Modlitwa z agentem
- 13 sierpnia, 2012
- przeczytasz w 5 minut
Agent KGB, kremlowski aparatczyk, służący Putina. Bardzo szeroki jest zakres epitetów, którymi prawicowy internet obrzuca Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Rzeczywiście, nie ma moskiewski władyka ostatnio najlepszej prasy. „Polityka” przypomniała jego liczne wpadki. Tyle, że noszenie zegarka wartości kilkudziesięciu tysięcy dolarów i nieudolne tłumaczenia o pomyłce to nie jest coś, z czego można uczynić poważny zarzut. O wiele poważniejsza sprawa dotyczy tego, jak Patriarcha zachował […]
Agent KGB, kremlowski aparatczyk, służący Putina. Bardzo szeroki jest zakres epitetów, którymi prawicowy internet obrzuca Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Rzeczywiście, nie ma moskiewski władyka ostatnio najlepszej prasy. „Polityka” przypomniała jego liczne wpadki. Tyle, że noszenie zegarka wartości kilkudziesięciu tysięcy dolarów i nieudolne tłumaczenia o pomyłce to nie jest coś, z czego można uczynić poważny zarzut.
O wiele poważniejsza sprawa dotyczy tego, jak Patriarcha zachował się w słynnej sprawie Pusy Riot. Grupa roznegliżowanych punkowych performerek wdarła się do cerkwi podczas nabożeństwa i dzięki własnej aparaturze nagłaśniającej zaśpiewała piosenkę o przepędzeniu Putina. I choć w rosyjskim prawie nie ma słowa o bluźnierstwie, artystki zostały aresztowane i postawione przed sądem za szerzenie nienawiści i obrazę uczuć religijnych. Cyryla poproszono o wstawienie się za Pusy Riot. Ten zamiast chrześcijańskiej postawy, wykazał się iście sowieckim twardogłowiem. „Pojawiają się ludzie, którzy usprawiedliwiają to bluźnierstwo, pomniejszają je, starają się przedstawić jako żart. Jest mi smutno i serce moje napełnia się goryczą, że wśród tych ludzi są tacy, którzy nazywają się prawosławnymi. Diabeł zaśmiał się z nas wszystkich” — stwierdził Patriarcha.
Ryczący z oburzenia, domagający się surowego ukarania słynnego „człowieka motyla” powinni utożsamić się z Cyrylem. Z jego wypowiedzi przebija bowiem chęć posłania dziewczyn do łagru, choć nie przemawiają za tym żadne racjonalne argumenty. Od męża opatrznościowego oczekiwalibyśmy czegoś więcej, niż zawstydzającej małostkowości.Tymczasem w Polsce jeśli już krytykuje się Cyryla, to głównie jako agenta KGB. „Gazeta Polska” opublikowała sążnisty artykuł, z którego — jak to w GP — wynika głównie tyle, że niewiele wiemy o przeszłości Władimira Michajłowicza Gundiajewa (prawdziwe nazwisko Cyryla), ale za to wiele możemy przypuszczać.Wedle rosyjskich historyków, wyniesienie do jakiejkolwiek godności w strukturach rosyjskiej Cerkwi było po prostu niemożliwe bez podjęcia współpracy z KGB. To oznacza, że ktokolwiek byłby dzisiaj na miejscu Cyryla — musiałby być w przeszłości związany z radzieckimi służbami. Jeśli współpraca z KGB miałaby przekreślać prowadzenie dialogu, to dialog byłby całkiem niemożliwy. Co odbiłoby się negatywnie na polskich prawosławnych, ale przede wszystkim — na katolikach w Rosji. Smoleńczycy wieszają psy na Arcybiskupie Michaliku, że działa wbrew polskiej racji stanu i dogaduje się z „ruskim agentem”. Wspólną deklarację polskiego Kościoła Katolickiego i Rosyjskiej Cerkwii można podważać z każdej strony, ale akurat sprawa katastrofy smoleńskiej oraz przeszłości Gundiajewa — to te dwie najbardziej absurdalne. Krytyka Michalika i Cyryla z takich pozycji to kompletne niezrozumienie charakteru tego porozumienia oraz charakteru tej wizyty. Nie ma również znaczenia, kto dzisiaj jest Patriarchą. To nie ma być spotkanie kolegów, którzy poklepią się po plecach. To ma być wydarzenie przede wszystkim religijne.Przeszłość Cyryla i to, czy był