Opinie

O wrogich ośrodkach


Pod­czas zeszło­ty­go­dnio­we­go spo­tka­nia kapła­nów Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów w War­sza­wie duchow­ni na żąda­nie bisku­pów mil­czą­co pod­pi­sa­li odręcz­nie spo­rzą­dzo­ną lojal­kę, któ­rą mie­li odczy­tać z ambon pod­czas nie­dziel­nych mszy.


Krót­ki tekst opra­co­wa­ny przez jed­ne­go z bisku­pów wpierw zachę­ca do modli­twy w związ­ku ze zbli­ża­ją­cy­mi się obra­da­mi Kapi­tu­ły Gene­ral­nej (30 czerw­ca w Płoc­ku), by w następ­nym zda­niu poin­for­mo­wać , że „samo­wol­ne dzia­ła­nia nie­któ­rych osób świec­kich inspi­ro­wa­nych przez wro­gie nasze­mu Kościo­ło­wi ośrod­ki uzna­ją [bisku­pi i kapła­ni — przyp. red.] za dzia­ła­nie bez­praw­ne i wro­gie Kościo­ło­wi.“

War­to wspo­mnieć, że lojal­ka pod­pi­sa­na przez kapła­nów nie zosta­ła odczy­ta­na wszę­dzie. Część ludu usły­sza­ła, a część nie. Jed­ni naj­wy­raź­niej byli „god­ni” poucze­nia, inni mniej. Np. w War­sza­wie, gdzie na świę­cie para­fial­nym prze­by­wał biskup naczel­ny M. Ludwik Jabłoń­ski, tekst nie został odczy­ta­ny przez pro­bosz­cza Para­fii.

W związ­ku z tre­ścią tek­stu i zagad­ko­wy­mi oko­licz­no­ścia­mi jego obwiesz­cze­nia poja­wia­ją się nastę­pu­ją­ce pyta­nia, któ­re pozwo­lę sobie wyar­ty­ku­ło­wać:

  1. Czy kapła­ni czy­ta­ją, co pod­pi­su­ją, czy pod­pi­su­ją ot tak, bo „biskup kazał“? Jeśli czy­ta­ją to, co pod­pi­su­ją, czy ozna­cza to, że od języ­ka miło­sier­dzia i miło­ści, dekla­ro­wa­nej przez przed­sta­wi­cie­li wła­dzy kościel­nej chę­ci dia­lo­gu ze świec­ki­mi, wolą język prze­mó­wień pre­mie­ra Józe­fa Cyran­kie­wi­cza z czerw­ca 1956 roku o ‚wro­gich ośrod­kach’? Jeśli pod­pi­su­ją, bo biskup kazał, to jak się to ma do słów św. M. Fran­cisz­ki:

    Teo­lo­dzy, uza­sad­nia­jąc koniecz­ność bez­względ­ne­go posłu­szeń­stwa dla hie­rar­chii, nie­słusz­nie powo­łu­ją się na sło­wa Chry­stu­sa: “Kto was słu­cha, Mnie słu­cha, a kto wami gar­dzi, Mną gar­dzi.” Chry­stus bowiem nie mówi w tym miej­scu o posłu­szeń­stwie dla uczniów Swo­ich,- ale o przy­ję­ciu Jego Ewan­ge­lii. “Idź­cie,- powia­da On do uczniów,- oto ja was posy­łam jako baran­ki mie­dzy wil­ki… Uzdra­wiaj­cie nie­moc­nych… a powia­daj­cie im: Przy­bli­ży­ło się do Was Kró­le­stwo Boże… Kto was słu­cha, Mnie słu­cha; a kto wami gar­dzi Mną gar­dzi.” Stąd pły­nie jasny wnio­sek, że posłu­szeń­stwo wzglę­dem hie­rar­chii, według nauki Chry­stu­sa, nie może być bez­względ­ne, — że obo­wią­zu­je wier­nych o tyle, o ile hie­rar­chia prze­po­wia­da im naukę Ewan­ge­lii, czy­li pro­wa­dzi ich do miło­ści Chry­stu­sa i miło­ści bliź­nie­go.” (DzWM s. 395)

