“Łemkowski obóz koncentracyjny”
- 13 września, 2010
- przeczytasz w 3 minuty
Precyzując: taki on łemkowski, jak Auschwitz polski. Chodzi oczywiście o to, że istniał obóz koncentracyjny, utworzony dla Łemków właśnie. Działo się to w czasie I wojny świątowej. Stworzyli go Austriacy, bodajże koło Grazu. Ale nie lokalizacja jest tu najważniejsza, a powód takiej decyzji. Tak historycznie rzecz biorąc to Łemkowie mają pecha. Ciągle ktoś ich o coś posądza, nie troszcząc się za bardzo o prawdę. W latach I wojny światowej Austriacy doszli do bardzo prostego wniosku: […]
Precyzując: taki on łemkowski, jak Auschwitz polski. Chodzi oczywiście o to, że istniał obóz koncentracyjny, utworzony dla Łemków właśnie. Działo się to w czasie I wojny świątowej. Stworzyli go Austriacy, bodajże koło Grazu. Ale nie lokalizacja jest tu najważniejsza, a powód takiej decyzji. Tak historycznie rzecz biorąc to Łemkowie mają pecha. Ciągle ktoś ich o coś posądza, nie troszcząc się za bardzo o prawdę.
W latach I wojny światowej Austriacy doszli do bardzo prostego wniosku: Łemko chodzi do cerkwi, znaczy prawosławny. Gada po rusińsku, znaczy ‘ruski’. A jak ‘ruski’ to na pewno rosyjski szpieg. Profilaktycznie, nie badając jak jest naprawdę, zapakowano wielu z nich do Talerhofu. I niestety nie były to przelewki. Po II wojnie światowej z tych samych powodów polscy komuniści doszli do wniosku, że Łemkowie to też ‘ruscy’, ale konkretnie Ukraińcy. A że każdy Ukrainiec był wtedy kojarzony z upowcem i banderowcem (w potocznym rozumieniu bandytą) to nie bawiąc się w niuanse, zafundowano im deportację w iście stalinowskim stylu, znaną jako Akcja Wisła.
Polacy uwierzyli w ciemno. Powróćmy jednak do Talerhofu, a w zasadzie do tej traumy jaką na Łemkowszczyźnie okresu międzywojennego, była pamięć o nim. Postanowiono więc, że dla upamiętnienia tej tragedii, we wsi Czarne (łem. Czorne) powstanie pomnik. I powstał w 1934 roku. Powstał również ku czci Maksyma Sandowicza, ofiary tego samego sposobu myślenia, rozstrzelanego w 1915 roku, dziś prawosławnego, łemkowskiego świętego. Od tego czasu co roku, w prawosławne święto ścięcia głowy Św. Jana Chrzciciela, Łemkowie czczą również pamięć osób uświęconych palmą męczeństwa.
Przed wojną uroczystość ściągała do Czornego tysiące wiernych. Jak podają źródła, gdy procesja dochodziła do pomnika na skraju potężnej wsi, to jej koniec był jeszcze przy cerkwi. Po wypędzeniu Łemków wieś Czarne oraz sąsiednie wsie przestały istnieć. Ale pomnik ocalał. I od niedawna znów jest świadkiem modlitw i błagań o litość dla cierpiących. Myślę też, że jest to znakomite miejsce, by zadumać się w modlitwie nad naszą głupotą, nietolerancją i zacietrzewieniem. Co ciekawe, każdego roku w czasie wspomnianego święta w Czarnym pada deszcz. Widać niebo również płacze nad ludzką głupotą i nienawiścią. Nie inaczej było i dziś.
W pewnym momencie lało jak z przysłowiowego cebra. Gór nie było widać, a chmury rozdzierały się o drzewa. Ale po modlitwie przestało. Niewielu było dziś świadków tej uroczystości. I nie deszcz był tego powodem, a niewiedza. No bo kto oprócz samych Łemków (i kilku innych zapaleńców) zna historię Talerhofu? I kogo to obchodzi? A przecież powinno. I wcale nie tylko Łemków i wcale nie tylko prawosławnych. Myślę, że pamięć jednak przetrwa, bo w nabożeństwie wzięło udział kilkoro młodych ludzi. Jeśli oni nie zapomną, ba, będą o tym wszędzie rozpowiadać, to na pewno ‘Hospody pomyłuj’ będzie jak dawniej, rozlegać się i w tych miejscach Łemkowszczyzny, w których nie było słyszane od kilkudziesięciu lat. I wtedy będzie nas więcej. Bez względu na wyznanie.