Rozmowy

Mariawityzm jutra — rozmowa z ks. dr. M. Danielem Mamesem o przyszłości mariawityzmu


Czy maria­wi­tyzm cze­ka ducho­wy rene­sans? Jakie zmia­ny cze­ka­ją Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów? — o tym i wie­lu innych kwe­stiach opo­wia­da w roz­mo­wie z ekumenizm.pl ks. dr M. Daniel Mames, teo­log maria­wic­ki i pro­boszcz maria­wic­kich Para­fii św. Mate­usza Apo­sto­ła i Ewan­ge­li­sty i św. Rocha w Nowej Sobót­ce oraz Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu w Kadzi­dło­wej. Na począt­ku 2011 roku poja­wi­ła się infor­ma­cja o tym, że kapi­tu­ła Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów pod­ję­ła decy­zję o roz­po­czę­ciu przy­go­to­wań do syno­du maria­wi­tów. Nie­dłu­go minie rok od tej decy­zji […]


Czy maria­wi­tyzm cze­ka ducho­wy rene­sans? Jakie zmia­ny cze­ka­ją Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów? — o tym i wie­lu innych kwe­stiach opo­wia­da w roz­mo­wie z ekumenizm.pl ks. dr M. Daniel Mames, teo­log maria­wic­ki i pro­boszcz maria­wic­kich Para­fii św. Mate­usza Apo­sto­ła i Ewan­ge­li­sty i św. Rocha w Nowej Sobót­ce oraz Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu w Kadzi­dło­wej.

Na począt­ku 2011 roku poja­wi­ła się infor­ma­cja o tym, że kapi­tu­ła Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów pod­ję­ła decy­zję o roz­po­czę­ciu przy­go­to­wań do syno­du maria­wi­tów. Nie­dłu­go minie rok od tej decy­zji — jakie są jej owo­ce i czy sama zapo­wiedź syno­du zmie­ni­ła coś w Koście­le?

Po pierw­sze nale­ży zauwa­żyć, że w dzi­siej­szych realiach nasze­go Kościo­ła przy­go­to­wa­nie Syno­du nie jest rze­czą łatwą. Wyni­ka to przede wszyst­kim z uwa­run­ko­wań histo­rycz­nych, bowiem ostat­ni synod miał miej­sce w 1937 roku. Poprzed­ni, stycz­nio­wy z 1935 r., był zwo­ła­ny ad hoc celem rewi­zji dys­cy­pli­ny i dok­try­ny Kościo­ła. Ten, któ­ry odbył się dwa lata póź­niej był już lepiej przy­go­to­wa­ny mery­to­rycz­nie. W chwi­li obec­nej, jak wie­my, nie ma potrze­by zwo­ła­nia syno­du ad hoc.  Musi więc być on przy­go­to­wa­ny mery­to­rycz­nie, i to waśnie się dzie­je. Mam na myśli pra­ce komi­sji litur­gicz­nej, któ­ra zaj­mu­je się rewi­zją msza­łu, czy komi­sji praw­nej pra­cu­ją­cej nad ujed­no­li­ce­niem pra­wa wewnętrz­ne­go Kościo­ła. Odno­śnie pyta­nia o to, czy sama decy­zja cos zmie­ni­ła, uwa­żam, iż jest to waż­ny sygnał o potrze­bie wewnątrz­ko­ściel­nej deba­ty. Odej­ście od epi­sko­pa­li­zmu w kie­run­ku syno­da­li­zmu wymu­sza plu­ra­li­za­cję dys­kur­su ekle­zjal­ne­go, dotych­czas będą­ce­go dome­ną kle­ru. Zresz­tą już sama dys­ku­sja wokół potrze­by syno­du wyzna­cza dro­gę ku inklu­zyj­no­ści maria­wi­ty­zmu, a zatem sta­je się siłą napę­do­wą misyj­no­ści Kościo­ła.

Wypo­wiedź Księ­dza moż­na uznać za ponie­kąd rewo­lu­cyj­ną, gdyż synod nie musi ozna­czać odej­ścia od cze­go­kol­wiek, a o wie­le bar­dziej dopeł­nie­nie wymia­ru epi­sko­pal­ne­go aspek­tem syno­dal­nym — czyż nie taki miał być w zamy­śle maria­wi­tyzm w swo­jej war­stwie ustro­jo­wej?

