Arcybiskupia pomoc dla lewicy
- 11 sierpnia, 2010
- przeczytasz w 4 minuty
PR-owcy radykalnej lewicy mogą spocząć na laurach. Nie potrzebują strategicznych planów zmierzających do osłabienia Kościoła. Nie muszą podkopywać autorytetu Kościoła. Recepta na zwycięstwo jest banalna: po prostu nie robić nic. Kościół sam się skompromituje, a zwiastunem tego jest nie tylko bezsilność wobec spektaklu przed Pałacem Prezydenckim, ale i wywiad abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, dla „Rzeczpospolitej”. Polska abp. Michalika to mityczny twór, to filozofia narodowego ducha, która […]
PR-owcy radykalnej lewicy mogą spocząć na laurach. Nie potrzebują strategicznych planów zmierzających do osłabienia Kościoła. Nie muszą podkopywać autorytetu Kościoła. Recepta na zwycięstwo jest banalna: po prostu nie robić nic. Kościół sam się skompromituje, a zwiastunem tego jest nie tylko bezsilność wobec spektaklu przed Pałacem Prezydenckim, ale i wywiad abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, dla „Rzeczpospolitej”. Polska abp. Michalika to mityczny twór, to filozofia narodowego ducha, która jest patriotyzmem wykluczenia, a tym samym paliwem dla tych środowisk, które walkę z Kościołem postrzegają za swój obywatelski obowiązek.
Abp Michalik nie ma nic do zarzucenia Kościołowi. Mówi o konfliktach, w których przegrywają autorytety (jakie?), mówi wiele o roztropności archidiecezji warszawskiej i zachęca do refleksji nad pytaniem czym jest krzyż. To wszystko piękne, szlachetne i wzniosłe, ale zdecydowanie spóźnione, miałkie i pozbawione realnej treści.
Protest tzw. obrońców krzyża pod Pałacem Namiestnikowskim jest dla przemyskiego metropolity wyrazem protestu dużej części narodu, a naród „jest czymś więcej niż społeczeństwo. Naród żyje kulturą, historią, a także odpowiedzialnością za przyszłość, po prostu ma ‘duszę’. Naród jest otwarty na większe wartości: patriotyzm, gotowość ofiary, poczucie honoru, godność. A ponieważ są w Polsce środowiska z pewną gazetą na czele, które te wartości od lat depczą i wyśmiewają, to ktoś się musi za tym narodem upominać. To jest obowiązek wszystkich uczciwych Polaków. Trzeba wsłuchiwać się w rytm bicia serca narodu.” Abp Michalik nie tylko wyznaczył już strażników tożsamości narodu, ale i jasno wskazał kto tym narodem nie jest – środowisko pewnej gazety.
Słowa abp. Michalika to prezent, o jakim lewica nawet nie śniła, bo oto jedna z najważniejszych postaci polskiego katolicyzmu dokonuje jasnego podziału społeczeństwa, a nawet idzie o krok dalej i antagonizuje je, tworząc atmosferę walki i denuncjując ‘prawdziwe oblicze lewicy’: „I to jest błogosławieństwo tego konfliktu. Lewica ujawnia prawdę o sobie. Mówi, gdzie jest źródło nienawiści do krzyża, do wiary, do wartości, które krzyż symbolizuje. Może to dobry moment, że po raz kolejny lewica odkryła przyłbicę, pokazała, kim jest. Bo teraz wszyscy widzimy, że te wszystkie deklaracje o przemianach, o nowej socjaldemokracji są mitem. Nie ma bowiem lewicy bez walczącego ateizmu, bez marksizmu, bez nienawiści do tego, co się wiąże z Bogiem i religią.” Więcej, arcybiskup ma wizję komunistycznego upiora i ostrzega przed politykami skrytożerczo wyznających marksizm i liberalizm w jednym.
Zapytany, czy środowiska „pewnej gazety” nie są częścią narodu, abp Michalik dobrotliwie nie chce ich eliminować (sic!), ale ojcowsko konstatuje, że „wszyscy mamy obowiązek pomóc im zrozumieć, że są w błędzie.” Kim są „my”, kim są wszyscy – tego arcybiskup nie precyzuje,
Demonstracja pod Pałacem w nocy z 9 na 10 sierpnia to nie tylko mało szkodliwy happening, jak to widzi premier Donald Tusk. Ta demonstracja pośród śmiechu, krzyków i obelg jest wymownym symptomem rozziewu między Kościołem a rosnącą częścią społeczeństwa, która nie odnajduje się w triumfalistycznych orędziach, nakazach i zakazach, sprowadzających się do klasyki abp. Michalika: niech Polak głosuje na Polaka, Żyd na Żyda. Demonstracja pod Pałacem to objaw choroby, a nie święto demokracji. Kościół Rzymskokatolicki w Polsce traci kontakt z rzeczywistością, miota się między bezsilnością a wojenną retoryką. Na tym skorzystać może siła, której w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” abp Michalik zdaje się odmawiać narodowego ducha. Takie postawienie sprawy ucieszy lewicę, która na całej zadymie zyska.
I na koniec o samym krzyżu. Wiele się mówi o jego symbolicznym wymiarze. Wiele się mówi o krzyżu, upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej. Tyle tylko, że krzyż nie jest gadgetem upamiętniania czegokolwiek i kogokolwiek. Krzyż jest przede wszystkim symbolem pojednania, jakie z woli Bożej wydarzyło się w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Gdy umieszczamy krzyże na grobach naszych bliskich, to czynimy to nie dla ich upamiętnienia, a dla pocieszenia, że żądło śmierci jest złamane, że Jezus pokonał śmierć i możemy Jemu ufać aż po grób i poza grób. Krzyż to symbol nadziei i pojednania, a nie walki i obrony czegokolwiek. Niestety, wypadki pod Pałacem dokonały nie tylko desakralizacji krzyża, ale i jego fetyszyzacji. Krzyż stał się politycznym fetyszem: dla tzw. obrońców powiązanych z PiS, ale i dla SLD, która po krzyżu chce się wspiąć w sondażach i ugrać swoje. W tym wszystkim najmniej widoczny jest sam krzyż. Ten prawdziwy.
:: Ekumenizm.pl: Profanacja krzyża. Wielka porazka Kościoła