
- 2 sierpnia, 2025
- przeczytasz w 4 minuty
2 sierpnia mariawici obchodzą pamiątkę Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia i uroczystość MB Anielskiej. Oprócz kluczowych świąt roku liturgicznego wiele wyznań posiada „swoje święta”, które współkreują jego tożsamość – duchowość, teologię, niepokoje i nad...
Na mariawickie Święto
2 sierpnia mariawici obchodzą pamiątkę Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia i uroczystość MB Anielskiej. Oprócz kluczowych świąt roku liturgicznego wiele wyznań posiada „swoje święta”, które współkreują jego tożsamość – duchowość, teologię, niepokoje i nadzieje, a czasem także woń i melodię. I tak, luteranie mają Święto Reformacji, a mariawici właśnie 2 sierpnia.
2 sierpnia s. Maria Franciszka Kozłowska otrzymała przed ołtarzem Matki Bożej Anielskiej w kościele seminaryjnym w Płocku Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Same Objawienia i ich treść wpisują się w długą, nieraz krętą historię chrześcijańskiej mistyki, która dla jednych stanowi równie nieodgadnioną co fascynującą otoczkę chrześcijaństwa, a dla innych ucieczkę w treści zbędne, a może nawet szkodliwe. Ta dyskusja toczyła się od zawsze i zasadniczo w różnych odsłonach dzieje się do dziś – nie tylko w szeroko rozumianym katolicyzmie. Dotyczy ona także prawosławia i protestantyzmu.
Jednak dla samych mariawitów – przynajmniej tak jak ja to widzę – 2 sierpnia i same Objawienia nie są jakimś tam ckliwym mitem założycielskim, z którego na skutek trudnych i przypadkowych okoliczności narodził się mariawityzm, ale czymś zupełnie innym, znacznie większym, co wykracza poza instytucjonalne ramy dwóch kanonicznych Kościołów mariawickich.
Teksty Założycielki zawarte w Objawieniach, jak i późniejsze komentarze do nich, były emanacją duchowego przeżycia, eucharystocentrycznego oddechu. Te doświadczenia doczekały się szczególnego pogłębienia i rozwinięcia w postaci eklezjalnego dopełnienia. Bo oto ruch odnowy religijnej oparty na Objawieniach św. M. Franciszki zamiast stać się krótkotrwałym sezonem w historii Kościoła, stał się dojrzałym, przemyślanym i co najważniejsze samodzielnym ruchem wewnątrz zachodniego chrześcijaństwa, dokonując historycznych wręcz przeobrażeń w praktyce i nauczaniu. Ani papieskie potępienia wyposażone w roszczenie nieomylności, ani późniejsze prześladowania w formie fizycznej i niematerialnej, ani też demonizowanie i ośmieszanie nie zmiotły z powierzchni ziemi mariawityzmu, mariawitów i tego, co chcą o sobie przekazać.
Mariawityzm w niezwykle krótkim i burzliwym czasie „dorobił się” nie tylko własnej tożsamości wyrażającej się w suwerennej i różnorodnej teologii, ale też liturgii i duchowości, które w swoim ekumenicznym otwarciu okazały się hermeneutycznie chłonne i inspirujące, a co najważniejsze żywe. Jeśli ktoś ma wątpliwości wystarczy wsłuchać się w nieszpory mariawickie, które są jednym z najpiękniejszych spotkań chrześcijańskiego Zachodu i Wschodu.
Do tego należałoby dodać kulturową nadbudowę, wyrażającą się w języku, pomnikach kultury, obyczajach, instytucjach dobroczynnych oraz edukacyjnych i wielu innych aspektach życia ludzkiego. W przypadku innych tradycji potrzebne były wieki, aby komponenty wyznaniowej tożsamości mogły się rozpoznawalnie wykrystalizować. Tymczasem mariawityzmowi się udało, nawet jeśli jest i pozostanie zapewne wyznaniem niszowym i dla wielu obcym.
2 sierpnia – poza jego aspektami religijnymi – jest jednym z ważniejszych punktów na mariawickiej mapie tożsamościowej. Obok innych dni związanych z życiem Założycielki oraz pomniejszymi wydarzeniami z historii Kościoła (reformami, ale też rozłamem) pokazuje, że mimo przeciwności zewnętrznych i wewnętrznych idee mariawickie nie są zamkniętym pod kloszem totemem. Właściwie w krótkiej i trwającej historii mariawityzmu (to samo można powiedzieć też o innych wyznaniach) odbijają się wzloty i upadki chrześcijaństwa w ogóle, stąd też ocenianie mariawityzmu bez wniknięcia w jego przestrzeń, pełną często sprzeczności i teologicznych niedomknięć, prowadzi nieuchronnie do wykrzywionej percepcji tegoż, a w efekcie do niezrozumienia, nietolerancji, postawy prześmiewczej i podsycania uprzedzeń na kanwie prywatnych fobii i niedoinformowania. Nierzadkie – niestety – patrzenie na mariawityzm z góry w mało chrześcijańskim poczuciu wyższości, nie mówi nic o mariawityzmie, ale sporo o oceniających.
Fakt, że mariawityzm doczekał się eklezjalnej osnowy i nie utonął w zakamarkach historii Kościoła świadczy o jego sile przeżycia, determinacji i (wbrew wszystkim słabościom) o jego potrzebie i – owszem – prawdziwości posłannictwa św. Marii Franciszki, Brata Arcybiskupa i Siostry Izabeli, innych sióstr, kapłanek i kapłanów, w tym także ludowych, oraz całego ludu mariawickiego.
Mowy pogrzebowe o mariawityzmie wygłaszano już wielokrotnie – w sferze uprzedzonej publicystyki religijnej wersja light ukazuje mariawityzm jako egzotyczne curiosum chylące się ku upadkowi z góry skazane na porażkę, gdy tymczasem mariawityzm jako duchowa przestrzeń nie przestaje zaskakiwać uporem i zdolnością do adaptacji w różnych, najczęściej mało sprzyjających warunkach pozbawionych potężnych i wpływowych protektorów.
Z okazji Święta wszystkim Mariawitkom i Mariawitom siły i wytrwałości.