  2. Kim­że są ci wro­go­wie Kościo­ła? Matecz­ka w swo­jej mądro­ści i pro­fe­tycz­nym roze­zna­niu bar­dzo wyraź­nie wska­zy­wa­ła w Dzie­le Wiel­kie­go Miło­sier­dzia pro­ble­my Kościo­ła, prze­wi­nie­nia kapłań­stwa nazy­wa­jąc je po imie­niu, i to bez ogró­dek, gene­ru­ją­cych domy­sły i atmos­fe­rę podejrz­li­wo­ści. Prze­po­wia­da­ła cel­nie, że wszyst­ko to, co w Rzy­mie złe­go się dzie­je powtó­rzy się w maria­wi­ty­zmie. No tak, no tak, ale w koń­cu Dzie­ło Wiel­kie­go Miło­sier­dzia nie jest prze­cież czę­ścią dok­try­ny maria­wic­kiej, więc chy­ba nie ma się co przej­mo­wać Matecz­ką tym bar­dziej, jeśli w zaci­szu dia­lo­go­wych rund z Kościo­łem rzym­sko­ka­to­lic­kim na sprze­daż było dosłow­nie wszyst­ko. O tym też się nie­ba­wem prze­ko­na­my. Pyta­nie: czy znaj­dą się win­ni, czy nie będzie takiej potrze­by?
  3. Co ozna­cza zwrot „samo­wol­ne dzia­ła­nia wier­nych“? Jakie dzia­ła­nia wier­nych są zatem usank­cjo­no­wa­ne i na jakiej pod­sta­wie autor lojal­ki tak, a nie ina­czej skon­sta­to­wać to raczył? Gdzie w Obja­wie­niach mowa jest o abso­lut­nej wła­dzy kapła­nów czy bisku­pów nad sumie­nia­mi, dusza­mi i wolą ludu maria­wic­kie­go? O wie­le łatwiej moż­na zna­leźć frag­men­ty mówią­ce o ode­bra­niu kapła­nom wła­dzy ducho­wej nad ludem. Ale w sumie, jakie to ma zna­cze­nie – to tyl­ko Obja­wie­nia, któ­re nie są czę­ścią dok­try­ny, a zatem nie ma takiej potrze­by, aby je w ogó­le cyto­wać.
  4. Na jakiej pod­sta­wie miło­sier­ny autor tek­stu mówi o dzia­ła­niach nie­le­gal­nych i dla­cze­go wier­ni zebra­ni w nie­dzie­lę na ado­ra­cji i ubła­ga­niu Pana Jezu­sa Uta­jo­ne­go w Prze­naj­święt­szym Sakra­men­cie nie dowie­dzie­li się, na czym owo nie­le­gal­ne dzia­ła­nie mia­ło­by pole­gać? Czy wier­ni powin­ni otrzy­mać zro­zu­mie­nie biskupiego/kapłańskiego zamy­słu, by prze­nig­dy już nie dopu­ścić się obra­zy sprze­ci­wu czy choć­by deli­kat­nej suge­stii, jako­by kapłan/biskup mógł­by nie mieć racji?
  5. „Dzia­ła­nia wro­gie Kościo­ło­wi” to zarzut fun­da­men­tal­ny w prze­strze­ni Kościo­ła. Każ­de­go! Jeśli do świę­tosz­ko­wa­tej proś­by o modli­twę dokle­jo­no rów­nie bez­oso­bo­we co histe­rycz­ne oskar­że­nie o atak na Kościół, wypa­da­ło­by wyja­śnić kto lub co śmie pod­no­sić rękę na Kościół, co by znów odnieść się do nar­ra­cji pre­mie­ra Cyran­kie­wi­cza.

