losy poto­czy­ły się ina­czej, to tak będzie – i to bez wzglę­du na to, czy będzie nas wie­lu lub nie. Mimo iż jeste­śmy nie­wiel­ką wspól­no­tą, jeste­śmy cał­kiem gło­śni i rów­nież w taki spo­sób jeste­śmy odbie­ra­ni. Ale to oczy­wi­ście nie wystar­cza.

W reno­mo­wa­nym i jed­no­cze­śnie refor­mo­wa­nym wydaw­nic­twie TVZ uka­za­ły się ostat­nio inte­re­su­ją­ce publi­ka­cje, doty­czą­ce sta­ro­ka­to­lic­kiej histo­rii Kościo­ła i ekle­zjo­lo­gicz­nej auto­re­flek­sji. Czy to jest jakiś plan, część ofen­sy­wy medial­nej?

Może nie plan, nad któ­rym by pra­co­wa­no od lat. Powie­dział­bym raczej, że tak to się wła­śnie zło­ży­ło, podob­nie jak z moim wybo­rem. To raczej zaska­ku­ją­cy efekt.

Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki ucho­dzi za otwar­ty i pro­gre­syw­ny. Czy są w nim kon­ser­wa­tyw­ne enkla­wy?

Oczy­wi­ście są ludzie, któ­rzy z przy­czyn eku­me­nicz­nych chcie­li­by być nie­co ostroż­niej­si. Pod­ję­li­śmy decy­zje, któ­re w rela­cjach eku­me­nicz­nych nie są pro­ste. Ci, któ­rzy współ­de­cy­du­ją w syno­dzie naro­do­wym, myślą podob­nie i gło­su­ją tak, a nie ina­czej. W cią­gu ostat­nich 20 lat rzad­ko kie­dy docho­dzi do roz­bież­no­ści.

Prze­szka­dza Księ­dzu Bisku­po­wi, gdy mówię „sta­ro­ka­to­lic­ki” zamiast „chrze­ści­jań­sko-kato­lic­ki”?

Nie, ale wier­ni zwró­ci­li­by mi na to uwa­gę. Chrze­ści­jań­sko-kato­lic­ki jest poję­ciem, któ­ry dokład­nie wyra­ża to, kim jeste­śmy i w jakim kie­run­ku zmie­rza­my: ‘ukie­run­ko­wa­ni na Chry­stu­sa kato­li­cy’, nie mamy niko­go ponad Nie­go. To poję­cie funk­cjo­no­wa­ło już przed nami i sto­so­wa­ne było już ok. 1830 roku. Poję­cie ‘sta­ro­ka­to­lic­ki” mia­ło pozy­tyw­ny wydźwięk, gdy było wpro­wa­dza­ne w okre­ślo­nym kon­tek­ście, ale to się w cią­gu ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach zmie­ni­ło.

Czy w chrze­ści­jań­sko-kato­lic­kiej tra­dy­cji ist­nie­je alter­na­tyw­na wizja sta­ro­ka­to­li­cy­zmu, np. w bar­dziej pen­te­ko­stal­nej czy mistycz­nej wer­sji?

W Koście­le mamy sil­ny ruch, któ­ry zaj­mu­je się misty­ką. Mamy duchow­nych, któ­rzy idą w tym kie­run­ku i być może sam do nich nale­żę. Jeśli cho­dzi o obszar ewan­ge­li­kal­ny to nie ma go u nas. Jest sprzecz­ny z tym, co uwa­ża­my za chrze­ści­jań­sko-kato­lic­kie, jed­na­ko­woż zie­lo­no­świąt­ko­wy ele­ment, w sen­sie ruchu ukie­run­ko­wa­ne­go na Ducha Świę­te­go, oczy­wi­ście ist­nie­je.

Miesz­ka Ksiądz Biskup w kra­ju, któ­ry ma czte­ry języ­ki urzę­do­we. Jaką rolę peł­ni wie­lo­ję­zycz­ność w Koście­le? W prze­strze­ni refor­mo­wa­nej ist­nie­je w tym tema­cie wie­le kon­tro­wer­sji, ale jaki jest sto­su­nek Księ­dza Bisku­pa?

Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki skła­da się w 70–80% z nie­miec­ko­ję­zycz­nych Szwaj­ca­rów. Być może 20% sta­no­wią wier­ni fran­cu­sko­ję­zycz­nych i bar­dzo mała część mówi po wło­sku. Sam cele­bru­ję nabo­żeń­stwa tyl­ko po nie­miec­ku, ale oczy­wi­ście rozu­miem fran­cu­ski, gorzej z wło­skim. Gdy­bym miał przed sobą mszał w języ­ku fran­cu­skim to natu­ral­nie mógł­bym popro­wa­dzić nabo­żeń­stwo w j. fran­cu­skim.

Dla­cze­go nie ma żad­ne­go Kościo­ła Unii Utrechc­kiej w kra­jach fran­cu­sko­ję­zycz­nych? 

