Historia najnowsza zawsze budzi emocje i gorące dyskusje. Zadaniem historyków i dziennikarzy jest informowanie o niej. Nie inaczej jest w przypadku losu Kościołów w trudnym okresie PRL. Funkcjonowanie Kościołów w państwie represyjnym o cechach totalitarnych nie było łatwe. Kościoły, obok opozycji politycznej, stały się największym wewnętrznym wrogiem państwa.
Powołano specjalną jednostkę Służby Bezpieczeństwa (Departament IV SB, wcześniej różne wydziały MBP), która zajmowała się walką z Kościołami i związkami wyznaniowymi, ich inwigilacją oraz wykorzystywaniem do swoich celów.
Szpiegowane, osłabiane i manipulowane Kościoły były pod szczególną presją. Ujawnianie mechanizmów służb stosowanych przez komunistyczną bezpiekę jest bardzo ważne nie tylko z punktu widzenia pamięci historycznej, czy oceny moralnej postaw w tym okresie. O ile takie analizy odnośnie Kościoła rzymskokatolickiego ukazały się już w postaci wielu prac naukowych, a także prasowych, o tyle temat inwigilacji Kościołów mniejszościowych jest ciągle niezgłębiony poza paroma wyjątkami.
Jakiś czas temu nasza redakcja zdecydowała się na przeprowadzenie kwerendy w Instytucie Pamięci Narodowej. Zgłoszone projekty dotyczą chrześcijan ewangelikalnych, głównie nieistniejącego już Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, skupiającego w PRL-u większość tego środowiska, ale także Kościoła Zielonoświątkowego i baptystów. Kwerenda dotyczy również Kościołów mariawickich, w tym szczególnie Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, a także funkcjonowania Polskiej Rady Ekumenicznej. Nasze badania archiwów IPN zaowocuje serią artykułów z cyklu: „Pod nadzorem bezpieki” odsłaniających kulisy inwigilacji. W tekstach nie będziemy upubliczniać danych wrażliwych dotyczących ofiar inwigilacji, jak również materiałów kompromitujących, a opisujących sposoby pozyskiwania niektórych agentów.
Zdecydujemy się na publikacje nie tylko pseudonimów, ale również imion i nazwisk tajnych współpracowników komunistycznych służb, jednak tylko wtedy, kiedy jednoznacznie wynika to z zachowanych źródeł w IPN (teczki personalne i teczki pracy TW, donosy oraz karty i dzienniki rejestracyjne TW). W przypadku osób żyjących, skontaktujemy się z nimi i poprosimy o komentarz do materiałów na ich temat, które chcemy ujawnić.
Chcemy także opisać przykłady zerwania oraz odmowy współpracy duchownych ze służbami oraz pokazać przykłady osób rozpracowywanych i represjonowanych przez SB.
Naszym celem nie jest wywoływanie czy wznawianie lustracyjnej krucjaty. Nie czujemy się powołani do wygłaszania sądów moralnych. Uważamy, że ukazanie skali infiltracji Kościołów mniejszościowych przez bezpiekę, inspirowanie wewnętrznych spraw Kościołów, manipulowanie, szantażowanie jest potrzebne nie tylko dla oczyszczenia pamięci, ale teraźniejszej refleksji.
Idealizowanie własnej przeszłości i chowanie głowy w piasek, które nierzadko charakteryzują narrację Kościołów mniejszościowych dot. okresu PRL, podkopują wiarygodność instytucjonalnych Kościołów. Nie jesteśmy zapatrzeni w akta bezpieki i nie podchodzimy do nich bezkrytycznie – uważna lektura tekstów uświadamia, jak bardzo manipulacja faktami i pogarda wobec religii determinowała obraz rzeczywistości. Ukazanie metod pracy SB umożliwi krytyczne, a więc szersze spojrzenie na działalność Kościołów – nie tylko w dawnej epoce, ale i współcześnie.
Nasze teksty będziemy publikować w dużych odstępach czasowych, starając się pozostawać w dialogu ze wszystkimi zainteresowanymi.
Redakcja
„Misjonarz pod nadzorem bezpieki”

akta IPN
foto: ekumenizm.pl
I znowu mam mieszane uczucia. Z jednej strony cel jest chwalebny: dać dowód prawdzie – opisać zjawisko policyjnej infiltracji tzw. Kościołów mniejszościowych. Z drugiej jednak, mam świadomość, że przynajmniej jakaś część czytelników mających się ukazać tekstów potraktuje je jako, przepraszam, „żer” dla swych niekoniecznie zdrowych emocji i zechce wykorzystać je w mniej zbożnych (niż założony) celach. Trzeba zatem ogromnego wyczucia i rozwagi przy pisaniu artykułów i formułowaniu wniosków końcowych.
