Kurt Koch za Waltera Kaspera — ekumeniczna “zmiana” warty w Watykanie
- 13 lipca, 2010
- przeczytasz w 5 minut
Minęły dwa tygodnie od nominacji szwajcarskiego hierarchy bp. Kurta Kocha na nowego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, który zastąpił na tym stanowisku kard. Waltera Kaspera. Decyzja Benedykta XVI pokazała, że wbrew kolportowanym opiniom o niechęci tego papieża do Kościołów reformacyjnych, dialog z nimi pozostaje wciąż priorytetowym zadaniem pontyfikatu Benedykta. Odejście Kaspera oraz objęcie urzędu „ekumenicznego ministra” przez Kocha nie oznacza jednak żadnej rewolucji — nie jest ani […]
Minęły dwa tygodnie od nominacji szwajcarskiego hierarchy bp. Kurta Kocha na nowego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, który zastąpił na tym stanowisku kard. Waltera Kaspera. Decyzja Benedykta XVI pokazała, że wbrew kolportowanym opiniom o niechęci tego papieża do Kościołów reformacyjnych, dialog z nimi pozostaje wciąż priorytetowym zadaniem pontyfikatu Benedykta. Odejście Kaspera oraz objęcie urzędu „ekumenicznego ministra” przez Kocha nie oznacza jednak żadnej rewolucji — nie jest ani stagnacją, ani też milowym krokiem naprzód, a to mimo wszystko dobra wiadomość dla ruchu ekumenicznego.
Kardynał Kasper to człowiek, którego zasługi dla dialogu teologicznego, a także dla całej teologii chrześcijańskiej en bloc, są bezsprzeczne. Ekumeniczne zaangażowanie hierarchy w poszukiwaniu porozumienia i pojednania między Kościołem Rzymskokatolickim a prawosławiem, czy Kościołami reformacyjnymi, w tym szczególnie luteranami są znane. Jakkolwiek różnie można oceniać Wspólną Deklarację o Usprawiedliwieniu z 1999 r., do powstania której kardynał Kasper wniósł ogromny wkład, to jednak proces, który doprowadził do jej spisania i towarzyszące mu niezliczone spotkania, dyskusje i, nie na końcu, modlitwy, w rzeczywisty sposób doprowadziły do wyklarowania i zbliżenia stanowisk w wielu, choć nie najważniejszych kwestiach. Kardynał Kasper z wielkim zaangażowaniem i pasją czuwał nad tymi działaniami, nie raz narażając się wielu swoim współwyznawcom na rozmywanie doktrynalnych fundamentówkatolicyzmu. Sposób, w jaki Kasper sprawował swoją posługę krytykowali zarówno hurra-entuzjaści, jak i malkontenci, których refleksja nad dynamiką i różnorodnością chrześcijaństwa zatrzymała się na encyklice Mortalium animos z 1928 roku.
Niemieckiemu hierarsze udało się ponadto wnieść do dialogu ekumenicznego wiele cennych i poniekąd przełomowych myśli, które jeszcze czekają na swoje pięć minut. Najdalej idącą i najbardziej oryginalną z nich jest postulat Kaspera, aby w odniesieniu do problemu uznania eklezjalności, a przez to urzędów w Kościołach ewangelickich, odważyć się na mówienie o różnych typach Kościoła, które nie naruszając substancji, wielowiekowej tożsamości jednych Kościołów akceptowałyby inaczej urzeczywistniającą się eklezjalność i działanie Ducha Świętegow innych wspólnotach. Twórcze odniesienie się do tego konceptu wymaga nie tylko głębokiej wiary, ale i odwagi wyjścia poza horyzont apologetycznej polemiki, coraz mniej zrozumiałej dla chrześcijan zbierających się co niedzielę wokół Słowa i Eucharystii. Jest to o tyle interesująca wizja, gdyż nie deprecjonuje dziedzictwa żadnego z Kościołów, ale i nie przekreśla niezbędnego procesu wzajemnego uczenia się od siebie, które dla ruchu ekumenicznego jest tym, co dla małżeństwa rozmowa. Niestety, idea Kaspera nie odbiła się dotychczas szerszym echem w oficjalnym dialogu teologicznym. Jej realizacja byłaby z pewnością rewolucją, gdyż umożliwiałaby – nawet jeśli nie pełną wspólnotę – to przynajmniej interkomunię między podzielonymi, a zatem nie do końca pojednanymi Kościołami.
