Kościoły katolickie

Byle nie synod! Po sesjach kapituły u mariawitów


27 czerw­ca 2023 roku odby­ła się przy Świą­ty­ni Miło­sier­dzia i Miło­ści w Płoc­ku Kapi­tu­ła Gene­ral­na Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów. Z opu­bli­ko­wa­ne­go 29 czerw­ca br. komu­ni­ka­tu wyni­ka, że Kapi­tu­ła prze­ło­ży­ła pod­ję­cie sze­re­gu decy­zji na wrze­śnio­wy ter­min, w tym „wyja­śnie­nie sta­tu­su bisku­pa Karo­la Babi”, a tak­że wybór bisku­pa-elek­ta, ponie­waż żaden z kan­dy­da­tów nie uzy­skał wyma­ga­nej więk­szo­ści 2/3 gło­sów.



Komu­ni­kat Kapi­tu­ły Gene­ral­nej moż­na w peł­nym brzmie­niu prze­czy­tać tutaj.


Cha­os, mil­cze­nie i tuszo­wa­nie

Dwa dni po Kapi­tu­le Gene­ral­nej Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów opu­bli­ko­wa­no komu­ni­kat, z któ­re­go wła­ści­wie nie­wie­le wyni­ka, choć wyni­ka wię­cej niż z poprzed­nich, tj. po tzw. pierw­szej i dru­giej sesji Kapi­tu­ły. Wyła­nia się przede wszyst­kim pej­zaż cha­osu, dez­orien­ta­cji i dość oszczęd­ne­go gospo­da­ro­wa­nia komu­ni­ka­cją i trak­to­wa­nia nie tyle opi­nii publicz­nej, co wier­nych Kościo­ła w spo­sób co naj­mniej pro­tek­cjo­nal­ny, przed­mio­to­wy, a nie pod­mio­to­wy.

Zresz­tą, sam fakt, że komu­ni­kat został opu­bli­ko­wa­ny dopie­ro dwa dni po Kapi­tu­le, stwa­rza­jąc w cza­sie kościel­ne­go kry­zy­su pod­ło­że do spe­ku­la­cji i nie­po­ko­ju, jest nie tyl­ko pod­ręcz­ni­ko­wym błę­dem w zarzą­dza­niu infor­ma­cją w cza­sie kry­zy­su, ale i recy­dy­wą nie­dbal­stwa, któ­ra naj­wy­raź­niej mało obcho­dzi wła­dze Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów. Piszę o tym dla­te­go, że do redak­cji ekumenizm.pl napły­wa­ły róż­ny­mi kana­ła­mi – głów­nie inter­ne­to­wy­mi – zapy­ta­nia od zna­nych i nie­zna­nych, czy poja­wi się jakiś tekst po Kapi­tu­le, czy coś wia­do­mo, czy jest nowy biskup i – naj­waż­niej­sze – co się wła­ści­wie dzie­je?

Cóż, por­tal ekumenizm.pl nie jest biu­rem pra­so­wym Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów ani żad­ne­go inne­go Kościo­ła. Udzie­la­nie infor­ma­cji bez zbęd­nej zwło­ki (w pierw­szej kolej­no­ści wier­nym) nie powin­no być łaska­wo­ścią czy przy­wi­le­jem pro­mul­go­wa­nym przez wła­dze, a czymś abso­lut­nie oczy­wi­stym. Mówi­my o Koście­le, któ­ry posia­da odręb­ną usta­wę o sto­sun­ku pań­stwa do Kościo­ła, i teo­re­tycz­nie nie jest gara­żo­wym wia­nusz­kiem tudzież Czar­ną Per­łą wiją­cą się przez mean­dry kula­we­go pra­wa wyzna­nio­we­go III RP.

Nie­ja­ko auto­kry­tycz­nie dodam, że nie zawsze byłem dobrym wyko­naw­cą powyż­szych słów – co naj­mniej kil­ka­krot­nie, jako redak­tor tego por­ta­lu, inter­we­nio­wa­łem z powo­dze­niem w przy­pad­kach wykrzy­wia­nia histo­rii maria­wi­ty­zmu, o czym wła­dze Kościo­ła za każ­dym razem infor­mo­wa­łem. Kto wie, ten wie.


Służ­by

Spo­śród gło­sów, jakie napły­nę­ły, było rów­nież obu­rze­nie połą­czo­ne ze znie­cier­pli­wie­niem jed­ne­go ze świec­kich maria­wi­tów, któ­ry raczył był zapy­tać, czy może bym coś napi­sał o „maria­wic­kich służ­bach pra­so­wych”.