Mam własne doświadczenia z tzw. teczkami wiadomych służb. Ich lektura przyprawiała mnie, powiedzmy, o silny ból głowy. Dość szybko zrezygnowałem z ich studiowania, gdyż uznałem (tu kolejne przepraszam) że łowienie w szambie przerasta mnie: zbyt wielkie emocje wywołane przez dokumenty, co do których absolutnej wiarygodności miałem nie miałem absolutnej pewności.
Dlatego tyleż z zainteresowaniem, co drżeniem serca będę czekał na publikacje z tego cyklu.
Rozterki są w takich sprawach zupełnie zrozumiałe, jednak trzymajmy się faktów – argumentacja o braku wiarygodności tych materiałów, jest całkowicie pozbawiona sensu. Jest to wytarty slogan przeciwników lustracji, który opiera się na nielogicznym i ahistorycznym przekonaniu, że zły system (bezpieka) nie mógł wytwarzać dobrych (wiarygodnych) dokumentów. System był owszem zły w kategoriach moralnych, ale był całkiem sprawny (dobry) w kategoriach policyjnej czy szpiegowskiej roboty. Żadna policja, nawet policja polityczna nie okłamuje siebie samej systemowo. Są/byli idioci w jej szeregach którym wydawało się że dla doraźnych celów mogą trochę naciągnąć raporty – ale prędzej czy później i tak wszystko wychodziło, bo przecież na końcu liczą się fakty faktyczne a nie fakty medialne. Nie ważne co ktoś na jakiś temat powiedział, ważne kto co zrobił i jaki efekt osiągnięto. A efekty „osiągnięć” towarzyszy są widoczne do dzisiaj gołym okiem – generalnie jest to słabość kościołów instytucjonalnych.
Szanowny aRCI, proszę pomóż w ocenie…
U schyłku lat 80. pewien proboszcz podlaski miał problemy z zakupem blachy na pokrycie kaplicy filialnej. Jeden z jego parafian powiedział, że ma znajomego, który może pomóc w zakupie blachy – tylko, że to będzie kosztowało. Ponieważ często odwiedzałem owego duchownego traf chciał, że akurat tego dnia pojawił się ów „wielemogący”. Mój gospodarz wyszedł nim do drugiego pokoju, ale coś tam słyszałem, bo nie było drzwi tylko zasłona z samodziałowego chodnika.
Interes został załatwiony. Po tygodniu blacha pojawiła się na placu budowy.
Wiele lat później, szperając w teczce osobowej owego duchownego (on już wówczas nie żył) znalazłem notatkę służbową oficera, która była relacją z rozmowy, którą częściowo słyszałem. Były w niej sformułowania jednoznacznie sugerujące nawiązanie kontaktu operacyjnego. Rozmowa trwała około kwadransa – daty i czas się zgadzały z tym, jak zapamiętałem cały wydarzenie.
Jak ocenić wartość owego raportu? Czy należy wierzyć w jego treść, czy jednak coś podejrzewać?
Gwoli jasności dodam, że właśnie po lekturze tego dokumentu zrezygnowałem z dalszej eksploracji zasobów archiwalnych wiadomych służb dotyczących duchownych.
Szczerze powątpiewam, że „szperałeś w teczce osobowej owego duchownego”. Po pierwsze nie ma czegos takiego jak teczka osobowa.
to były akta osobowe, czy teczka personalna TW?
Nie pamiętam już czy to było TK, czy KTW – notatki z tej kwerendy zniszczyłem i nigdy do tego wątku nie wracałem; byłem wówczas studentem, a później zająłem się czymś innym, i do tej pory nawet o tych trzech dniach „sam na sam z teczkami” z nikim nie rozmawiałem… .
ale to oglądał Pan dokumenty i nie pamięta jakie? Pomogę Panu. Co jeszcze było w tej teczce oprócz tej notatki oficera prowadzącego?
Fiu, fiu,fiu… To się dopiero zacznie…
A właściwie to nic się nie zacznie! Bo robienie lustracji 26 lat post factum (kiedy już 3/4 zainteresowanych umarło), to tylko taki polski wynalazek na rzeczywistość… Mamy zdolnych „enkawudzistów”…
Ani chcę, ani mogę przypominać sobie, co czytałem ponad trzydzieści lat temu – szczególnie, że zrobiło to na mnie przykre wrażenie i nigdy do tego nie wracałem. Ważniejsze od ustalania co czytałem jest – moim zdaniem – w jaki sposób rozważnie napisać o ważnej sprawie. Bo to sztuka niebywała mądrze podzielić się rzetelną wiedzą o sprawach złych.
