Kurialne pobojowsko — sprawa pedofilii powraca
- 28 września, 2013
- przeczytasz w 2 minuty
Kościół rzymskokatolicki w Polsce wcale nie potrzebuje wrogich mediów czy ataku antyklerykalnych środowisk, by stać się przedmiotem społecznej niechęci. Sam radzi sobie doskonale w hodowaniu antykościelnych postaw dzięki swoim urzędnikom, których buta, oderwanie od rzeczywistości, czy w najlepszym przypadku ignorancja wywołują poczucie wstydu, a najczęściej oburzenia wśród wierzących i nie tylko. Rozsądna, choć niepozbawiona kościelnej nowomowy wypowiedź bpa Wojciecha Polaka, sekretarza generalnego KEP, podczas sławetnej konferencji […]
Kościół rzymskokatolicki w Polsce wcale nie potrzebuje wrogich mediów czy ataku antyklerykalnych środowisk, by stać się przedmiotem społecznej niechęci. Sam radzi sobie doskonale w hodowaniu antykościelnych postaw dzięki swoim urzędnikom, których buta, oderwanie od rzeczywistości, czy w najlepszym przypadku ignorancja wywołują poczucie wstydu, a najczęściej oburzenia wśród wierzących i nie tylko.
Rozsądna, choć niepozbawiona kościelnej nowomowy wypowiedź bpa Wojciecha Polaka, sekretarza generalnego KEP, podczas sławetnej konferencji prasowej w siedzibie episkopatu niewiele tutaj zmienia. Wymowę słów biskupa „z troską i bólem pochylającego się w akcie miłości Kościoła” nad pokrzywdzonymi, jego ‘przepraszam’ za grzechy Kościoła – dla niektórych przejmujące, czy wręcz przełomowe, a dla niektórych zdecydowanie niewystarczające – popsuł występ kanclerza diecezji warszawsko-praskiej, który oświadczył, że kuria wyda oświadczenie. Najwyraźniej kuria warszawsko-praska niczego, powtarzam, NICZEGO nie nauczyła się z gatunkowo o wiele lżejszej sprawy ks. Wojciecha Lemańskiego, i wciąż strzela sobie w kolano chowając się za kleszą butą i arcydostojeństwem arcybiskupa, który arcypastersko-kurialnie milczy.
Nonszalancja, z jaką ks. Wojciech Lipka, osławiony kanclerz, potraktował pytania dziennikarzy i cała strategia komunikacyjna, jaką obrała kuria to pobojowisko, chaos, a wręcz deklaracja kapitulacji połączona z żałosną ucieczką do przodu. Wyrok sądu bagatelizowany, bo nie jest (jeszcze?) prawomocny, diecezja umywa ręcę w przypadku proboszcza pedofila. Brutalny rozziew między praktyka w polskim Kościele a słowami i działaniami papieża Benedykta XVI i papieża Franciszka (Dominikana, Peru) potęgują porównania z innymi sprawami, w których Kościół hierarchiczny ma znacznie lepsze rozeznanie.
O ile w przypadku pedofilii z rozbrajającą szczerością jeden z duchownych przyznał, że nieznany jest zasięg problemu, o tyle w kwestii roszczeń Kościoła wobec państwa, utraconych nieruchomości nie ma absolutnie żadnych trudności w ustaleniu zobowiązań i błyskawicznego działania czynników kościelnych w walce o własność tudzież o przywileje.
Abp Henryk Hoser po raz kolejny wybrał strategię milczenia i komunikowania się poprzez oświadczenia przekazywane przez księdza kanclerza. Arcybiskup na własne życzenie zamyka się w oblężonej twierdzy, pod którą stoją nie tylko ci, którzy Kościołowi źle nie życzą, ale też i tacy, którzy przerażeni postępowaniem swoich pasterzy wypatrują znaku nadziei. Czy i tym razem pojawią się deklarację poparcia dla arcybiskupa i okolicznościowe laurki? Niewykluczone. Czy diecezja ma pomysł na ograniczenie szkód? Myślę, że nie jeden biskup ordynariusz, nie jeden proboszcz w Polsce z niepokojem spogląda na warszawska Pragę – w końcu to nie jest tylko problem abpa Hosera i jego kanclerza, a całego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce i chyba nie tylko tego Kościoła.