Spon­ta­nicz­nie odpo­wie­dzia­łem: w Koście­le Sta­ro­ka­to­lic­kim Maria­wi­tów, owszem, są służ­by, ale aku­rat nie pra­so­we. Są służ­by dzia­ła­ją­ce pośmiert­nie, nie tyle prze­szcze­pio­ne z daw­nych lat, co utrzy­my­wa­ne przy życiu poprzez prak­ty­ko­wa­nie wzor­ców, któ­re posłu­gu­ją się nie­do­po­wie­dze­nia­mi, zastra­sza­niem (cza­sem krzy­kiem) i meto­da­mi ope­ra­cyj­ny­mi zna­ny­mi w cza­sach słusz­nie minio­nych, któ­re – jak się oka­zu­je – spraw­dza­ją się dosko­na­le w AD 2023. By tak się mogło stać, potrzeb­ne są pew­ne (anty)umiejętności, koniecz­ne jest odpo­wied­nie przy­go­to­wa­nie grun­tu, wycho­wy­wa­nie ludzi do takie­go posłu­szeń­stwa, któ­re co naj­wy­żej będzie szem­rać po kątach lub pisać zbio­ro­we listy, ale nie będzie pytać publicz­nie, nie będzie doma­gać się pod­mio­to­wo­ści i god­ne­go trak­to­wa­nia, bo nie ma takiej potrze­by.

Nie­trud­no odnieść wra­że­nie, że wła­dze Kościo­ła pra­gnę­ły­by naj­bar­dziej, aby o Koście­le mówi­ło się nie­wie­le albo naj­le­piej nic, by maria­wi­tyzm pro­wa­dził cichy, głów­nie łódz­ko-mazo­wiec­ki żywot pro­win­cjo­nal­ne­go wyzna­nia, ska­mie­li­ny lub nawet swoj­skie­go skan­se­nu zamknię­te­go w para­fial­nych bań­kach, fre­ne­tycz­nie zer­ka­ją­cym od cza­su do cza­su na to, „co powie­dzą albo pomy­ślą rzym­scy”. Szczę­ście w nie­szczę­ściu, że tak się już nie da i to nie tyl­ko przez “win­ne wszyst­kie­mu media”, ale z racji innej świa­do­mo­ści ludzi, któ­rych już nie tak sku­tecz­nie jak kie­dyś para­li­żu­je widok habi­tu.

A jeśli coś ludzie znów powie­dzą albo nawet napi­szą to dla wła­dzy naj­le­piej udać, że nic się nie sta­ło albo że się sta­ło i co my bied­ni może­my, bo nas i tak nikt nie rozu­mie i prze­śla­du­je. Ewen­tu­al­nie jakaś not­ka w sta­tecz­nym „Maria­wi­cie”, któ­ry – jak wszy­scy wie­dzą – uka­zu­je się z zapie­ra­ją­cą dech regu­lar­no­ścią. Na mar­gi­ne­sie moż­na odno­to­wać, że tak wła­śnie było ostat­nio, gdy w Tygo­dni­ku Powszech­nym, naj­więk­szym pol­skim tygo­dni­ku, uka­zał się niskich lotów arty­kuł spro­wa­dza­ją­cy maria­wi­tyzm do roze­ro­ty­zo­wa­nej sek­ty. Zero reak­cji. Mia­łem pisać pole­mi­kę, ale wła­ści­wie po co..?


(Nie)początki kry­zy­su

12 lute­go br. opu­bli­ko­wa­na zosta­ła szo­ku­ją­ca dla wie­lu infor­ma­cja o zakoń­cze­niu kaden­cji dotych­cza­so­we­go Bisku­pa Naczel­ne­go M. Karo­la Babi (cie­ka­we, że w opu­bli­ko­wa­nym 29.06.2023 nie zacho­wa­no istot­nej w śro­do­wi­sku maria­wic­kim dba­ło­ści w zapi­sie imie­nia bisku­pa Marii Karo­la). O spra­wie roz­pi­sy­wa­ły się media kościel­ne, ale też świec­kie, szcze­gól­nie lokal­na pra­sa, wyra­ża­jąc zdzi­wie­nie, że jesz­cze nie­daw­no pod­czas spo­tka­nia w Sali Kolum­no­wej Sej­mu RP biskup był wychwa­la­ny przez wice­mar­szał­ka Sej­mu, a nie­dłu­go po tym, zrzu­co­ny z pie­de­sta­łu.

