Czy liberalny protestantyzm umiera czy ..?
- 24 lipca, 2012
- przeczytasz w 5 minut
Ogromne poruszenie wśród amerykańskich publicystów zajmujących się tematyką religijną wywołał tekst Rossa Douthata, konserwatywnego felietonisty ‘The New York Times’ nt. przyszłości tradycyjnych Kościołów protestanckich w USA. Douthat, który konwertował do Kościoła rzymskokatolickiego ze wspólnoty zielonoświątkowej, postawił pytanie, czy liberalne chrześcijaństwo można jeszcze uratować. Teza Douthata nie jest nowa. Od lat powtarzana jest przez komentatorów życia religijnego, szczególnie w odniesieniu do Kościoła episkopalnego i tzw. mainline protestant […]
Ogromne poruszenie wśród amerykańskich publicystów zajmujących się tematyką religijną wywołał tekst Rossa Douthata, konserwatywnego felietonisty ‘The New York Times’ nt. przyszłości tradycyjnych Kościołów protestanckich w USA. Douthat, który konwertował do Kościoła rzymskokatolickiego ze wspólnoty zielonoświątkowej, postawił pytanie, czy liberalne chrześcijaństwo można jeszcze uratować. Teza Douthata nie jest nowa. Od lat powtarzana jest przez komentatorów życia religijnego, szczególnie w odniesieniu do Kościoła episkopalnego i tzw. mainline protestant Churches.
Douthat przekonuje, że Kościół episkopalny wygląda mniej więcej tak jak wyglądałby Kościół rzymskokatolicki, gdyby papież Benedykt XVI wprowadziłby nagle zmiany postulowane przez liberalnych teologów. Oceniając amerykańską gałąź anglikanizmu Douthat stwierdza, że Kościół ten nadal ma kapłanów i biskupów, ołtarze i witraże, ale w kwestii dogmatu jest elastyczny aż do granic obojętności, przyjaźnie nastawiony do seksualnego wyzwolenia praktycznie w każdej postaci, a nawet gotowy do stopienia chrześcijaństwa z innymi wierzeniami.
Porażka polityki absolutnego otwarcia
Publicysta przekonuje, że mimo tych zabiegów, polegających również na deprecjonowaniu teologii na rzecz świeckiej agendy politycznej, młode pokolenie nie garnie się do Kościoła episkopalnego, w którym udział w niedzielnym nabożeństwie spadł w przeciągu dekady o 23%. – Żadna episkopalna diecezja nie odnotowała wzrostu w liczbie uczestników nabożeństw – dodaje. Według Douthata liberalni komentatorzy zachwyceni agendą społeczno-polityczną postępowych Kościołów protestanckich zupełnie ignorują refleksję nad malejącą ilością wiernych. Douthat nie szczędzi również krytyki pod adresem konserwatywnych wspólnot protestanckich, jednak podkreśla, że nie podjęły destrukcyjnej próby przystosowania się do ideologicznej agendy świata.
Opisując kondycję liberalnego protestantyzmu Douthat przypomina jednak o niewątpliwych zasługach Kościołów, które dziś zmagają się z poważnymi problemami. I tak zasługą tych Kościołów było zwrócenie uwagi na problemy mniejszości etnicznych, kobiet, a także walka o bardziej sprawiedliwe społeczeństwo w sferze socjalnej. Jednak to, co według Douthata, odróżnia tradycyjne Kościoły protestanckie z lat dramatycznej walki o prawa człowieka od dzisiejszych to fakt, że ich liderzy posiadali głębokie zakorzenienie w Piśmie Świętym, pobożności, osobistej modlitwie i liturgii. – Dziś liderzy Kościoła episkopalnego oraz podobnych wyznań oferują często coś, co już można otrzymać od zupełnie świeckiego liberalizmu. Parafrazując słowa ikony progresywnego episkopalianizmu – emerytowanego bpa Johna Sponga – Douthat zachęca Kościoły protestanckie głównego nurtu do reorientacji dotychczasowego kierunku: albo się zmienią lub zginą.
Jeden z komentatorów, wspierając argumentację katolickiego publicysty, uzupełnił, że problemem episkopalian i podobnych wyznań, nie jest to, że przystosowali się do otaczającej ich kultury, ale że ją w pełni zaadoptowali, uznając za własną.
Blogosfera odpowiada
Tekst Douthata wywołał lawinę komentarzy, głównie negatywnych. W tekstach publikowanych na blogach oraz stronach kojarzonych z liberalnym protestantyzmem, dominuje zarzut, że argumentacja Douthata jest w dużej mierze życzeniowym myśleniem i nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, a stawianie prostej alternatywy konserwatywny = więcej ludzi w Kościele, postępowy = masowy odpływ, nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. I tak komentatorzy wskazują, że o ile w Kościele episkopalnym liczba uczestników niedzielnego nabożeństwa spadła w ciągu dekady o 23%, to diecezje rzymskokatolickie odnotowały w latach 1987 – 2011 spadek aż o 30%, o czym niedawno informował ‘National Catholic Reporter’. Liczby te oznaczają, że Kościół rzymskokatolicki – najliczniejsza denominacja w USA – boryka się z tymi samymi problemami, co liberalne Kościoły protestanckie, a także konserwatywne, czego dowodem jest Konwencja Południowych Baptystów (SBC), największe wyznanie protestanckie w USA. Odkąd prawe skrzydło dominuje w SBC coraz więcej parafii postanawia związać się z umiarkowanymi, a nawet liberalnymi organizacjami baptystycznymi.
