Czym luteranizm stoi? Reakcje po decyzji ELCA
- 21 sierpnia, 2009
- przeczytasz w 5 minut
11. Zgromadzenie Ogólne Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła w Ameryce (ELCA) zaaprobowało kontrowersyjny dokument społeczny, dotyczący ludzkiej seksualności, który umożliwia osobom homoseksualnym, żyjących w monogamicznych partnerstwach nieograniczony dostęp do ordynacji w tym Kościele. Dyskusja nad dokumentem, jak i samo głosowanie (667 : 303), potwierdziły jednak, że kwestia seksualności nadal polaryzuje amerykański luteranizm, a pytania o jego tożsamość i przyszłość pokrywają się w pewnych aspektach z bardziej uniwersalnym pytaniem o tożsamości Kościoła […]
11. Zgromadzenie Ogólne Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła w Ameryce (ELCA) zaaprobowało kontrowersyjny dokument społeczny, dotyczący ludzkiej seksualności, który umożliwia osobom homoseksualnym, żyjących w monogamicznych partnerstwach nieograniczony dostęp do ordynacji w tym Kościele.
Dyskusja nad dokumentem, jak i samo głosowanie (667 : 303), potwierdziły jednak, że kwestia seksualności nadal polaryzuje amerykański luteranizm, a pytania o jego tożsamość i przyszłość pokrywają się w pewnych aspektach z bardziej uniwersalnym pytaniem o tożsamości Kościoła luterańskiego w ogóle.
Zwolennicy przyjętego dokumentu (konieczna była większość 2/3 głosów, która została ledwo uzyskana) podkreślali, że tekst uznaje i docenia istniejącą różnorodność opinii w ELCA i nie pozwala na wykluczanie chrześcijan z powodu innej orientacji seksualnej ze służby dla Ewangelii. Z kolei przeciwnicy, którzy do ostatniej chwili starali się przekonać wahających się do odrzucenia dokumentu, przypominali, że obowiązkiem Kościoła jest weryfikowanie nauczania w świetle Pisma Świętego, a nie odrzucanie nauczania w ogóle. Ostrzegali, że przyjęcie dokumentu nie tylko pogłębi podziały w Kościele, lecz będzie również wywróceniem zasad, które wyznaje większość chrześcijaństwa od 2000 lat, iż to rodzina jako związek kobiety i mężczyzny posiada centralne znaczenie dla życia Kościoła i społeczeństwa.
Po głosowaniu przedstawiciele konserwatywnej organizacji CORE, działającej wewnątrz ELCA, zapowiedzieli, że nadal będą walczyć w swoich diecezjach i parafiach o biblijne ujęcie małżeństwa.
Pośród głosów wieszczących nową świetlana erę dla ELCA oraz tych, przepowiadających coraz bliższy upadek Kościoła, usłyszeć można było głosy, które ostrzegały przed nazbyt emocjonalnym podejściem do kwestii. Trudno jednak odmówić racji tym, którzy w ostatnich zmaganiach ELCA widzą nie tylko „tektoniczne przesunięcia” pośród amerykańskich Kościołów protestanckich lub protestantyzujących głównego nurtu, ale również zasadnicze pytanie o tożsamość luteranizmu. Co definiuje luteranizm? Czy jest to XVI-wieczna nauka o usprawiedliwieniu chrześcijanina z łaski przez wiarę, jak tego chce znakomita większość luteranów na świecie i konserwatywny Kościół Luterański Synodu Missouri, największy konkurent ELCA? W jakim zakresie Księgi Symboliczne i współczesna teologia definiują lub mogą (re)formować kontury i nowe obszary redefinicji luterańskiej tożsamości luterańskiej? Czy tradycyjne ujęcie Kościoła i jego misji w teologii luterańskiej, iż jest to społeczność wierzących zebrana wokół zwiastowanego Słowa i Sakramentów, jest wystarczająca w kontekście nowych wyzwań, a w szczególności w odniesieniu do ekumenicznej refleksji eklezjologicznej, która mocnym piętnem odbija się również na ostatnich dokumentach Światowej Federacji Luterańskiej?
