Opinie

Kościół sprzeciwu


Bene­dykt XVI pro­wa­dzi Kościół w kie­run­ku sek­ty — ostrze­ga austriac­ka gaze­ta, a nie­miec­kie oskar­ża­ją papie­ża o zaprze­pasz­cza­nie dorob­ku Sobo­ru Waty­kań­skie­go II i odej­ście od linii Jana Paw­ła II. Ale w isto­cie papież jest tyl­ko wier­nym wyko­naw­cą sobo­ro­wych zapi­sów i kon­ty­nu­ato­rem dorob­ku swo­je­go poprzed­ni­ka. Medial­ną histe­rię (bo trud­no nazwać ina­czej reak­cję na zdję­cie eks­ko­mu­ni­ki, co nie ozna­cza nawet peł­nej jed­no­ści z Kościo­łem, z czte­rech bisku­pów Brac­twa Kapłań­skie­go św. Piu­sa X) wzmac­nia­ją jesz­cze teo­lo­dzy. […]


Bene­dykt XVI pro­wa­dzi Kościół w kie­run­ku sek­ty — ostrze­ga austriac­ka gaze­ta, a nie­miec­kie oskar­ża­ją papie­ża o zaprze­pasz­cza­nie dorob­ku Sobo­ru Waty­kań­skie­go II i odej­ście od linii Jana Paw­ła II. Ale w isto­cie papież jest tyl­ko wier­nym wyko­naw­cą sobo­ro­wych zapi­sów i kon­ty­nu­ato­rem dorob­ku swo­je­go poprzed­ni­ka.

Medial­ną histe­rię (bo trud­no nazwać ina­czej reak­cję na zdję­cie eks­ko­mu­ni­ki, co nie ozna­cza nawet peł­nej jed­no­ści z Kościo­łem, z czte­rech bisku­pów Brac­twa Kapłań­skie­go św. Piu­sa X) wzmac­nia­ją jesz­cze teo­lo­dzy. Jed­ni, jak nie­miec­ki teo­log Her­mann Häring, doma­ga­ją się od papie­ża przej­ścia na eme­ry­tu­rę, inni — jak pewien holen­der­ski etyk — na znak pro­te­stu prze­ciw­ko zdję­ciu eks­ko­mu­nik wystę­pu­ją z Kościo­ła.

Ostroż­niej wypo­wia­da­ją się hie­rar­cho­wie. Kar­dy­nał Chi­stoph Schön­born kry­ty­ku­je Wil­liam­so­na i zapew­nia, że eks­ko­mu­ni­ka nie powin­na być zdję­ta z nega­cjo­ni­sty, a waty­kań­ski eku­me­ni­sta kard. Wal­ter Kasper wyra­ża przy­pusz­cze­nie, że decy­zja papie­ska mogła wyni­kać z zanie­dbań kurial­nych.

Do chó­ru “zanie­po­ko­jo­nych” dołą­czy­li nawet poli­ty­cy. I to nie tyl­ko pol­scy, któ­rzy jak mar­sza­łek Sena­tu Bog­dan Boru­se­wicz wyra­zi­li opi­nię, że Bene­dykt XVI popeł­nia “błąd za błę­dem”, ale i nie­miec­cy, któ­rzy jak kanc­lerz Ange­la Mer­kel wezwa­li Waty­kan do wyja­śnień…

Afe­ra trwa więc na całe­go. Pro­blem pole­ga tyl­ko na tym, że nie bar­dzo wia­do­mo, jakie są jej przy­czy­ny. Zdję­cie eks­ko­mu­ni­ki z kogoś wca­le nie ozna­cza uzna­nia wszyst­kich jego poglą­dów za praw­dzi­we, a przy­wró­ce­nie praw “sta­rej mszy świę­tej” jest raczej kro­kiem wyni­ka­ją­cym z sobo­ru niż skie­ro­wa­nym prze­ciw nie­mu.

