Opinie

Dekalog ekumeniczny


Ksiądz Leo Walsh z Sekre­ta­ria­tu do spraw Eku­me­ni­zmu i Dia­lo­gu Mię­dzy­re­li­gij­ne­go Epi­sko­pa­tu kato­lic­kie­go USA zapre­zen­to­wał w Waszyng­to­nie „Dzie­sięć kwe­stii któ­re nale­ży znać na temat budo­wa­nia jed­no­ści chrze­ści­jan”. Oto obszer­na część tego „deka­lo­gu”: „1. Prze­sła­nie doty­czą­ce jed­no­ści chrze­ści­jan pocho­dzi od same­go Chry­stu­sa. (…) 2. Naj­więk­szą prze­szko­dą dla wia­ry­god­no­ści Ewan­ge­lii jest podzie­lo­ne chrze­ści­jań­stwo. (…) 3. Dzia­ła­nia na rzecz jed­no­ści chrze­ści­jań­stwa sta­no­wią inte­gral­ną część życia […]


Ksiądz Leo Walsh z Sekre­ta­ria­tu do spraw Eku­me­ni­zmu i Dia­lo­gu Mię­dzy­re­li­gij­ne­go Epi­sko­pa­tu kato­lic­kie­go USA zapre­zen­to­wał w Waszyng­to­nie „Dzie­sięć kwe­stii któ­re nale­ży znać na temat budo­wa­nia jed­no­ści chrze­ści­jan”.

Oto obszer­na część tego „deka­lo­gu”:

„1. Prze­sła­nie doty­czą­ce jed­no­ści chrze­ści­jan pocho­dzi od same­go Chry­stu­sa. (…)

2. Naj­więk­szą prze­szko­dą dla wia­ry­god­no­ści Ewan­ge­lii jest podzie­lo­ne chrze­ści­jań­stwo. (…)

3. Dzia­ła­nia na rzecz jed­no­ści chrze­ści­jań­stwa sta­no­wią inte­gral­ną część życia Kościo­ła. (…)

4. Klu­czem do jed­no­ści chrze­ści­jań­stwa jest ‘kon­wer­gen­cja’ a nie ‘kom­pro­mis’. Budo­wa­nie jed­no­ści chrze­ści­jań­stwa nie ozna­cza rezy­gno­wa­nia z tego, co zasad­ni­cze dla kato­li­cy­zmu tyl­ko po to, by współ­ist­nieć z inny­mi chrze­ści­ja­na­mi. Cho­dzi raczej o poszu­ki­wa­nie spo­so­bów wyra­ża­nia peł­ni Ewan­ge­lii. Dla chrze­ści­jan Praw­da nie jest ‘czymś’, lecz ‘Kimś’ (some­ONE – M.Z.) i jest nią Jezus Chry­stus. W poszu­ki­wa­niu praw­dy, niczym w kole — z Chry­stu­sem w cen­trum i chrze­ści­ja­na­mi na pro­mie­niach — im bli­żej nam do Nie­go, tym bar­dziej zbli­ża­my się do sie­bie.

5. Eku­me­nizm ist­nie­je na wie­lu pozio­mach. Moż­na o nim mówić w odnie­sie­niu do mał­żeń­stwa w któ­rym stro­ny wywo­dzą się z róż­nych tra­dy­cji chrze­ści­jań­skich, a tak­że odno­śnie współ­pra­cy pomię­dzy para­fia­mi kato­lic­ki­mi, pra­wo­sław­ny­mi, pro­te­stanc­ki­mi i ewan­ge­li­kal­ny­mi. Eku­me­nizm funk­cjo­nu­je tak­że na pozio­mie die­ce­zjal­nym, naro­do­wym oraz mię­dzy­na­ro­do­wym.

6. Pod­sta­wo­wym dzia­ła­niem na rzecz jed­no­ści jest modli­twa. Chrze­ści­ja­nie mogą i powin­ni modlić się wspól­nie o jed­ność. Gdy łączy­my nasze modli­twy o jed­ność z modli­twą Chry­stu­sa, wów­czas jest ona moż­li­wa. Sta­no­wi to znak rze­czy­wi­stej, choć nie­do­sko­na­łej komu­nii wyni­ka­ją­cej z nasze­go chrztu. Jed­nak­że, ponie­waż nie jeste­śmy w peł­ni pojed­na­ni, to kato­li­cy nie powin­ni przyj­mo­wać komu­nii św. w innych Kościo­łach i vice ver­sa.