Oczy­wi­ście, mogli­by­śmy się uak­tyw­nić wszę­dzie, tak­że w obsza­rze wło­sko­ję­zycz­nym. W Tici­no mamy kapłan­kę, któ­ra opie­ku­je się małą para­fią, ale zawsze poja­wia się pyta­nie o zaso­by. Naszym prio­ry­te­tem jest jed­nak Kościół Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­ki w Szwaj­ca­rii.

Jest Ksiądz Biskup pierw­szym bisku­pem Kościo­ła Chrze­ści­jań­sko-Kato­lic­kie­go, ale tak­że w Unii Utrechc­kiej, któ­ry otwar­cie przy­zna­je się do orien­ta­cji homo­sek­su­al­nej. Myśli Ksiądz Biskup, że fakt ten mógł­by wywo­łać jakieś tur­bu­len­cje w Unii Utrechc­kiej?

Wszyst­ko może powo­do­wać tur­bu­len­cje. Moja orien­ta­cja w naszym Koście­le nigdy nie była pro­ble­mem, ponie­waż żyje­my w róż­no­rod­no­ści, a sek­su­al­ność nale­ży do Boże­go stwo­rze­nia. W cią­gu ostat­nich dzie­się­cio­le­ci roz­wi­nę­li­śmy się, tak­że teo­lo­gicz­nie i opo­wia­dam się za Kościo­łem, któ­ry żyje róż­no­rod­no­ścią. Sek­su­al­ność jest czę­ścią naszej egzy­sten­cji, jest jej ele­men­tem jako Boży dar. Podob­nie jak w przy­pad­ku kapłań­stwa kobiet pozo­sta­wia się tę kwe­stię wol­no­ści Kościo­łom naro­do­wym. Nasze podej­ście wyra­ża się w prze­ko­na­niu, że nie­któ­re tema­ty nie muszą dzie­lić Kościo­ły. Wytrzy­mu­je­my to, że żyje­my w napię­ciu i że część naszych Kościo­łów wyświę­ca kobie­ty, a część nie. To samo dzie­je się w kwe­stii sek­su­al­no­ści.

Cza­sa­mi moż­na odnieść wra­że­nie, że Unia Utrechc­ka jest kościel­nym kwa­dra­tem, skła­da­ją­cym się z Nie­miec, Austrii, Holan­dii i Szwaj­ca­rii, a tym samym zachod­nim klu­bem. Jak bar­dzo praw­dzi­wy albo nie­praw­dzi­wy jest ten obraz?

Na ten temat moż­na wie­le mówić, ale myślę, że nale­ży pod­kre­ślić to, co pozy­tyw­ne. Cie­szy­my się, że może­my być wspól­nie w dro­dze. Pró­bu­je­my poważ­nie trak­to­wać to, co jest zgod­ne z Ewan­ge­lią. Jeste­śmy zjed­no­cze­ni, nawet wte­dy, gdy nie zga­dza­my się we wszyst­kich kwe­stiach i to nie musi pro­wa­dzić do podzia­łu Kościo­łów. Wię­cej, to może być też model dla innych. Mamy nawią­za­ne wspól­no­ty kościel­ne jak choć­by z Kościo­łem angli­kań­skim, z Nie­za­leż­nym Kościo­łem Fili­piń­skim czy z Kościo­łem Szwe­cji lub od nie­daw­na z Kościo­łem Mar Tho­ma w Indiach. 

Wra­ca­jąc do kon­se­kra­cji bisku­piej. Co szcze­gól­nie pozo­sta­nie Księ­dzu Bisku­po­wi w pamię­ci?

Wybór w maju tra­fił mnie jak grom z jasne­go nie­ba i momen­tal­nie zmie­nił moje życie. Od razu poja­wi­ło się zain­te­re­so­wa­nie mediów, a w odnie­sie­niu do spraw wewnątrz­ko­ściel­nych tak­że zapy­ta­nia od para­fii o ter­mi­ny bierz­mo­wa­nia czy świę­ceń. W sumie doświad­czy­łem całej tej rado­ści, zaszczy­tu i ogrom­nej przy­chyl­no­ści jak­by w rau­szu. Świę­ce­nia bisku­pie w poło­wie wrze­śnia były wiel­kim ducho­wym momen­tem.

Gdy arcy­bi­skup Utrech­tu Bernd Wal­let wymie­niał uro­czy­ście moje zada­nia byłem poru­szo­ny i zada­wa­łem sobie pyta­nie: czy napraw­dę temu podo­łam? Czy jestem wystar­cza­ją­co god­ny, aby wypeł­nić to szcze­gól­ne zada­nie, któ­re jest mi powie­rza­ne? Ufam, że z Bożą pomo­cą jest to moż­li­we – „Z Bogiem moim prze­sa­dzam mur”, to sło­wa z Psal­mu 18,30, któ­re są moim zawo­ła­niem bisku­pim.



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.