Opinie

Reformacyjne “dość”


Nie, nie dość refor­ma­cji, a refor­ma­cyj­ne ‘dość’ w kon­tek­ście bie­żą­cych wyda­rzeń, ale też innych, jakie kłę­bią się przy oka­zji ide­olo­gicz­nej napa­rzan­ki wywo­ły­wa­nej przez eks­tre­mi­stów po róż­nych stro­nach. Dość rów­nież wobec szan­ta­żu moral­no-etycz­ne­go i eku­me­nicz­ne­go wg zasa­dy ‘tak zawsze wie­rzy­li­śmy, a wy teraz wie­rzy­cie ina­czej, Zde­kla­ruj­cie się.’



Świę­to Refor­ma­cji w tym roku przy­pa­da na dość new­ral­gicz­ny czas – bo pan­de­mia, bo strajk kobiet i nie­szczę­sna abor­cja. Sły­szę gło­sy obu­rze­nia od nie­któ­rych, że im wstyd, iż Kościół ewan­ge­lic­ki (w domy­śle lute­rań­ski) nie soli­da­ry­zu­je z tym czy owym, że za mało pro-lifer­ski albo że za mało pro-choice’owy, że wła­dzę kry­ty­ku­je i mie­sza się rze­ko­mo w poli­ty­kę, że księ­ża nie zda­ją egza­mi­nu wiel­kiej pró­by moral­nej wobec bie­żą­cych wyzwań i wresz­cie, że pogar­sza­my rela­cje eku­me­nicz­ne z kato­li­ka­mi, bo mówi­my to czy tam­to.

Ten – jak­że zabaw­ny i jed­no­cze­śnie upior­ny argu­ment – żeby sie­dzieć cicho (wyzna­wa­ny żar­li­wie przez część kle­ru) albo nie wpro­wa­dzać zmian, bo co powie­dzą kato­li­cy, co powie Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki albo wła­dzu­nia sły­sza­łem czę­sto, szcze­gól­nie na prze­ło­mie lat 90. i nowe­go stu­le­cia, gdy po raz pierw­szy prze­ta­cza­ła się przez Kościół lute­rań­ski deba­ta o ordy­na­cji kobiet. Dyr­dy­ma­ły o eku­me­nicz­nych reper­ku­sjach ordy­na­cji kobiet powta­rza­ło na wyso­kim „c” wie­lu duchow­nych moje­go Kościo­ła, nawo­łu­jąc do rezy­gna­cji z tzw. nowin­kar­stwa tak, jak­by refor­ma­cja, lute­ra­nizm czy sze­rzej cały ewan­ge­li­cyzm, nie był dla kato­li­cy­zmu czy pra­wo­sła­wia jed­nym wiel­kim nowin­kar­stwem w zależ­no­ści od stop­nia świa­do­mo­ści teo­lo­gicz­nej i inte­lek­tu­al­ne­go przy­go­to­wa­nia do roz­mo­wy. Sor­ry, dość tego.

Kościół ewan­ge­lic­ki nigdy nie myślał i nigdy nie będzie podob­nie myślał jak Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki czy jaki­kol­wiek inny. Odmien­na per­spek­ty­wa na kwe­stię wia­ry i roli Kościo­ła w świe­cie pro­gra­mu­ją wręcz inne patrze­nie na spra­wy świa­to­po­glą­do­we. Jeśli ktoś tego nie jest w sta­nie przy­jąć i zro­zu­mieć to rze­czy­wi­ście dzia­ła­nia eku­me­nicz­ne nie będą jakoś szcze­gól­nie sen­sow­ne.

Zro­zu­mie­nie i rozu­mie­nie dzia­ła­ją w dwie stro­ny, więc nie ma naj­mniej­sze­go powo­du, aby ewan­ge­li­cy w Pol­sce mie­li się tłu­ma­czyć ze swo­ich decy­zji przed kim­kol­wiek albo – co gor­sza – mie­li się tłu­ma­czyć czy na komen­dę wsty­dzić za swo­ich współ­wy­znaw­ców z innych kra­jów, bo tak chce kato­lic­ki main­stre­am. Nie!

Mam też dość wyja­śnia­nia, jak ewan­ge­li­cy zapa­tru­ją się na ochro­nę życia. Mogę mówić za sie­bie: jestem prze­ciw­ko i nie znam ewan­ge­li­ków, dla któ­rych abor­cja jest środ­kiem anty­kon­cep­cyj­nym czy zabie­giem kosme­tycz­nym. Nie znam, ale może poznam.