Rozumiem zastrzeżenia „herezjarchy”, ale nie rzecz w tym, by „grzebać w życiorysach” bądź „rozdrapywać rany”. Rzecz w przestawieniu rozmiarów tego zjawiska oraz skutków – często trwających do dziś. Ludzi (personalia) – z obu stron „kurtyny” – należy przemilczeć, gdyż wiedza o tym „kto był kim i dlaczego” nie jest nikomu i do niczego już niepotrzebna.
Przepraszam, a kto mowi o lustracji?
Moje zastrzeżenia dotyczą spóźnionego terminu tej dziennikarskiej lustracji (będę się upierał przy tym terminie). A winą za zbyt długą zwłokę z tym działaniem obarczam tych „zdolnych enkawudzistów”, którzy dzielnie trwając w społeczeństwie pod różnymi przebraniami, zadbali, aby ten polski scenariusz tak właśnie ociężale i niedołężnie przebiegał.
Wbrew pozorom termin jest bardzo dobry!
Po pierwsze argument o „braku dystansu”, „używaniu teczek do bieżącej polityki” staje się nieaktualny – większość Zasłużonych Braci Agentów już nie pełni funkcji – więc co najwyżej upadnie parę pomników.
Po drugie i ważniejsze – późna lustracja pokaże odpowiedzialność pokolenia które rządziło/rządzi kościołami po roku 1990. Inteligentni ludzie zadadzą pytania: Dlaczego nikt się tym nie interesował? Dlaczego przyjęto/przejęto sposób myślenia o funkcjonowaniu kościoła niekiedy wprost stworzony przez towarzyszy z SB (np.: wręcz systemowy antykatolicyzm w kościołach mniejszościowych, był bezpośrednio inspirowany przez SB). Cały styl pracy a czasem język administracji kościelnej to pokłosie długoletniej współpracy TW na najwyższych urzędach kościelnych z SB.
Po trzecie zobaczymy jak narracja „grubej kreski” świeckiego świętego Tadeusza i całej solidarnościowej lewicy zaczadziła myślenie i obezwładniła kościółki mniejszościowe. W imię walki z ciemnogrodem, oszołomstwem (do którego nota bene należeli kiedyś na równi Wałęsa, Niesiołowski i Komorowski) kościółki nasze ustami swoich zwierzchników jawnie i niejawnie wspierały tow. Kwaśniewskiego Mylera en Consortes, a teraz wspierają namaszczony przez lewicowe media salon – czyli niegdysiejszych oszołomów. Dlaczego ? w imię jakich wartości, jakiego zrozumienia Biblii, przesłania Ewangelii???
…Nieeeeeeeeewiadomoooo…
Ja mam zastrzeżenia [przede wszystkim do źródeł tych publikacji! Czy możemy zaufać bezpiece, która miała zlikwidować Kościoły,, by opracowane przez nich materiały miały charakter materiału historycznego – tj prawdziwego. Wątpię, to są raczej wypocinki panów grzejących się w ciepełku biurek i wymyślających to, co ma danemu Kościołowi zaszkodzić. Jeśli chcesz odejść, od prawdy Chrystusowej -babraj się w tym bagnie! Tylko nie dziw się jak nagle bagno znajdzie się nad Twoją głowa!!!
a czy można zaufać hitlerowskim raportom z przesłuchań Gestapo? Pewnie nie, bo oni chcieli przecież wybić Polaków i Żydów, to były pewnie zmyślone bajeczki grzejących stołki oficerów SS. Pisali te raporty żeby Polakom zaszkodzić….
A jaką wartość historyczna mają oryginalne materiały z obozów Auschwitz, Buchenwald, Dachau itd.? Przecież pisali je hitlerowcy, żeby pewnie nam zaszkodzić, pozmyślali to wszystko! Proponuje je spalić. Eh….
Wreszcie! Może te dwadzieścia pięć lat jest już wystarczająca granicą do zajęcia się tym tematem. I nie chodzi tylko o ciekawość, ale poznanie prawdziwej skali tego zjawiska i danie możliwości rozliczenia się środowisk kościelnych ze swoją przeszłością, ponieważ wspaniałe apele do samolustrację nie doprowadziły do choć jednego „przepraszam”.