Pier­wot­nie Kościół maria­wi­tów miał mieć ustrój syno­dal­ny i zakon­ny zara­zem. Lata 20. ubie­głe­go stu­le­cia przy­nio­sły zmia­nę tego ustro­ju na epi­sko­pal­ny i zakon­ny. Po II woj­nie świa­to­wej Kościół przy­jął de fac­to ustrój epi­sko­pal­ny. Inny­mi sło­wy — w pier­wot­nej war­stwie ustro­jo­wej wymiar zakon­ny był dopeł­nia­ny syno­dal­nym, nie zaś epi­sko­pal­ny. Nie uwa­żam, że synod — w odnie­sie­niu do nasze­go Kościo­ła, miał­by ozna­czać “odej­ście”. Dla mnie Synod to “powrót” do pier­wot­nych idei maria­wi­ty­zmu, tak­że w odnie­sie­niu do war­stwy ustro­jo­wej.

Powsta­je jed­nak pyta­nie na ile Kościół chce być bar­dziej syno­dal­ny. Bolącz­ką wszyst­kich Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych w Pol­sce — bez wzglę­du na to, jaki ustrój wypi­szą sobie na sztan­da­rach — jest kle­ry­ka­lizm. W warun­kach maria­wic­kich jest to ogrom­na odpo­wie­dzial­ność kapła­na-pro­bosz­cza i w sumie auto­kra­tycz­ne rzą­dy Naczel­nej Rady Kościo­ła. Jaki jest w tym udział wier­nych? Czy oni mają rze­czy­wi­sty wpływ na sytu­ację w Koście­le, pomi­ja­jąc aspekt para­fial­ny?

Rze­czy­wi­ście na chwi­lę obec­ną wpływ wier­nych na kie­ru­nek dzia­łal­no­ści Kościo­ła jest bier­ny (pomi­nąw­szy — jak to Pan zauwa­żył — aspekt para­fial­ny). Rada Kościo­ła może przy­jąć do wia­do­mo­ści i roz­pa­trzeć pro­po­zy­cje oddol­ne, ini­cjo­wa­ne przez wier­nych. To samo doty­czy Kapi­tu­ły. Nie mniej jed­nak decy­den­ta­mi są duchow­ni. Zapo­wiedź Syno­du ozna­cza w jakimś stop­niu dekle­ry­ka­li­za­cję, dopusz­cze­nie laika­tu do współ­od­po­wie­dzial­no­ści za losy Kościo­ła.

Czy Księ­dza zda­niem wier­ni chcą tej odpo­wie­dzial­no­ści? A może jej się już doma­ga­ją?

Sądzę, że wier­ni zarów­no ocze­ku­ją przy­ję­cia odpo­wie­dzial­no­ści i są na to goto­wi. Jed­nak nie uży­wał bym tu sfor­mu­ło­wa­nia “doma­ga­ją się”, bowiem suge­ro­wa­ło­by  to nastro­je rewo­lu­cyj­ne wśród wier­nych, a tak nie jest.

A może jed­nak przy­da­ła­by się rewo­lu­cja — przy­naj­mniej ta na mia­rę 1906 roku, gdy poczu­cie, czy przede wszyst­kim wia­ra w “bez­kon­ku­ren­cyj­ność” Dzie­ła Wiel­kie­go Miło­sier­dzia skła­nia­ła ludzi, w tym i kapła­nów, do nie­wia­ry­god­ne­go wysił­ku misyj­ne­go, któ­re­go owo­cem były nie tyl­ko powo­ła­nia zakon­ne i kapłań­skie, ale przede wszyst­kim nowi maria­wi­ci. Wyda­je mi się, że dziś nie­wie­le pozo­sta­ło z tego ducha i Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów dobrze urzą­dził się w wyty­czo­nych przez histo­rię torach, uśpił swo­ją misyj­ność i poczu­cie alter­na­ty­wy wobec rzym­skie­go kato­li­cy­zmu.