Nie­ste­ty jest jak jest. A jak jest? Wła­dze Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów sys­te­ma­tycz­nie i naj­wy­raź­niej z pre­me­dy­ta­cją wpro­wa­dza­ły w błąd „nie­któ­re oso­by świec­kie inspi­ro­wa­ne przez wro­gie ośrod­ki” obie­cu­jąc i nie dotrzy­mu­jąc sło­wa, sto­su­jąc tech­ni­ki mani­pu­la­cji i pod­stę­pu zna­ne ze szko­leń ope­ra­cyj­nych Służ­by Bez­pie­czeń­stwa. Naśla­do­wa­ne wzor­ce nie są jed­nak przy­pad­ko­we i nie wyni­ka­ją z natu­ral­ne­go przy­spo­so­bie­nia. To wie­dza naby­ta.

Co praw­da świec­cy „inspi­ro­wa­ni przez wro­gie ośrod­ki” nie popi­sa­li się szcze­gól­ną prze­ni­kli­wo­ścią, roze­zna­niem spra­wy, roz­trop­no­ścią i deter­mi­na­cją, ale tego aku­rat pro­gram edu­ka­cji wcze­snosz­kol­nej ani zawo­do­wej nie zawie­ra. Nie­mniej kie­row­nic­two ducho­we – o ile o takim może być mowa w przy­pad­ku płoc­kiej cen­tra­li – mogło dusz­pa­ster­sko pochy­lić się nad tro­ską ludu, będą­ce­go pod wpły­wem „wro­gich ośrod­ków” sko­ro taka była potrze­ba. Naj­wy­raź­niej i takiej potrze­by nie było i nie ma, wobec cze­go posta­no­wio­no uru­cho­mić spraw­dzo­ny od lat mecha­nizm zastra­sza­nia i pięt­no­wa­nia – bez imion, bez fak­tów wg zasa­dy wy-już-wie­cie-kogo-ja-mam-myśli. A czy­nią to wszyst­ko repre­zen­tan­ci Kościo­ła, któ­ry miło­sier­dzie i miłość na sztan­da­rach ma wypi­sa­ne. Naba­zgra­nie nie­wi­dzial­ne­go wro­ga i stra­sze­nie nim to po pro­stu dekla­ra­cja kapi­tu­la­cji, co w obli­czu zbli­ża­ją­cej się kapi­tu­ły powin­no dać do myśle­nia kapła­nom, potra­fią­cym jesz­cze myśleć samo­dziel­nie; powin­no im przy­po­mnieć kim są, po co są i komu słu­żą, i dla­cze­go słu­żą, jeśli słu­żą.

Do kogóż i o co ape­lo­wać? Pozwo­lę sobie na powrót do źró­deł – do Obja­wień, któ­re wpraw­dzie doty­czy­ły we wska­za­nym frag­men­cie Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go począt­ku XX wie­ku, ale dziś bez­błęd­nie pasu­ją i do Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów Anno Domi­ni 2015:

Pew­ne­go dnia, Pan Jezus dał mi poznać jasno, że hie­rar­chia Kościel­na nie przyj­mie Dzie­ła Miło­sier­dzia i odrzu­ci Zwią­zek Maria­wi­tów, ale Bóg sam prze­pro­wa­dzi Wolę Swo­ją w Miło­sier­dziu dla świa­ta. Potem Pan Jezus dał mi do wybo­ru: Albo pójść za Wolą Bożą, albo pod­dać się wyro­ko­wi hie­rar­chii Kościel­nej i pozo­stać z nią w jed­no­ści. Wte­dy jasno zro­zu­mia­łam, że nastą­pi osta­tecz­ny roz­dział z hie­rar­chią; jeśli więc nie pój­dę za nią, to muszę sta­nąć prze­ciw­ko niej.

Te sło­wa już raz się wypeł­ni­ły. Oby nie musia­ły wypeł­nić się zno­wu.

Wro­gie ośrod­ki łącz­cie się – chcia­ło­by się zawo­łać i było­by to może nawet śmiesz­ne, gdy­by nie było jed­no­cze­śnie tra­gicz­ne.

Oby Pan Miło­sier­dzia zacho­wał Maria­wi­tyzm.

» Ekumenizm.pl: Maria­wic­kie spra­wy w Szwaj­ca­rii


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.