Opu­bli­ko­wa­ny komu­ni­kat z tzw. pierw­szej sesji Kapi­tu­ły nie mówił nic poza paro­ma fak­ta­mi. Zdez­o­rien­to­wa­ni wier­ni i opi­nia publicz­na zda­ni byli na plot­ki, pouf­ne infor­ma­cje i domy­sły, któ­rych było peł­no w komen­ta­rzach na róż­nych por­ta­lach, w tym szcze­gól­ne mazo­wiec­kich. Wyrzą­dzo­no szko­dę nie tyl­ko wize­run­ko­wi Kościo­ła, otwie­ra­jąc tamę z lawi­ną spe­ku­la­cji, ale nie uchro­nio­no – w imię domnie­ma­nia nie­win­no­ści i zabez­pie­cze­nia inte­re­sów Kościo­ła – tak­że odwo­ła­ne­go bisku­pa. Nie powie­dzia­no, dla­cze­go został odwo­ła­ny, ile osób gło­so­wa­ło „za”, a ile „prze­ciw” i to w tak istot­nej spra­wie. Powsta­ło wra­że­nie prze­wro­tu pała­co­we­go.

Brak publi­ka­cji wyni­ku mógł być spo­wo­do­wa­ny jed­nak tym, że Kapi­tu­ła, skra­ca­ją­ca kaden­cję Bisku­pa Naczel­ne­go, nie mia­ła wyma­ga­ne­go quorum (3/5) w związ­ku z tym jej decy­zja, jeśli była­by zaskar­żo­na, była­by zapew­ne unie­waż­nio­na. Redak­cja ekumenizm.pl dys­po­nu­je dowo­da­mi w tej spra­wie.

War­to przy­po­mnieć, że według komu­ni­ka­tu z tzw. pierw­szej sesji Kapi­tu­ły bp M. Karol Babi pozo­stał bisku­pem war­szaw­sko-płoc­kim, choć ta funk­cja połą­czo­na jest z urzę­dem Bisku­pa Naczel­ne­go. To zła­ma­nie sta­tu­tu Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów, któ­ry Kościół sam przy­jął, a któ­ry łamie, zresz­tą nie tyl­ko w tej spra­wie. Nawet jeśli uznać, że decy­zje Kapi­tu­ły były waż­ne i sku­tecz­ne, to zgod­nie z tym samym sta­tu­tem, po zdję­ciu z urzę­du Bisku­pa Naczel­ne­go jego wybo­rem winien zająć się Synod Kościo­ła, któ­re­go nie było od co naj­mniej 90 lat, a Synod powin­no zwo­łać gre­mium, któ­re­go też nie ma. To rażą­ce zanie­dba­nie, któ­re spa­da na bar­ki wszyst­kich władz Kościo­ła, naj­póź­niej od przy­ję­cia nowe­go sta­tu­tu. Przy­po­mnę, że p.o. bisku­pa naczel­ne­go M. Ludwik Jabłoń­ski, któ­ry nie rezy­du­je w sie­dzi­bie die­ce­zji, a jest pro­bosz­czem w innej die­ce­zji, był wraz z ówcze­sną i póź­niej­szy­mi Rada­mi Kościo­ła oraz Kapi­tu­ła­mi zobli­go­wa­ny do reali­za­cji pod­ję­tej uchwa­ły o przy­go­to­wa­niu i zwo­ła­niu Syno­du. Nie sta­ło się wła­ści­wie nic poza dzia­ła­nia­mi pozo­ro­wa­ny­mi.

Celem wyja­śnie­nia wszyst­kich oko­licz­no­ści praw­nych i nie tyl­ko, skie­ro­wa­łem przed­mio­to­we zapy­ta­nia do Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych i Admi­ni­stra­cji oraz do nowo wybra­nej Rady Kościo­ła. Mini­ster­stwo odpo­wie­dzia­ło.

W piśmie z 16 lute­go br. zada­łem sześć pytań tak­że nowym wła­dzom Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów z proś­bą, że jeśli odma­wia­ją odpo­wie­dzi to rów­nież pro­szę o jasną decy­zję. Zosta­łem zapew­nio­ny, że odpo­wiedź będzie udzie­lo­na po posie­dze­niu nowo ukon­sty­tu­owa­nej Rady. Po upły­wie dwóch tygo­dni od rze­czo­ne­go posie­dze­nia Rady wysła­łem dru­gi mail z przy­po­mnie­niem. Inter­wen­cja zosta­ła zigno­ro­wa­na.

