Opinie

Czy ekumenizm potrzebuje hierarchów?


Kil­ka bry­tyj­skich gazet prze­pro­wa­dzi­ło roz­mo­wy z czo­ło­wy­mi oso­bi­sto­ścia­mi życia eku­me­nicz­ne­go w Anglii. Zarów­no przed­sta­wi­cie­le Kościo­ła Anglii, Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, czy Meto­dy­stycz­ne­go przy­zna­ją, że ambi­cje na peł­ną jed­ność Kościo­ła są mało reali­stycz­ne i wypie­ra­ne są przez eku­me­nizm prak­tycz­ny na płasz­czyź­nie lokal­nej. Nie tyl­ko angiel­scy wier­ni i duchow­ni przy­zna­ją, że spa­da zain­te­re­so­wa­nie jed­no­ścią chrze­ści­jan. Wie­lu chrze­ści­jan pod­kre­śla prze­paść mię­dzy ofi­cjal­nym eku­me­ni­zmem hie­rar­chów i insty­tu­cji kościel­nych a eku­me­ni­zmem prze­ży­wa­nym na co dzień przez para­fie róż­nych wyznań, szcze­gól­nie […]


Kil­ka bry­tyj­skich gazet prze­pro­wa­dzi­ło roz­mo­wy z czo­ło­wy­mi oso­bi­sto­ścia­mi życia eku­me­nicz­ne­go w Anglii. Zarów­no przed­sta­wi­cie­le Kościo­ła Anglii, Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, czy Meto­dy­stycz­ne­go przy­zna­ją, że ambi­cje na peł­ną jed­ność Kościo­ła są mało reali­stycz­ne i wypie­ra­ne są przez eku­me­nizm prak­tycz­ny na płasz­czyź­nie lokal­nej.

Nie tyl­ko angiel­scy wier­ni i duchow­ni przy­zna­ją, że spa­da zain­te­re­so­wa­nie jed­no­ścią chrze­ści­jan. Wie­lu chrze­ści­jan pod­kre­śla prze­paść mię­dzy ofi­cjal­nym eku­me­ni­zmem hie­rar­chów i insty­tu­cji kościel­nych a eku­me­ni­zmem prze­ży­wa­nym na co dzień przez para­fie róż­nych wyznań, szcze­gól­nie w tych kra­jach, w któ­rych brak jest domi­na­cji jed­ne­go wyzna­nia oraz obser­wu­je się nie­słab­ną­cy wzrost ten­den­cji seku­la­ry­za­cyj­nych. Czy zatem recep­tą na suk­ces ‘pojed­na­nia w róż­no­rod­no­ści’ jest wyłą­cze­nie z eku­me­ni­zmu hie­rar­chów?

Eku­me­nicz­ni pro­ro­cy

Poku­sa jest dość sil­na, szcze­gól­nie w tych śro­do­wi­skach, któ­re w duchow­nych, a w szcze­gól­no­ści hie­rar­chach, upa­tru­ją głów­ne­go hamul­co­we­go eku­me­nicz­ne­go postę­pu. W Niem­czech, Austrii, Wiel­kiej Bry­ta­nii oraz w wie­lu innych kra­jach Euro­py Zachod­niej dzia­ła­ją oddol­ne orga­ni­za­cje rzym­sko­ka­to­lic­kie i eku­me­nicz­ne, któ­re posta­no­wi­ły wziąć spra­wy w swo­je ręce. Nie­raz za cichą wie­dzą bisku­pów odby­wa­ją się nabo­żeń­stwa – nie tyl­ko z inter­ko­mu­nią, ale nawet inter­ce­le­bra­cją i kwit­nie dzia­łal­ność spo­łecz­na. I trud­no nie przy­znać rację tym, któ­rzy roz­cza­ro­wa­ni ospa­łym, komi­syj­nym i ofi­cjal­nym eku­me­ni­zmem chcą wię­cej. Gwo­li uczci­wo­ści trze­ba przy­znać, że i wśród duchow­nych pia­stu­ją­cych wyso­kie funk­cje w swo­ich Kościo­łach byli i tacy, któ­rych śmia­ło moż­na okre­ślić pro­ro­ka­mi eku­me­ni­zmu — kar­dy­nał Bea, abp Soeder­blom, kar­dy­nał Alfrink, abp Ram­sey i wie­lu innych.

Wpraw­dzie dia­log eku­me­nicz­ny, któ­ry w dru­giej poło­wie XX wie­ku nabrał bły­ska­wicz­ne­go tem­pa też ma pra­wo do zimo­wej i wio­sen­nej fazy, to jed­nak nie trud­no nie zauwa­żyć, że to, co uda­ło się już osią­gnąć, po pro­stu nie wystar­cza. I wła­śnie wie­lu zaczy­na patrzeć na eku­me­nizm w spo­sób spo­la­ry­zo­wa­ny: my świec­cy – już jeste­śmy jed­no. Oni – duchow­ni – wciąż się spie­ra­ją.

