Opinie

Ekumeniczna Schadenfreude


Zaczę­ło się odli­cza­nie do kolej­ne­go Tygo­dnia Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan – dla jed­nych festi­wal uprzej­mo­ści, a dla innych egzo­tycz­ne spo­tka­nie z chrze­ści­jań­ską róż­no­rod­no­ścią. Jesz­cze dla innych połą­cze­nie oby­dwu. Nie­mniej jed­nak poza umi­zga­mi, powłó­czy­stym pocho­dem róż­no­barw­ny­mi tek­sty­lia­mi oraz mara­to­nem eku­me­nicz­nych dekla­ra­cji pol­ska codzien­ność eku­me­nicz­na jest – ogól­nie rzecz bio­rąc – mdła. Po pro­stu nud­na, a cza­sem nawet ponu­ra. Nie jest moim celem depre­cjo­no­wa­nie wzo­ro­wych […]


Zaczę­ło się odli­cza­nie do kolej­ne­go Tygo­dnia Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan – dla jed­nych festi­wal uprzej­mo­ści, a dla innych egzo­tycz­ne spo­tka­nie z chrze­ści­jań­ską róż­no­rod­no­ścią. Jesz­cze dla innych połą­cze­nie oby­dwu. Nie­mniej jed­nak poza umi­zga­mi, powłó­czy­stym pocho­dem róż­no­barw­ny­mi tek­sty­lia­mi oraz mara­to­nem eku­me­nicz­nych dekla­ra­cji pol­ska codzien­ność eku­me­nicz­na jest – ogól­nie rzecz bio­rąc – mdła. Po pro­stu nud­na, a cza­sem nawet ponu­ra.

Nie jest moim celem depre­cjo­no­wa­nie wzo­ro­wych rela­cji eku­me­nicz­nych w nie­jed­nym zakąt­ku Rze­czy­po­spo­li­tej, ani też współ­pra­cy dia­ko­nij­nej, jak choć­by Wigi­lij­ne­go Dzie­ła Pomo­cy Dzie­ciom, czy wie­lu innych ini­cja­tyw słu­żą­cych dobru wspól­ne­mu. Smut­na i pesy­mi­stycz­na dia­gno­za pol­skie­go eku­me­ni­zmu jest jak naj­bar­dziej subiek­tyw­na i jest wypad­ko­wą wyda­rzeń ogól­no­pol­skich, stop­niem zain­te­re­so­wa­nia eku­me­ni­zmem w ogó­le oaz oso­bi­sty­mi doświad­cze­nia­mi. Jest jed­nak jesz­cze inny aspekt eku­me­ni­zmu, czę­sto zapo­mi­na­ny, a mimo to waż­ny, gdyż uka­zu­ją­cy siostrzaną/braterską soli­dar­ność (lub jej brak) z ina­czej wie­rzą­cy­mi w sytu­acjach kry­zy­su, bez wzglę­du na to, jak oce­nia­my przy­czy­ny, skut­ki czy szan­se prze­ła­ma­nia dane­go kryzysu/impasu.

Kan­wą i zara­zem inspi­ra­cją dla tych prze­my­śleń jest opu­bli­ko­wa­ny na stro­nach austriac­kie­go por­ta­lu rzym­sko­ka­to­lic­kie­go kath.net garść prze­my­śleń bp. Andre­asa Lau­na, zna­ne­go w kra­jach nie­miec­ko­ję­zycz­nych bojow­ni­ka o pra­wa dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych. Biskup podzie­lił się z czy­tel­ni­ka­mi reflek­sją, zaty­tu­ło­wa­ną „Tra­ge­dia lute­ra­nów”. Pisze o tym, jak jego zna­jo­my z Nor­we­gii roz­ma­wiał przez tele­fon z zasłu­żo­nym duchow­nym lute­rań­skim, któ­ry napo­tkał na ścia­nę nie­zro­zu­mie­nia władz Kościo­ła po tym, jak chciał zor­ga­ni­zo­wać front obro­ny dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych. Nie bez racji obwi­nił za to nie­zdro­wy, ale kru­sze­ją­cy stop­nio­wo sojusz pań­stwa i Kościo­ła w Nor­we­gii (ale rów­nież w innych kra­jach skan­dy­naw­skich). I ten­że nor­we­ski zna­jo­mek bpa Lau­na, pode­słał zde­spe­ro­wa­ne­mu lute­rań­skie­mu księ­dzu swo­ją ksią­żecz­kę „Moja dro­ga do Kościo­ła kato­lic­kie­go”, zachę­ca­jąc go do kon­wer­sji. W koń­cu „zwo­len­ni­cy Lutra to tacy, któ­rzy robią wszyst­ko, cze­go życzy sobie spo­łe­czeń­stwo i pań­stwo“ – dowia­du­je­my się.