Myślę, że naj­więk­szą bolącz­ką w tej kwe­stii jest ogra­ni­cze­nie maria­wi­ty­zmu do obsza­ru pol­sko­ję­zycz­ne­go. Poza gra­ni­ca­mi nasze­go kra­ju idea Dzie­ła Wiel­kie­go Miło­sier­dzia zna­na jest bądź to poło­wicz­nie (“z dru­giej ręki”), bądź po pro­stu roz­po­wszech­nia­ne sa infor­ma­cje szka­lu­ją­ce nasz Kościół. Misyj­ność to wyj­ście “poza sie­bie”, “na zewnątrz”. Dla­te­go cie­szy wzra­sta­ją­ca świa­do­mość maria­wi­tów o koniecz­no­ści prze­kro­cze­nia gra­nic zakre­ślo­nych przez nasz ojczy­sty język (pomi­jam tu zagad­nie­nie pro­win­cji fran­cu­skiej). Wyj­ście “na zewnątrz” ozna­cza tak­że powrót do pier­wot­ne­go cha­ry­zma­tu zgro­ma­dze­nia kapłań­skie­go: sze­rze­nia czci Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu. Nie cho­dzi tu o utrzy­my­wa­nie, czy jej pie­lę­gno­wa­nie, a o roz­po­wszech­nia­nie tam, gdzie jej jest zbyt mało, bądź w ogó­le jej nie ma.

Wszyst­ko dobrze i pięk­nie, tyle tyl­ko, że odszedł Ksiądz zręcz­nie od zasad­ni­cze­go pyta­nia: co z misyj­no­ścią ruchu maria­wic­kie­go? jakoś jej nie widać! Czy maria­wi­tyzm ma w ogó­le pomysł na sie­bie w dru­giej deka­dzie XXI wie­ku?

Powtó­rzę to, co wcze­śniej powie­dzia­łem: wzra­sta świa­do­mość misyj­na maria­wi­tów, przede wszyst­kim świec­kich. To oni w tym momen­cie sta­no­wią siłę napę­du misyj­ne­go. Ich kon­cep­cja to pozy­ska­nie sym­pa­ty­ków maria­wi­ty­zmu m.in. poprzez inter­net. Mam na uwa­dze  nie tyl­ko fora i inne por­ta­le spo­łecz­no­ścio­we, ale rów­nież “wpusz­cza­nie w sieć” infor­ma­cji o Koście­le (np fil­mów na YouTu­be). To jest budu­ją­ce. I dobrą lek­cją misyj­no­ści dla nas, duchow­nych.

Ależ od same­go YouTu­be i świa­do­mo­ści (nie)licznych do misyj­no­ści jesz­cze dale­ko. O ile na począt­ku XX wie­ku wia­do­mo było czym jest maria­wi­tyzm i jakie są jego cele, to obec­nie nie­zbyt wia­do­mo, w któ­rą stro­nę Kościół miał­by podą­żać. Jak na razie duże pokła­dy ener­gii mar­no­wa­ne są na zacho­wa­niu sta­tus quo.

YouTu­be to tyl­ko jeden z przy­kła­dów. Pro­szę zauwa­żyć, iż na począt­ku maria­wi­ty­zmu był tyl­ko jeden kapłan — o. Feli­cjan M. Fran­ci­szek Stru­mił­ło. Póź­niej w sze­re­gi kapłań­skie wstą­pił o. Kazi­mierz M. Jan Przy­jem­ski. I od tych dwóch roz­po­czę­ła się dzia­łal­ność misyj­na. Licz­ba nie prze­są­dza. Cho­ciaż­by wspo­mnia­ny o. Fran­ci­szek — miał świa­do­mość misyj­ną, ale kom­plet­nie nie nada­wał się na misjo­na­rza (i nie jest to zarzut czy­nio­ny w kie­run­ku tego zmar­łe­go w opi­nii świę­to­ści duchow­ne­go). Ojciec Jan był nato­miast nie­stru­dzo­nym misjo­na­rzem. Nie ozna­cza to, iż jestem zda­nia, że nale­ży cze­kać na “obja­wie­nie się” takie­go dru­gie­go misjo­na­rza. Trze­ba po pro­stu dzia­łać i to czy­nią szcze­gól­nie mło­dzi maria­wi­ci. Może efek­ty nie są pio­ru­nu­ją­ce, ale ze spra­wa­mi Boży­mi nie da się obcho­dzić jak z pra­cą mar­ke­tin­go­wą w fir­mie. To tak nie dzia­ła.

