Opinie

Maria Panna (Dziewica), czyli problem pani biskup


Lute­rań­ska biskup Ham­bur­ga Maria Jep­sen udzie­li­ła wywia­du lewi­co­we­mu dzien­ni­ko­wi tage­sze­itung (taz), któ­re­mu wyja­śni­ła, co myśli nt. dzie­wic­twa Marii. Jep­sen, któ­ra jako pierw­sza kobie­ta na świe­cie zosta­ła wybra­na lute­rań­skim bisku­pem, stwier­dzi­ła, że sło­wo dzie­wi­ca w Piśmie Świę­tym (niem. Jung­frau), nale­ży odczy­ty­wać jako ‘mło­da kobie­ta’ (eine jun­ge Frau). – Poprzez dzie­wic­two Marii chcia­no wyra­zić szcze­gól­ną natu­rę Jezu­sa. Mówie­nie o Marii Dzie­wi­cy nie jest bio­lo­gicz­ną, […]


Lute­rań­ska biskup Ham­bur­ga Maria Jep­sen udzie­li­ła wywia­du lewi­co­we­mu dzien­ni­ko­wi tage­sze­itung (taz), któ­re­mu wyja­śni­ła, co myśli nt. dzie­wic­twa Marii. Jep­sen, któ­ra jako pierw­sza kobie­ta na świe­cie zosta­ła wybra­na lute­rań­skim bisku­pem, stwier­dzi­ła, że sło­wo dzie­wi­ca w Piśmie Świę­tym (niem. Jung­frau), nale­ży odczy­ty­wać jako ‘mło­da kobie­ta’ (eine jun­ge Frau). – Poprzez dzie­wic­two Marii chcia­no wyra­zić szcze­gól­ną natu­rę Jezu­sa. Mówie­nie o Marii Dzie­wi­cy nie jest bio­lo­gicz­ną, a teo­lo­gicz­ną wypo­wie­dzią – stwier­dzi­ła biskup­ka.

Jep­sen stwier­dzi­ła, że wypo­wiedź ta jest zro­zu­mia­ła dla kato­li­ków i pra­wo­sław­nych, któ­rzy pod­kre­śla­ją ponad­to wiecz­ne dzie­wic­two Marii, jed­nak dla niej nie ma więk­sze­go zna­cze­nia. — Tak­że my pro­te­stan­ci wyzna­je­my „naro­dzo­ny z Marii Pan­ny” i rów­nież ja mogę bez opo­rów wypo­wie­dzieć to zda­nie, ponie­waż podzie­lam wypo­wiedź wia­ry, iż Jezus od same­go począt­ku był chcia­ny przez Boga i został przez nie­go posła­ny na świat i jest czło­wie­kiem, któ­ry w szcze­gól­ny spo­sób łączy nie­bo i zie­mię. Bio­lo­gicz­na oce­na zupeł­nie mnie nie inte­re­su­je – powie­dzia­ła Jep­sen.

Odno­sząc się do histo­rycz­no-teo­lo­gicz­ne­go tła wypo­wie­dzi nt. dzie­wic­twa Marii, bp Jep­sen wska­za­ła na naukę o grze­chu pier­wo­rod­nym oraz depre­cja­cję sek­su­al­no­ści.

Komen­tarz

W kra­jach nie­miec­ko­ję­zycz­nych panu­je dziw­na moda wśród wyso­ko posta­wio­nych duchow­nych, któ­rzy bli­sko przej­ścia na eme­ry­tu­rę i bez jakiej­kol­wiek krę­pa­cji rzu­ca­ją w eter stwier­dze­nia zro­zu­mia­łe w ustach pro­pa­ga­to­rów poli­tycz­nej popraw­no­ści, ale nie w ustach bisku­pa. Feno­men ten doty­czy zarów­no rzym­sko­ka­to­lic­kich hie­rar­chów oraz ewan­ge­lic­kich księży/pastorek. Jed­nak o ile ci pierw­si naj­czę­ściej tra­fia­ją na pierw­sze stro­ny gazet za spra­wą swo­ich „libe­ral­nych opi­nii” nt. obli­ga­to­ryj­ne­go celi­ba­tu (naj­czę­ściej zupeł­nie nie­win­nych), o tyle nie­któ­rzy duchow­ni ewan­ge­lic­cy ‘rewo­lu­cjo­ni­zu­ją’ dys­kurs teo­lo­gicz­ny sen­sa­cja­mi, naj­czę­ściej wyko­py­wa­ny­mi ze śmiet­ni­ska, na któ­rym skła­do­wa­ne są odpad­ki po prze­ło­mo­wo-postę­po­wych teo­riach o cha­rak­te­rze reli­gio­znaw­czo-femi­ni­stycz­no-wyzwo­leń­czym. Wra­ki i teo-kotle­ty, już daw­no nie­świe­że, sprze­da­wa­ne są po nauko­wej obrób­ce jako oczysz­cza­ją­ce i otwie­ra­ją­ce nowe hory­zon­ty wia­ry limu­zy­ny i peł­no­krwi­ste ste­ki.

