Opinie

Apostolicum — pobożny relikt? Czyli jak Kościół dokonuje harakiri


Czy Apo­stol­skie Wyzna­nie Wia­ry to prze­ży­tek, powo­du­ją­cy odpływ ludzi z Kościo­ła? Czy zna­ne w całym zachod­nim chrze­ści­jań­stwie chrzciel­ne wyzna­nie wia­ry jest nie­do­rzecz­no­ścią, któ­rej nikt odpo­wie­dzial­ny nie powi­nien narzu­cać „wier­nym” i czy w ogó­le Bóg jest (jesz­cze) Stwo­rzy­cie­lem nie­ba i zie­mi, i czy moż­na jesz­cze wie­rzyć w Sąd Osta­tecz­ny? Według uczest­ni­ków roz­mo­wy pane­lo­wej na zakoń­czo­nym w nie­dzie­lę w Dreź­nie Kir­chen­ta­gu (Nie­miec­kie Dni Kościo­ła) odpo­wiedź może być tyl­ko jed­na – apo­stol­ski skład wia­ry […]


Czy Apo­stol­skie Wyzna­nie Wia­ry to prze­ży­tek, powo­du­ją­cy odpływ ludzi z Kościo­ła? Czy zna­ne w całym zachod­nim chrze­ści­jań­stwie chrzciel­ne wyzna­nie wia­ry jest nie­do­rzecz­no­ścią, któ­rej nikt odpo­wie­dzial­ny nie powi­nien narzu­cać „wier­nym” i czy w ogó­le Bóg jest (jesz­cze) Stwo­rzy­cie­lem nie­ba i zie­mi, i czy moż­na jesz­cze wie­rzyć w Sąd Osta­tecz­ny?

Według uczest­ni­ków roz­mo­wy pane­lo­wej na zakoń­czo­nym w nie­dzie­lę w Dreź­nie Kir­chen­ta­gu (Nie­miec­kie Dni Kościo­ła) odpo­wiedź może być tyl­ko jed­na – apo­stol­ski skład wia­ry to relikt. W dys­ku­sji wziął udział zna­ny publi­cy­sta zaj­mu­ją­cy się spra­wa­mi reli­gij­ny­mi Chri­stian Nürn­ber­ger, okre­śla­ją­cy się czę­sto mia­nem pro­te­stanc­kie­go agno­sty­ka, oraz Her­bert Koch, eme­ry­to­wa­ny super­in­ten­dent (biskup regio­nal­ny) z Bonn.

O ile wynu­rze­nia Nürn­ber­ge­ra, publi­cy­sty, któ­ry chwa­lił się, że po ukoń­cze­niu stu­diów teo­lo­gicz­nych nie mógł z czy­stym sumie­niem powtó­rzyć żad­ne­go zda­nia z apo­stol­skie­go cre­do, któ­re jest dla nie­go sta­rą skrzy­nią ze sto­sem łach­ma­nów, nie są niczym nad­zwy­czaj­nym, o tyle dekla­ra­cja duchow­ne­go Kocha zadzi­wia­ją, a nawet szo­ku­ją. Tym bar­dziej, że odpo­wie­dzial­ny do nie­daw­na za zwia­sto­wa­nie Ewan­ge­lii czło­wiek dia­gno­zu­je, że cre­do jest fun­da­men­ta­li­stycz­ną insy­nu­acją i jeden z głów­nych powo­dów zmniej­sza­ją­cej się ilo­ści wier­nych na nie­dziel­nych nabo­żeń­stwach. Dla „księ­dza” Kocha Jezus jest po pro­stu pro­ro­kiem (kogo? cze­go?) i mędr­cem, a sens praw­dzi­wej wia­ry chrze­ści­jań­skiej nie­ska­żo­nej poboż­ny­mi legen­da­mi moż­na odna­leźć u przed­sta­wi­cie­li libe­ral­nej myśli teo­lo­gicz­nej z XVIII i XIX wie­ku. Tyle Koch.

W całej tej histo­rii zna­mien­nych jest kil­ka aspek­tów.

1) Koch, któ­re­go trud­no po wypo­wie­dzia­nych sło­wach w ogó­le nazwać księ­dzem, nie­po­wo­dze­nia dusz­pa­ster­skie (tutaj: zmniej­sza­ją­ca licz­ba uczest­ni­ków nie­dziel­nych nabo­żeństw) widzi w wyzna­niu wia­ry. Sobie nie ma nic do zarzu­ce­nia, bo w koń­cu nowo­cze­snym teo­lo­giem jest, i to takim, któ­ry nie wie­rzy w ‘bzdu­ry’ jak ponow­ne przyj­ście Chry­stu­sa na zie­mi, zmar­twych­wsta­nie, czy naro­dzi­ny Jezu­sa z Marii Pan­ny. Teo­log Koch, oświad­cza­jąc to, co oświad­czył doko­nał dru­zgo­cą­cej samo­oce­ny i poka­zał to, co odnaj­du­je­my na kar­tach Ewan­ge­lii – w Koście­le są nie tyl­ko paste­rze, ale rów­nież najem­ni­cy-urzę­da­sy, któ­rzy czę­sto ujaw­nia­ją się ze swo­imi bły­sko­tli­wy­mi ide­ami po przej­ściu na eme­ry­tu­rę.