agentem KGB o pseudonimie „Michajłow”, jak twierdzi Gazeta Polska, ma oczywiście swoją wymowę, ale ani polski Kościół Katolicki, ani Watykan nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia. Przeszłość Cyryla jest bowiem wewnętrzną sprawa Cerkwii i nie jest rzeczą polskich polityków, Polski, a zwłaszcza Kościoła Katolickiego dokonywanie jego lustracji. — Patriarcha Kiryłł uosabia swoją Cerkiew — zauważa Metropolita Jeremiasz w wywiadzie dla „Przeglądu Prawosławnego”.Słusznie dał więc odpór abp Michalik krytykom porozumienia w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną, wyraźnie zaznaczając przy okazji, że „katastrofa smoleńska nie powinna rzutować na kontakty pomiędzy Kościołami”. Bo też te relacje nie zaczęły się 10 kwietnia, a polski Kościół jest tu niejako emisariuszem Watykanu.Poważny kryzys na linii rosyjska Cerkiew — polski Kościół Katolicki został wywołany 10 lat temu. Papież podniósł wtedy do rangi diecezji administratury apostolskie, co tylko nasiliło wcześniejsze zarzuty o prozelityzm. Patriarchat zerwał wówczas kontakty z Watykanem. Na fali reperkusji z Irkucka musiał wyjechać tamtejszy metropolita bp Jerzy Mazur. Do dialogu udało się wrócić trzy lata później. Na zaroszenie abp Henryka Muszyńskiego przyjechał do Gniezna bp Hilarion, prawosławny biskup Wiednia. Opłaciło się mieć w nim przyjaciela — w 2009 r. Hilarion przeniósł się do Moskwy, by objąć przewodnictwo Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu. Nieoficjalnie mówi się, że to on stał za przygotowaniem porozumienia, które ma zostać podpisane 17 sierpnia.By przekonać się, jakie znaczenie ma ta wizyta dla polskiego prawosławia, wystarczy poczytać prawosławne portale internetowe. „Musimy zwalczać stereotypy, że prawosławni są elementem obcym” — to zdanie często pojawia się w prawosławnych komentarzach. Metropolita Jeremiasz w „Przeglądzie Prawosławnym”: „Spotkanie z patriarchą to zetknięcie ze świętością setek tysięcy rosyjskich męczenników, (…) którzy oddali życie za wiarę”.To ogromna szansa dla polskiego prawosławia, by zostało wreszcie zauważone, także medialnie. By wyszło z okowów reportaży TVP Polonia o babuszkach śpiewających tradycyjne pieśni. Sami prawosławni nie chcą być już przecież skansenem.Przy okazji media snują porównania do słynnego listu biskupów polskich do niemieckich i słynnego zdania „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. To nieporozumienie — wizyta Patriarchy i przygotowany dokument ma inny charakter i czemu innemu służy. Nie będzie zdania o przebaczeniu, bo protokół rozbieżności jest zbyt długi i zawiera zbyt wiele niezałatwionych spraw. Problem nie w teologii — o tym da się rozmawiać bez kłopotu — ale w nierozliczonej historii. Palenie cerkwi w II RP to temat prawie tak wstydliwy, jak kwestia polskiego powojennego antysemityzmu.„Lepiej tej wizyty nie upolityczniać, niech Cyryl na polskiej ziemi będzie przede wszystkim religijnym liderem” — pisze w Dzienniku Polskim europoseł Paweł Kowal. I przypomina, że Cerkiew upomina się o sprawy ważne dla wszystkich chrześcijan, na przykład na forum Rady Europy. Kowal sugeruje, że Warszawa to dla Cyryla przystanek na drodze do Watykanu. Bo bez udziału Polski żadne spotkanie Patriarchy Moskwy z Papieżem nie może się odbyć.Wymiar duchowy wizyty Cyryla przed politycznym radzi podkreślać także b. premier Tadeusza Mazowiecki w wywiadzie dla portalu cerkiew.pl: „To wy, prawosławni mieszkańcy Polski, wasi pasterze oraz wasze media, będziecie proszeni o interpretację przyjętego orędzia i jego znaczenia dla pojednania”.
Maciej Gajek
Zobacz także
: : Ekumenizm.pl: O wizycie patriarchy Cyryla w Polsce nieco sceptycznie