Gdy­by kry­ty­cy Bene­dyk­ta XVI rze­czy­wi­ście trosz­czy­li się o wier­ność sobo­ro­wi, to się­gnę­li­by do doku­men­tów. A w nich nie ma ani sło­wa o rady­kal­nych zmia­nach litur­gicz­nych, jakich doko­na­ły w kil­ka lat po sobo­rze kurial­ne komi­sje. Zamiast tego zna­leź­li­by tam wezwa­nie do tro­ski o łaci­nę, cho­rał gre­go­riań­ski i pogłę­bia­nie wie­dzy litur­gicz­nej, czy­li dokład­nie to, do cze­go wzy­wa obec­ny papież choć­by w adhor­ta­cji “Sacra­men­tum cari­ta­tis”.

Nijak nie da się wypro­wa­dzić z sobo­ru tak­że kry­ty­ki eku­me­nicz­nej posta­wy Bene­dyk­ta XVI. Decy­zja o zdję­ciu eks­ko­mu­ni­ki w sytu­acji, gdy może to przy­bli­żyć jed­ność, jest bowiem jak naj­bar­dziej zgod­na z lite­rą i duchem sobo­ru. Jed­ność Kościo­ła pozo­sta­je jed­ną z głów­nych trosk ojców sobo­ro­wych, któ­rzy nigdy nie gło­si­li rów­no­ści róż­nych wyznań i reli­gii.

Tak­że Paweł VI i Jan Paweł II (o czym zda­ją się zapo­mi­nać dzien­ni­ka­rze i teo­lo­dzy) nigdy nie zre­zy­gno­wa­li z kato­lic­kie­go prze­ko­na­nia o tym, że praw­da trwa w całej peł­ni w Koście­le kato­lic­kim, a jed­ność ozna­cza powrót pozo­sta­łych wyznań i Kościo­łów do Rzy­mu.

Pró­ba przy­wró­ce­nia takiej jed­no­ści przez zdję­cie eks­ko­mu­nik ze zbun­to­wa­nych bisku­pów jest zatem nie­zwy­kle sobo­ro­wa, a do tego real­nie, a nie tyl­ko reto­rycz­nie (jak to bywa w przy­pad­ku wie­lu dia­lo­gów eku­me­nicz­nych) zbli­ża do więk­szej jed­no­ści.

Fak­ty są zatem jed­no­znacz­ne: Bene­dykt XVI nie tyl­ko nie odcho­dzi od sobo­ru, ale jest jego wier­nym uczniem, dokład­nie tak samo (choć w nie­co innym sty­lu) jak Jan Paweł II. Bun­tu czę­ści teo­lo­gów, a nawet hie­rar­chów i histe­rii mediów nie da się uspra­wie­dli­wić wier­no­ścią sobo­ro­wi. Ich przy­czyn trze­ba więc szu­kać gdzie indziej.

A tkwią one nie tyle w sobo­rze, ile w nadzie­jach, jakie wzbu­dził on w czę­ści opi­nio­twór­czych śro­do­wisk. Ich zda­niem miał on być odrzu­ce­niem sta­re­go naucza­nia, zwy­cza­jów i tra­dy­cji i cał­ko­wi­tym przy­ję­ciem nowo­cze­sno­ści. Ze zmia­ny języ­ka i for­my wypo­wie­dzi wycią­gnię­to (nie­co na siłę) wnio­sek, że zmie­ni­ła się też treść i już nie­ba­wem (gdy tyl­ko odrzu­ci mar­twą lite­rę, a przyj­mie żywe­go ducha sobo­ru, albo gdy zwo­ła sobór waty­kań­ski III) Kościół zaak­cep­tu­je nie tyl­ko kapłań­stwo kobiet i anty­kon­cep­cję, ale też abor­cję i euta­na­zję, a kle­ry­kal­ną mszę świę­tą czy pater­na­li­stycz­ną spo­wiedź zastą­pi zbio­ro­wą psy­cho­ana­li­zą.