2) Kir­chen­tag, jak oznaj­mił bp Jochen Bohl pod­czas nabo­żeń­stwa wień­czą­ce­go wyda­rze­nie, był świę­tem wia­ry. I trud­no – mimo wszyst­kich wypa­czeń i potknięć uznać, że było zupeł­nie ina­czej. Nie­mniej jed­nak nasu­wa się pyta­nie: w imię cze­go wła­dze Kir­chen­ta­gu, a w kon­se­kwen­cji tego decy­den­ci z Kościo­łów ewan­ge­lic­kich w Niem­czech, w tym biskup miej­sca Jochen Bohl, nie zare­ago­wa­li ostro po takich wypo­wie­dziach jak ta panów Kocha i Nürn­ber­ge­ra. Kto ma inte­res w tym, aby pro­mo­wać odgrze­wa­ne kotle­ty XIX-wiecz­nych scep­ty­ków? Kto ma inte­res w tym, aby na „ewan­ge­lic­kim świę­cie wia­ry” uwiarygadniać/autoryzować here­zje, zamiast zachę­cać do kon­struk­tyw­nej dys­ku­sji nad zna­cze­niem sta­ro­żyt­nych sym­bo­li i prawd wia­ry tu i teraz? W imię jakiej wol­no­ści zapra­sza się ludzi do lan­so­wa­nia anty­chrze­ści­jań­skich tre­ści – na pew­no nie w imię ewangelicznej/ewangelickiej wol­no­ści, o któ­rej urzęd­ni­cy Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła Nie­miec nie­ustan­nie man­tru­ją od wie­lu lat, a któ­ra z evan­ge­li­sche Fre­ihe­it w refor­ma­cyj­nym, czy w ogó­le chrze­ści­jań­skim rozu­mie­niu nie ma nic wspól­ne­go?

3) Wypo­wie­dzi Nürn­ber­ge­ra i Kocha mają rów­nież swój aspekt eku­me­nicz­ny. W mediach kato­lic­kich poja­wi­ły się not­ki o „wewnątrz­e­wan­ge­lic­kiej dys­ku­sji” nt cre­do, tudzież pyta­nie, czy pro­te­stan­ci chcą znieść wyzna­nie wia­ry. I oczy­wi­ście moż­na się dener­wo­wać, jak i ja się zde­ner­wo­wa­łem, że prze­cież nie jest to żad­na „wewnątrz­e­wan­ge­lic­ka” dys­ku­sja, a co naj­wy­żej luź­na poga­węd­ka byłych chrze­ści­jan, teo­lo­gicz­nych wykształ­ciu­chów, tzw. pro­te­stan­tów kul­tu­ro­wych, Kościół sze­ro­kim łukiem omi­ja­ją­cych lub trak­tu­ją­cych go jak spi­ry­tu­ali­stycz­ne kół­ko wymia­ny myśli i kon­tro­wer­sji oczy­wi­ście, ALE poga­węd­ka ta odby­wa się w prze­strze­ni kościel­nej, pod szyl­dem Kościo­ła. Stąd też zapy­ta­nia, nie­po­zba­wio­ne eku­me­nicz­nej Scha­den­freu­de, mają swo­je uza­sad­nie­nie.

Chciał­bym, aby mylił się publi­cy­sta tygo­dni­ka Der Spie­gel, Jan Fle­isch­hau­er, któ­ry w reflek­sjach po Kir­chen­ta­gu skon­sta­to­wał, że Ewan­ge­lic­kie Dni Kościo­ła poka­za­ły, iż Kościół ewan­ge­lic­ki jest tam, gdzie są Zie­lo­ni – na pro­te­stach prze­ciw­ko ener­gii ato­mo­wej, glo­ba­li­za­cji, poli­ty­ce socjal­nej rzą­du etc., pła­cąc za tę auto­se­ku­la­ry­za­cję wyso­ką cenę, cenę wia­ry­god­no­ści.

Zresz­tą jak mają ludzie trak­to­wać poważ­nie Kościół, sko­ro on się sam nie­po­waż­nie trak­tu­je, pod­ci­na­jąc gałąź, wię­cej, odci­na­jąc korze­nie, z któ­rych wyra­sta. Po co być w Koście­le, któ­ry tak napraw­dę nie­zbyt róż­ni się od Par­tii Zie­lo­nych, SPD, Amne­sty Inter­na­tio­nal czy Gre­en­pe­ace, któ­re nie zakłó­ca­ją dodat­ko­wo nie­dziel­nych poran­ków biciem w dzwo­ny. Na co komu Kościół tak podob­ny do tego świa­ta, że od nie­go prak­tycz­nie nie­odróż­nial­ny. Wie­le wska­zu­je na to, przed czym od daw­na prze­strze­ga­ło wie­lu teo­lo­gów i socjo­lo­gów reli­gii, że to nie seku­la­ry­za­cja jest zagro­że­niem dla Kościo­ła, ale on sam dla sie­bie. Kościół nie potrze­bu­je zewnętrz­nych wro­gów – ci już daw­no prze­sta­li się nim inte­re­so­wać, a Kościół już daw­no prze­stał się mobi­li­zo­wać wobec zewnętrz­nych zagro­żeń. W koń­cu zamiast misji obo­wią­zu­je dia­log pod wszel­ki­mi posta­cia­mi. Jeśli nic się nie zmie­ni, to Kościół wykoń­czy się sam, swo­im samo­uwiel­bie­niem, upo­li­tycz­nie­niem i kle­ry­ka­li­za­cją, myl­nie postrze­ga­ną jako anti­do­tum na seku­la­ry­za­cję. I nie cho­dzi tyl­ko o Kościół ewan­ge­lic­ki w Niem­czech, choć od nie­go wie­le może­my się nauczyć. Tak­że wie­le dobre­go.

Dariusz Bruncz

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.