Liturgiczna Wieża Babel
- 1 września, 2011
- przeczytasz w 3 minuty
Tak się złożyło, że tegoroczny urlop spędzałam na jednej z pięknych wysp Dodekanezu. Wyspy morza Egejskiego przynależą “kanonicznie” do Kościoła prawosławnego, w związku z czym zazwyczaj nie ma się możliwości uczestniczenia w liturgii własnego Kościoła lecz tym razem trafiła się taka sposobność, gdyż w stolicy wyspy Kos znajduje się mały kościółek Agnus Dei, w którym w sezonie turystycznym sprawowane są msze święte. Jak wygląda msza sprawowana w kościele rzymsko-katolickim założonym przez Włochów, znajdującym […]
Tak się złożyło, że tegoroczny urlop spędzałam na jednej z pięknych wysp Dodekanezu. Wyspy morza Egejskiego przynależą “kanonicznie” do Kościoła prawosławnego, w związku z czym zazwyczaj nie ma się możliwości uczestniczenia w liturgii własnego Kościoła lecz tym razem trafiła się taka sposobność, gdyż w stolicy wyspy Kos znajduje się mały kościółek Agnus Dei, w którym w sezonie turystycznym sprawowane są msze święte.
Jak wygląda msza sprawowana w kościele rzymsko-katolickim założonym przez Włochów, znajdującym się na terenie obecnej Grecji której uczestnikami (wymieniam w kolejności od największej ilości) są: Polacy, Włosi, Słowacy, Niemcy, Albańczycy? Nie jest to trudne pytanie — jest sprawowana w języku angielskim, jakkolwiek odpowiedzi wiernych padają w ich własnych językach, zaś w czasie rozdzielania Komunii dla dobrego samopoczucia odśpiewano jedną pieśń włoską, jedną niemiecką i jedną polską (U drzwi Twoich). I jakkolwiek język angielski jest jednym z dwóch, którym mogę się jakoś tam porozumieć z osobami, które nie są moimi rodakami i zazwyczaj przebywając w innym kraju katolickim na mszy nie mam takiej okazji, by wysłuchać jej w języka przynajmniej częściowo zrozumiałym to jednak cały czas chodzi mi po głowie pytanie — czy o to chodziło w reformie liturgicznej po II soborze watykańskim by językiem liturgii na mszach “międzynarodowych” był angielski?
Nie jestem tak wielkim admiratorem łaciny jak niektórzy bywalcy naszej strony, ale jednak liturgia, która w Kościele zachodnim przez tysiąclecia była w niej sprawowana zdaje mi się pełniejszym wyrazem uniwersalnego wymiaru Kościoła katolickiego niż języki narodowe — zwłaszcza w sytuacjach jak wyżej opisana czyli językowej Wieży Babel. Mimo, iż łaciny w liturgii nie pamiętam jednak pewne zwroty mam z niej bardziej “wdrukowane” niż z angielskiego, który jako język lubię i mając do wyboru czytanie Wulgaty czy Biblii Króla Jakuba wybrałabym tę drugą.
Jednak użycie angielskiego w liturgii na obszarze językowym należącym do greki, w odległości dwóch godzin drogi (katamaranem) od wyspy na której powstała Apokalipsa świętego Jana wydało mi się irytujące i oddzielające od tych wszystkich chrześcijan, którzy żyli, ewangelizowali i często umierali za wiarę na tych terenach. Angielski może być czynnikiem łączącym Wspólnotę Anglikańską ale czy powinien być językiem uniwersalnym Kościoła katolickiego? Nie jest nawet językiem większości katolików, ba — katolickie nacje to jednocześnie nacje opierające się uznaniu oczywistej popularności i znajomości angielskiego. Włosi, Francuzi i Hiszpanie (co miałam okazję poznać) nie znają angielskiego lepiej niż Polacy a na pewno wszystkie te nacje gorzej niż Grecy, którzy swoją liturgię sprawują w starogreckim. Apostołowie i ich wcześni następcy mówili po aramejsku, grecku i łacinie. Nie jest to powód oczywiście do używania tych języków zamiast narodowych ale w liturgii dwa ostatnie znalazły świetny wyraz — przy czym Kościół katolicki odciął się od swojej tradycji liturgicznej. Czy jest możliwy powrót do niej — to pytanie które można sobie zadać i nie znam odpowiedzi. W każdym razie jedynym słowem, które pada z ust wiernych w czasie wielojęzycznych nabożeństw i brzmi tak samo jest Amen — pochodzące z hebrajskiego i nie przełożone ani na łacinę ani na języki narodowe.