Być może jest to tak­że kolej­ny sygnał dla tych maria­wi­tów, któ­rzy w ostat­nim cza­sie pisa­li listy do władz Kościo­ła. Co praw­da, w ostat­nim komu­ni­ka­cie obie­ca­no im spo­tka­nie i wysłu­cha­nie, ale naj­now­sze dzie­je Kościo­ła poka­zu­ją, że gru­py ini­cja­tyw­ne czy jak­kol­wiek się one nazwą, są aksa­mit­nie pacy­fi­ko­wa­ne lub ule­ga­ją implo­zji jak nie­szczę­sny baty­skaf Titan na tra­gicz­nej wyciecz­ce do wra­ku do Tita­ni­ca. Oczy­wi­ście, Rada Kościo­ła mogła odmó­wić odpo­wie­dzi, ale zamiast o tym poin­for­mo­wać, postą­pio­no wedle zna­nej zasa­dy: „nie ma takiej potrze­by”, „samo przy­cich­nie” albo „no tak, no tak, no tak”.


28 kwiet­nia 2023 roku odby­ła się tzw. dru­ga sesja Kapi­tu­ły Gene­ral­nej.

opu­bli­ko­wa­ne­go, kolej­ne­go komu­ni­ka­tu zain­te­re­so­wa­ni mogli dowie­dzieć się o uchwa­le o zmia­nie sta­tu­tu w opar­ciu o posta­no­wie­nie Kapi­tu­ły z 1972 roku… ten potwo­rek praw­ny został łyk­nię­ty i przy­ję­ty pod bie­żą­ce potrze­by. Co wię­cej, powo­ła­no komi­sję ds. pra­wa wewnętrz­ne­go, w któ­rej zna­leź­li się sami kapła­ni i to bez przy­go­to­wa­nia praw­ni­cze­go, w tym jeden kapłan, któ­re­go poprzed­nie wła­dze Kościo­ła uka­ra­ły suspen­są za nie­sub­or­dy­na­cję w atmos­fe­rze skan­da­lu, oskar­że­niach o nad­uży­cia, co uro­czy­ście wybrzmia­ło nawet pod­czas obcho­dów 15 sierp­nia w Świą­ty­ni.

Ponad­to, czy­tel­ni­cy komu­ni­ka­tu nadal ofi­cjal­nie nie dowie­dzie­li się, dla­cze­go bp M. Karol został „odwo­ła­ny”. Nie zmie­nia to fak­tu, że w dość krót­kim okre­sie sta­ło się tajem­ni­cą poli­szy­ne­la, że Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów zna­lazł się w kata­stro­fal­nej sytu­acji finan­so­wej trwa­ją­cej nie­ste­ty do dziś. To wybrzmia­ło, a wła­ści­wie nie­śmia­ło zasy­gna­li­zo­wa­no, w ostat­nim komu­ni­ka­cie, infor­mu­ją­cym o trwa­ją­cym postę­po­wa­niu kon­tro­l­nym, bra­kach w doku­men­ta­cji itd.

Komu­ni­kat enig­ma­tycz­nie stwier­dza, że oso­ba bpa M. Karo­la będzie przed­mio­tem obrad tzw. czwar­tej sesji, ale – oczy­wi­ście – nie zna­la­zła się infor­ma­cja na temat jego obec­ne­go sta­tu­su: czy jest wciąż bisku­pem die­ce­zji war­szaw­sko-płoc­kiej? A jeśli nie, to dla­cze­go i na jakiej pod­sta­wie? Czy jest nadal z urzę­du człon­kiem Rady Kościo­ła? A jeśli nie, to dla­cze­go i na jakiej pod­sta­wie? Czy cią­żą na nim jakieś kary? A jeśli tak/nie, to dla­cze­go i na jakiej pod­sta­wie?

Nagro­ma­dze­nie się zło­żo­nej mate­rii praw­nej, bała­gan, arcy­osz­częd­na inży­nie­ria infor­ma­cyj­na wg naj­gor­szych wzor­ców z Kościo­ła Mat­ki i magicz­ne prze­ko­na­nie, że kapła­ni są w sta­nie pora­dzić z cha­osem, któ­re­go są prze­cież współ­kre­ato­ra­mi, choć w róż­nym stop­niu w zależ­no­ści od god­no­ści i urzę­dów, prze­dłu­ża ago­nię Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów. To wszyst­ko powo­du­je, że kościel­na sep­sa, o któ­rej pisa­łem w lutym br., sta­je się nie tyl­ko natu­ral­nym śro­do­wi­skiem płoc­kie­go maria­wi­ty­zmu, ale i w jakimś sen­sem celem samym w sobie. To skraj­nie trud­na sytu­acja, porów­ny­wal­na z ostrym kon­flik­tem we wła­dzach Kościo­ła na prze­ło­mie lat 40. i 50. XX wie­ku, któ­ry sta­no­wił real­ne zagro­żo­ne podzia­łu Kościo­ła na dwie frak­cje — wyni­ka to nie tyl­ko z dobrze zacho­wa­nych z tam­te­go okre­su akt IPN.

