Opinie

Matki, żony, pastorki


Kobiet, świa­do­mych swej ludz­kiej god­no­ści i roli, nie zado­wo­li już fakt, że męż­czyź­ni w spo­sób kon­tro­lo­wa­ny dopusz­czą je łaska­wie do odro­bi­ny wła­dzy – napi­sa­li wdzi­siej­szej “Rzecz­po­spo­li­tej“Kazi­mierz Bem i Jaro­sław Makow­ski. Jeste­śmy kra­jem reli­gij­nym. Ba, reli­gia, dokład­niej: chrze­ści­jań­stwo, jest ser­cem naszej kul­tu­ry. A jed­nak ze świe­cą w trak­cie jakiej­kol­wiek uro­czy­sto­ści reli­gij­nej szu­kać kobie­ty przy ołta­rzu. Nabo­żeń­stwa pro­wa­dzą i cele­bru­ją wyłącz­nie męż­czyź­ni. Oni też mają mono­pol na inter­pre­to­wa­nie Pisma. […]


Kobiet, świa­do­mych swej ludz­kiej god­no­ści i roli, nie zado­wo­li już fakt, że męż­czyź­ni w spo­sób kon­tro­lo­wa­ny dopusz­czą je łaska­wie do odro­bi­ny wła­dzy – napi­sa­li wdzi­siej­szej “Rzecz­po­spo­li­tej“Kazi­mierz Bem i Jaro­sław Makow­ski.

Jeste­śmy kra­jem reli­gij­nym. Ba, reli­gia, dokład­niej: chrze­ści­jań­stwo, jest ser­cem naszej kul­tu­ry. A jed­nak ze świe­cą w trak­cie jakiej­kol­wiek uro­czy­sto­ści reli­gij­nej szu­kać kobie­ty przy ołta­rzu. Nabo­żeń­stwa pro­wa­dzą i cele­bru­ją wyłącz­nie męż­czyź­ni. Oni też mają mono­pol na inter­pre­to­wa­nie Pisma. Nawet zakon­ni­ce nie są god­ne tego, by zostać sza­far­ka­mi Eucha­ry­stii – to przy­wi­lej zare­zer­wo­wa­ny dla męż­czyzn.

Nie dzi­wi zatem, że kil­ka mie­się­cy temu ksiądz pry­mas Józef Glemp powie­dział, że powo­ła­niem kobie­ty nie jest kapłań­stwo, ale jedy­nie bycie mat­ką kapła­na. Wie­le osób, tak­że kato­li­ków, nie kry­ło zdzi­wie­nia. Męż­czyź­ni naucza­ją, kobie­ty słu­cha­ją

Ale pro­blem „zacho­waw­czo­ści” jest nie tyl­ko zna­mie­niem Kościo­ła domi­nu­ją­ce­go. Naj­więk­szy Kościół pro­te­stanc­ki w Pol­sce ogło­sił ostat­nio, że nie ma teo­lo­gicz­nych prze­szkód – choć spad­ko­bier­cy refor­ma­cji czy­ta­ją to samo Pismo Świę­te, co i rzym­scy kato­li­cy – do ordy­no­wa­nia kobiet na pasto­rów. Ist­nie­ją jed­nak prze­szko­dy socjo­lo­gicz­ne. I ta kon­sta­ta­cja zapew­ne pogrze­bie spra­wę na wie­le lat.

Co cie­ka­we, nikt nie zapy­tał, jak prze­ła­mać owe socjo­lo­gicz­ne barie­ry. Przy­ję­to zasa­dę: sko­ro ludzie nie wyobra­ża­ją sobie jesz­cze pasto­rek w kościo­łach, lepiej ich nie zmu­szać do takie­go wysił­ku. Podział ról jest zatem jasny: męż­czyź­ni naucza­ją, kobie­ty słu­cha­ją.

Mało kto zatem przy dys­ku­sji na temat roli kobiet w Koście­le zada­je sobie pyta­nie, co by było, gdy­by Chry­stus zasto­so­wał się do takich wykład­ni jego słów, któ­re w skró­cie Kościo­ły spro­wa­dza­ją do stwier­dze­nia: „kobie­ty mają tak wiel­ką god­ność, że naj­le­piej jest, gdy mil­czą”. Ale czy wte­dy Jezus dowie­dział­by się, że skoń­czy­ło się wino na wese­lu w Kanie? Czy roz­po­czął­by naj­dłuż­szą roz­mo­wę w Nowym Testa­men­cie z Sama­ry­tan­ką, któ­rej jako pierw­szej obja­wił się jako Syn Boży? Kto powie­dział­by nam o jego Zmar­twych­wsta­niu?