No tak, ale Ksiądz mówi o prze­szło­ści i trud­no oprzeć się wra­że­niu, że maria­wi­ci mają dużo do powie­dze­nia na temat wła­snej prze­szło­ści, bar­dzo się dener­wu­ją – i to słusz­nie – gdy jest ona prze­krę­ca­na, a jeśli idzie o tu i teraz oraz przy­szłość to nie za bar­dzo wie­dzą, w któ­rą stro­nę iść. Pro­szę wyba­czyć moją nie­ustę­pli­wość, ale co ma maria­wi­tyzm do zapro­po­no­wa­nia DZIŚ pol­skie­mu chrze­ści­ja­ni­no­wi lub ate­iście poszu­ku­ją­ce­mu ducho­we­go domu?

Pyta­nie czym jest maria­wi­tyzm obec­nie, dokąd zmie­rza, jakie są jego cele, jest zagad­nie­niem de fac­to teo­lo­gicz­nym, któ­re poja­wia się dys­ku­sji. Jed­no z
podejść rozu­mie Dzie­ło Wiel­kie­go Miło­sier­dzia jako szko­łę ducho­wo­ści, któ­ra powin­na być otwar­ta dla każ­de­go chrze­ści­ja­ni­na (czy w ogó­le czło­wie­ka), kto pra­gnie nią kro­czyć. Misyj­ność ozna­cza tu sze­rze­nie idei, nie zaś akcję misyj­ną Kościo­ła. Dru­gie podej­ście kła­dzie nacisk na utrzy­ma­nie sta­tus quo, czy­li pie­lę­gno­wa­nie tego, co jest w Koście­le. To dru­gie podej­ście deter­mi­nu­je zwró­ce­nie się bar­dziej ku prze­szło­ści, ku tra­dy­cji. Pierw­sze podej­ście, inklu­zyw­ne, pozwa­la wejść w prze­strzeń nasze­go Kościo­ła i poszu­ki­wa­nie wła­sne­go miej­sca w świe­cie, odkry­wa­nie na nowo Boga, dru­gie — sta­nie się człon­kiem Kościo­ła.

Więc dla­cze­go mło­dy czło­wiek poszu­ku­ją­cy ducho­we­go domu i nie mają­cy żad­ne­go przy­go­to­wa­nia teo­lo­gicz­ne­go lub solid­ne­go wycho­wa­nia reli­gij­ne­go wynie­sio­ne­go z domu, co zda­rza się obec­nie nagmin­nie, miał­by się zain­te­re­so­wać maria­wi­ty­zmem?

Cho­ciaż­by dla­te­go, że Maria­wi­tyzm jest ścież­ką dla każ­de­go. To, co jest “pocią­ga­ją­ce­go” w Dzie­le Wiel­kie­go Miło­sier­dzia, to wezwa­nie do budo­wa­nia Kró­le­stwa Boże­go na zie­mi, a co za tym idzie — do sta­nia się współ­bu­dow­ni­czym z Bogiem i z Nim współ­miesz­kań­cem. Maria­wi­tyzm pozwa­la odbu­do­wać rela­cje z Bogiem, przede wszyst­kim rela­cje miło­ści. Ponie­waż kapła­ni są słu­ga­mi sakra­men­tów, nie mają­cy wła­dzy nad dusza­mi ludz­ki­mi, taki mło­dy czło­wiek na szan­sę na otwar­cie się na bez­po­śred­ni dia­log z Eucha­ry­stycz­nym Bogiem w sakra­men­cie Komu­nii i Poku­ty. Tu nikt nie może powie­dzieć — jesteś nie­god­ny, albo brak ci wia­ry. To Bóg kre­śli Swe Sło­wo w ser­cu, nie zaś czło­wiek.

To co Ksiądz napi­sał jest z pew­no­ścią pięk­ne, ale rów­nież bar­dzo uni­wer­sal­ne. Gdzie jest to maria­wic­kie pro­prium?

Ależ taki ma być maria­wi­tyzm — cią­głym przy­po­mi­na­niem o tej uni­wer­sal­ne powin­no­ści chrze­ści­jań­stwa.

Ale takich uni­wer­sal­nych ducho­wo­ści, miesz­czą­cych się dokład­nie w tym, co Ksiądz opi­sał, może­my spo­tkać prak­tycz­nie w każ­dej tra­dy­cji wyzna­nio­wej, pro­te­stan­ty­zmu nie wyłą­cza­jąc.

