Bo mowa była za letnia — Benedykt w Yad Vashem
- 13 maja, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Nie ustają echa krytyki kierowanej pod adresem Benedykta XVI po jego przemówieniu w Instytucie Yad Vashem. Większość izraelskich dzienników nie pozostawia na papieżu suchej nitki, a i Centralna Rada Żydów Niemieckich nie szczędzi gorzkich słów Benedyktowi. Powód? Przemowa papieża była letnia, mało osobista, nudna, nie zawierała przeprosin. — Papież mówił do swoich. 10 lat temu jego słowa byłyby przełomowe, aledziś są one ‘too little, too late’, jak stwierdziła […]
Nie ustają echa krytyki kierowanej pod adresem Benedykta XVI po jego przemówieniu w Instytucie Yad Vashem. Większość izraelskich dzienników nie pozostawia na papieżu suchej nitki, a i Centralna Rada Żydów Niemieckich nie szczędzi gorzkich słów Benedyktowi. Powód? Przemowa papieża była letnia, mało osobista, nudna, nie zawierała przeprosin. — Papież mówił do swoich. 10 lat temu jego słowa byłyby przełomowe, aledziś są one ‘too little, too late’, jak stwierdziła publicystka dziennika Ha’aretz.
Ha’aretz opublikował na pierwszej stronie dwa komentarze, oskarżające papieża o obojętne i banalne przemówienie, wymuszone słowa, które w niedostateczny sposób wyrażały horror holokaustu. Nie pospadałyby kościelne dzwony, gdyby papież powiedział coś o chrześcijańskim antysemityzmie – zarzuca Ha’aretz. Z kolei bulwarówka „Jedijot Achronot” przekonuje, że słowa Benedykta XVI są straconą szansą na przełom w stosunkach żydowsko-chrześcijańskich, a Centralnej Radzie Żydów Niemieckich zabrakło przeprosin za bp. Richarda Williamsona z Bractwa Kapłańskiego Piusa X.
Komentarz
Business as usual, chciałoby się powiedzieć. Benedykt wyrusza w pielgrzymkę, wygłasza jedno z najbardziej kluczowych przemówień wizyty i w błyskawicznym tempie głosy niezadowolonych podbijają czołówki serwisów informacyjnych. Benedykt nie podołał – przekonują. Zawiódł, bo nie przeprosił, bo był zbyt łagodny w słowach, był zbyt niemiecki albo zbyt papieski.
Rację ma o. Federico Lombardi, rzecznik prasowy Watykanu, że trudno zadowolić tych, którzy nie słuchają otwartym sercem. – Myślę, że problemem nie jest przemowa papieża, ale gotowość słuchaczy do zrozumienia. Jeśli masz już w głowie coś, co ktoś inny powinien twoim zdaniem powiedzieć, to praktycznie nigdy nie będziesz zadowolony z jego słów. I rzeczywiście. Długa lista oczekiwań i jeszcze dłuższa lista uprzedzeń nie ułatwiają, mówiąc delikatnie, właściwego podejścia do Gościa, który wprawdzie przebywa do Izraela jako papież i głowa Państwa Watykańskiego, ale przede wszystkim jako pielgrzym, jako kapłan. Najwyraźniej zabrakło komentatorom pielgrzyma-Niemca, oskarżającego co krok siebie i swój naród, zabrakło litanii przeprosin i głośnego ubolewania – jeśli tak, to Benedykt XVI nie był tam tak naprawdę mile widzianym gościem.
Nie uszanowano słów i człowieka. Nie zadano sobie trudu, aby w krótkim przemówieniu odnaleźć przysłowiowe już ‘bojaźń i drżenie’.Tak naprawdę słowa Benedykta XVI nie były przemówieniem, ani tym bardziej, jak niektórzy przekonywali, filozoficzną pogadanką, a po prostu modlitwą, medytacją nad cierpieniem i tragedią. Najodpowiedniejsza była cisza i właśnie ją wybrał Benedykt – tę ciszę widać w słowach, mówiących o płaczu wobec śmierci niewinnych istnień ludzkich, przerażenia wobec nieludzkiego okrucieństwa i ludzkiej bezsilności, a także w przejmującym obrazie dziecka skazanego na bestialską śmierć.
Benedykt wybrał ciszę i delikatność psalmu zamiast spektakularnej wielomówności. Wybrał również pieśń skargi, aby w języku Starego Testamentu wyrazić to, czego żaden człowiek nie jest w stanie wypowiedzieć, ani wykrzyczeć. Ta cisza dominowała podczas wizyty w Auschwitz i także w Yad Vashem. Szkoda, że tej ciszy nie uszanowano, podobnie jak nie uszanowano ciszy zmarłych.