Mimo że powyż­sze stwier­dze­nie trą­ci popu­li­zmem to jed­nak war­to przy­po­mnieć, że podob­nie było w cza­sach, kie­dy świa­to­wy eku­me­nizm zaczął racz­ko­wać. Jesz­cze do poło­wy lat 50. XX wie­ku wizy­ta na litur­gii inne­go Kościo­ła niż wła­sny była rewo­lu­cyj­nym prze­ży­ciem, a dla kato­li­ków, któ­rzy dopie­ro od Sobo­ru Waty­kań­skie­go II zachę­ca­ni byli przez papie­ży i bisku­pów do uczest­nic­twa w nabo­żeń­stwach innych Kościo­łów, czymś szcze­gól­nie prze­ło­mo­wym. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że zanim Rzym otwo­rzył się na dia­log, zanim zaczął bar­dziej zasta­na­wiać się nad tym, co ozna­cza jed­ność Kościo­ła wobec zróż­ni­co­wa­ne­go świa­dec­twa chrze­ści­jan o Chry­stu­sie, wie­lu chrze­ści­jan uczest­ni­czy­ło już w eku­me­nicz­nej piel­grzym­ce. Pio­nie­rzy spo­ty­ka­li się czę­ściej z podejrz­li­wo­ścią niż życz­li­wo­ścią; kie­dyś musie­li się liczyć z pro­ble­ma­mi, a dziś ucho­dzą za auto­ry­te­ty.

Eku­me­nizm w prak­ty­ce

Dobie­ga­ją­cy już koń­ca kolej­ny Tydzień Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan pełen jest — jak zawsze — cie­płych i demon­stra­cyj­nych słów o jed­no­ści. Jest miło. Szcze­gól­nie na aga­pie, gdzie eku­me­nizm kwit­nie towa­rzy­sko. Moż­na odnieść wra­że­nie, że pol­ski eku­me­nizm jest wzo­ro­wy i nawet nie wypa­da mówić, że jest mogło­by być ina­czej. Wpraw­dzie trud­no mówić o modzie na eku­me­nizm, to z pew­no­ścią wypa­da być eku­me­nicz­nym – cokol­wiek to poję­cie może ozna­czać, a w publicz­nym dys­kur­sie ozna­cza wie­le – wszyst­ko i nic: od tzw. tole­ran­cji (nie prze­szka­dza­ją mi ina­czej wie­rzą­cy — wer­sja podwór­ko­wa: ludzie innej wia­ry) aż do dobro­tli­we­go uni­wer­sa­li­zmu (wszy­scy i tak wie­rzy­my w Jed­ne­go Boga, więc wszyst­ko jed­no), prze­kra­cza­ją­ce­go nawet gra­ni­ce chrze­ści­jań­stwa. W wąskich krę­gach kościel­nych z kolei nie bra­ku­je osób, któ­re cenio­ne są, jeśli nie za anty­eku­me­nizm to już za dale­ko idą­cy scep­ty­cyzm. Trud­no się dzi­wić, sko­ro przy­kład idzie cza­sa­mi z naj­wyż­szych szcze­bli.

Nie­daw­no uczest­ni­czy­łem w nabo­żeń­stwie lute­rań­skim z czyn­nym udzia­łem duchow­nych róż­nych wyznań. Pew­ne poru­sze­nie wywo­łał moment Wie­cze­rzy Pań­skiej. Do Komu­nii pod­szedł – mimo obec­no­ści dwóch bisku­pów rzym­sko­ka­to­lic­kich – kapłan, rów­nież rzym­sko­ka­to­lic­ki. Nie­któ­rzy zaczę­li robić zdję­cia, aby udo­ku­men­to­wać wie­ko­po­mną chwi­lę, bo w koń­cu nie o byle kogo cho­dzi­ło, a inni zaczę­li się na głos zasta­na­wiać i pytać: czy my też może­my? Może­cie. Pan Jezus zapra­sza – odpo­wie­dzia­łem zgod­nie z sumie­niem. Póź­niej dowie­dzia­łem się, że ów duchow­ny czę­sto przy­stę­pu­je do Komu­nii we wszyst­kich Kościo­łach i nie był to jakiś szcze­gól­ny pre­ce­dens. Nie spo­ty­ka­ją go żad­ne sank­cje, nikt nie krzy­czy, nie obu­rza się – więk­szość jak­by zazdro­ści­ła.

Wra­ca­jąc do pyta­nia: czy hie­rar­cho­wie, a wraz z nimi teo­lo­gia i dys­cy­pli­na kościel­na szko­dzą postę­po­wi w dia­lo­gu eku­me­nicz­nym? Myślę, że poku­sa, aby odpo­wie­dzieć jed­no­znacz­ne TAK lub NIE jest nazbyt wiel­ka, nazbyt pięk­na i nazbyt łatwa, czy­li po pro­stu nie­praw­dzi­wa.

Dariusz Bruncz

:: Kar­na­wał eku­me­nicz­ny czy świę­to jed­no­ści?

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.