Nie bez trium­fu bp Laun obwiesz­cza, że oto do “wewnętrz­nej sprzecz­no­ści i tra­ge­dii lute­ra­nów nale­ży to, że odrzu­ci­li i strą­ci­li auto­ry­tet papie­ża, oraz że powo­ła­li się na zasa­dę ‘tyl­ko Pismo’Ale jak­że czę­sto pada­li przez to ofia­rą pań­stwo­wej wła­dzy i ide­olo­gii. Tyl­ko Kościół kato­lic­ki zacho­wał auto­ry­tet Pisma Świę­te­go oraz roz­dział Kościo­ła od Pań­stwa” – kon­klu­du­je Laun. Sło­wa bisku­pa moż­na uznać za szo­ku­ją­ce, nie­mą­dre, za wynik zmę­cze­nia, może bra­ku wystar­cza­ją­cej wie­dzy (w koń­cu biskup Laun cenio­nym teo­lo­giem moral­nym jest), jed­nak obra­zu­ją one nie­po­ko­ją­cy feno­men i to nie tyl­ko w łonie austriac­kie­go, zachod­nio­eu­ro­pej­skie­go, ale też pol­skie­go kato­li­cy­zmu, zja­wi­ska, któ­re moż­na okre­ślić mia­nem eku­me­nicz­nej Scha­den­freu­de.

Ta satys­fak­cja połą­czo­na z ekle­zjal­ną butą, kościół­ko­wą mega­lo­ma­nią, śle­pą na wła­sne nie­do­cią­gnię­cia, a soko­lim okiem dostrze­ga­ją­ca pro­ble­my innych, dała się zauwa­żyć choć­by przy oka­zji infor­ma­cji pły­ną­cych ze świa­ta angli­kań­skie­go – zarów­no przed, jak i po ogło­sze­niu kon­sty­tu­cji apo­stol­skiej ‘Angli­ca­no­rum coeti­bus’. Rów­nież w Pol­sce nie bra­ko­wa­ło gło­sów, suge­ru­ją­cych, że oto „angli­kań­sko-pro­te­stanc­ki pro­jekt” chy­li się upad­ko­wi, i nale­ży się cie­szyć z każ­dej „nawró­co­nej” na rzym­ski kato­li­cyzm duszycz­ki. Wie­le w tych sło­wach spe­cy­ficz­nie rozu­mia­nej orto­dok­sji, wyzna­nio­we­go poczu­cia wyż­szo­ści, ale jesz­cze wię­cej owej Scha­den­freu­de, któ­ra utrud­nia patrze­nie na ina­czej wie­rzą­cych jako sióstr i bra­ci w Chry­stu­sie.

Zja­wi­sko to nie doty­czy tyl­ko kato­li­ków – Scha­den­freu­de jest eku­me­nicz­na. Moż­na ją odna­leźć wszę­dzie – rów­nież u pra­wo­sław­nych i pro­te­stan­tów róż­ne­go kolo­ry­tu. Tym bar­dziej nale­ży mieć nadzie­ję, a jeśli jej nie ma, to pro­sić o nią, by lepiej zro­zu­mieć i może nawet polu­bić sio­stry i bra­ci chrze­ści­jan z innych Kościo­łów, czy wspól­not kościel­nych, jak kto woli.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.