Tak, ja jestem zainteresowany skąd pochodziły tzw plecy tych ludzi. Jaka jest wartość takiego sprzedajnego sługi „bożego” dzisiaj. Umieli sie utrzymac na wysokich stanowiskach w kościele, bo umieli się sprzedać. Dziś mogą również iść na kompromis ze złem aby płynąć dalej i być na fali.
Ho,ho, a skąd p.Dariusz wie, że chodziło o „utrzymanie sie na wysokim stanowisku w kosciele”, a nie o byt czy istnienie danej wspólnoty koscielnej, zwłaszcza mniejszosciowej, w tamtych komunistycznych realiach?? „Nie sądźcie…” .mówi Chrystus (Łuk 6;37)
A stąd, że mogłem otrzymać nominację dopiero wtedy gdy otrzymałem zgodę urzędu ds wyznań i bezpieki.
Tak toczno!
Po owocach. Nie można dwom Panom służyć. Jeśli ktoś to robił z samej szlachetności i troski o Dzieło Pana w Polsce to dlaczego sie potem nie przyznał i nie przeprosił? Więcej! Nie ujawnił co wiedział dla dobra tejże Sprawy Pańskiej? Teraz ci co prawdopodobnie robią to samo dla dzisiejszej bezpieki też tak z troski o Dzieło Boże? Dobrze sie troszczą bo od 1945 roku do dzisiaj wykres wzrostu kościołów ewangelicznych to pozioma kreska na wartości 0,25% z krótkim obniżeniem w latach 80-tych. W tym samym czasie Sw. Jehowy których w 1945 było 10 razy mniej, wyszli na pozycję trzeciego wyznania w Polsce. Jak? Bo u nich obowiązuje święta zasada – zero współpracy z państwem!
Henry? Ty też jesteś jednym z nich? Wszyscy przeciwnicy lustracji z mojego otoczenia dziwnym trafem zostali przeze mnie potem znalezieni na liście Wildstaina. Nie dajmy się zwieść ani zastraszyć banu Henremu.
Da, da, prawilno gawarisz. Przecież w zborach nikt raczej nie naucza że lustracja była by dobrem – a nie jak się naucza ZŁEM.
Zgadzam sie z Tobą! Obecnie panująca wierchuszka dała się „obrzozać” i „obrzozuje” zborowników. Sprawa ma drugie dno. W Polsce po 89 nic sie nie zmieniło. Owszem, z budynków zniknęły czerwone sztandary, zniknęły masowe pochody 1 Majowe i parę jeszcze mało istotnych zmian, natomiast rządzą ci sami ludzie w ten sam co wcześniej sposób. A naszym zadaniem jest wyjąc z muru tą naszą cegiełkę którą możemy i powinniśmy.
Jest potrzebna aby wiedzieć kogo zdymisjonować z Kościelnych funkcji. Bo agenci agentów oraz nowy narybek dla obecnej bezpieki nadal rządzi zborami. I ma to wpływ na dzis i jeszcze na jutro, dlatego muszę pisać pod nickiem.
Dodam jeszcze że te 0,25% to dziś jeszcze trzeba podzielić przez 4 bo tak jak dawni agenci najbardziej zwalczali prawdziwych zielonoświątkowców (bo SB wiedziała że ten ruch rozwija się na świecia najszybciej) tak ci sami agenci i ich następcy zaczęli intensywnie promować tzw. Ruch Wiary (bo SB wiedziała że ten ruch najbardziej niszczy Kościół.
Bardzo słuszna decyzje. Życzę Bożego błogosławieństwa dla tej pracy.
Piszesz pod nickiem bo jesteś tchórzem, a nie bo nie możesz
Ponad 30 lat temu to był rok 1984, 1983… któż wówczas miał możliwość czytać takie dokumenty?
Wszelki czas! Bardzo się cieszę że prawda wyjdzie na jaw. Było dość czasu, żeby Ci którzy powinni, ujawnili się i rozliczyli z przeszłością. Rozumiem że to jest trudne, bo okoliczności takiego a nie innego postępowania były różne jak różne też były motywacje. Wielu Braci i wiele Kościołów poniosło ogromne straty i nie może tak być żeby Ci, którzy mieli w tym swój haniebny udział grzało ciepłe posadki. A jeśli wiatry historii powieją w inną stronę, czy można im zaufać? Nie, bo kiedy był czas powiedzieć przepraszam, nie mieli odwagi. Czasy były trudne, to prawda! Wielu wspaniałych pastorów i księży potrafiło się w oprzeć SB i są na to dowody. Wierzę, że te publikacje będą przemyślane i rzetelne, żeby nikomu nie zrobić krzywdy.