Kara śmierci w systemie zero-jedynkowym
- 13 listopada, 2009
- przeczytasz w 5 minut
Europa stara się dokonać aborcji sprawiedliwości z ludzkiej duszy, która to w naturalny sposób uznaje pewne zbrodnie za godne najwyższej kary, jaką może nadać człowiek- nie mylić otrzymać. Wydaje się, że w całej tej sprawie zabrnęliśmy za daleko w zlecaniu statystyk i diagramów, mających pokazywać nam, czy przestępczość zmniejsza się, gdy w danym prawie zaczyna funkcjonować ustawa, dotycząca kary śmierci. Człowiek posiada ideę sprawiedliwości a priori i jest ona nieodłączną częścią […]
Europa stara się dokonać aborcji sprawiedliwości z ludzkiej duszy, która to w naturalny sposób uznaje pewne zbrodnie za godne najwyższej kary, jaką może nadać człowiek- nie mylić otrzymać. Wydaje się, że w całej tej sprawie zabrnęliśmy za daleko w zlecaniu statystyk i diagramów, mających pokazywać nam, czy przestępczość zmniejsza się, gdy w danym prawie zaczyna funkcjonować ustawa, dotycząca kary śmierci.
Człowiek posiada ideę sprawiedliwości a priori i jest ona nieodłączną częścią jego moralności, która dziś zaczyna być okrajana z pewnych wartości na rzecz nowo powstałego kręgosłupa moralnego, jaki pragnie się wszczepić każdemu z nas na zasadzie operacji kulturowej.
Turnerowskie pojęcie communitas, czyli społeczności, która poddaje się bez oporów autorytetowi rytualnej starszyzny, nabiera dziś nowego i jakże posępnego znaczenia.
Owa operacja kulturowa jest forsowana przez zlaicyzowaną ideologię zachodniej Europy, która wyjmując człowieka z jego istoty sprawiła, iż jest on w gruncie rzeczy odczłowieczony. Kręgosłup communitas, jest zdehumanizowany, gdyż nie pochodzi z gruntu społecznego, lecz ze struktur biurokratycznego molocha, jakiego traktuje się na poziomie plemiennej rady, mającej monopol na nabijanie jubilerskiej próby każdemu z kręgów kulturowych poszczególnych państw.
Odczłowieczona istota ludzka, nieświadoma kulturowego zabiegu, jakiego na niej dokonano, nie zauważa nawet zjawiska aborcji sprawiedliwości i zaczyna wchodzić w struktury wspominanego communitas, rozbijając tym samym prawdziwą wspólnotę, opierającą się na podstawowych i wydaje się niezbędnych zasadach.
Litość zamienia się w coś totalnie obojętnego, co zamiast tworzyć normy moralne nowej jakości, rozmywa obecne, wrzucając nasz panteon wartości w pustkę.
Migrująca po naszym kontynencie litość, zdaje się raczej być rozumowym przedsięwzięciem na skalę globalną, niż moralnym, ludzkim odruchem, stanowiącym dla nas jako jednego gatunku, wspólną, apriorystyczną podstawę, do której możemy się odwołać i która jest uniwersalna.
Abstrahując od statystyk, wykresów i liczb, powiedzmy sobie szczerze, iż słysząc o zakatowanej w krzakach ciężarnej kobiecie, budzi się w nas poczucie sprawiedliwości, jakie podsuwa nam na myśl jedyny, możliwy wymiar kary, przy czym owa kara nie ma uczyć, czy naprawiać, lecz po prostu ma dawać nam i tylko nam poczucie sprawiedliwości, które jest gwarantem zachowania ładu społecznego oraz elewacji wspomnianego panteonu zasad moralnych.
Suwerenność nie jest dziś w cenie. Lepiej być konformistą moralnym, niż niezależną jednostką, ponieważ współczesnym wyznacznikiem niższości jest odmienność.
Mianem odmienności posługuje się dziś tylko po to, aby wykluczyć kogoś po za nawiasy społeczności, jako osobę wyznającą inne normy i zasady. Pluralizm nigdy nie był mocną, ludzką cechą, ale współcześnie osiąga nowy wymiar, wymiar Made in UE.
W zjednoczonej Europie wszystko musi być Made in UE, gdyż nasz kontynent stał się zamknięta, rynkową gospodarką moralności, która przypomina po trochu ZSSR, w jakim tylko i wyłącznie kraje członkowskie mogły się poruszać i kupować, a każde odstępstwo było traktowane jako sprzeciwienie się nowemu, idealnemu i postępowemu ładowi.