7. Dru­gą co do waż­no­ści for­mą dzia­ła­nia eku­me­nicz­ne­go jest wspól­na pra­ca i świa­dec­two. Współ­dzia­ła­nie na obsza­rach powszech­nej tro­ski jest zna­czą­cym kro­kiem ku jed­no­ści. To co może­my robić razem win­ni­śmy czy­nić wspól­nie, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do dzieł miło­sier­dzia. (…)

8. Trze­cią for­mą eku­me­nicz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia jest dia­log. Sko­ro chrze­ści­ja­nie modlą się i dzia­ła­ją razem, to celo­wym jest odkry­wa­nie wie­rzeń, prak­tyk i dok­tryn któ­re są dla nas wspól­ne. Dia­log wyni­ka z pra­gnie­nia pozna­nia dru­giej stro­ny i czę­sto owo­cu­je on uzna­niem, że wię­cej nas łączy niż dzie­li. Gdy odkry­je­my to, na ile jeste­śmy ze sobą zbież­ni, wów­czas może­my uczci­wie poru­szać kwe­stie teo­lo­gicz­ne i prak­tycz­ne, któ­re wciąż nas dzie­lą.

9. Apa­tia i pro­ze­li­tyzm są prze­ci­wień­stwem jed­no­ści. Żyje­my w wyjąt­ko­wym cza­sie, w któ­rym nie wystę­pu­ją ani­mo­zje będą­ce w prze­szło­ści przy­czy­ną podzia­łów chrze­ści­jań­stwa. Nie­mniej nie powin­ni­śmy być bier­ni i sie­dzieć z zało­żo­ny­mi ręko­ma. Jed­no­cze­śnie pro­ze­li­tyzm (…) jest nie­do­pusz­czal­ny. Nie­któ­rzy mogą czuć się w sumie­niu powo­ła­ni do zmia­ny deno­mi­na­cji, jed­nak ‘pod­kra­da­nie owie­czek’ jest nie do zaak­cep­to­wa­nia.

10. Osią­gnię­cie jed­no­ści będzie trwa­ło bar­dzo dłu­go. Jako podzie­le­ni chrze­ści­ja­nie żyje­my przez bli­sko tysiąc lat. Jed­ność chrze­ści­jań­stwa nie ziści się w cią­gu jed­nej nocy. Jed­nak poprzez wspól­ną modli­twę, pra­cę i pełen życz­li­wo­ści oraz roz­wa­gi dia­log może­my współ­dzia­łać z Duchem Świę­tym, aby modli­twa Chry­stu­sa z Ostat­niej Wie­cze­rzy: ‘aby byli jed­no… by świat uwie­rzył’ zaczę­ła przy­no­sić owo­ce.”

Powyż­sza pro­po­zy­cja, adre­so­wa­na do kato­li­ków z USA, wyda­je się być cen­ną tak­że dla chrze­ści­jan na Wisłą.

Przede wszyst­kim przy­po­mi­na ona, że każ­dy chrze­ści­ja­nin może przy­czy­niać się do budo­wa­nia jed­no­ści Kościo­ła, któ­re to dzie­ło ma róż­ne pozio­my. Eku­me­nizm nie jest koni­kiem garst­ki zapa­leń­ców, lecz waż­nym ele­men­tem życia Kościo­ła, któ­ry powi­nien być kul­ty­wo­wa­ny tak­że poza świą­tecz­ny­mi oka­zja­mi.

„Deka­log” tchnie roz­wa­gą i nadzie­ją zara­zem. Może on być zachę­tą do podej­mo­wa­nia przez chrze­ści­jan eku­me­nicz­nej aktyw­no­ści, rów­nież w obli­czu (czę­stej nie­ste­ty w Pol­sce) bier­no­ści duchow­nych, dla któ­rych stycz­nio­wy „Tydzień Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan” oraz ist­nie­nie księ­dza – die­ce­zjal­ne­go refe­ren­ta do spraw eku­me­ni­zmu, a tak­że odpo­wied­nie rubry­ki mszal­ne, zda­ją się zała­twiać nie­mal wszyst­ko, jeśli cho­dzi o jed­ność chrze­ści­jań­stwa. Oczy­wi­ście nale­ży brać pod uwa­gę spe­cy­fi­kę naszej rze­czy­wi­sto­ści spo­łecz­nej i kul­tu­ro­wej, prze­ja­wia­ją­cą się choć­by w tym, że ist­nie­ją w naszym kra­ju spo­łecz­no­ści lokal­ne o cha­rak­te­rze rzym­sko­ka­to­lic­kiej mono­kul­tu­ry. Taka sytu­acja utrud­nia np. moż­li­wość pozna­nia innych chrze­ści­jan, lecz nie powin­no to zwal­niać zarów­no duchow­nych jak i świec­kich z „eku­me­nicz­ne­go zobo­wią­za­nia”. War­to też przy­po­mnieć, iż w spo­sób wyjąt­ko­wy spo­czy­wa ono na kato­lic­kich bisku­pach, któ­rzy win­ni być w swych die­ce­zjach „pro­mo­to­ra­mi eku­me­ni­zmu”.

