Ekumeniczna głuchota — polemika z Tomaszem Terlikowskim
- 18 marca, 2009
- przeczytasz w 2 minuty
Złość i zdziwienie niektórych komentatorów na krytykę papieskiej decyzji ws. zdjęcia ekskomuniki z biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X dowodzi o ekumenicznej głuchocie. Obawy osób zaangażowanych w dialog ekumeniczny nie są frustracjami zapaleńców, lansujących “jakąś formę protestanckiego rozumienia dialogu i ekumenizmu” bez jedności w prawdzie, ale właśnie apelem o prawdę, o zasadniczą możliwość spotkania na gruncie Ewangelii. Wszystko wskazuje na to, że prawda, na którą powołują się lefebryści niewiele ma wspólnego z prawdą, której chce bronić […]
Złość i zdziwienie niektórych komentatorów na krytykę papieskiej decyzji ws. zdjęcia ekskomuniki z biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X dowodzi o ekumenicznej głuchocie. Obawy osób zaangażowanych w dialog ekumeniczny nie są frustracjami zapaleńców, lansujących “jakąś formę protestanckiego rozumienia dialogu i ekumenizmu” bez jedności w prawdzie, ale właśnie apelem o prawdę, o zasadniczą możliwość spotkania na gruncie Ewangelii.
Wszystko wskazuje na to, że prawda, na którą powołują się lefebryści niewiele ma wspólnego z prawdą, której chce bronić Rzym – w takim obiegu prawdy szeregi spaja wróg zewnętrzny, bez względu na to, czy będą nimi protestanci czy apostołowie relatywizmu.
Apologetyka Tomasza Terlikowskiego nie pozostawia przestrzeni do dyskusji – krytycy papieża etykietowani są jako dialogiści. Gdyby papieskiego listu nie było machineria apologetyczna z pewnością znalazłaby inny sposób, aby zintegrować szyki i strategię działania, ale skoro pojawił się list, który można przyjąć jako początek dialogu (papież postępowy dialogista?), to czy nie mamy do czynienia z hermeneutycznym nadużyciem słów papieża i wywindowania ich na ciasne kondygnacje czarno-białego oglądu świata.
Zgoda, prawda w ujęciu chrześcijańskim nie jest polifoniczna. Jest jasnym przekazem i odpowiedzią na świadectwo Ewangelii, ale Ewangelia nie jest straszakiem, a zaproszeniem do rozmowy, do dialogu par cum pari, w którym rzeczywiście zmieniają się obydwie strony w perspektywie krzyża i zmartwychwstania Chrystusa. Nie wiem, jak i czy dialog rzymskokatolicko-prawosławny zmienił np. rosyjską Cerkiew i Kościół rzymski. Nie wiem jak pojednanie z lefebrystami miałoby zmienić Kościół rzymski. Wiem natomiast, jak zmienił Kościoły ewangelickie bilateralny dialog luterańsko-rzymskokatolicki, czy reformowano-katolicki. Tego zdają się nie dostrzegać niektórzy publicyści, w tym, jak mniemam, Tomasz Terlikowski. Nie zarzucam mu stronniczości, bo ta jest jak najbardziej wskazana, ale pewnej głuchoty, czy nawet utraty ekumenicznego nerwu.
Chyba wszyscy wyraźnie widzą, że lefebryści ani myślą o dialogu, jakimkolwiek – stoi on w sprzeczności z ich poczuciem misji. Rozpoczęcie dialogu przez lefebrystów oznaczałby po prostu ich samobójstwo, a o to kierownictwo Bractwa trudno podejrzewać.
Agresywna i tradycyjnie przykra retoryka obrońców lefebrystów zdradza pewne niezrozumienie procesów ekumenicznych. Nie chodzi wcale o lansowanie hurra-ekumenizmu, ale dość paradnie brzmią uwagi nt protestanckiego ekumenizmu wobec faktu, że kiedy Kościoły ewangelickie nie bez trudności i zniechęcenia ze strony Rzymu wrastały w ekumenizm, wspólnota rzymskokatolicka jeszcze długo do niego nie dorosła. Nie muszą wiedzieć tego czytelnicy Gazety Polskiej. Wiem natomiast, że wie o tym Tomasz Terlikowski. Tym bardziej się dziwię.
foto: rkconnect.com
Tekst Tomasza Terlikowskiego: