Abp Sawa: zakrojony na skalę światową atak na Prawosławie
- 13 stycznia, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Po informacjach o wieloletniej, gorliwej i nagradzanej finansowo współpracy metropolity Sawy z bezpieką — zwierzchnik PAKP wydał oświadczenie, w którym zapewnił swoich wiernych o tym, że wiadomości o swojej przeszłości traktuje jako “atak na życie Cerkwi, jej stabilność, którą stara się naruszyć”. Metropolita wskazał nawet na to, kto konkretnie stoi za tym “atakiem”. “Szatanowi bowiem nie podoba się spokój w Cerkwi”. “Atak na Zwierzchnika Cerkwi Prawosławnej i Duchowieństwo wpisuje się w zakrojony […]
Po informacjach o wieloletniej, gorliwej i nagradzanej finansowo współpracy metropolity Sawy z bezpieką — zwierzchnik PAKP wydał oświadczenie, w którym zapewnił swoich wiernych o tym, że wiadomości o swojej przeszłości traktuje jako “atak na życie Cerkwi, jej stabilność, którą stara się naruszyć”. Metropolita wskazał nawet na to, kto konkretnie stoi za tym “atakiem”. “Szatanowi bowiem nie podoba się spokój w Cerkwi”.
“Atak na Zwierzchnika Cerkwi Prawosławnej i Duchowieństwo wpisuje się w zakrojony na skalę światową atak na Prawosławie. Za nami podobne ataki na Cerkwie w: Turcji, Bułgarii, Grecji, Serbii, Rumunii, Czechach i Słowacji. Obecnie na fali tej akcji jest Cerkiew Prawosławna w Polsce” — napisał do wiernych arcybiskup Sawa.
Odnoszą się do własnej przeszłości biskup zapewnił, że “osobiście nikomu nie szkodził”, ale miał “kontakty z ówczesnymi władzami”. Dlaczego? Bo “innej władzy w Polsce, wówczas nie było”. “Rozmawialiśmy z tymi ludźmi, tak jak to czynimy dzisiaj. Może kiedyś i za to będziemy sądzeni. Jakie Panowie ci składali sprawozdania, to ich sprawa. Nikt nam ich nie pokazywał. Papier wszystko przyjmie. Trudno by były one wiarygodne” — napisał arcybiskup. Niestety nie wyjaśnił skąd, jeśli nie od niego, owi niewiarygodni ubecy mieli informacje o moralnych i obyczajowych perypetiach duchownych, kto informował ich o życiu wewnętrznym, a także kto — niekiedy jego własną ręką — formułował ostre i szkodliwe opinie na temat duchownych, także innych wyznań.
“Odnośnie siebie mówię. Moja praca w Cerkwi i dla Cerkwi świadczy sama za siebie. Z lat młodzieńczych po dzień dzisiejszy wiernie Jej służę nie zważając na różnego rodzaju trudności i doświadczenia, o których wie tylko Bóg” — uzupełnił metropolita Warszawy i całej Polski. Ale jednocześnie tych wszystkich, którym jego wyjaśnienia nie wystarczają — przeprosił. “Wiem, że niniejsze oświadczenie nie zadowoli niektórych. Dlatego też jako Zwierzchnik Cerkwi przepraszam, za moje i naszego duchowieństwa, zachowanie wobec SB” — napisał w oświadczeniu. A na koniec odniósł do siebie słowa modlitwy z Jutrzni: “Tym, którzy mnie i nas doświadczali wybaczam i modle się słowami: „Panie zbaw i zmiłuj się nad tymi, którzy nienawidzą i krzywdzą nas, czyniąc nam zło i nie pozostaw ich by ginęli z powodu nas grzesznych”.
Komentarz
Tego niestety można się było spodziewać. Metropolita Sawa nie widzi najmniejszego problemu w tym, że przez lata donosił na swoich współpracowników, a nawet duchowych ojców; nie dostrzega nic nagannego w fakcie, że zdradzał i pomagał SB w łamaniu innych. Nie ma poczucia, że informowanie ubeków o moralnych słabościach innych i robienie na tym kariery było czymś niegodnym nie tylko duchownego, ale zwyczajnie chrześcijanina. Po informacjach, jakie znajdują się w “Rzeczpospolitej” wypadałoby posypać głowę popiołem i przeprosić. A nie atakować innych.
Ale dla metropolity to nie jego przeszłość jest problemem. Są nim dziennikarze i historycy, którzy dotarli do informacji o przeszłości hierarchy i opublikowali je. Oni (a konkretnie luteranin Cezary Gmyz, który sprawę opisał) są częścią “światowego ataku na prawosławie”, za którym w istocie stoi Szatan.
Szkoda, że arcybiskup nie odnosi się do oficerów którzy go zwerbowali, zbierali od niego donosy, płacili mu za nie i pomagali mu w karierze. I dlatego trudno nie zadać biegłemu w teologicznych wyjaśnieniach zupełnie ludzkiej własnej słabości metropolicie pytania: czy oficerowie też są częścią spisku przeciw prawosławiu, czy też oni, jako ludzie, którzy przyczynili się do wyniesienia do najwyższych godności arcybiskupa Sawy (i przynajmniej kilku jemu podobnych TW) są raczej jasnymi bohaterami tej historii, obrońcami Prawosławia?