Kłusownictwo po rzymsku
- 20 października, 2009
- przeczytasz w 7 minut
Jak już informowaliśmy wcześniej, Kongregacja Nauki Wiary zapowiedziała dziś ogłoszenie konstytucji apostolskiej papieża Benedykta XVI, umożliwiającej tradycjonalistycznym anglikanom przejście pod jurysdykcję Rzymu. Miałoby to się stać poprzez utworzenie ordynariatów dla byłych anglikanów, na czele których stali by dotychczasowi anglikańscy biskupi, rekonsekrowani przez rzymskich hierarchów. Byli anglikanie zachowaliby własną liturgię oraz dyscyplinę – duchowni nie byliby zobowiązani do celibatu z wyjątkiem biskupów. Arcybiskup Canterbury Rowan […]
Jak już informowaliśmy wcześniej, Kongregacja Nauki Wiary zapowiedziała dziś ogłoszenie konstytucji apostolskiej papieża Benedykta XVI, umożliwiającej tradycjonalistycznym anglikanom przejście pod jurysdykcję Rzymu. Miałoby to się stać poprzez utworzenie ordynariatów dla byłych anglikanów, na czele których stali by dotychczasowi anglikańscy biskupi, rekonsekrowani przez rzymskich hierarchów. Byli anglikanie zachowaliby własną liturgię oraz dyscyplinę – duchowni nie byliby zobowiązani do celibatu z wyjątkiem biskupów.
Arcybiskup Canterbury Rowan Williams, zwierzchnik Kościoła Anglii, mimo że nie ukrywał zaskoczenia całą sytuacją, stwierdził, że plany Rzymu nie mogą być interpretowane ani jako akt wrogości wobec Kościoła Anglii, ani jako forma prozelityzmu, ani też jako przeszkoda dla dalszego dialogu ekumenicznego, a wręcz jako jego owoc – dał temu wyraz we wspólnym oświadczeniu wydanym wraz z arcybiskupem Westminsteru Vincentem Nicholsem, który o planach Watykanu dowiedział się najprawdopodobniej niewiele wcześniej od Rowana Williamsa. Na zwołanej pospiesznie konferencji prasowej w Rzymie, kardynał William Levada, prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, zachęcony przez dziennikarzy oszacował, że nawet do 30 biskupów anglikańskich może przejść pod skrzydła Rzymu. Anglikańscy biskupi, którzy w wielkiej konspiracji, negocjowali z Rzymem przejęcie ich wspólnot, wydali entuzjastyczne oświadczenie, w którym zapowiadają masowy exodus w święto Katedry św. Piotra 22 lutego 2010 roku.
Sama konferencja prasowa przebiegała w nadzwyczajnych okolicznościach – w końcu konferencję zwołano po to, aby radośnie poinformować o dokumencie, który nawet NIE ZOSTAŁ sfinalizowany. Ciekawe spostrzeżenia zanotował katolicki publicysta Damian Thompson z The Daily Telegraph, od lat namawiający hierarchię rzymskokatolicką w Anglii i Walii do bardziej zdecydowanych działań, celem przyciągnięcia tradycyjnych anglikanów do Rzymu. Thompson stwierdził, że dzięki rozwiązaniu zakładającemu stworzenie ‘anglikańskich ordynariatów’, a więc faktycznie Kościoła w Kościele, anglikanie pod pieczą rzymskiego papieża będą wolni od ingerencji liberalnych biskupów rzymskokatolickich, niechętnych konserwatyzmowi, zarówno liturgicznemu, jak i moralnemu, nowo przybyłych współbraci. Thompson spekuluje ponadto, że Rzym czekał z całym przedsięwzięciem na odejście kardynała Cormaca Murphy‑O’Connora, który ma być „ekumenistą w starym stylu, reprezentującym stare sposoby załatwiania spraw”.
Thompson, jak i inni komentatorzy, zwracają uwagę również na bardzo istotny fakt: ani na konferencji w Watykanie, ani w Rzymie nie było żadnego przedstawiciela Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, która zwyczajowo i przepisowo nadzoruje i koordynuje wszelkie inicjatywy ekumeniczne Rzymu. Kardynał Walter Kasper przebywa obecnie na Krecie, gdzie dialoguje z prawosławnymi i z tego też powodu nie był ani na konferencji w Rzymie, ani z wizytą u abp. Williamsa. Trudno wykluczyć, że albo o całej sprawie nic nie wiedział (jak w przypadku Dominus Iesus) lub z różnych przyczyn nie chciał uwiarygodniać czegoś, co pod wieloma względami byłoby zaprzeczeniem jego ekumenicznej działalności – to wyjaśniałoby również nadzwyczajny pośpiech w anonsowaniu całego przedsięwzięcia, zarówno w Rzymie, jak i w Londynie.
