- 25 lipca, 2015
- przeczytasz w 4 minuty
Kościół katolicki wydaje się doskonale odpowiadać potrzebom i zapatrywaniom Polek i Polaków. Nie znaczy to jednak, że podążają oni ślepo za jego wykładnią Ewangelii – przekonuje na łamach najnowszego wydania Miesięcznika Ewangelickiego (ME) Tomasz Mincer.
Katolicka kołdra i protestancka niewygoda?
Kościół katolicki wydaje się doskonale odpowiadać potrzebom i zapatrywaniom Polek i Polaków. Nie znaczy to jednak, że podążają oni ślepo za jego wykładnią Ewangelii – przekonuje na łamach najnowszego wydania Miesięcznika Ewangelickiego (ME) Tomasz Mincer.
Według redaktora naczelnego ME, dla Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce nie ma alternatywy, gdyż masowy i zarazem charakter tej wspólnoty zapewnia nie tylko anonimowość, ale i brak “poważniejszych obowiązków”. — Możesz w nim wegetować od kołyski aż po grób. Przecież nie jesteś papieżem, zwłaszcza św. Janem Pawłem II, który za całą resztę wspólnoty rzymskokatolickiej niósł wielkie brzemię „bycia prawdziwym katolikiem”. On już tego dokonał. Tobie wystarczy być – przekonuje Mincer.
Protestanci nie są alternatywą wobec Kościoła większościowego, gdyż Kościoły mniejszościowe wymagają znacznego zaangażowania. Ponadto Kościół rzymskokatolicki. — Kościół katolicki jest za to jak duża ciepła kołdra. Otula jak łono matki. Wystarczy się nią przykryć i zapaść w głęboki sen. Poddać się i zapomnieć o woli, poglądach, niekonsekwencjach. Nic więcej nie potrzeba, by przespać błogo całe życie. Protestantyzm bardziej przypomina zgrzebne posłanie młodych Spartan. Nie dość, że niewygodne, to jeszcze trzeba samemu je sobie przygotować, rwąc trawę nad brzegami duchowego Eurotasu.
» Miesięcznik Ewangelicki: Dlaczego protestantyzm nie jest atrakcyjny dla Polaków
Komentarz
Pamiętam, jak na początku lat 90. nowa inicjatywa polskich ewangelików pod szumną nazwą Forum Inteligencji Ewangelickiej gromadziła w różnych miastach rzesze ewangelików, którzy przekonani o wyjątkowości protestantyzmu wobec dominującego katolicyzmu celebrowali swoją inność, diasporalność i elitarność. Inicjatywa nieco obumarła i zmieniła nazwę na bardziej odpowiadającą rzeczywistości (Forum Ewangelickie) i dziś cokolwiek dogorywa na peryferiach protestanckiego życia kościelnego.
Pamiętam przemówienia i refleksje, które silnie domagały się protestanckiego głosu w zmonopolizowanej przez jednowyznaniową narrację przestrzeni publicznej. Pomysł sam w sobie nie był zły, a wręcz chwalebny i w dużej mierze pozostaje wciąż aktualny. Niemniej nietrudno znaleźć było (?) głosy, które wokół polskiego ewangelicyzmu rozpylały mgiełkę historyzującego sentymentalizmu i nie do końca sprecyzowanych snów o potędze. Wiadomo, mniejszość myśli nieco innymi kategoriami niż większość, posiada inną wrażliwość i wewnętrznie jest bardziej zróżnicowana.
Zasadniczo w polskim krajobrazie religijnym, a konkretnie w przekazie medialnym i świadomości społecznej, liczą się dwie mniejszości wyznaniowe: prawosławie i (zbiorczo) protestantyzm, kojarzony głównie z Kościołem luterańskim (ewangelicko-augsburskim). O ile prawosławie zajęte jest głównie sobą i nie wykazuje większych zapędów misyjnych, mimo iż znaczna część polskich prawosławnych to konwertyci, o tyle polski protestantyzm przeżywa od 1989 roku wręcz inflację różnych inicjatyw. W ostatnich latach szczególną aktywność wykazują Kościoły ewangelikalne. Jednak ta świadomość „inności” i „wyjątkowości”, tudzież alternatywy, którą nie bez racji rysuje Tomasz Mincer, jest równie pasjonująca, co niebezpieczna. „Demokratyczny” protestantyzm w Polsce przeżywa dokładnie te same bolączki, co „zhierarchizowany” katolicyzm – klerykalizm i pychę, i tutaj obydwie tradycje niewiele się od siebie różnią.
Poczucie elitarności, jakie emitują niektóre wspólnoty w naszym kraju, nie wyłączając Kościoła większościowego, który w ostatnich latach coraz mocniej hołduje narracji oblężonej twierdzy czy wręcz prześladowanej mniejszości, jest pierwszy stopniem do odpłynięcia na ekskluzywne wody świętego spokoju. To smutne, jeśli tożsamość wyznaniowa i dbałość o nią przeradzają się w skansen czy wręcz histeryczny odruch otwarcia się na innych. Polskie chrześcijaństwo nie jest ani elitarne, ani jakoś szczególnie dojrzałe. Coraz mniej przypomina dumną łódź, przemierzającą z godnością i charakterem przeciwności “świata”, a coraz bardziej przypomina rozkołysaną łajbę z odurzoną załogą, żeglującą w stronę Nibylandii.
Ostatnie spory wokół przyjmowania uchodźców z Syrii dobitnie pokazują kryzys chrześcijańskiego myślenia w arcychrześcijańskiej Polsce. Pytanie, czy protestantyzm jest alternatywą dla Polski jest z pewnością ciekawe dla historyków i publicystów, otwiera szerokie możliwości dla gdybologii stosowanej. Zastanawiam się jednak, czy nie ucieka ono od zasadniczego pytania o kondycję polskiego chrześcijaństwa w ogóle.
Niemniej Tomaszowi Mincerowi dziękuję za ożywcze refleksje i dobry tekst!