Jednoczenie Europy, zaczyna się jednak od rozbicia, bo obecne wspólnoty muszą ulec rozkładowi, aby zmienić się w communitas. Wszczepianie kręgosłupa communitas, rozpoczyna się w kręgu ponowoczesnej kultury, a kończy na poziomie jednostek, wykluczających tych, którzy stanowią suwerenną wyspę. Suwerenność bowiem, wymaga zaufania.
Zaufanie drugiemu człowiekowi, zostaje naznaczone, jako coś nie tylko trudnego, ale i niebezpiecznego, co może mieć złe skutki dla całej społeczności.
Dziś mamy do czynienia z oswojeniem zaufania, czyli procesem redukcji owego zaufania ze sfery relacji między ludzkich do sfery relacji państwo – człowiek. Istota ludzka otrzymuje tu bezpieczeństwo, ponieważ z natury zaufanie obarczone jest ryzykiem, które współcześnie każdy człowiek stara się omijać. Ryzyko przejmują struktury państwowe, dystrybuując je według potrzeb tak, aby obywatel nie czuł na sobie żadnej presji związku z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji, dotyczących moralności.
Napotykanie owych suwerennych wysepek moralności, jest niezwykle niekomfortowe i wymaga od communitas zaufania w to, że widniejący na horyzoncie ląd i jego prawa, nie są kolebką kanibalizmu. Inność wraz z każdym jej aspektem, uznawana jest za grunt z natury niebezpieczny i ryzykowny. Łatwej jest bowiem coś dostać, niż to wypracować. W tym wypadku wypracowanie tyczy się panteonu zasad moralnych, którego to budowa zajmuje wiele czasu, wymaga wyrzeczeń i nieszczęsnego ryzyka, jakie siłą rzeczy wpisane jest w odkrywanie nowych terenów, choć w tym przypadku sprawy mają się w prawdzie nieco inaczej. Wspomniane tereny bowiem, są obszarami doskonale wcześniej znanymi, lecz zapomnianymi, a nawet wymazanymi paragrafem z mapy Europy.
Oswajanie zaufania, czyli jego redukcja ze sfery relacji między ludzkich do sfery państwo – człowiek, dzieli członków wspólnoty, zabierając im możliwość inwestowania w siebie.
Taki stan rzeczy nie tylko nie pozwala „być z drugim człowiekiem”, jako członkiem wciąż stającego się i płynnego społeczeństwa, ale też nie pozwala inwestować. Inwestycje odbywają się na poziomie owego zaufania. Dlaczego jest ono dziś tak ważne? Wydaje się, iż tylko ono może sprawić, że ludzie poczują się pewnie w przestrzeni społecznej i wezmą sprawy w swoje ręce tak, jak bywa to w pewnych stanach USA, gdzie ludność nie wyobraża sobie i co ważniejsze, nie daje sobie wmówić pewnych federalnych systemów prawno – moralnych, lecz idąc podług zasady bezgranicznego zaufania do swojego sąsiada i samego siebie, tworzy własny system wartości, jaki manifestuje się na poziomie stanu.
Zjednoczenie zatem nie wypiera owych odmienności, lecz sprawia, iż jest ono oddolne i rozumiane jako konsensus tychże odmienności, co niestety ma miejsce rzadko. Odgórne narzucanie pewnych zasad, okazuje się plagą naszych czasów, które wymagają od nas źle pojętej jedności, rozumianej jako identyczność, a nie współistnienie. Model współistnienia zamienia się dziś na model istnienia, a czyste istnienie wyklucza większe rozbieżności swoich składowych.
Zjawisko aborcji sprawiedliwości, odbywa się już na wyższym poziomie, gdyż uznano, że poparcie społeczne dla pewnych rozwiązań, jest niewystarczające. Ten wyższy poziom, to dokonywanie aborcji sprawiedliwości na jednym z panteonów kultury europejskiej- chrześcijaństwie.
Chrześcijańskie poczucie sprawiedliwości jest tym, co uznano za niebezpieczne i godne potępienia, jako rejon zacofanego ciemnogrodu. Żyjemy w czasach przemianowania naszej kultury z chrześcijańskiej na laicką. Ważkie dla osób wierzących poczucie sprawiedliwości jest dziś odczłowieczane tak, jakby nigdy nie było ludzkie, a zdaje się, że to właśnie religia była motorem napędowym nauk humanistycznych oraz powstawania systemów państwowych i największego osiągnięcia człowieka- cywilizacji.