Kościel­ne gre­mia – zazwy­czaj zdo­mi­no­wa­ne przez męż­czyzn – bar­dzo ocho­czo naucza­ją o roli i miej­scu kobie­ty w Koście­le i spo­łe­czeń­stwie. Zara­zem jak ognia uni­ka­ją sytu­acji, by to kobie­ty uczy­ły Kościo­ły, by żywo kształ­to­wa­ły obli­cze nasze­go reli­gij­ne­go spo­łe­czeń­stwa. Czy ta asy­me­tria jest jesz­cze do utrzy­ma­nia? Nie. Dzi­siej­sze kobie­ty, świa­do­me swej ludz­kiej god­no­ści i roli, jaką mogą i powin­ny odgry­wać w wol­nym spo­łe­czeń­stwie i Koście­le, nie zado­wo­li już fakt, że męż­czyź­ni w spo­sób kon­tro­lo­wa­ny łaska­wie dopusz­czą je w koń­cu do wła­dzy i urzę­dów.

W ten spo­sób pod­da­je­my jedy­nie wła­dzy domi­nu­ją­ce­go porząd­ku spo­łecz­ne­go to, co zosta­ło z nie­go wcze­śniej wyklu­czo­ne. Nie wystar­czy zatem – jak stwier­dza teo­loż­ka Rose­ma­ry Rad­ford Ruether odwo­łu­ją­ca się do meta­fo­ry rodem z kuch­ni – dać kobie­tom więk­szy kawa­łek tor­tu, ponie­waż kobie­ty wła­śnie przy­go­to­wu­ją nowy spo­sób pie­cze­nia tor­tu, a nawet two­rzą nowy prze­pis na tort.

Żona w reje­strze korzy­ści

A jak dziś widzi­my rolę kobie­ty w naszym spo­łe­czeń­stwie? Kil­ka­na­ście mie­się­cy temu pewien poseł PiS wsła­wił się tym, że do reje­stru korzy­ści mająt­ko­wych wpi­sał swo­ją żonę. Sta­ło się to powo­dem nie­zli­czo­nych dow­ci­pów i żar­tów, ale nie reflek­sji na temat sta­tu­su kobie­ty w pol­skim sys­te­mie praw­nym. Już samo przy­ję­cie przez poli­cję zgło­szeń o pobi­ciu czę­sto zakra­wa na cud. Ale nawet gdy kobie­ta jest upar­ta, zmu­sza do zro­bie­nia obduk­cji i skła­da donie­sie­nie na męża, to dopie­ro począ­tek jej dro­gi przez mękę. W pol­skim pra­wie cięż­ko ska­to­wa­na przez męża żona lub „tyl­ko” regu­lar­nie bita może wyco­fać donie­sie­nie o pobi­ciu i śledz­two jest uma­rza­ne. Tłu­ma­czy się to „świę­to­ścią miru domo­we­go”. Nikt nam jed­nak nigdy nie był w sta­nie wytłu­ma­czyć, co jest świę­te­go w biciu żony przez męża. Czy regu­lar­ność bicia jako dowód uczu­cia męża (słyn­ne: „bije, bo kocha”)? Czy takie mał­żeń­stwo jest napraw­dę war­te ochro­ny? Jak się nie­daw­no oka­za­ło, w Pol­sce moż­na bied­ną i nie­za­rad­ną życio­wo kobie­tę wyste­ry­li­zo­wać bez jej zgo­dy, przy zni­ko­mym obu­rze­niu spo­łecz­nym. Ste­ry­li­za­cja męż­czy­zny bez jego zgo­dy niko­mu nie przy­szła­by do gło­wy. Podob­ny tok rozu­mo­wa­nia kie­ro­wał chy­ba sądem, któ­ry w gło­śnej spra­wie zabójstw nowo­rod­ków w Czer­nie­jo­wie, u pro­gu XXI wie­ku stwier­dził, że męż­czy­zna regu­lar­nie współ­ży­ją­cy ze swo­ją żoną mógł nie zauwa­żyć nie tyl­ko jej cią­ży (i to nie jeden raz, lecz pięć!), ale tak­że tego, że ona cią­żę dono­si­ła, uro­dzi­ła dzie­ci (sama, bez niczy­jej pomo­cy), któ­re potem mia­ła zabić (znów sama). Bło­go­sła­wio­na nie­win­ność owe­go czło­wie­ka, męża, ojca„ któ­ry tyl­ko korzy­stał ze swo­ich praw do żony!