Pytania te są szczególnie istotne dla ELCA, który powstał z trzech samodzielnych Kościołów w latach 80. W rzeczywistości proces tworzenia ELCA, jego scalania i poszukiwania własnego profilu nigdy się nie skończył, a stare animozje i trudności związane z fuzją i tożsamością młodego organizmu kościelnego trwają do dziś, co widoczne jest choćby w ogromnej ilości wewnątrzkościelnych stowarzyszeń i inicjatyw, forsujących różne wizje i twarze luteranizmu. Na konsekwencje decyzji z Minneapolis będzie jeszcze trzeba poczekać, jednak mało prawdopodobny jest episkopalny scenariusz – niezadowoleni zawsze mają do wyboru ok. 30 denominacji luterańskich w USA, w tym wspomniany LCMS i jeszcze bardziej hermetyczny Kościół Ewangelicko-Luterański Synodu Wisconsin. Z pewnością część luteranów poczuje silniejszą tęsknotę do Rzymu, ale będą to z pewnością ci, którzy już od dawna nosili się z zamiarem konwersji.
W swoim felietonie Marcin Ziemkowski niejako ubolewa, że dla anglikanów, inaczej niż dla luteranów, Kościół jest czymś więcej niż stowarzyszeniem lub federacją. Nic bardziej mylnego, eklezjologiczna refleksja luteranizmu i anglikanizmu, w swojej klasycznej, autentycznej wersji praktycznie się nie różni. To, co różni obydwie, bliskie sobie, nawet siostrzane tradycje, to realizacja owej wizji i tutaj anglikanom należałoby pogratulować większej konsekwencji, lepszego umiejscowienia różnych tradycji wewnątrzkościelnych w jednym organizmie eklezjalnym, oraz bardziej praktycznej realizacji komunii w strukturach i życiu globalnym. W perspektywie luterańskiej jest to o wiele trudniejsze ze względu na dziedzictwo historyczno-teologiczne związane chociażby, moim zdaniem, z nieciekawym i wielce szkodliwym eksperymentem Kościoła unijnego, który nie stał się tyle pomostem między tradycją luterańską i reformowaną, a ekspozycją teologicznej hybrydy, dowolności i absolutnego niedookreślenia, stwarzając tym samym trzecią tradycję teologiczną w łonie tradycyjnego, historycznego protestantyzmu.
Również luteranizm posiada silną, wspólnotową teologię Kościoła. Więcej: federacyjne, stowarzyszeniowe ujęcie Kościoła NIE MA nic wspólnego z klasycznym luteranizmem, ani też z reprezentatywnymi głosami teologów luterańskich z Europy i Ameryki Płn. Coraz silniejszy jest również w tej dyskusji głos luterańskich teologów z Azji i Afryki, co doskonale ilustrują dokumenty ŚFL z ostatniej dekady – były one i wciąż są również przedmiotem dyskusji także w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w RP (choć niestety wciąż niemrawej) i najbliższy synod również o tej kwestii będzie dyskutować. ŚFL od wielu lat dąży do jeszcze bardziej wspólnotowego ujęcia nie tylko eklezjologii luterańskie, ale i swoich struktur. Jakie ma to przełożenie na Kościoły lokalne, w tym ELCA pozostaje kwestią interpretacji oraz obserwacji dalszego ciągu zdarzeń.
Bez wątpienia problem, jaki zasygnalizował Marcin Ziemkowski zasługują na większą uwagę i z pewnością stanie się przedmiotem wielu dyskusji, a być może i podziałów instytucjonalnych. Zwiastunem tego były niektóre wojownicze deklaracje wysyłane przez niektórych biskupów luterańskich z Europy Środkowo-Wschodniej do ELCA, które straszono zerwaniem wspólnoty lub innymi sankcjami ograniczającymi więź międzykościelną. Jednak polityka straszenia i sankcji z góry skazana jest na niepowodzenie – nie od dziś wiadomo, że nie tylko w teologii, ale również praktyce luterańskiej paradoks stanowi niezbywalny komponent działania i myślenia, stąd też wiele wskazuje na to, że podobnie jak to jest w anglikańskiej wielobarwności, także i luteranizm pokaże szerokie spektrum myśli i tolerancji dla różnych poglądów przy zachowaniu odpowiednich proporcji, których wyznacznikiem dla każdego luteranina powinna być perspektywa krzyża.
Decyzja ELCA otwiera kolejny rozdział w życiu amerykańskiego luteranizmu, a tym samym w życiu globalnej wspólnoty luterańskiej. Należy uczynić wszystko, aby nikt nie wstał od wspólnego Stołu – zarówno sakramentalnego, jak i tego, który jest symbolem woli dialogu i porozumienia. Dotyczy to nie tylko ELCA.
Dariusz Bruncz
Więcej na ten temat: