“Luterańska zaraza” na egzaminie gimnazjalnym
- 24 kwietnia, 2013
- przeczytasz w 3 minuty
Stanowczy protest władz Kościoła ewangelicko-augsburskiego wywołała część egzaminu gimnazjalnego, w którym uczniowie mieli zastanowić się nad tekstem źródłowym, w którym mowa była o “luterańskiej zarazie”. Chodzi o tzw. “Mandat do starostów” króla Zygmunta I Starego, którego fragment wyrwany z kontekstu i pozbawiony komentarza, wzbudził protesty nauczycieli, uczniów oraz rodziców wyznania ewangelicko-augsburskiego. W liście otwartym przekazanym minister edukacji narodowej Krystynie Szumilas zwierzchnik polskich luteran wyraził zdumienie tekstem […]
Stanowczy protest władz Kościoła ewangelicko-augsburskiego wywołała część egzaminu gimnazjalnego, w którym uczniowie mieli zastanowić się nad tekstem źródłowym, w którym mowa była o “luterańskiej zarazie”. Chodzi o tzw. “Mandat do starostów” króla Zygmunta I Starego, którego fragment wyrwany z kontekstu i pozbawiony komentarza, wzbudził protesty nauczycieli, uczniów oraz rodziców wyznania ewangelicko-augsburskiego.
W liście otwartym przekazanym minister edukacji narodowej Krystynie Szumilas zwierzchnik polskich luteran wyraził zdumienie tekstem egzaminu i zwrócił uwagę na fakt, że „w kontekście nikłej wiedzy na temat innych wyznań, z którą mamy do czynienia w naszym kraju, pobieżne odczytanie fragmentu Mandatu, zwłaszcza w obliczu egzaminacyjnego stresu, może prowadzić do bardzo wielkich skrótów myślowych, utwierdzania stereotypów, wręcz swego rodzaju stygmatyzacji inaczej wyznających czy wierzących.”
W piśmie przekazanym osobiście minister Szumilas podczas spotkania z Kościołami Polskiej Rady Ekumenicznej z okazji podpisania porozumienia pomiędzy PRE oraz Ministrem Edukacji Narodowej w sprawie kwalifikacji zawodowych wymaganych od nauczycieli religii Kościołów zrzeszonych w PRE, bp Samiec oraz ks. dr Adrian Korczago, generalny wizytator nauczania lekcji religii, stwierdzili: „W dobie podkreślania znaczenia tolerancji takie wyszukiwanie tekstów stanowi, zapewne niezamierzone, ale manipulowanie, na które jako Kościół nie możemy się zgodzić. Z tego powodu wypowiadamy swe stanowcze NIE, dla tego rodzaju tekstów w testach gimnazjalnych.”
Komentarz
Sami jesteście zarazą – miał napisać jeden z gimnazjalistów na arkuszu egzaminacyjnym po przeczytaniu tekstu. I w sumie zupełnie mnie to nie dziwi. Sam bym tak napisał, a może nawet i ostrzej. Niesmak i oburzenie pozostaje, mimo że minister Szumilas przeprosiła, a przedstawiciel Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, bezpośrednio odpowiedzialnej za układanie egzaminów, wyraził czynny żal i obiecał poprawę.
Niektórym sprawa może się wydawać błaha: oto biskup Kościoła luterańskiego interweniuje ws. testu gimnazjalnego, jakby nie było poważniejszych tematów. Takie opinie już pojawiły się w sieci, a wynikają one ze zwykłego, bojaźliwego egoizmu, nie zważającego na wrażliwość i uczucia religijne tych, dla których tekst egzaminu jest dowodem absolutnego nieliczenia się z ważną mniejszością religijną, wzbudzający przy tym – świadomie lub nie – postawę skrajnej ignorancji i braku poszanowania dla inaczej wierzących.
Czy wyczyn Centralnej Komisji Egzaminacyjnej to przeoczenie czy po prostu głupota? Może jedno i drugie? Czy świetlana wyobraźnia egzaminatorów nadzorowanych przez MEN posunie się dalej i jako przykład wrogości wobec Żydów zaoferuje w innych egzaminach wycinki z “Mein Kampf”? A może dla lepszego zrozumienia przez nastolatków atmosfery renesansu i „obiektywnego spojrzenia na instytucję papiestwa” należałoby umieścić źródłowe teksty, ukazujące relacje panujące na papieskim dworze za czasów choćby papieża Aleksandra VI i jego rodziny? A może w ramach sprawdzenia rozeznania młodzieży w bieżących polemikach ideowych zafundować błyskotliwą analizę współczesnej publicystki, ukazującej powalający sukces reformy edukacyjnej oraz działalności CKE?
Ktoś wziął pieniądze za przygotowanie testu, który obraża obywateli tego kraju, podatników i przyszłych podatników. Ktoś zaakceptował i podpisał się pod egzaminem, który nie dość, że nie spełnia standardów rozumnego formowania świadomości społecznej i wspierania wartości uniwersalnych, to jest na dodatek dowodem lekceważenia i modelowym wręcz przykładem promocji kołtuństwa wśród polskiej młodzieży.
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych niemniej jednak od jakiegoś czasu zadaję sobie pytanie, czy w polskich mediach i edukacji nie tworzy się milczące przyzwolenie dla traktowania uczuć religijnych (szczególnie wyznań mniejszościowych) z przymrużeniem oka lub obojętnością? Może za tym wszystkim stoi po prostu głupota urzędników i brak odpowiedniego nadzoru. Jeśli tak, to tym gorzej dla polskiej nauki.
Ps. Apeluję do Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, aby uczniowi, który dopisał adnotację na arkuszu egzaminacyjnym, przyznał stypendium lub jakiekolwiek uhonorowanie za odwagę i szacunek wobec własnego Kościoła, którego niestety brakuje niektórym apologetom “potknięcia” CKE.