Owszem, ale do tego nale­ża­ło­by dołą­czyć prze­strzeń litur­gicz­ną, sta­no­wią­ca epi­cen­trum ducho­wo­ści maria­wic­kiej: Msza Świę­ta (spo­ży­wa­nie Cia­ła i Krwi Pań­skiej) oraz Ado­ra­cja (kon­tem­pla­cja Chry­stu­sa Eucha­ry­stycz­ne­go). Jeśli połą­czy­my owe uni­wer­sum z nie­po­wta­rzal­ną litur­gią maria­wic­ką (eks­pli­ku­ją­cą ową ducho­wość i jed­no­cze­śnie pozwa­la­ją­cą na par­ty­cy­po­wa­nie w prze­strze­ni ducha) dotknie­my tego, co istot­ne w Dzie­le Wiel­kie­go Miło­sier­dzia.

Prze­cież to wszyst­ko jest obec­ne w maria­wi­ty­zmie, a mimo to wier­nych nie przy­by­wa. Co zatem jest nie tak? Czyż­by – mówiąc języ­kiem mar­ke­tin­go­wym – maria­wi­tyzm nie potra­fił się „sprze­dać”?

Po pierw­sze, sta­ty­sty­ki kościel­ne poka­zu­ją, że odno­to­wu­je­my mini­mal­ny przy­rost wier­nych (tak­że poprzez kon­wer­sje). Po wtó­re, sądzę, że brak jest w naszym Koście­le na szer­szą ska­lę dusz­pa­ster­stwa osób poszu­ku­ją­cych. W Kra­ko­wie dzia­łal­ność w śro­do­wi­sku ludzi zagu­bio­nych ducho­wo pro­wa­dzi ks. M. Paweł Rud­nic­ki. Pla­ców­ka tam­tej­sza orga­ni­zu­je poga­dan­ki na tema­ty reli­gij­no-spo­łecz­ne, po któ­rych jest moż­li­wość indy­wi­du­al­nej roz­mo­wy z dusz­pa­ste­rzem. Jeśli cho­dzi o mar­ke­tin­go­we “sprze­da­wa­nie maria­wi­ty­zmu”, nasu­wa się auto­ma­tycz­nie pyta­nie o obec­ność maria­wi­ty­zmu w prze­strze­ni medial­nej. I fak­tycz­nie tu pozo­sta­je duże pole do dzia­ła­nia przede wszyst­kim ze stro­ny władz Kościo­ła.

Bio­rąc pod uwa­gę ducho­we wyzwa­nia i opi­sa­ne przez Księ­dza Dok­to­ra uwa­run­ko­wa­nia teo­lo­gicz­ne ruchu maria­wic­kie­go, jak nale­ży rozu­mieć isto­tę maria­wi­ty­zmu w świe­tle doku­men­tu pod­pi­sa­ne­go przez maria­wic­kich i rzym­sko­ka­to­lic­kich człon­ków Komi­sji Mie­sza­nej ds. Dia­lo­gu mię­dzy oby­dwo­ma Kościo­ła­mi, w któ­rym znaj­du­je­my ni mniej ni wię­cej sfor­mu­ło­wa­nie, że Obja­wie­nia św. Marii Fran­cisz­ki nie sta­no­wią czę­ści dok­try­ny maria­wic­kiej? Takie stwier­dze­nie moż­na uznać za sprze­daż, tyle że nie mar­ke­tin­go­wą.

Nie­któ­rzy komen­ta­to­rzy wspo­mi­na­ne­go doku­men­tu są zda­nia, iż nie­zbyt szczę­śli­wie doko­na­no pew­nych sfor­mu­ło­wań. Jed­nak jeden z człon­ków komi­sji bila­te­ral­nej, ks. prof. Rud­nic­ki, zwró­cił uwa­gę że dok­try­na Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów opie­ra się na nauce Sobo­rów Powszech­nych i Tra­dy­cji. Obja­wie­nia św. Marii Fran­cisz­ki sta­no­wią nato­miast dla maria­wi­tów dro­gę ducho­we­go roz­wo­ju. Maria­wi­ci to są ci, któ­rzy uzna­ją sta­rą kato­lic­ka dok­try­nę i pro­wa­dzą swe życie według wska­zań nakre­ślo­nych w Obja­wie­niach Dzie­ła Wiel­kie­go Miło­sier­dzia. Oczy­wi­ście treść obja­wień jest osa­dzo­na w tej dok­try­nie, moż­na więc przy­jąć, że i one same są jej ele­men­tem (choć jej nie kon­sty­tu­ują, a jedy­nie eks­pli­ku­ją)