Waż­ną wyda­je się prze­stro­ga przed upra­wia­niem „dzi­kie­go eku­me­ni­zmu”, któ­ry może prze­ja­wiać się np. w przy­stę­po­wa­niu przez kato­li­ków do komu­nii św. w innych Kościo­łach. Sądzę, że, dla nie­któ­rych spo­śród chrze­ści­jan, kato­lic­ki zakaz korzy­sta­nia z pro­te­stanc­kiej gościn­no­ści eucha­ry­stycz­nej jest trud­ny do zaak­cep­to­wa­nia. Nie­mniej, wier­ność kościel­ne­mu magi­ste­rium jest dla kato­li­ków istot­nym ele­men­tem kul­ty­wo­wa­nia wia­ry, zaś jed­ność nie może być budo­wa­na za wszel­ką cenę.

Postrze­gam rów­nież pół­noc­no­ame­ry­kań­ski „Deka­log” jako swo­istą prze­stro­gę przed cyni­zmem i żywie­niem poczu­cia wyż­szo­ści wobec innych. Ist­nie­je bowiem poku­sa, by myśleć o swo­im Koście­le i swej tra­dy­cji jako o tych, któ­re są np. „jedy­ny­mi i praw­dzi­wy­mi” obroń­ca­mi ludz­kie­go życia, bądź też jedy­ny­mi, któ­re nie odrzu­ca­ją osób nie­he­te­ro­sek­su­al­nych. W obli­czu postę­pu­ją­cej plu­ra­li­za­cji chrze­ści­jań­stwa w odnie­sie­niu np. do kwe­stii ordy­no­wa­nia kobiet, zapłod­nie­nia in vitro, czy też ludz­kiej sek­su­al­no­ści, moż­na odnieść wra­że­nie, iż osta­tecz­ny cel, jakim jest jego jed­ność, zamiast przy­bli­żać się — odda­la. Jed­nak przed eku­me­nicz­nym defe­ty­zmem może chro­nić przy­po­mnie­nie sobie o tym, że, jak stwier­dza ame­ry­kań­ski doku­ment, dążąc w dobrej wie­rze do Chry­stu­sa, Jego ucznio­wie zbli­ża­ją się tak­że do sie­bie nawza­jem.

Eku­me­nicz­ny zapał może doma­gać się owo­ców „tu i teraz”, co wyda­je się być rze­czą nie­moż­li­wą. Może to pro­wa­dzić do nie­for­tun­nych sfor­mu­ło­wań w rodza­ju „mię­dzy­re­li­gij­ne pitu pitu”, bądź też „pra­wo­sław­no – rzym­sko­ka­to­lic­kie pitu – pitu”, któ­re chy­ba nie przy­bli­ża­ją do eku­me­nicz­ne­go celu. Oli­wą na wzbu­rzo­ne wody świę­te­go gnie­wu zelo­tów orto­dok­sji może być świa­do­mość tego, że nie każ­de spo­tka­nie mię­dzy­re­li­gij­ne bądź wewnątrz­chrze­ści­jań­skie musi zaowo­co­wać con­sen­su­sem w spor­nych kwe­stiach. Z pozo­ru bła­he: wspól­na modli­twa, gest życz­li­wo­ści, cha­ry­ta­tyw­ne współ­dzia­ła­nie, przy­czy­nia­ją się, choć nie­spek­ta­ku­lar­nie, do eku­me­nicz­ne­go zbli­że­nia i jako takie mają sens pomi­mo tego, że jego uczest­ni­cy nadal zaj­mu­ją odręb­ne sta­no­wi­ska w róż­nych spra­wach.

Jest, być może, eku­me­nizm rodza­jem „słod­ko-gorz­kie­go” owo­cu, któ­re­go pasjo­na­ci dążą zara­zem do jed­no­ści i praw­dy, te zaś mogą wyda­wać się cza­sem war­to­ścia­mi prze­ciw­staw­ny­mi. Mimo to war­to go kosz­to­wać.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.