Komentarz
Keith Porteus-Wood z Narodowego Stowarzyszenia Świeckiego w Wielkiej Brytanii zdiagnozował, że decyzja Watykanu jest „śmiertelnym ciosem dla anglikanizmu, który nieuchronnie doprowadzi do rozkładu Kościoła w sytuacji systematycznego spadku wiernych i rosnącej utraty znaczenia Kościoła w społeczeństwie.” Przedstawiciel świeckich Brytyjczyków stwierdził również, że cała sprawa obnaża bezsilność Rowana Williamsa. Czas dla Williamsa by już iść? Być może. O wiele bardziej zasadniczym pytaniem jest to, czy Rzym “TYLKO” odpowiedział na prośby tradycyjnych anglikanów, hojnie otwierając im drzwi na watykańskie salony, czy stało się coś, co znacznie wykracza poza specyficznie pojmowaną ekumeniczną otwartość, która, jak rozbrajająco wyznał abp Williams, umożliwi w najbliższym czasie dezercję anglikańskich tradycjonalistów.
I żeby sprawa była jasna: nie odbieram prawa anglikańskim tradycjonalistom do pójścia czy to do Rzymu, czy do Konstantynopola. Każdy ma prawo do wolnej decyzji sumienia. Sam kiedyś z niej skorzystałem, wiążąc się prawie 15 lat temu z Kościołem Ewangelicko-Augsburskim. Często również obserwuje ludzi i rozmawiam z ludźmi, którzy w bardzo różnych okolicznościach, ale najczęściej z tych samych przyczyn, zdecydowali się na konwersję do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego lub się do niej sumiennie przygotowują. Są wśród nich bardzo różne osoby: prawnicy, ekonomiści, nauczyciele i nie na końcu teolodzy katoliccy czy nawet jezuici tudzież dominikanie – ich wszystkich łączy wielka miłość do Chrystusa i Jego Kościoła, jak mniemam, ta sama miłość do Chrystusa, która innym każe wykonywać ruch w drugą stronę. Ważne jest jednak, aby z tych bardzo osobistych decyzji, podejmowanych często w dramatycznych okolicznościach i obarczonych wielkim ryzykiem odrzucenia przez rodziny i przyjaciół, nie utracić pewnego kompasu, wyczucia – a stać się to może poprzez medialną oprawę tychże konwersji, poprzez nieustanne i momentami wręcz natrętne chełpienie się prozelickimi manewrami pod hasłami ekumenicznej wyrozumiałości.
Ekumenizm a la Borg
Działania watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary trudno mi odczytać inaczej niż kłusownictwo. Wykorzystywanie trudnej sytuacji Kościoła Anglii i całej Wspólnoty Anglikańskiej. Słusznie skomentował całe zdarzenie jeden z brytyjskich dzienników: Rzym parkuje swoje czołgi na trawniku Rowana. Oto najważniejsza instytucja wielkiej i imponującej machiny, Kurii Rzymskiej, prowadzi rozmowy z grupką rozłamowych biskupów i tzw. latających, szukających sposobu na realizację swoich idei lub uwiarygodnieniem samych siebie poza dotychczasowym Domem. Działania nie dotyczą pojedynczych przypadków, konwersji takiego czy innego poirytowanego na Kościół Anglii biskupa, ale są szeregiem zaplanowanych i skoordynowanych procesów, zmierzających do hurtowego wyprowadzenia rzesz wiernych z Kościoła Anglii z pominięciem nie tylko władz Kościoła Anglii, którym komunikuje się fakty dokonane, ale i ważnych agend ekumenicznych samej Kurii Rzymskiej. Ten swoisty Anschluss uzasadnia irytacje, gdyż stawia pod gigantycznym znakiem zapytania sens komisyjnego ekumenizmu i pokazuje, że dialogowanie z Rzymem skończyć się może asymilacją – przypominać to może historię bohaterów znanego serialu Star Trek, którzy pewnego razu stykają się z cywilizacją Borg o kolektywnej świadomości, pół-ludźmi i pół-maszynami, które z zadziwiającą determinacją próbują dla własnego dobra zasymilować ludzką rasę. Czy i tak ma wyglądać ekumenizm? Pojednanie przez asymilację? Czy chodzi o zaprogramowany w ekumenicznej otwartości wyłom strukturalny w kadzidlanych oparach ekumenicznych sloganów?