Przy­po­mnę, że w przed­mo­wie do Dzie­ła Wiel­kie­go Miło­sier­dzia wyda­ne­go przez Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów ówcze­sny biskup naczel­ny M. Wło­dzi­mierz Jawor­ski wprost stwier­dził, że Obja­wie­nia sta­no­wią księ­gę wyzna­nio­wą maria­wi­ty­zmu…

Ter­min “księ­ga wyzna­nio­wa” nie utoż­sa­miał­bym z poję­ciem “księ­ga sym­bo­licz­na, ani tym bar­dziej podob­ne powa­dze Pismu Świę­te­mu (jak cho­ciaż­by Księ­ga Mor­mo­na). Księ­ga wyzna­nio­wa, czy­li nada­ją­ca kie­ru­nek ducho­wo­ści nasze­go wyzna­nia. Nie sta­no­wi ona prze­cież orze­czeń dogma­tycz­nych, choć jej tre­ści poru­sza­ją się w ramach dok­try­ny kato­lic­kiej.

Czy 80 lat po roz­ła­mie zmie­nił się sto­su­nek płoc­kich maria­wi­tów do abp. Jana M. Micha­ła Kowal­skie­go i jak wyglą­da­ją obec­nie rela­cje, a tak­że perspektywy/cele kon­tak­tów mię­dzy płoc­kim a feli­cja­now­skim nur­tem maria­wi­ty­zmu?

Współ­cze­śnie emo­cje wokół posta­ci abpa M. Micha­ła osty­gły. O ile daw­niej mówi­ło się nie­chęt­nie o jego oso­bie, o tyle obec­nie jest na nowo odczy­ty­wa­na. Myślę, że to dobry sygnał. Pomógł­by zapew­ne tak­że w rela­cjach z Kościo­łem Kato­lic­kim Maria­wi­tów, z któ­rym nie są pro­wa­dzo­ne ofi­cjal­ne roz­mo­wy o zjed­no­cze­niu w jeden orga­nizm kościel­ny. Kon­tak­ty ze spo­łecz­no­ścią nasze­go sio­strza­ne­go Kościo­ła ogra­ni­cza­ją się fak­tycz­nie do życz­li­wej, chrze­ści­jań­skiej koeg­zy­sten­cji. Z per­spek­ty­wy trud­nej histo­rii moż­na powie­dzieć, że to tyl­ko tyle i aż tyle.

To na czym pole­ga sio­strza­ność oby­dwu Kościo­łów? Na histo­rii?

Na histo­rii tak, ale nade wszyst­ko na wier­no­ści obja­wie­niom (choć róż­nie je inter­pre­tu­je­my).

Jakie Ksiądz widzi szan­se na odro­dze­nie życia zakon­ne­go w maria­wi­ty­zmie?

Po pierw­sze trze­ba się gorą­co modlić o powo­ła­nia zakon­ne — męskie i żeń­skie. A że per­spek­ty­wa odro­dze­nia jest świad­czy nie tak daw­na pro­fe­sja wie­czy­sta s. M. Colom­be Pois­son. Znam oso­bi­ście  kil­ka dziew­cząt, któ­re chcia­ły­by wstą­pić w sze­re­gi sióstr maria­wi­tek. Podob­nie rzecz wyglą­da w odnie­sie­niu do zgro­ma­dze­nia męskie­go i III zako­nu. Kan­dy­da­ci są, teraz trze­ba modlić się i cier­pli­wie cze­kać, aż ich powo­ła­nie doj­rze­je i powie­dzą “fiat” Chry­stu­so­wi.

W chrze­ści­jań­stwie mamy róż­ne, cza­sem kon­ku­ru­ją­ce i wyklu­cza­ją­ce się wizje eku­me­ni­zmu. Czy moż­na mówić o maria­wic­kiej per­spek­ty­wie eku­me­ni­zmu?

W rze­czach koniecz­nych do zba­wie­nia — jed­ność, w nie­ko­niecz­nych ‑wol­ność, a we wszyst­kim miłość. To sło­wa św. Marii Fran­cisz­ki.

Dzię­ku­ję za roz­mo­wę.

roz­ma­wiał Dariusz Bruncz

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.