Ponadto krytyczni wobec analizy Douthata publicyści przypominają, że te same tezy powtarzane są w USA od kilkudziesięciu lat. Już w 1972 roku mówił o nich Dean Kelley w książce pt.: Dlaczego Kościoły konserwatywne rosną, w której ostrzegał przed rozluźnieniem dyscypliny doktrynalnej i moralnej w niektórychwyznaniach protestanckich.
Także argument o spadającej liczbie wiernych jest zmanipulowany przez konserwatywną narrację – bronią się liberalni komentatorzy, przekonując, że gdy konserwatystom wypomina się spadek wiernych, to wówczas odpowiedzią jest demografia i uśpiona ewangelizacja, natomiast w przypadku liberalnych Kościołów diagnoza jest prosta: sprzeniewierzenie się Ewangelii i stopniowy rozkład. Krytycy Douthata przypominają, że odpływ wiernych z wielkich metropolii jest również wynikiem zmian społecznych, zapoczątkowanych już w latach 60. XX wieku, a polegających na wyludnianiu się dużych aglomeracji na rzecz przedmieść i małych wspólnot.
KOMENTARZ
Nie będzie odkryciem przysłowiowej Ameryki stwierdzenie, że linie podziału we współczesnym chrześcijaństwie coraz rzadziej biegną (jeśli jeszcze w ogóle) według konfesyjno-teologicznych linii, a częściej sprowadzane są do sporu między liberałami a konserwatystami. Na jednym z blogów natrafiłem na interesującą wypowiedź, że tak naprawdę podział ten jest sztuczny,gdyż liberał nigdy nie jest absolutnym liberałem i aby nim być rzeczywiście, to musi być też w pewnym stopniu konserwatystą i na odwrót, dlatego też, jeśli można mówić o konflikcie to raczej na linii liberalne (progresywne) chrześcijaństwo – ortodoksja chrześcijańska.
Czy chodzi tylko o semantykę? Czy opisywany problem jest rzeczywisty, a może pochodną pewnego, a zatem nie do końca czytelnego zjawiska, wręcz poznawczego imposybilizmu, którym jest niezwykle zróżnicowane chrześcijaństwo, zmagające się z wyzwaniami współczesności?
Posługując się pewnym uproszczeniem: każdy/a z nas sympatyzuje mniej/bardziej z jedną lub drugą opcją. Jeszcze inni (może nawet większość) nie odnajdują się w tym podziale, podkreślając jego sztuczność i medialną fasadowość. Niemniej jednak chyba wszyscy – podkreślam chyba – chcielibyśmy chrześcijaństwa wolnego od ideologicznych kategoryzacji na to, co liberalne i konserwatywne. Jednak rzeczywistość – jakkolwiek ją rozumiemy i odczuwamy w jej złożoności – nie pozwala nam przejść do porządku dziennego nad problemami/wyzwaniami/konfliktami, dotykającymi nasze parafie, Kościoły i społeczeństwa. W jakiejś mierze ów konflikt, czy jak kto woli spór, wpisany jest w chrześcijańskie DNA – w Kościołach tradycji protestanckiej i anglikańskiejjest on z pewnością nieco bardziej widoczny i brzemienny w instytucjonalne skutki, co zupełnie nie znaczy, że Kościół rzymskokatolicki lub prawosławie lewitują w sielankowej zgodzie i nieprzerwanym marszu do schowka z konfiturami.
Jako chrześcijanie dalej będziemy się zmagać z różnymi wizjami chrześcijaństwa, które dotykają nawet spraw fundamentalnych sprowadzających się do pytania: kim jest Chrystus? Czym jest Ewangelia? O ile w odniesieniu do pierwszego pytania istnieje dość szeroki – nazwijmy to – konsensus, ochoczo dekonstruowany przez radosną twórczość tzw. teologów przeł
omu – o tyle drugie pytanie pozostaje paradoksalnie (albo i nie) jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii, dotykających Kościoły w ich wewnętrznym życiu oraz na płaszczyźnie ekumenicznej.
Mnie nurtują pytania: czy porozumienie jest możliwe i konieczne?
Dariusz Bruncz
Zobacz także:
: : Ekumenizm.pl: Krajobraz po Konwencji episkopalian z perspektywy katolika
: : Ekumenizm.pl: Episkopalianie po Konwencji w Indianapolis