Wła­dze Kościo­ła jak ognia boją się tego, co jest wyznacz­ni­kiem sta­ro­ka­to­li­cy­zmu wpi­sa­ne­go w nazwę płoc­kie­go maria­wi­ty­zmu, ale też w obo­wią­zu­ją­cą usta­wę, któ­ra wyraź­nie stwier­dza w Art. 2: „Kościół rządzi się w swo­ich spra­wach wła­snym pra­wem wewnętrznym, uchwa­la­nym przez Synod (…)”. Sko­ro nie ma Syno­du to kto uchwa­la pra­wo? Sko­ro Kościół ma ustrój syno­dal­no-epi­sko­pal­ny, to gdzie jest Synod?


Skąd strach przed Syno­dem?

Synod, zapo­wie­dzia­ny w 2011 roku, umarł zanim się naro­dził, nie został wła­ści­wie poczę­ty. Zasad­ni­czo, nie wia­do­mo, czy kie­dy­kol­wiek była wola jego zwo­ła­nia, czy raczej w ramach roz­py­la­nia zasło­ny dym­nej pod­ję­to taką uchwa­łę w kon­tek­ście toczą­cych się roz­mów z Unią Utrechc­ką.

Co by posłu­żyć się w mia­rę obra­zo­wym przy­kła­dem z popkul­tu­ry, nar­ra­cja o syno­dzie w Koście­le Sta­ro­ka­to­lic­kim Maria­wi­tów przy­po­mi­na skrzy­nię umar­la­ka ze zna­nej serii Pira­ci z Kara­ibów – jed­ni chcą, aby skrzy­nia pozo­sta­ła z nie­umar­ły­mi na zawsze, nigdy nie zosta­ła otwar­ta, a inni mniej lub bar­dziej chcie­li­by ją otwo­rzyć, nawet jeśli się tro­chę lub bar­dzo boją.

Skąd ten para­li­żu­ją­cy lęk przed syno­dem?

Synod ozna­cza jaw­ność, trans­pa­rent­ność pro­ce­sów decy­zyj­nych, koniecz­ność spra­woz­dań, koniecz­ność zada­wa­nia kry­tycz­nych pytań i odpo­wia­da­nia na nie, wyma­ga kre­atyw­no­ści i wysił­ku, otwar­to­ści i odwa­gi, regu­lar­no­ści (ina­czej niż nie­sta­tu­to­wa czę­sto­tli­wość kapi­tuł w ostat­nich latach) i zaan­ga­żo­wa­nia, odpo­wie­dzial­no­ści wła­dzy wyko­naw­czej, a przede wszyst­kim kon­tro­lę tych, któ­rzy do kon­tro­lo­wa­nia i roz­li­cza­nia są przy­zwy­cza­je­ni, ale sami kon­tro­lo­wać się po dobro­ci nie dadzą, a tym bar­dziej nie chcą pozwo­lić na to, aby dać się wybrać przez… świec­kich. Bo świec­cy – jak wia­do­mo – to nie­bez­pie­czeń­stwo dla wła­dzy kle­ry­kal­nej, jej wszech­mo­cy, inte­re­sów i nawet jeśli nie­sko­dy­fi­ko­wa­nej to odczu­wa­nej „nie­omyl­no­ści” w spra­wach wia­ry i poboż­no­ści.

Synod to tak­że naj­po­tęż­niej­sza insty­tu­cja, wyra­ża­ją­ca współ­od­po­wie­dzial­ność za Kościół, szcze­gól­nie w sta­ro­ka­to­li­cy­zmie, któ­ry ma dłuż­sze tra­dy­cje syno­dal­ne niż nie jeden histo­rycz­ny Kościół pro­te­stanc­ki.

O ile dla jed­nych (oby więk­szo­ści) Synod jawi się jako nadzie­ja, o tyle dla dość wąskiej nomen­kla­tu­ry jest syno­ni­mem zagro­że­nia, bo likwi­da­cją mono­po­lu, swo­bod­ne­go i wciąż zauwa­żal­ne­go mia­no­wa­nia wro­gów maria­wi­ty­zmu wewnętrz­nych i zewnętrz­nych, a to wszyst­ko po to, aby trzy­mać się czap­ki lub czap­kę zdo­być.

Trud­no opi­sać wszyst­ko, co nale­ża­ło­by opi­sać. Póki co, wystar­czy. Waż­ne, aby skrzy­nia pozo­sta­ła zamknię­ta. Byle nie synod…



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.