Ale nic takie­go się nie sta­ło. I od razu zaczę­ły się sypać gro­my na gło­wy kolej­nych papie­ży. O nie­wier­ność sobo­ro­wi oskar­ża­ny był już Paweł VI, gdy w ency­kli­ce “Huma­nae vitae” przy­po­mniał, że Kościół kato­lic­ki nie­zmien­nie odrzu­ca anty­kon­cep­cję jako nie­mo­ral­ną i nie do pogo­dze­nia z życiem chrze­ści­jań­skim.

Jan Paweł II o anty­so­bo­ro­wość oskar­ża­ny był, gdy przy­wo­ły­wał do porząd­ku mark­si­zu­ją­cych teo­lo­gów wyzwo­le­nia, naka­zy­wał mil­cze­nie gło­szą­ce­mu (z kato­lic­kie­go punk­tu widze­nia) here­zję teo­lo­go­wi Han­so­wi Kün­go­wi, wyklu­czał inter­ko­mu­nię w ency­kli­ce “Ecc­le­sia de Eucha­ri­stia” czy przy­po­mi­nał, że poza Chry­stu­sem nikt nie może być zba­wio­ny.

Każ­dy z tych papie­ży był zresz­tą nie­odmien­nie prze­ciw­sta­wia­ny swo­im poprzed­ni­kom (Paweł VI — Jano­wi XXIII, a Jan Paweł II Paw­ło­wi VI) jako bar­dziej sobo­ro­wym. Nie ma więc nic zaska­ku­ją­ce­go, że podob­ne zarzu­ty czy­ni się Bene­dyk­to­wi XVI, gdy ten pro­wa­dzi Kościół według kur­su wyzna­czo­ne­go przez sobór, a nie przez medial­nych jego inter­pre­ta­to­rów.

Ta kry­ty­ka jest zresz­tą nie­ja­ko wpi­sa­na w urząd papie­ski, a sze­rzej w posłan­nic­two chrze­ści­jan. Papież nie ma być bowiem ulu­bień­cem mediów ani tym bar­dziej nie ma zbie­rać pochwał w talk-show, ale ma być zna­kiem sprze­ci­wu wobec świa­ta. Musi więc bro­nić życia (jak robią to kolej­ni papie­że), nawet zbie­ra­jąc za to cię­gi. Sprze­ci­wiać się laicy­za­cji, któ­ra odbie­ra czło­wie­ko­wi praw­dzi­wą god­ność, a tak­że budo­wać jed­ność Kościo­ła i umac­niać jego wia­rę. To z tych zadań, a nie z tego, co napi­sa­ły o nim gaze­ty, Bene­dykt XVI będzie bowiem roz­li­cza­ny tak na Sądzie Osta­tecz­nym, jak w pod­ręcz­ni­kach histo­rii.

Sym­pa­tia mediów czy obu­rze­nie dyżur­nych medial­nych dia­lo­gi­stów jest bowiem ulot­ne, a prze­trwa jedy­nie inte­gral­ny prze­kaz wia­ry czy jed­ność Kościo­ła, któ­rą uda się zbu­do­wać czy umoc­nić. A naj­le­piej poka­zu­je to Jan Paweł II, na któ­re­go za życia wyle­wa­no rów­nież kubły pomyj, co nie prze­szko­dzi­ło ludziom zgro­ma­dzo­nym na pla­cu św. Pio­tra krzy­czeć “san­to sub­i­to”. I jakoś nie wąt­pię, że z Bene­dyk­tem XVI może być podob­nie, bo jak jego poprzed­nik nie oba­wia się on być “zna­kiem sprze­ci­wu”.

Tekst uka­zał się w dzi­siej­szym wyda­niu dzien­ni­ka “Pol­ska. The Times”.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.