Gdy­by kobie­ty musia­ły mil­czeć, to kto by nam powie­dział o zmar­twych­wsta­niu Chry­stu­sa­Owe usta­le­nia skąd­inąd wykształ­co­nych ludzi, jaki­mi są sędzio­wie, łatwiej zro­zu­mieć, jeśli zauwa­ży­my, że w pol­skiej men­tal­no­ści żona jest czę­sto nie pod­mio­tem, jak mąż, ale przed­mio­tem, któ­ry słu­ży zaspo­ka­ja­niu jego potrzeb sek­su­al­nych, rodze­niu i wycho­wy­wa­niu dzie­ci oraz dar­mo­wej pra­cy w domu. Oble­śny śmiech poli­ty­ka pyta­ją­ce­go, czy moż­na zgwał­cić pro­sty­tut­kę, nie wziął się zni­kąd. Podob­nie jak zdzi­wie­nie męż­czyzn, tak­że posłów, gdy fun­da­cja MaMa wyli­czy­ła, że pra­ca gospo­dy­ni domo­wej, rozu­mia­na u nas jako natu­ral­ny obo­wią­zek kobiet, ma war­tość oko­ło 2 tys. zł mie­sięcz­nie.

Arcy­bi­skup Nycz popie­ra pary­te­ty

Mimo takiej sytu­acji w poli­ty­ce karie­ry zda­ją się robić kobie­ty pod­kre­śla­ją­ce, że żad­nej dys­kry­mi­na­cji ze wzglę­du na płeć w Pol­sce nie ma. Zwo­len­nicz­ką tej tezy jest – o iro­nio – sama peł­no­moc­nik rzą­du do spraw wal­ki z dys­kry­mi­na­cją. Prze­ciw­nicz­ki pary­te­tów oczy­wi­ście pod­no­szą wie­le słusz­nych wąt­pli­wo­ści, jakie ze sobą nio­są praw­ne regu­la­cje. Jed­nak ich głów­ny opór prze­ciw pary­te­tom wyni­ka chy­ba z fak­tu, że jest to „pomysł lewi­co­wy”.

Czyż mamy odrzu­cić dobry pomysł wyzwo­le­nia kobiet w życiu publicz­nym tyl­ko dla­te­go, że jest to pomysł lewi­co­wy? Albo czy nie podej­mie­my dzia­łań chro­nią­cych rodzi­nę, bo optu­je za nimi pra­wi­ca? Prze­cież to absurd. Jeśli jakieś roz­wią­za­nia wyda­ją się słusz­ne i spra­wie­dli­we, nale­ży je reali­zo­wać nie­za­leż­nie od ide­olo­gicz­ne­go zabar­wie­nia.

Przy dys­ku­sji o pary­te­tach zna­mien­ny jest tak­że głos sta­tecz­nych, kon­ser­wa­tyw­nych panów, któ­rzy spo­koj­nym gło­sem, kon­tra­stu­ją­cym z „histe­rią femi­ni­stek”, mówią, że kobie­ty muszą się naj­pierw wyka­zać zdol­no­ścia­mi, pre­dys­po­zy­cja­mi i kwa­li­fi­ka­cja­mi. Czy ana­lo­gicz­ne wyma­ga­nia sta­wia się męż­czy­znom, gdy z dnia na dzień win­du­je się ich na eks­po­no­wa­ne, rzą­do­we czy par­tyj­ne, sta­no­wi­ska? Ot, męż­czyź­ni zda­ją się mieć kom­pe­ten­cje wpi­sa­ne w geny i fizjo­lo­gię. I w takim przy­pad­ku kon­ser­wa­tyw­ni pano­wie mogą nawet zigno­ro­wać zda­nie bisku­pów Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, któ­ry usta­mi arcy­bi­sku­pa Nycza poparł ideę pary­te­tów.