Zda­nie ewan­ge­li­ków na temat abor­cji jest takie samo jak kato­lic­kiej więk­szo­ści, czy­li róż­ne. Na pol­skich uli­cach nie pro­te­stu­ją prze­cież głów­nie bez­wy­zna­nio­we, a nomi­nal­nie w więk­szo­ści kato­li­cy i z pew­no­ścią zna­ją­cy budyn­ki kościel­ne od środ­ka. Mam zatem dość szan­ta­żu moral­ne­go, za któ­rym w ocze­ki­wa­niu na odpo­wiedź stoi inkwi­zy­tor­skie prze­bie­ra­nie nóż­ka­mi, czy odpo­wiedź będzie wystar­cza­ją­co czar­no-bia­ła i na modę reli­gij­nych fun­da­men­ta­li­stów tudzież prze­ko­na­nych lewa­ków. Mam dość sytu­acji, w któ­rych supo­nu­je się ewan­ge­li­kom jakieś etycz­ne nie­wy­ro­bie­nie czy wręcz upo­śle­dze­nie, poka­zu­je się jako głod­nych abor­te­rów w zakrwa­wio­nych far­tu­chach, bo mają w tej czy innej spra­wie wąt­pli­wo­ści, pyta­nia czy po pro­stu się nie zga­dza­ją.

Tak, jako ewan­ge­li­cy jeste­śmy podzie­le­ni, spo­la­ry­zo­wa­ni, nie jeste­śmy jed­nej myśli, a nasze/nasi duchowne/duchowni też mają róż­ne opi­nie i jed­ni się tym bar­dzo przej­mu­ją, co powie lub pomy­śli ksiądz lub biskup, a innym jest to w mniej­szym lub więk­szym stop­niu obo­jęt­ne albo po pro­stu opi­nia jak każ­da inna. Oso­bi­ście nie­co bar­dziej sym­pa­ty­zu­ję z dru­gą czę­ścią zda­nia, gdyż nie ma powo­du, dla któ­re­go głos kle­ru w Koście­le miał­by być moc­niej­szy i waż­niej­szy niż głos ław­ko­we­go ewan­ge­li­ka. Dla jed­nych to napię­cie jest nie do znie­sie­nia, a dla innych powie­wem wol­no­ści. Inne opcje też pew­nie są.

Przy każ­dej kon­tro­wer­syj­nej deba­cie – czy to będzie abor­cja, strajk kobiet czy LGBT – poja­wia się świę­te obu­rze­nie i uro­czy­ste dekla­ra­cje ‘To już nie jest mój Kościół’ albo ‘Znam kogoś, kto roz­wa­ża odej­ście’ tudzież ‘Wystę­pu­ję’. I bar­dzo, bar­dzo dobrze! Każ­dy z nas – dro­gie Sio­stry i Bra­cia – powi­nien wciąż sta­wiać sobie pyta­nie, dla Kogo i dla­cze­go jesz­cze jest w tym Koście­le, a ze sta­wia­nia tego pyta­nia nie zwal­nia ani kon­fir­ma­cja, ani kon­wer­sja, ani Róża Lutra powie­szo­na w okien­ku. Nad tym pyta­niem zasta­na­wiam się też nie­zmien­nie od 1994 roku i jak­kol­wiek czę­sto-gęsto docho­dzę do smut­nych kon­sta­ta­cji to jed­nak wiem, że ten Kościół przy wszyst­kich nie­do­cią­gnię­ciach, wadach czy wręcz tru­pach w sza­fach, jest moim Kościo­łem, tym bar­dziej i nawet wte­dy, gdy bra­ku­je mi w nim wie­le ele­men­tów, któ­re dostrze­gam w innych Kościo­łach.

I jesz­cze jed­no tak do pro­to­ko­łu w kon­tek­ście bie­żą­cych pro­te­stów. Był sobie rok 2017, rok obcho­dów 500-lecia refor­ma­cji, kie­dy waż­ni ludzie współ­kreu­ją­cy poli­ty­kę i życie kościel­ne w Pol­sce, w bez­ce­re­mo­nial­ny spo­sób chcie­li upo­ko­rzyć ewan­ge­li­ków w ich świę­to arbi­tral­nie roz­gnia­ta­jąc jed­ne wnio­ski, a mil­czą­co prze­py­cha­jąc inne. Padło wie­le nie­wy­bred­nych słów pod adre­sem Kościo­ła, a w nie­któ­re dzia­ła­nia włą­cza­ły się kościel­ne i pań­stwo­we media, żeby oczer­nić, zohy­dzić i wyśmiać Kościół ewan­ge­lic­ki. Tyl­ko nie­licz­ni wyra­zi­li wów­czas wyra­zy soli­dar­no­ści i sta­nę­li obok mniej­szo­ści.

Jeste­śmy ewan­ge­li­ka­mi i radość z tego — rów­nież pew­na duma — pozwa­la nam z pew­ną (raz mniej­szą, raz więk­szą) daw­ką spo­ko­ju patrzeć i słu­chać słów o nihi­li­zmie, czy zawłasz­cza­ją­cych chrze­ści­jań­stwo przez jed­ną gru­pę czy wspól­no­tę. I choć cza­sa­mi gotu­je się w środ­ku, war­to zacho­wać fason i robić swo­je, a to ozna­cza cza­sa­mi powie­dze­nie „dość”.


Ps. Zachę­cam wszyst­kich do śle­dze­nia nabo­żeństw refor­ma­cyj­nych w Inter­ne­cie oraz w tele­wi­zji

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.