Oczywiście najkrótszą drogą do analizy ekumenicznej sytuacji jest panika. Kościół Anglii z pewnością nie przestanie istnieć, gdyż mimo spadku wiernych (na co też cierpi wspólnota rzymskokatolicka na Wyspach zasilana przez emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej) Kościół ten ordynował w zeszłym roku taką liczbę diakonów i księży, o której może pomarzyć niejedna diecezja rzymsko
katolicka na świecie, a już na pewno Kościół Rzymskokatolicki w Anglii i Walii. W końcu to również te liczby odzwierciedlają duchową dynamikę Kościoła, o czym przekonuje wielu hierarchów rzymskokatolickich i nawet sam Benedykt XVI podczas trwającego Roku Kapłana. Panikować nie ma co – pozostaje zdumienie i pewne rozgoryczenie, które jeśli nie demaskuje to z pewnością sugeruje, jak wygląda mainstream kurialnego ekumenizmu.
Nie ma co płakać po anglikanach, którzy idą do Rzymu –życzę im szczęścia, ale też – nie ukrywam – współczuję. Bo oto ci wielce uduchowieni kapłani i biskupi, chętnie fotografujący się w pięknych szatach liturgicznych, którymi i lefebrysta by nie wzgardził, chętnie występujący podczas kolorowych celebracji a la missa tridentina, gorliwie realizujący cały rejestr zapomnianych w posoborowym Kościele rzymskim praktyk liturgicznych, chętnie noszący sutanny i jeszcze chętniej oddający się adoracji Najświętszego Sakramentu, będą musieli nolens volens wyznać przed plebanem lokalnej parafii rzymskokatolickiej lub (jeśli diecezji będzie zależeć na medialnej oprawie) biskupem ordynariuszem, że oto nie adorowali Pana Jezusa, a dzieło rąk piekarza, że nie odprawiali mszy, a jedynie symulacje liturgiczne nie podchodzące pod klauzulę ‘ecclesia suplet’, że nie wkładali apostolskim zwyczajem rąk na ordynowanych przez siebie księży i diakonów, a jedynie masowali im głowy, że oto Duch Święty pozostał głuchy na ich epiklezę podczas liturgii eucharystycznej i oto doprowadził ich do Rzymu. Powód? Jak Rzym Rzymem, nie uznaje on ważności święceń anglikańskich, bez względu na opasłe tomiska konwergencji w dialogu ekumenicznym i terminologiczną (teraz już chyba tylko terminalną) gimnastykę co bardziej liberalnych ach-ekumenistów rzymskokatolickich.
Decyzja Benedykta XVI, autoryzująca długie wysiłki Kongregacji, na czele której sam przez wiele lat stał, jest może nie tragicznym, ale niezwykle smutnym dniem dla światowego ekumenizmu. Jakkolwiek pobrzmiewają dziwne zaklęcia oficjeli, w tym zdumiewające wywody abp. Rowana Williamsa, to i tak trudno będzie wymazać nieufność, podejrzliwość i przede wszystkim niechęć wielu chrześcijan na świecie wobec ekumenizmu, przynajmniej tego oficjalnego. Myślę też, że Watykan i jego przedstawiciele we wszystkich krajach na świecie, w tym szczególnie w Ameryce Południowej, stracili moralne prawo do krytykowania różnego rodzaju Kościołów i sekt, protestanckiej czy chrześcijańskopodobnej proweniencji, hurtem podbierających Rzymowi zarówno kapłanów, jak i wiernych.
***
Nie planowałem żadnej fety z okazji 10-lecia Wspólnej Deklaracji o Usprawiedliwieniu podpisanej między Światową Federacją Luterańską a Papieską Radą ds. Jedności Chrześcijan, o której wiele jeszcze pewnie słodkiego usłyszymy, jednak teraz cieszę się bardzo, że 31 października – w Święto Reformacji – przebywać będę u współwyznawców, którzy nie obchodzą Święta Reformacji, a zatem istnieje ogromna szansa, że ominie mnie rocznicowe łubu-dubu. Ekumenizmowi niezmiennie dobrze życzę.
Dariusz Bruncz
ZACHĘCAMY DO WZIĘCIA UDZIAŁU W NASZEJ SONDZIE DOTYCZĄCEJ OPISYWANEGO WYDARZENIA