Dla­cze­go o tym pisze­my? Bo chcie­li­by­śmy, żeby dzi­siej­szy Mię­dzy­na­ro­do­wy Dzień Kobiet stał się oka­zją nie tyl­ko do opo­wia­da­nia dow­ci­pów o kobie­tach trak­to­rzyst­kach czy drwin z femi­ni­stek, ale tak­że do tego, by Pola­cy kry­tycz­nie spoj­rze­li na sytu­ację kobiet w naszym kra­ju. Chcie­li­by­śmy, aby duchow­ni, nie­za­leż­nie od wyzna­nia, zdo­by­li się na odwa­gę i wyko­rzy­sta­li tę skarb­ni­cę, jaką jest Pismo Świę­te, do kazań na temat prze­mo­cy domo­wej, poni­ża­nia god­no­ści kobiet, prze­mo­cy sek­su­al­nej. By wyraź­nie powie­dzie­li, że bicie żony jest cięż­kim grze­chem, że mąż, któ­ry się znę­ca nad żoną, a potem z nią współ­ży­je, cudzo­ło­ży. Czyż sza­nu­ją
ce się teo­lo­gia i kazno­dziej­stwo mogą dopu­ścić, by ucisk kobiet wciąż był naszym chle­bem powsze­dnim?

Ale pomoc kobie­tom, prze­ko­nu­ją nie­któ­rzy scep­ty­cy, ude­rzy w rodzi­nę. Bzdu­ra. To nie jest logi­ka: „albo, albo”. Ale: „i, i”. I dla­te­go wła­śnie musi­my poroz­ma­wiać o tym, czy rze­czy­wi­ście każ­dą rodzi­nę mamy ochro­nić tyl­ko dla­te­go, że ma zaświad­cze­nie z Kościo­ła lub urzę­du sta­nu cywil­ne­go? Czy dam­ski bok­ser powi­nien korzy­stać z bez­kar­no­ści, bo za każ­dym razem uda­je mu się udo­bru­chać lub zastra­szyć żonę, któ­ra potul­nie wyco­fu­je skar­gę na męża, a pań­stwo uda­je, że nic takie­go się nie sta­ło?

Obo­wiąz­ki ojca

Przy oka­zji powra­ca­ją­cej jak bume­rang dys­ku­sji o abor­cji chcie­li­by­śmy, aby przy­naj­mniej poło­wę cza­su, ener­gii i zaan­ga­żo­wa­nia, jakie poświę­ca­my pło­do­wi i jego pra­wom, poświę­cić wiel­kie­mu nie­obec­ne­mu tej deba­ty – ojcu dziec­ka – i jego obo­wiąz­kom. Wbrew bowiem mnie­ma­niu wie­lu osób kobie­ta sama w cią­żę nie zacho­dzi, nie powin­na więc sama pono­sić wszyst­kich kon­se­kwen­cji zwią­za­nych z cią­żą i wycho­wy­wa­niem dziec­ka. Cechą cha­rak­te­ry­zu­ją­cą wol­ne spo­łe­czeń­stwo jest to, że nie wszy­scy jeste­śmy win­ni nie­spra­wie­dli­wo­ści, poni­że­nia, uci­sku czy pogar­dy, jakich doświad­cza­ją inni ludzie, a kobie­ty w szcze­gól­no­ści. Ale pew­ne jest to, że wszy­scy za taki stan rze­czy pono­si­my odpo­wie­dzial­ność. Spra­wa wyzwo­le­nia kobiet jest spra­wą nas wszyst­kich.

Kazi­mierz Bem jest dok­to­rem pra­wa i publi­cy­stą pro­te­stanc­kim. Obec­nie stu­diu­je na Yale Divi­ni­ty Scho­ol i przy­go­to­wu­je się do zosta­nia pasto­rem w Zjed­no­czo­nym Koście­le Chry­stu­sa (ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­nym).

Jaro­sław Makow­ski jest filo­zo­fem, teo­lo­giem i publi­cy­stą. Wykła­dow­cą w Wyż­szej Szko­łe Biz­ne­su w Nowym Sączu.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.