Sen­sa­cyj­ne, zda­wa­ło­by się, eks­pia­cje znaj­du­ją zain­te­re­so­wa­nie. Bo oto biskup­ka negu­je jed­ną z naj­bar­dziej sztan­da­ro­wych (nie mówię, że cen­tral­nych!) tre­ści chrze­ści­jań­skiej tra­dy­cji tudzież istot­ny ele­ment tra­dy­cyj­nej nar­ra­cji jed­ne­go z pod­sta­wo­wych tek­stów histo­rii zba­wie­nia. Nowość, kom­pa­ty­bil­na ze współ­cze­snym odczu­wa­niem sek­su­al­no­ści, sta­je się super-hiper para­dyg­ma­tem her­me­neu­tycz­nym, a tra­dy­cyj­ne sfor­mu­ło­wa­nia zosta­ją spra­so­wa­ne do języ­ko­wych eks­po­na­tów, któ­re wpraw­dzie prza­śnie brzmią, ale szko­da je usu­wać, bo było­by to z takich czy innych powo­dów nie­roz­waż­ne. W naj­lep­szym wypad­ku nie­dzi­siej­sze sfor­mu­ło­wa­nia moż­na tak sfor­mo­wać i prze­for­mo­wać, że wyplu­ta z teo­lo­gicz­nej maszyn­ki for­mu­ła podo­bać się będzie zarów­no teo­lo­gicz­nym wege­ta­ria­nom, jak i mię­so­żer­com.

Uprze­dza­jąc zarzu­ty i uty­ski­wa­nia chciał­bym jasno stwier­dzić: nigdy nie byłem i nie jestem zaśle­pio­nym prze­ciw­ni­kiem histo­rycz­no-kry­tycz­nej egze­ge­zy. Nikt o zdro­wych zmy­słach i cokol­wiek wie­dzą­cy o teo­lo­gii nie mógł­by en bloc w czam­buł potę­pić dzie­dzic­twa egze­ge­tycz­ne­go ostat­nie­go stu­le­cia. Teo­lo­gia jest ‘ska­za­na’ na posłu­gi­wa­nie się nauko­wy­mi narzę­dzia­mi, jed­nak nie rezul­ta­ty takie­go czy inne­go pro­ce­su dowo­do­we­go decy­du­ją o tym, jaka jest wia­ra Kościo­ła. Bp Jep­sen nie tyl­ko zawłasz­czy­ła sobie ‘pro­te­stanc­ki głos’, ale z nie­zwy­kłą aro­gan­cją, lek­ce­wa­że­niem odnio­sła się na łamach lewac­kie­go dzien­ni­ka do sta­ro­żyt­nych wypo­wie­dzi wia­ry, znaj­du­ją­cych się nie tyl­ko w pry­wat­nej twór­czo­ści Lutra, ale i w wyzna­niach wia­ry i księ­gach sym­bo­licz­nych.

Ta aro­gan­cja i brak her­me­neu­tycz­nej poko­ry wobec wia­ry Matek i Ojców wia­ry w spo­sób zde­cy­do­wa­ny nad­wy­rę­ża jej wia­ry­god­ność jako bisku­pa. Misja i posłu­ga bisku­pa nie pole­ga bowiem na dostar­cza­niu kok­su podwór­ko­we­mu teo­lo­gi­zo­wa­niu. Biskup ma być straż­ni­kiem i dusz­pa­ste­rzem zdro­wo poję­tej tra­dy­cji apo­stol­skiej, a nie akty­wi­stą/-tką trudniącym/ą się teo­lo­gicz­nym nowin­kar­stwem. Zada­niem bisku­pa jest obro­na wia­ry malucz­kich, a tymi malucz­ki­mi są nie tyl­ko ludzie bez wykształ­ce­nia teo­lo­gicz­ne­go, nie odnaj­du­ją­cy się w labi­ryn­tach ach-wiel­ce-wznio­słych-sys­te­mów, lecz tak­że ci, któ­rzy nie bez teo­lo­gicz­ne­go przy­go­to­wa­nia wie­rzą i chcą wie­rzyć zgod­nie z prze­ka­za­nym Sym­bo­lem wia­ry i widzieć w nim rze­czy­wi­stą ilu­stra­cję tajem­ni­cy wia­ry. I to takiej tajem­ni­cy, któ­ra nie zosta­je przy­wa­lo­na ster­tą komen­ta­rzy, a póź­niej roz­je­cha­na wal­cem w imię tzw. obiek­ty­wi­zmu nauko­we­go.

Naro­dzo­ny z Marii Pan­ny (Dzie­wi­cy) – to stwier­dze­nie z dru­gie­go arty­ku­łu wia­ry nie jest spe­ku­la­cją o tym, czy dzie­wic­two jest wznio­ślej­sze od świa­do­mie (cokol­wiek to zna­czy) prze­ży­wa­nej sek­su­al­no­ści. To stwier­dze­nie jest czę­ścią wia­ry Kościo­ła, tak­że Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­skie­go, że wcie­le­nie Syna Boże­go jest suwe­ren­nym aktem świę­te­go Boga, któ­ry nie tyl­ko prze­bó­stwia cia­ło czło­wie­ka, ale i uzdal­nia je i otwie­ra na przy­ję­cie Daru. Mat­ka Boża, Maria Pan­na jest naszą sio­strą w wie­rze, naj­więk­szym świad­kiem Ewan­ge­lii, jakie­go ta zie­mia widzia­ła, a jed­nak to nie Ona, ani jej Dzie­wic­two, ani też jej poko­ra nie są środ­kiem wiel­kiej tajem­ni­cy wia­ry, któ­rą uwiel­bia­my nie tyl­ko w Bożym Naro­dze­niu, ale i w Wiel­kim Piąt­ku, Zmar­twych­wsta­niu i Wnie­bo­wstą­pie­niu nasze­go Pana. Depre­cjo­no­wa­nie i reduk­cja wypo­wie­dzi o Marii Dzie­wi­cy do teo­lo­gal­nej meta­fo­ry otwie­ra nie tyle wiel­kie hory­zon­ty, co wła­śnie je zawę­ża, gdyż wią­że ręce Bogu, któ­ry prze­cież sam wybie­ra sobie świad­ków i spo­so­by, poprzez któ­re szu­ka ratun­ku czło­wie­ka. Wszyst­kich ludzi.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.