Jest to z pewnością jedno z wielu zadań, jakie swojemu następcy zostawia kardynał Walter Kasper. Papieska decyzja pokazuje, że mimo, iż Watykan nie zmienił w ciągu ostatnich dziesięcioleci ekumenicznego paradygmatu i nie doszło do żadnych przełomowych działań, które dawałyby nadzieję na ekumeniczną wiosnę, to jednak zainteresowanie papieża Benedykta XVI kontynuowaniem rozmów ze spadkobiercami Reformacji leży mu na sercu – testament Chrystusa oraz wyzwania stojące przed chrześcijaństwem, nie tylko tym europejskim, pokazują, że autentyczne porozumienie i pojednanie jest nie tylko pożyteczne, ale i decyduje o wiarygodności Kościoła jako takiego, a papież Benedykt doskonale to rozumie, stąd też nie może być mowy oreorientacji tudzież przeakcentowaniu ekumenicznych relacji Rzymu na prawosławie i to mimo doktrynalnej bliskości.
Nominacja bp. Kurta Kocha komentowana była w dość podobny sposób. Szwajcarskie tytuły prasowe nie szczędziły komplementów dotychczasowemu ordynariuszowi Bazylei i byłemu przewodniczącemu helweckiego episkopatu, stwierdzając, że Koch jest najlepiej wykształconym i najbardziej elokwentnym spośród szwajcarskich biskupów. Jego bracia w urzędzie podkreślali z kolei, że nie ma lepiej przygotowanego teologa niż Koch – nie tylko autora istotnych publikacji teologicznych, ale i świadka międzynarodowego dialogu teologicznego Rzymu z prawosławnymi, luteranami i starokatolikami. Ci ostatni mają szczególny powód do radości, jako że jednym z pierwszych wystąpień nowego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan będzie udział Kocha we wrześniowej konferencji teologów rzymsko- i starokatolickich, dotyczącej dokumentu o możliwej wspólnocie kościelnej.
Koch jest postacią nietuzinkową. Prasa wypomina mu, że przed objęciem stanowiska biskupa Bazylei, największej diecezji w Szwajcarii, zaliczany był do kościelnych liberałów, polemizujących medialnie ze stanowiskiem Kongregacji Nauki Wiary. Po objęciu urzędu miał stać się nad wyraz romtreu, wierny Rzymowi. W liście pożegnalnym do swoich diecezjan utrzymanym w bardzo kolegialnym duchu bp Koch podziękował za lata współpracy, przeprosił za wszystkie błędy i niedociągnięcia, niezrealizowane obietnice, ale jednocześnie zwrócił uwagę na poważny problem szwajcarskiego Kościoła, diagnozując, że „wzrastają w nim antyrzymskie nastroje i zatrważające wyobcowanie w stosunku do Benedykta XVI.” Koch – podobnie jak to było w przypadku ostatnich, głośnych kontrowersji wokół papieskich decyzji – podkreślił, że zamiarem obecnego pontyfikatu nie jest cofanie reform Soboru Watykańskiego II, a właśnie ich realizacja w duchu „franciszkańskiej reformacji”. Słowa uznania wobec Benedykta XVI, ale i napomnienia do rodaków pokazują, którą drogą, a raczej na której drodze pozostanie bp Kurt Koch, a niebawem kardynał Koch, jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan.
John Allen, znany watykanista i korespondent National Catholic Reporter, nazwał ostatnie nominacje papieża w Kurii Rzymskiej, w tym bp. Kocha, triumfem teologów nad dyplomatami, nie wahając się nawet nazwać zmiany kadrowe „watykańskim trzęsieniem ziemi.” Allen wskazał na rozległe kompetencje teologiczne ostatnich nominatów, w tym kard. Oulleta i bp. Kocha, podkreślając ich teologiczne związki z obecnym papieżem. Powołanie Szwajcara na szefa watykańskiej ekumenii jest wyrazem dobrej woli i kontynuacji tego, co wiele lat temu rozpoczął kard. Kasper.
Papieską decyzję można oceniać jako mało odważną lub zbyt postępową – i takie opinie też się pojawiają – jednak trudno zarzucać Benedyktowi braku dobrej woli. Na giełdzie nazwisk potencjalnego następcy Kaspera krążył bp Gerhard Ludwig Müller, ordynariusz Ratyzbony, co wywoływało popłoch wśród zawodowych ekumenistów. Jednak papież zdecydował się na kandydata środka, który gwarantuje nie tylko teologiczne, ale i bezpośrednie doświadczenie ekumeniczne, wytężoną pracę nad kwestiami wymagającymi wspomnianej odwagi, ale i respektu wobec partnerów ekumenicznych.
Bp Kurt Koch jest gwarantem spokoju potrzebnego nieco rozdrażnionej i zniecierpliwionej ekumenii, jednak nie będzie to święty spokój, na który chorują duchowni, w tym szczególnie biskupi, we wszystkich Kościołach chrześcijańskich, ale spokój połączony z aktywną odpowiedzialnością za dzieło j
edności chrześcijan.
Dariusz Bruncz